Witam, dlugo nie bylo mnie na forum, ale mam pewne zmartwienie i postanowilam zapytac was o rade...
W skrocie, od roku mieszkam za granica. Przyjechalam tu do narzeczonego, ktory zamieszkal tutaj rok wczesniej. Bycie samemu w innym kraju bylo dla niego trudne. Owszem praca ok, ale doskwierala mu samotnosc. Ja dokanczalam studia i zamieszkalam z nim, przyjechalam tu do niego. Naszym celem bylo zarobienie pieniedzy na slub i zyciowy start. Udalo sie, wyprawilismy nasz wymarzony slub 2 miesiace temu, to byl nasz cel. Nie szastalismy kasa, bo skupilismy sie na tym. Teraz jestesmy juz "wolni". Oboje pracujemy i zbieramy na nasza przyszlosc, jednak moj maz stal sie bierny. Nie ma w sobie inicjatywy, po pracy siada tylko do komputera, nie ma na nic ochoty. Dodam, ze nasze relacje sa dobre, nie chodzi tu o NAS, a o jego wypalenie. Zamiast cieszyc sie wolnymi chwilami, poznawac ludzi i organizowac sobie wolny czas on totalnie zdziadzial. Jedno o czym marzy to lot do Polski, a latamy czesto. Srednio co 3 miesiace. W Polsce jest soba, pelen energii, pomyslow i planow, wracamy tutaj i znowu zaczyna sie problem. Staram sie wymyslac rozne atrakcje dla nas, ale powoli czuje, ze wszystko jest na mojej glowie. Organizowanie calego zycia od zakupow i gotowania po wymyslanie jak spedzimy wolny czas. On ogranicza sie tylko do pracy i powrotu do swojego malego swiatka w domu. Chcialabym mu pomoc, ale juz nie wiem jak, bo ja tez tesknie za naszym zyciem w Polsce, ale nie chce sie poddawac zlemu nastrojowi i brac od zycia co nam daje.
Nie wiem czy do zwykly dol, czy wkrada sie depresja. Pomozcie mi mu pomoc, jak go poderwac na nowo do zycia rowniez tutaj. Nie planujemy tu zostac na stale, ale chcemy po prostu sie czegos dorobic. Jednak musimy tez nauczyc sie zyc tutaj i nie zatracic tylko w pracy i zarabianiu. Szkoda naszego zycia...