Witam,
Po raz pierwszy postanowiłam napisać na forum z prośbą o radę. Jestem 30-letnią kobietą, mamą 3 letniej dziewczynki, partnerką pierwszego w moim życiu mężczyzny z którym jestem ponad 8 lat. I ja o tym związku chciałam napisać. Od jakiegoś czasu targają mną sprzeczne emocje. Wiem czego oczekuje od związku, mówię o tym głośno a pomimo tego nie jest tak jak powinno być. Jak mnie się wydaje, że powinno być. Mąż ciągle się mnie czepia, dogaduje mi, mówi przykre rzeczy. Potrafi wrócić z pracy i narzekać, że w domu jest syf. A ja w tym czasie naprawdę nie leżę i nie pachnę. Mam dziecko, które wstaje o 6 rano, dodatkowo zajmuje się kilka razy w tygodniu rocznym dzieckiem znajomych, zwykle 6 godzin dziennie jestem z dwójką malutkich dzieci. Nie zawsze, ze wszystkim daję sobie radę. Często po powrocie męża z pracy jest bałagan, porozrzucane zabawki, pocięte kartki, cerata w farbkach, plastelina na podłodze czy okruszki po ciastkach na kanapie. I wtedy słyszę, że syf straszny jest, że ogarnąć domu nie potrafię. A ja w tym czasie obiad 2-daniowy ugotowałam, 2 prania powiesiłam, podłogę kilka razy zamiatałam i myłam - dzieci jedzą samodzielnie, najmłodsze rozrzuca jedzenie po podłodze jeszcze więc dosłownie latam co chwilę z miotłą i ścierką. W między czasie trzeba dzieci/dziecko umyć, przebrać, pomóc w ubieraniu,pójsć na spacer, na zakupy, dać pić, poszukać ulubionego misia, buty zasznurować, przytulić po płacze, odpowiedzieć na 100 pytań, pomóc w wycinaniu, w nastruganiu kredki, poprawić opadającą spódniczkę, wyciągnąć klocek zza kanapy i 100 innych drobnych czynności, które tak naprawdę zna tylko osoba spędzająca czas z dziećmi.
Naprawdę bardzo często po takim dniu, zasypiam razem z córką o 8 wieczorem, bo taka padnięta jestem. I absolutnie nie narzekam, uwielbiam ten czas spędzony z dziećmi. Ale kiedy słyszę, tak jak dzisiaj od męża, że jak mogłam pozwolić córce na siedzenie przed laptopem prawie 3 godziny (wyjątkowo długo, zwykle ogląda bajki przez max godzinę i to tylko wtedy, kiedy mam pod opieką 2 dzieci), to dostaje szału. Jak można być tak ślepym i tak cholernie nie doceniać. Sama mocno ograniczam dziecku czas spędzony przed mediami, ale w takie dni jak dzisiaj, kiedy młodszy był wyjątkowo marudny i chciał bez przerwy na ręce i to w samym środku sajgonu, bo naleśniki do usmażenia, zupa do zblendowania i doprawienia, stos garów w zlewie i ogromna kałuża rozlanego soku na środku kuchni to chyba każda normalna matka ratuje się bajką, kiedy w w tym samym czasie ma cudze dziecko jeszcze do uspania, na dodatek nie potrafiące same zasypiać tylko z dorosła osobą, która mu śpiewa i go głaszcze. I gdzie w tym wszystkim znaleźć czas na starsze dziecko, które samo na dodatek w pomieszczeniu nie zostanie, kiedy z młodszym do sypialni idę. Bajka w tym czasie jest jedynym wybawieniem. I to nie pierwsza lepsza, tylko wybrane przeze mnie, często po angielsku, edukacyjne, uczące kolorów czy liczb. Przez te 3 godziny dokończyłam na spokojnie obiad, ogarnęłam dom i nawet zdążyłam z córka zatańczyć przy kilku piosenkach więc nie siedziała bez przerwy wlepiona w ekran monitora. I tak źle i tak nie dobrze. Jak poświęcam w 100% procentach uwagę dzieciom, to słyszę narzekanie, że bałagan w domu, jak posadzę dziecko przed monitorem i w tym czasie ogarnę wszystko na spokojnie to słyszę, że uzależniam córkę od bajek.
Mam wysokie poczucie własnej wartości, więc po takim dogadywaniu nie załamuję się i nie zamykam się w pokoju z paczką ciastek i chusteczek na otarcie łez....tylko się wkurzam, mówiąc mu, żeby się przymknął .... nigdy z 2 dzieci w domu nie siedział ale najwięcej na temat zajmowania się domem ma do powiedzenia.
Zresztą to nie jedyny nasz problem. Do tego dochodzi jeszcze emocjonalna obojętność w ciągu dnia. Nie potrafi mnie przytulić jak dawniej, powiedzieć jakiś komplement, zrobić jakiś drobny prezent, zaproponować spacer, wspólne wyjście do miasta. Jestem zadbaną kobietą, lubiącą w ciągu dnia związać sobie włosy w kucyk - to źle bo mi taka fryzura nie pasuje, nie lubię mocnego makijażu, najchętniej to bym oczy tylko malowała - też źle, bo się nie staram i wdł. niego wyglądam byle jak. Nie chcę jeszcze farbować włosów, pomimo tego że już pierwsze siwe widać - źle, powinnam kolorem i nową fryzurą co chwilę zaskakiwać. Studiuję weekendowo - to słyszę co chwile ile kasy te moje dokształcanie pożera. Jak wspomnę coś o wakacjach - to źle, bo kasy nie mamy, bo przecież studiuję a on milionów nie zarabia. Mieszkaliśmy za granicą przez prawie 5 lat, jeszcze bez dziecka - też nigdzie nie jeździliśmy pomimo tego, że było nas bardziej stać niż
teraz. Jestem teraz w 3 miesiącu drugiej ciąży, to mi dogaduje, żebym się znowu jak w pierwszej ciąży nie roztyła, wpieprzając przy mnie lody i ciastka. Przy rodzinnym wyjściu do parku czy na plac zabaw, obraca się za każdą ładniejszą dziewczyną i pozytywnie komentuje ich wygląd, a mnie przez cały wspólny pobyt nie potrafi nawet objąć czy wziąć za rękę. Dawniej oglądaliśmy wspólnie filmy wieczorami, teraz wieczory spędzamy osobno, on przy grach lub siedząc w necie i oglądając głupie filmiki, ja na blogach, czytając o życiu innych ludzi, o kobietach, które piszą o swoich cudownych mężach....naprawdę? są tacy?? Są tacy mężczyźni, którzy oprócz tego, że są wspaniałymi ojcami dla swoich dzieci i pomagają w obowiązkach domowych, to jeszcze dodatkowo i z przyjemnością dbają o swoją kobietę, o matkę ich dzieci, partnerkę ,przyjaciółkę, najbliższą i najważniejszą osobę w swoim życiu? Którzy codziennie pokazują im jak bardzo ważna jest dla niego, pomimo odstającego brzucha, zmarszczek, bałaganu w domu przy dzieciach i gorszych dni podczas miesiączki czy burzy hormonalnej w pierwszym trymestrze ciąży, kiedy nic się nie chce, mdli, boli, nic nie smakuje i najchętniej by się spało przez pół dnia:) Takiego mężczyzny mi potrzeba...w moim partnerze. Bo wiem, że potrafi taki być, tylko w którymś momencie się zaciął, zablokował. Może gdzieś jest w tym moja wina, może to, że mieszkamy z moimi rodzicami i mamy (chwilowe) problemy finansowe, że kiedyś, 8 lat temu zakochani w sobie tak bardzo, że aż to nienormalne było, marzyliśmy o wspólnym małym domku i gromadce dzieci, o życiu jak w bajce....i może to zbyt infantylne i zbyt piękne było....a proza życia boleśnie to zweryfikowała, rozdeptując wszystko to co najpiękniejsze w dążeniu do marzeń dwójki młodych ludzi? Nie wiem co dalej, nie wiem jak naprawiać ten związek i czy w ogóle starać się coś z tym zrobić? Zresztą nawet nie wiem jak.
Będę wdzięczna za wsparcie ja dobre rady.
Pozdrawiam