Pisze tu dlatego ze szukam odpowiedzi na to co się stało w moim życiu.
Spadł mi jak gwiazda z nieba, sprawił że moje życie miało sens. Byliśmy ze sobą przez 3,5 roku byłam jego pierwszą dziewczyną. Po 2,5 roku wyjechaliśmy razem na studia zamieszkaliśmy razem, kłócimy się o jakieś mało ważne rzeczy ale to chyba normalne. Nie ma na świecie dwóch takich samych osób, które miały by takie same zdanie na każdy temat. Półtora tygodnia temu, przyszedł po mnie po pracy i zauważyłam że jest inny, nagle wstał powiedział ze idzie do domu, że jestem mu obojętna że nie chce mnie widzieć, ze mnie nie kocha. Nie potrafię zrozumieć dlaczego.. mówi ze poprostu chce być sam, ze byłam dobrą dziewczyną. Ze jestem dla niego ważna dalej. Ale on chce być sam. Spotkałam się z nim dwa razy po tym wszystkim, widziałam jak mu było cieżko jak się z tym wszystkim męczył. Mysle że nie zdawał sobie sprawy że bardzo łatwo jest podjąć decyzje, ale konsekwencje tej decyzji są o wiele cięższe.
Wszyscy zawsze mówili że jestem szczesciarą ze on świata poza mna nie widzi i tak było. Na pytanie dlaczego? Odpowiada poprostu.
Ty już się tak o jego samopoczucie nie martw.
Zostawił Cię, nie mówi dlaczego bo nie chce Cię ranić. Ludzie często tak robią.
Powiedział, że Cię nie kocha- uwierz mu. Po co miałby kłamać?
Chcesz być z kimś kto Cię nie kocha? Po co?
Nie można kogoś zmusić do miłości.
Rozumiem ze nie można nikogo zmusić do miłości. I tego nie chce.
Wydaje mi się ze powiedział że mnie nie kocha dlatego że wiedział że to mnie zrani najbardziej.
Mamy do tej pory kontakt, po którym za każdym razem rodzi się we mnie nadzieja.
Bo się zachowuje w porządku, bo jest miły, bo sie martwi i troszczy.
Mamy jeszcze jeden problem podpisana umowe do konca przyszłego roku akademickiego.
I na 99% bedziemy razem dalej mieszkac.