Witam!
Środek nocy a ja nie śpię, dziś a w sumie wczoraj wieczorem, spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba i muszę się wypisać... nie wiedziałam czy napisać do przyjaciółki, czy znajomej... nie potrafiłam i chyba najlepiej tu, anonimowo, bo gdzieś muszę!
Ale od początku...
Jesteśmy z męzm po ślubie 13 lat... do dziś uważałam, że mam wyjątkowe szczęście, mąż mnie kochał, szanował, mamy adoptowanego synka, dom, jakoś powoli wychodzimy na prostą finansową, ostatnio mąż zaczął lepiej zarabiać... luksusów nigdy nie było, ale zawsze czułam, że mamy siebie, swoje wsparcie, miłość i zaufanie...
Ra, 3 lata temu, nadszarpnął to zaufanie, odkryłam jego internetowy romans z jakąś kobietą... podobno to było tylko przez internet, pisali ze sobą w dość erotyczny sposób ale fizycznie do niczego nie doszło... jednak mnie to zabolało, poczułam się zdradzona... ale wybaczyłam, bo go kochałam a on obiecał, że to się nie powtórzy, mówił, że kocha tylko mnie i chce być ze mną.... Długo nie potrafiłam mu w pełni zaufać, ale w końcu serce zwyciężyło, znów było dobrze...
Wczoraj wracaliśy z dzieckiem z pikniku, poprosił abym podłączyła jego tel. pod ładowarkę samochodową, ale zauważyłam, że ma jakiegoś smsa nie odebranego, odruchowo go otworzyłąm "wpadniesz do mnie jutro przed pracą?" Pytam, do kogo ma wpaść przed pracą (a wiem, że do pracy wyjeżdża wcześnie bo musi być na 7.00, ma około godziny jazdy autem), a on mi na to, że to znajomy znajomego, który prosił o przejżenie jakichś papierów, coś tam zaczął kręcić... dziwnie się zachowywał, jakby próbował zbagatelizować cała sprawę, od razu wyczułam, że coś jest nie tak, męczyło mnie to... Przez resztę drogi prawie się nie odzywałąm, wreszcie nie wytrzymałam, sięgnęłam po tej jego tel i przejrzałam pobieżnie te smsy, było w nich zdjęcie męskiego penisa... już nie dochodziłam czyjego, jego, czy może tego kogoś! Rzuciłam tym tel. a on mi na to, że nie mogłam wytrzymać i musiałam! Powiedział, że niby nie wiedział jak mi to powiedzieć, ale był ciekaw jak to jest z mężczyzną i pisał na forum z innymi facetami, którzy też mają takie fantazje...! Wiedział, że ja nie zrozumię, wstydził się przyznać, ale to silniejsze od niego i chciał się dowiedzieć, ponoć do niczego nie doszło, tylko pisał i wymieniał się poglądami!!!
Ja pier... ! Byłam w szoku! Czułam się jakbym dostała obuchem w głowę, nogi się pode mną ugięły... On pojechał jeszcze z dzieckiem na basen, a ja w domu sama nie wiedziałam co myśleć??? Czym jest nasze małżeństwo???? Przykrywką dla jego homoseksualnych ciągot? Kim on jest, z kim ja żyję???
A najgorsze, że po raz drugi zawiódł moje zaufanie... Kiedy tak o tym myślę, to właśnie to boli mnie najbardziej... Ja nie mam nic przeciwko gejom, gdyby mąż choć spróbował ze mną porozmawiać na ten temat, może bym zrozumiała, albo spróbowałą zrozumieć... a on wolał mnie oszukać, okłamać, zranić aż do żywego bólu ...
Rozmawialiśmy, chociaż może to raczej ja mówiłam... on tylko powiedział, że nie chciał mnie zranić, że niby mnie kocha, ale nie wierzył, że go zrozumię, wie, że to jego wina, to siedzi w głowie, był ciekaw, flirtował z facetami, trwa to już bagatelka, od kilku miesięcy... tyle się dowiedziałam... ponoć tek ktoś jest z naszej miejscowości,nie wierzę, że się z nim nie spotkał, bo i jak ja mam mu teraz w cokolwiek uwierzyć... Jak mamy dalej żyć razem po tym co się stało, jak zaufać??? Mamy dziecko, dom i wspólny kredyt na ten dom... on oczywiście zarabia lepiej i głównie on nas utrzymuje... nie wiem jak to będzie, mamy żyć obok siebie i udawać, że nadal jest jak było?
A najśmieszniejsze jest to, że wśród rodziny i znajomych jesteśmy uważani za dobrze dobraną parę, kochającą się i ja do tej pory tak uważałąm, o ja idiotka naiwna... on nigdy nie dał mi powodu, żebym choć podejrzewała, że ma takie ciągoty, był czuły, miał ochotę na seks, mówił, że go podniecam... czy to było wszystko kłamstwem? Jak po tym czego sie dowiedziałąm, mam mu zaufać ponownie? O jakiejkolwiek intymności już nawet nie wspomnę...
Ja jestem prostolinijną osobą, dla mnie wszystko albo nić, czarne albo białe... nie wiem, już nic nie wiem... Jestem zła, wściekła na niego, że mnie okłamał... powiedziałąm mu, że może robić co chce, zę mi nie zależy... oczywiście to nie prawda, bo przecież jeszcze dziś rano go kochałam, martwiłam się, bo plecy go bolały, smarowałam maściami... przedwczoraj się kochaliśmy! A dziś jestem zła, czuję się oszukana, zbrukana i myślę, że od miłości do nienawiści jest bardzo cienka granica