Jestem tu nowa
Od 1,5 miesiąca spotykam się z chłopakiem, wcześniej pisaliśmy, ale od 1,5 nasza znajomość przeszła na znacznie intensywniejszy tor. Ja mam 20 on 4 lata starszy (ma za sobą długi, kilkuletni związek)
Początkowo wydawał się być ideałem, wymienialiśmy dużo wiadomości, pisał praktycznie cały czas, spotykaliśmy się codziennie (większość spotkań odbywała się z jego inicjatywy) pokładałam większe nadzieje w tej znajomosci plus podbudował mnie fakt, ze ma za sobą poważny związek i będzie bardziej dojrzały niż moi poprzedni faceci. Nie jest to typ podrywacza ani nic w tym stylu. Bardzo przystojny facet z wysportowana sylwetka. Jednak nie ma wysokiego mniemania o sobie.
Pierwsze spotkania były naprawdę super, był strasznie miły, czuły i kochany, ale po czasie zaczęło się między nami psuć, zaczął przekładać siłownie, piłkę i inne zajęcia nad spotkania ze mną. Coraz częściej zaczęły się wyjścia ze znajomymi, grille, wypady na piwo czy do klubu z kolegami. Do mnie przychodził przeważnie w tygodniu po wszystkich swoich zajęciach (zazwyczaj była to 22) nie zapraszał mnie już nigdzie, siedzieliśmy tylko w domu u mnie i w sumie to leżeliśmy.
Stopniowo zaczął ograniczać kontakt telefoniczny, z codziennego stałego pisania doszło do tego, ze wymienialiśmy czasami kilka wiadomości dziennie (mimo tego, ze wiem, ze jest przyklejony do telefonu i wiecznie z kimś pisze) najwidoczniej ze mną już nie czuł takiej potrzeby.. W weekendy praktycznie wcale się nie widywaliśmy bo on miał albo rodzinne grille, albo urodziny znajomych czy po prostu wyjście na piwo. Jak chodziło o spotkanie ze mną pisał, ze musi odpocząć, jest zmęczony. Ale jak już przychodził zachowywał się tak jak na początku, czuły i kochany. Traktowałam nasza znajomość jak związek i tez zachowywaliśmy się jak para pod każdym względem (wszystkie czynności). Mimo, ze nie znaliśmy się jakoś super długo to wydawało mi się, ze przez nasze wcześniejsze codzienne spotykanie, poznaliśmy się naprawdę dobrze. Wiedzieliśmy o sobie dużo, dużo tez przegadaliśmy i sobie nawzajem opowiedzieliśmy. Wydawało mi się, ze znam go o wiele dłużej.
Nigdy nie zabrał mnie do znajomych, do których wychodził w weekendy, spędzaliśmy je przeważnie osobno ( często tez nie pisał bo może wolał uniknąć moich pytań czy się zobaczymy), nigdy nie proponował, ze mnie do nich zabierze. Spotykaliśmy się sam na sam wieczorami u mnie na film, albo piwo.
Zabrał mnie jedynie do swojej rodziny za miasto na parapetówkę. Tam poznałam jego kuzynostwo i wydaje mi się, ze dobrze mnie odebrali. Przez przypadek poznałam tez jego najlepszego przyjaciela, z którym spędza każda wolna chwile.. bo odbieraliśmy go z jakiejś imprezy i to wszystko..
Z czasem zaczęło mnie to męczyć, zaangażowałam się i oczekiwałam czegoś więcej, a jak spytałam kim dla niego jestem usłyszałam klasyczne "no przecież wiesz" później stwierdził, ze do końca nie wie i nie umie tego ubrać w słowa.. wiem tez, ze nie traktował mnie jak koleżankę bo z koleżanka się nie robi takich rzeczy.
Strasznie mnie to denerwowało, a najbardziej to, ze coraz mniej się widywaliśmy i te weekendy, zaczęliśmy się sprzeczać, ale do niego nic nie docierało.
Po kolejnym weekendzie, który spędziłam sama, a on przemilczał bo praktycznie wcale się nie odzywał, zdenerwowałam się bo usłyszałam kolejny raz, ze nie zobaczymy się bo jest zmęczony i postawiłam sprawę jasno, ze albo będziemy spędzać więcej czasu razem i zobaczę jakieś zaangażowanie z jego strony, wyjdziemy gdzieś sami czy ze znajomymi plus weekendy to on stwierdził, ze nie wie co ma na to odpowiedzieć, musi się z tym przespać. Powiedział tez, ze nie tak dawno się poznaliśmy a mam pretensje o takie rzeczy i dopiero poznajemy, dał mi do zrozumienia tez, ze szukam bezcelowych kłótni i ciekawe co będzie później, dodał tez, ze nie wie czy to ma dalej dla niego sens. Wydaje mi się, ze to był idealny powód żeby zakończyć ze mną znajomość bo od dłuższego czasu zaczął mnie olewać.. nie wiem jak mam to rozumieć
Czy to, ze chciałam spędzać więcej czasu razem, poznać jego otoczenie i wyjść gdzieś, a nie spotkać się jedynie późnym wieczorem i później wysłuchiwać jaki to on jest zmęczony to tak dużo? Czy zraziłam go do siebie, ze wymagałam czegoś od niego? Proszę o pomoc bo mi ciężko, a on od 2 dni się nie odzywa, milczy
Nie wiem czy to koniec czy po prostu on potrzebuje czasu żeby przemyśleć, a nie chce się pierwsza odzywać.. Bardzo to przeżywam bo jestem strasznie uczuciowa..