Cześć,
potrzebuję porady.
Słuchajcie, sytuacja jest taka, mam 29lat, od 2 lat jestem w związku z meksykaninem i mieszkam w Meksyku. W marcu mamy zamiar brać ślub. Właśnie przeprowadziliśmy się do jego miasta a ja się dostałam na doktorat. Generalnie fajnie. Z narzeczonym rozumiemy się dobrze, Meksyk coraz bardziej mi się podoba...w sumie do przodu.
I teraz pojawia się problem...on jest jedynakiem, jego tata umarł i on ma mamę...ale jaką mamę. (swoją drogą on ma 30lat)
On nigdy nie spotykał się oficjalnie z żadną dziewczyną bo wiedział, że z tą mamą będą problemy. Także spotykał się "nieoficjalnie" i z żadną nie planował żadnej przyszłości. Poznał mnie i tym razem jednak chciał, żeby to był oficjalny związek. Zaprosił mnie na Boże narodzenie, jego mama na początek powiedziała, że oczywiście że tak, a 2 tygodnie przed Świętami zmieniła zdanie...płacz, rozpacz, zgrzytanie zębów. W polskiej kulturze nawet się zostawia jedno wolne miejsce jakby ktoś niezapowiedziany przyszedł a ja jestem tam, w obcym kraju, daleko od domu i mnie nie zaproszono na Święta. Koniec końców postawił się mamie i Święta spędził ze mną a na Nowy rok pojechał do niej.
Od tego czasu mieliśmy wiele awantur i w sumie wszystkie o mamę. Że on do tej mamy dzwoni codziennie, że na każdy weekend do niej jeździ, że jeżeli właśnie jesteśmy w łóżku i miło spędzamy czas a ona dzwoni to on wszystko przerywa i odbiera telefon, że kiedy jest z nią to nie może jej powiedzieć, że się ze mną umówił i w sumie to już na niego czekam bo będzie awantura...itp, itd.
Mimo tej czarnej listy skarg są znaczne postępy w jego odklejaniu się od mamy. Teraz już nie jeździ do niej codziennie, a od kiedy się przeprowadziliśmy do jego miasta spędza z nią tylko kilka godzin raz w tygodniu, nie odbiera wszystkich jej telefonów i o każdej porze tylko kiedy chce i nie jest zajęty niczym ze mną. Mieliśmy jechać do Polski żeby poznał moją rodzinę. Oczywiście kosztowało go to wiele ciężkich awantur z jego mamą, ale dzielnie to przetrwał i pojechaliśmy.
Kiedy chcemy gdzieś jechać razem to musi tej mamie jakieś kłamstwa wymyślać, żeby uniknąć awantury, że jedziemy razem a jesteśmy bez ślubu i na pewno będziemy robić nieprzyzwoite rzeczy itp. Ona nawet nie wie że jesteśmy zaręczeni i że planujemy ślub bo oczywiście byłaby kolejna awantura.
On co do mnie to poświęca mi wiele uwagi, jest na każdy telefon i każdego smsa, pomagał mi z papierami na doktorat, chodził na mój uniwersytet załatwiać sprawy, pomaga mi we wszystkim kiedy może i jak może, zapisał się na studia, zaczął uprawiać sport i właśnie zmienia pracę. On mnie motywował, żebym pisała projekt na doktorat, jakby nie jego wsparcie i motywacja to raczej bym tego nie zrobiła. Wie że ja lubię różnego rodzaju wydarzenia kulturalne więc zasypuje mnie różnymi propozycjami wyjść, nawet w Meksyku znalazł wystawę dotyczącą polskich zabytków co raczej nie jest proste wink No jest po prostu super, takiego faceta chciałam! Ale ta mama...
Mama od 2 lat odmawia poznania mnie, kiedy potrzebujemy coś z jej domu to ja zostaję na podwórku bo mama jest w środku albo mnie zaprasza kiedy jej nie ma.
Tylko od czasu do czasu wyjdzie jakiś taki "kwiatek" jak na przykład teraz, że ja wracałam z Polski do Meksyku i on pisze czy mój lot może dolecieć w jakiś inny dzień niż sobota. Ja że łatwiej jest dopasować jego plany do mojego samolotu niż na odwrót...on że wie ale on w sobotę idzie z mamą na koncert i bilety były drogie i już dawno je kupił i nie wiedział że będę przylatywać właśnie teraz (co jest prawdą) więc jeśli to nie problem czy mogę jakiś inny lot. Ja się najeżyłam bo usłyszałam, że chodzi o jego mamę. I faktycznie lot na sobotę był krótszy i tańszy niż pozostałe loty, ale się pokłóciliśmy i go wykupiono...ale zrozumiałam, że nie ważne czy mój lot jest dłuższy czy droższy on tej mamy nie odwoła.
Potem o tym rozmawialiśmy i generalnie powiedział, że wybierając pomiędzy mną a mamą to łatwiej przełożyć coś co umówił ze mną bo też ta mama już prawie prawie się zgodziła żeby mnie poznać i jak teraz nie będzie żadnej awantury to może to się nawet uda. A mnie do tej pory boli, że jestem "tą drugą". Teraz rozmawiamy o tym, że żeby związek funkcjonował bez problemów to żona ma być pierwsza i najważniejsza niezależnie od awantur jakie robi mama.
Ja nie wiem...facet jest cudowny i robi postępy...ale ta mama mnie zabija...co myślicie?