Witajcie dziewczyny, jestem tutaj nowa wiec wybaczcie jakiekolwiek bled, wybaczcie mi tez rowniez brak polskich znakow, ale pisze z Finlandii, nie chce mi sie po prostu zmieniac klawiatury w laptopie Potrzebuje rady osob postronnych w zwiazku z moim problemem. Sprawa wyglada nastepujaco, swoja bestie, najlepsza przyjaciolke znam od 20 lat prawie, na poczatku bylysy najwiekszymi wrogami, potem z nienawisci nasz zwiazek przerodzil sie w przyjazn, przyjazn jakich malo. Zawrotny los, czyz nie ? bylysmy nierozlaczne, wszedzie razem, codziennie kontakt, nawet jesli nie bylo to cos waznego, to i tak codziennie do siebie pisalysmy. Obydwie cale zycie bylysmy outsiderami, w zwiazkach prawie w ogole, typowe ksiazkowe mole, swoich obecnych partnerow poznalysmy dopiero na studiach, byli to nasi pierwsi mezczyzni tak na prawde. Gdy ja mialam jakis problem odrazu pytalam X o rade i odwrotnie. Moja przyjaciolka poznala faceta, ktory ja zranil, zdradzil, zmarnowal jej kawalek zycia. ciezko to bardzo przezyla. Mozna powiedziec, ze bylam jedyna osoba, ktora wtedy przy niej byla, ktorej sie X wyplakiwala w ramie. Obydwie rowniez mialysmy takie charaktery, ze nie lubilysmy sie dzielic tymi milosnymi nowinkami z rodzicami, wiec zostawalysmy sobie same. X rozstala sie ze swoim facetem, by po paru latach do niego wrocic. Uktywala ten zwiazek przede mna, swoja rodzina i nowymi psiapsiolkami. Facet mial niby sie zmienic, wydoroslec ( dlaczego ja w to nie wierzylam ) oczywiscie, ze nic takiego nie nastapilo. Przez okres gdy byli osobno, on zdazyl wyemigrowac z rodzina do uk. X wyjechala do niego w ostatnie wakacje, traktowal ja jak prywatnego psychologa, mowilam jej wiele rzeczy, radzilam , nie narzucalam oczywiscie, X sama sie upominala o rade, oh co ona ma poczac, co Ty bys zrobila w takiej sytuacji. Nigdy jej nie umialam na takie pytanie odpowiedziec, bo w moim zwiazku nie bylo takich problemow. Facet nigdy nie wyladowywal sie na mnie po pracy, nie obarczal mnie swoimi problemami. Co oczywiscie nie znaczy, ze nie rozmawiamy o swoich problemach, ale dla mnie mezczyzna powinien byc mezczyzna, nie ciepla klucha, narcystycznym seksista, przekonanym o swojej zajebistosci, gdy nawet do poziomu karalucha nie dorasta. Rodzice Y zle traktowali w przeszlosci X, tak samo teraz po powrocie do siebie. Y wie o tym, ale nic z tym nie robi, twierdzac , ze X sama musi sie uporac, a gdy dziala najezdza na nia jak dziki kon. Y wie rowniez, ze jestem jedyna osoba, ktora byla wtedy przy X, gdy ja zranil. Sama X wielokrotnie mi mowila jakim szacunkiem mnie on darzy, ze podziwia. Najwidoczniej podziwal tak mocno, az zaczal odciagac X od rodziny i mnie oraz innych przyjaciol. X zmieniala sie stopniowo na gorsze, stawala sie bardzo opryskliwa, zaczela klamac, krecic, widac bylo, ze sie dusi ( znam swoja przyjaciolke od 20 lat, wiem jak sie zachowuje ) X rzucila studia, nie powrocila na ostatni semestr mgr inz, mi powiedziala prawde, rodzicom wmowila, ze wziela dziekanke. Nie potrafilam tego zrozumiec, rozumiem gdyby miala 3 lata przed soba, ale jeden semestr ??? jak sie potem okazala, sama X mi o tym powiedziala, Y uwaza, ze studia to nic waznego, tylko * xxx* studiuja, ludzie bez wyobrazni bo nie chca isc do pracy.Y byl zly gdy X w ogole zaczynala mowic o studiach. Wiec absolwentka jednego z najlepszych liceow w naszym miejscie, jedym z wiekszych miast Polski, ktora dostala sie na studia jako prymuska, rzucila je dla niego. Oprocz tego zaczela brac narkotyki, niby mnie uspokojajla na poczatku, ze to nic takiego, lekkie rozluznienie, ale czy ja mam 9 lat, zeby w to uwierzyc. Wiem, ze to jej zycie, jej decyzje, ale krew mnie zalewa, ze nie moge jej pomoc, ze nie moge jej przemowic do rozsadku...X poza mna nie ma w UK nikogo, po prostu sie martwie....martwie sie o swoja najlepsza przyjaciolke, co ona wyczynia, ze swoim zyciem. Tak jak zawsze przyjmowalysmy krytyke ze swojej strony na klate, od czasu pobytu w UK X nie traktowala moich rad powaznie. Zaprosilam ja do siebie do Finlandii na pare dni, wiedzialam, ze Y nie bedzie mogl przyjechac bo nie mial dostac wolnego, wiec tym bardziej sie ucieszylam. Jak bardzo sie zdziwilam,gdy oznajmila mi, ze on tez przyjezdza, nie zapytala nawet o zdanie, czy w mojej kawalerce znajdzie sie miejsce dla dwoch. Zgodzilam sie na to, zeby nie robic jej przykrosci. Chociaz na sama mysl spotkania ponownego z owym typem dostawalam skurczow macicy na sama mysl. W miedzy czasie moj stan zdrowia sie pogorszyl, mialam pare nieprzyjemnych incydentow z matka natura, poprosilam X o zmiane terminu, gdyz wiedzialam ( bo sama mi mowila ), ze nie bedzie to zadnym problemem, jak bardzo sie zdziwilam gdy X oznajmila, ze niestety to nie mozliwe, Y sobie tego nie zyczy, mam wyzdrowiec do tego czasu, Y nie ma zamiaru zmieniac dat. To na prawde mnie zdenerwowalo, bo poczatkowo pisalam do niej przez prosby, spodowalo to, ze napisalam do niej, ze skoro ja zapraszam to chyba ja decyduje, to byl blad. Takiej wiazanki zlych okreslen na swoj temat nie slyszalam przez cale 26 lat swojego zycia. Bardzo mnie to zabolalo, a jeszcze bardziej, ze uslyszlam je od tak waznej dla mnie osoby. Uwazalysmy sie za siostry. Uslyszalam, ze jestem zerem, dziwka bo mieszkam z facetem, ktory ma kawalerke, a nie na swoim, nie mam nic wlasnego ani auta, ni mieszkania ( wybacz Boze, ze mam zaradnego chlopaka, ktory sie wyksztalcil i ma dobrze platna prace, a nie co miesac inna bo z kazdej go wyrzucaja) zazdrosc ja chyba zjadla...oczywiscie stwierdzila,ze moje studia to nic, jestem smieciem, pusta idiotka...mimo tego co do mnie napisala, martwie sie o nia. Po tym zdarzeniu pisalam do niej dwa razy, w koncu ktos musial wyciagnac reke pierwszy, nawet nie odczytala moich wiadomosci....Myslalam, zeby skontaktowac sie z jej bratem, albo mama i ostrzec co on z nia wyrabia, ale sama nie wiem czy powinnam. Pomozcie ! Co byscie zrobily na moim nedznym miejscu.
"Witajcie dziewczyny, jestem tutaj nowa wiec wybaczcie jakiekolwiek bled, wybaczcie mi tez rowniez brak polskich znakow, ale pisze z Finlandii, nie chce mi sie po prostu zmieniac klawiatury w laptopie smile Potrzebuje rady osob postronnych w zwiazku z moim problemem. Sprawa wyglada nastepujaco, swoja bestie, najlepsza przyjaciolke znam od 20 lat prawie, na poczatku bylysy najwiekszymi wrogami, potem z nienawisci nasz zwiazek przerodzil sie w przyjazn, przyjazn jakich malo. Zawrotny los, czyz nie ? bylysmy nierozlaczne, wszedzie razem, codziennie kontakt, nawet jesli nie bylo to cos waznego, to i tak codziennie do siebie pisalysmy. Obydwie cale zycie bylysmy outsiderami, w zwiazkach prawie w ogole, typowe ksiazkowe mole, swoich obecnych partnerow poznalysmy dopiero na studiach, byli to nasi pierwsi mezczyzni tak na prawde. Gdy ja mialam jakis problem odrazu pytalam X o rade i odwrotnie. Moja przyjaciolka poznala faceta, ktory ja zranil, zdradzil, zmarnowal jej kawalek zycia. ciezko to bardzo przezyla. Mozna powiedziec, ze bylam jedyna osoba, ktora wtedy przy niej byla, ktorej sie X wyplakiwala w ramie."
No fajnie.
"Obydwie rowniez mialysmy takie charaktery, ze nie lubilysmy sie dzielic tymi milosnymi nowinkami z rodzicami, wiec zostawalysmy sobie same. X rozstala sie ze swoim facetem, by po paru latach do niego wrocic. Uktywala ten zwiazek przede mna, swoja rodzina i nowymi psiapsiolkami. Facet mial niby sie zmienic, wydoroslec ( dlaczego ja w to nie wierzylam ) oczywiscie, ze nic takiego nie nastapilo."
Ahh, te kobiety naiwne....
"Przez okres gdy byli osobno, on zdazyl wyemigrowac z rodzina do uk. X wyjechala do niego w ostatnie wakacje, traktowal ja jak prywatnego psychologa, mowilam jej wiele rzeczy, radzilam , nie narzucalam oczywiscie, X sama sie upominala o rade, oh co ona ma poczac, co Ty bys zrobila w takiej sytuacji. Nigdy jej nie umialam na takie pytanie odpowiedziec, bo w moim zwiazku nie bylo takich problemow."
Rozumiem.
"Facet nigdy nie wyladowywal sie na mnie po pracy, nie obarczal mnie swoimi problemami. Co oczywiscie nie znaczy, ze nie rozmawiamy o swoich problemach, ale dla mnie mezczyzna powinien byc mezczyzna, nie ciepla klucha, narcystycznym seksista, przekonanym o swojej zajebistosci, gdy nawet do poziomu karalucha nie dorasta."
Masz racje.
"Rodzice Y zle traktowali w przeszlosci X, tak samo teraz po powrocie do siebie. Y wie o tym, ale nic z tym nie robi, twierdzac , ze X sama musi sie uporac, a gdy dziala najezdza na nia jak dziki kon. Y wie rowniez, ze jestem jedyna osoba, ktora byla wtedy przy X, gdy ja zranil."
Aha, czyli gosc wie, ze jestes jej najlepsza psiapsiola. Ok.
"Sama X wielokrotnie mi mowila jakim szacunkiem mnie on darzy, ze podziwia. Najwidoczniej podziwal tak mocno, az zaczal odciagac X od rodziny i mnie oraz innych przyjaciol."
No tak, zeby osaczyc kobite, trzeba zrobic pranie mozgu i odciac od najlepszej psiapsioly. Przezylam to tez z jedna laska. tez mi sie tak wyplakiwala wczesniej....
"X zmieniala sie stopniowo na gorsze, stawala sie bardzo opryskliwa, zaczela klamac, krecic, widac bylo, ze sie dusi ( znam swoja przyjaciolke od 20 lat, wiem jak sie zachowuje ) X rzucila studia, nie powrocila na ostatni semestr mgr inz, mi powiedziala prawde, rodzicom wmowila, ze wziela dziekanke. Nie potrafilam tego zrozumiec, rozumiem gdyby miala 3 lata przed soba, ale jeden semestr ???"
Debilizm z jej strony. Masz prawo tego nie rozumiec.
"jak sie potem okazala, sama X mi o tym powiedziala, Y uwaza, ze studia to nic waznego, tylko * xxx* studiuja, ludzie bez wyobrazni bo nie chca isc do pracy.Y byl zly gdy X w ogole zaczynala mowic o studiach."
No bo zeby osaczyc, to trzeba odciac kobite od srodowiska stymulujacego samodzielne myslenie.
"Wiec absolwentka jednego z najlepszych liceow w naszym miejscie, jedym z wiekszych miast Polski, ktora dostala sie na studia jako prymuska, rzucila je dla niego. Oprocz tego zaczela brac narkotyki, niby mnie uspokojajla na poczatku, ze to nic takiego, lekkie rozluznienie, ale czy ja mam 9 lat, zeby w to uwierzyc. "
To kolejny etap osaczania- po odcieciu od normalnych ludzi teraz niszczymy mozg kobiety i jako dostarczyciel uzywki uzalezniamy od siebie.
"Wiem, ze to jej zycie, jej decyzje, ale krew mnie zalewa, ze nie moge jej pomoc, ze nie moge jej przemowic do rozsadku...X poza mna nie ma w UK nikogo, po prostu sie martwie....martwie sie o swoja najlepsza przyjaciolke, co ona wyczynia, ze swoim zyciem. Tak jak zawsze przyjmowalysmy krytyke ze swojej strony na klate, od czasu pobytu w UK X nie traktowala moich rad powaznie."
Krew Cie zalewa, ale ona jest dorosla i musi popelnic swoje bledy. Nie uchronisz jej od tego wbrew jej woli.
"Zaprosilam ja do siebie do Finlandii na pare dni, wiedzialam, ze Y nie bedzie mogl przyjechac bo nie mial dostac wolnego, wiec tym bardziej sie ucieszylam. Jak bardzo sie zdziwilam,gdy oznajmila mi, ze on tez przyjezdza, nie zapytala nawet o zdanie, czy w mojej kawalerce znajdzie sie miejsce dla dwoch. Zgodzilam sie na to, zeby nie robic jej przykrosci. Chociaz na sama mysl spotkania ponownego z owym typem dostawalam skurczow macicy na sama mysl."
No przeciez musi miec nad nia kontrole caly czas.
"W miedzy czasie moj stan zdrowia sie pogorszyl, mialam pare nieprzyjemnych incydentow z matka natura, poprosilam X o zmiane terminu, gdyz wiedzialam ( bo sama mi mowila ), ze nie bedzie to zadnym problemem, jak bardzo sie zdziwilam gdy X oznajmila, ze niestety to nie mozliwe, Y sobie tego nie zyczy, mam wyzdrowiec do tego czasu, Y nie ma zamiaru zmieniac dat."
Czysty egoizm z ich strony.
"To na prawde mnie zdenerwowalo, bo poczatkowo pisalam do niej przez prosby, spodowalo to, ze napisalam do niej, ze skoro ja zapraszam to chyba ja decyduje, to byl blad. Takiej wiazanki zlych okreslen na swoj temat nie slyszalam przez cale 26 lat swojego zycia. Bardzo mnie to zabolalo, a jeszcze bardziej, ze uslyszlam je od tak waznej dla mnie osoby. Uwazalysmy sie za siostry. Uslyszalam, ze jestem zerem, dziwka bo mieszkam z facetem, ktory ma kawalerke, a nie na swoim, nie mam nic wlasnego ani auta, ni mieszkania ( wybacz Boze, ze mam zaradnego chlopaka, ktory sie wyksztalcil i ma dobrze platna prace, a nie co miesac inna bo z kazdej go wyrzucaja) zazdrosc ja chyba zjadla...oczywiscie stwierdzila,ze moje studia to nic, jestem smieciem, pusta idiotka...mimo tego co do mnie napisala, martwie sie o nia. Po tym zdarzeniu pisalam do niej dwa razy, w koncu ktos musial wyciagnac reke pierwszy, nawet nie odczytala moich wiadomosci....Myslalam, zeby skontaktowac sie z jej bratem, albo mama i ostrzec co on z nia wyrabia, ale sama nie wiem czy powinnam. Pomozcie ! Co byscie zrobily na moim nedznym miejscu."
Kretynka z tej Twojej przyjaciolki- teraz widac, ze ma wyprany mozg, a facet ja zindoktrynowal kompletnie. Niestesty, ale musisz pozwolic jej odejsc chwilowo. Odsun sie, nie dzwon, nie blagaj, niech robi, co chce. Labo bedzie z nim szczesliwa, albo pewnego dnia obudzi sie sama z tego koszmaru i zrozumie swoj blad.
Znowu historyjka z mojego zycia, ktora troche podobna byla do Twojej. Poki D. nie miala innych kumpeli poza mna w IRL- a przyjechala prawie w tym samym roku, co ja, czyli w 2006, wyplakiwala sie na moim ramieniu. Tez ja traktowalam jak siostre- przyjaciele na emigracji staja sie druga rodzina.
Potem zaczela poszerzac grono znajomych, co jest calkowiecie normalne. Spotykalysmy sie, bylo ok przez 3-4 lata. Potem poznala swojego chopa, pana D. z dredami. I Pan Reggeboy wypral jej mozg. Zaczal jej wmawiac, ze nie jestem dla niej dobrym towarzystwem. Palil jointy. O innych narkotykach nic nie wiem, ale D. byla raczej nie taka, co w nalogi wpada. Ale mozg mu wyprac dala. Pojechalam do niej raz autobusem, bo sie do niego przeprowadzila i umowilysmy sie, ze ja odwiedze. I gdy juz bylam w jej dzielnicy, probujac znalezc ich dom i zadzwonilam, by mi podala,jak mam dosc, to uslyszalam, ze mam zawrocic, bo jej znajomi mnie nie lubia, a pan Reggeboy tym bardziej.
No coz, nie jestem z tych, co sie schylaja po okruchy z panskiego stolu ani po niczyja laske. przyjelam do wiadomosci, cos podobnego, jak teraz napisalam i kompletnie sie od niej odcielam. Nie dzwonilam, nie prosilam, nie spotykalam sie z D. reszta moich znajomych ja znala, a Cork nie jest taki czasem duzy, wiec czasami moi znajomi ja spotykali. Wiedzieli o jej postepku, ale mowili czesc jej na ulicy z dobrego wychowania.
Raz czy dwa dostawalam zyczenia mailem od D. na swieta- Wielkanoc, Boze Narodzenie. odpisywalam rowniez, krotko, rowniez zyczeniami, jak normalny czlowiek, ale bez przesady. Poza tym maili nie pisalam. Czekalam.
Pewnego dnia- a to juz bylo tak po dobrych dwoch-trzech latach niewidzenia sie i nieodzywania sie do siebie, moja kolezanka spytala D. o mnie jakos i D. powiedziala, ze chce sie z mna spotkac.
Ja o tym uslyszalam, wiec powiedzialam W. ( ta kolezanka, co spotkala D. na ulicy)., ze moze i bym sie spotkala. Dostalam maila potem od D, z goracymi przeprosinami, ze byla glupia, ze miala wyprany mozg i czy mozemy isc na kawe. Poszlysmy.
Przeprosila mnie goraco za swoje bledy.Potem sie okazalo, ze Reggeboy ja zaczal zdradzac, gdy byli juz zareczeni i gdy raz wrocila z Polski, przywital ja zadaniem, by sie wyprowadzila z ich wynajmowanego apartamentu..... I wyladowala na kanapach u znajomych- przez ponad pol roku mieszkala po znajomych, jeszcze jej dlugow narobil i ponad rok trwalo, zanim z tych dlugow wyszla.....
Gdy my sie spotkalysmy ponownie, juz miala normalnego faceta. Ja sie zdolalam przeprowadzic na wies juz, wiec jej ciezko do mnie przyjechac. Zreszta- mamy luzny kontakt na fb. Ona powiedziala, ze ma prace, probuje sie rozwijac, cwiczy, jest bardzo zajeta i nie wie, czy bedzie miec duzo czasu na spotkania. Przyjelam to bez zlosci. Czasami tylko zagdamy na fb do siebie na fb, co slychac, pogadamy 5 minut, czasem do niej zajrze, gdy mam chwile w Corku, tam, gdzie pracuje na 5 minut powiedziec czesc, ale to wszystko. Juz cos runelo i nie wroci. A ja na pewno nie narzucam sie ludziom od dawna. Bedzie chciala, to do mnie droge znajdzie, a telefon tez ma.
I szczerze- nawet jej nie zapraszam za bardzo na imprezy u mnie, bo juz nie mamy tej wiezi, ktora kiedys byla. Nikt nie ma do nikogo juz urazy, ale idziemy raczej kazda swoim torem.
Ja wiem, ze utrata dlugoletniej przyjazni boli. Stracilam niedawno kolezanke, z ktora sie przyjaznilam 30 lat przeszlo, od dziecinstwa ( ale to inna historia). Pozwol ludziom odrobic wlasne zyciowe lekcje. Nie mozesz chronic ludzi przez popelnianiem bledow wbrew ich woli.
Wiem, ze Cie krew zalewa, ale pozwol jej odejsc. Wroci i zrozumie pewnego dnia- fajnie. A jesli nie- to tak mialo byc. I koniec. Ludzie przychodza i odchodza. Wsiadaja do Twojego pociagu i z niego wysiadaja na rozmaitych stacjach. Tylko nieliczni jada z Toba do konca trasy. Jedz swoja trasa, a ona, jesli bedzie chciala na powrot wsiasc do Twego pociagu, to znajdzie sposob, by bilet kupic. No worries here.
Wez nalej sobie, kochana cos mocniejszego, idz na impreze sie zabawic (w koncu jest weekend) albo sie przytul do swojego mena i przestan myslec o ludziach, ktorzy Cie nie chca w zyciu. Szkoda Twojego cennego czasu na to.
Historia bardzo smutna i niestety stara jak świat i dość częsta - może nie zawsze taka drastyczna. Znałam osobiście, znałam ze słyszenia takie "przyjaciółki", które odwracały się od całego świata, wszystko rzucały, jak tylko para gaci zawisła w szafie. Co tam przyjaciółki, co tam studia, praca - miłość przecież najważniejsza.
Ja nie wiem, czy da się zrobić cokolwiek w takiej sytuacji - to jest dorosła osoba, która sama decyduje, co i kto dla niej ważny. Ciężko mi radzić, bo mimo, że widziałam i znam takie sytuacje, to ich nie pojmuję i chyba nigdy nie pojmę. Co takie dziewczyny mają w głowach, żeby studia rzucać?? Skąd to sie bierze?
Ona się musi sama przekonać, nauczyć na własnych błędach - to moze trwać bardzo długo, a może nigdy się nie nauczy. Są i takie przypadki.
Może trochę się zdystansuj od niej? Założę się, że on teraz przestawia Ciebie jako wroga, że ona teraz wierzy, że Ty jej zazdroscisz i z zazdrosci chcesz rozwalić jej cudowny związek. Może zatęskni za Tobą?
Nie wiem, czy informowanie matki coś da - matka z nią pogada, a przyjaciółka uzna, że cały świat przeciwko niej i tym bardziej okopie się na swojej pozycji, będzie "walczyć" o tę "miłość". Ona sama musi zrozumieć, co robi. Smutne to, bo jest na dobrej drodze, by przegrać życie... te nieszczęsne studia...
Myślę, że to nie jest jednak taka Twoja prawdziwa przyjaciółka, jak Ty byś to chciała... Ty dla niej taką byłaś, ale ona Tobie nie odwzajemnia tej przyjaźni i troski.
I ja nie uważam, ze to niedobry facet robi jej, bidulce, "pranie mózgu". Bo chyba nie jest ona w jakiejś sekcie...? Facet też chyba magikiem nie jest, co komuś sam do głowy wlazł i na siłę kieruje, niczym bezwolną kukłą. Nie. To ona tak swoim życiem kieruje i to są jej decyzje. Jest dorosłą kobietą i sama podejmuje decyzje. Ona tylko zwyczajnie ma słaby charakter. Dlatego się uwiesiła na facecie i traktuje go jak swój zastępczy mózg, co facet jej powie, to święte. Ale to jest jej wybór, że tak chce jego słuchać. Nie jest przecież małym dzieckiem, ani jakąś biedną, bezwolną istotką, która nic nie może... Ona sama tak chce. Z tym musisz się pogodzić, niestety.
To nie jest według mnie osoba, za jaką chciałabyś ją uważać. Popatrz. Ty się o nią martwisz, a ona Cię wyzywa i okłamuje. To ma być przyjaciółka? Drobna zmiana planów, a ona Cię miesza z błotem... Hm, to nawet nie jest zachowanie godne jakiejś dalszej znajomej, a co dopiero tak szumnie określać tą osobę Przyjaciółką
Nie wiem, sama musisz zdecydować co dalej, ale mnie by się na Twoim miejscu nie chciało ciągnąć czegoś na siłę. Do jej rodziny raczej też nie masz po co się odzywać. Bo i co oni mogą poradzić? A jeszcze się wyda, że to Ty za jej plecami coś do kogoś mówiłaś, to może być niezła chryja z tego... No chyba, że masz jakiś bardzo dobry kontakt z jej mamą i wiesz, że nie powtórzy za skarby, że coś wie od Ciebie... Ale hm, ja tam bym się bała coś tam mieszać w takiej sytuacji jednak. Nie wiesz co z tego może wyniknąć, a mówi się nieraz, że dobrymi chęciami to piekło jest wybrukowane... Żeby się nie skończyło tak, że jeszcze to Ty wyjdziesz na "tą złą", że to Ty byłaś nielojalna, oczerniałaś bidulkę przed rodziną, a moze sobie wręcz wszystko zmyśliłaś na jej temat... Wyjdziesz na jakąś żmiję i wariatkę. Tak że nie wiem. Zależy jakie masz relacje z tą rodziną. Chyba tylko jeśli bardzo bliskie, bardzo zażyłe, to bym coś widziała tu w kierunku może rozmowy z nimi. Ale jeśli nie jesteś ich na 100% pewna i ich reakcji, i czy przekażą Twojej "koleżance" skąd co o niej wiedzą... to bym się nie pchała w to szambo. Co innego, jakby to była osoba niepełnoletnia, na którą rodzina ma realny wpływ. Albo jakby to była taka Twoja prawdziwa przyjaciółka, pozytywnie nastawiona do Ciebie, ale to wtedy sama byś mogła po prostu z nią pogadać, a nie gdzieś przez rodzinę. A tutaj, dorosła kobieta, do tego bardzo niechętnie nastawiona do wszelkiej ingerencji w swoje sprawy. Tak że chyba nie ma co.
A w ogóle to dziwię Ci się, że do niej pierwsza napisałaś po takim chamskim zwyzywaniu Cię, i to o nic praktycznie. Powinnaś była czekać aż to ona się odezwie z przeprosinami i tylko wtedy kontakt odnowić. Bo inaczej, to niestety, pokazałaś jej, że godzisz się na takie traktowanie... Że może Cię bezkarnie wyzywać od najgorszych, a Ty i tak się odezwiesz, pierwsza rękę do zgody wyciągniesz... Ona tym bardziej nie będzie Cię szanować, jeśli Ty sama siebie nie szanujesz. Niestety, ale w tej sytuacji, to nie Ty powinnaś była pierwsza do niej pisać.