WITAM!
CZUJE, ŻE SIĘ W ŻYCIU BARDZO POGUBIŁAM.
OD KILKU LAT, JESTEM W SKOMPLIKOWANYM ZWIĄZKU. TO JEST NA MOJE WŁASNE ŻYCZENIE BO JA NIE POTRAFIĘ STWORZYĆ I FUNKCJONOWAĆ W NORMALNYM ZWIĄZKU. CZUJE, ŻE MAM ZE SOBĄ PROBLEM, BO NIE ROZMAWIAM O UCZUCIACH O PROBLEMACH, O EMOCJACH. GNĘBIĘ WSZYSTKO W SOBIE, WIĘC ZAŁAMANIA NERWOWE MI NIE OBCE.
PARADOKS JEST TAKI, ŻE NIE MAM WYBUCHOWEGO CHARAKTERU. TAKA CICHA, SKROMNA MYSZKA ZE MNIE. NA OGÓŁ JESTEM LUBIANA, W PRACY, NA UCZELNI PRZEZ WYKŁADOWCÓW, ZNAJOMYCH, PEREŁKA W RODZINIE. MALO KTO WIE ILE STRESU MNIE KOSZTUJE POZNAWANIE NOWYCH LUDZI I ODNAJDYWANIE SIĘ W NOWYM ŚRODOWISKU. PIERWSZE ZAŁAMANIE NERWOWE PRZESZŁAM W SZKOLE ŚREDNIEJ, DLATEGO MOJE RELACJE Z CHŁOPAKAMI I OGÓLNIE RÓWIEŚNIKAMI SA NAZWĘ TO POPRAWNE, ALE MALO NAS ŁĄCZY. MOJE KOLEŻANKI MIAŁY CHŁOPAKÓW JUŻ W GIMNAZJUM/LICEUM. I INNE PROBLEMY NIŻ JA.
JA DOPIERO NA STUDIACH POZNAŁAM ,,JEGO'' BYŁ SPORO STARSZY, MIAŁ NIE MALE DOŚWIADCZENIE Z KOBIETAMI. TO BYŁ DZIWY CZAS, NAJPIERW MYŚLAŁAM, ŻE NIE MAM U NIEGO SZANS, I DAŁAM SOBIE SPOKÓJ, TO ON ZACZĄŁ SZUKAĆ ZE MNĄ KONTAKTU. ZACZĘŁY SIĘ NASZE RANDKI, PÓŹNIEJ ZACZĘLIŚMY RAZEM POMIESZKIWAĆ. ALE BYŁ TAKI TROCHĘ ROLLER COSTER, BO RAZ BYŁO TAK DOBRZE, ZE MOGLIŚMY RAZEM GÓRY PRZENOSIĆ, A RAZ PRZEZ DWA TYGODNIE ZUPEŁNY BRAK KONTAKTU I ŻADNEMU Z NAS TO NIE PRZESZKADZAŁO. DLA MNIE TERAZ NAJWAŻNIEJSZE ŻEBY SKOŃCZYĆ STUDIA I ZNALEŹĆ DOBRA PRACĘ I W MIARĘ SIĘ USAMODZIELNIĆ. SPRAWY BYŁY JASNE I OCZYWISTE OD POCZĄTKU. RAZ ON ZAPROSIŁ MNIE NA WESELE DO SWOJE RODZINY. NA KTÓRYM W DODATKU BYŁ STARSZYM. DAŁO SIĘ WYCZUĆ TA CIEKAWOŚĆ INNYCH, TE BADAWCZE SPOJRZENIA. ON JAKO STARSZY MIAŁ SWOJE OBOWIĄZKI, WIĘC CHWILAMI SIEDZIAŁAM SAMA, ALE NA BRAK TOWARZYSTWA NIE NARZEKAŁAM PRZYSIADALI SIĘ LUDZIE Z JEGO RODZINY, CHCIELI SIĘ ZAPOZNAĆ, COŚ PEWNIE WIĘCEJ O MNIE DOWIEDZIEĆ. STARALI SIĘ BYĆ TAKTOWNI, MOŻE NIE BYŁA TO IMPREZA MOJEGO ŻYCIA, ALE BYŁO OK. SŁYSZAŁAM JAK MU PODGADYWALI, ŻE TERAZ JEGO KOLEJ, ALE WYJĄTKOWO MNIE TO AŻ TAK NIE ZŁOŚCIŁO. SAMA SIĘ SOBIE DZIWIE, ZE PRZEZ CHWILE POMYŚLAŁAM, ŻE FAJNIE BY BYŁO KIEDYŚ WZIĄĆ ŚLUB, MIEĆ MĘŻA. Z CZASEM ZACZĘLIŚMY SIĘ TRAKTOWAĆ JAKBYŚMY RZECZYWIŚCIE DŁUGO BYLI RAZEM. ZAUWAŻYŁAM, ŻE ON W WEEKENDY JAK SĄ IMPREZY LUBI SOBIE PORZĄDNIE WYPIĆ. NIE JEST WTEDY AGRESYWNY, ALE POZWALA NA TAKIE ZACHOWANIA ŻEBY KOBIETY SIADAŁY MU NA KOLANA, CAŁOWAŁY GO. KILKA RAZY MUSIAŁAM GO Z TAKIEJ IMPREZY ODEBRAĆ PIJANEGO. PRZYMYKAŁAM OCZY, BO TO NIE PORÓWNANIE ILE RAZY JA ON MNIE ODBIERAŁ JAK NIE ZDAŁAM EGZAMINU, KOMPLETNIE ZAPŁAKANĄ I W HISTERII, CZĘSTO PŁAKAŁAM Z POWODU STUDIÓW, JAKIŚ INNYCH PROBLEMÓW, I ZAWSZE MOGŁAM LICZYĆ NA JEGO ZROZUMIENIE. MOJA RODZINA GO TROCHĘ ZNA, Z OPOWIEŚCI I Z WIDZENIA. ALE NIGDY U NAS NIE NOCOWAŁ, ZNACZY U MOICH RODZICÓW, RACZEJ SPOTYKAMY SIĘ U NIEGO, ALBO TERAZ U MNIE. NA WAKACJE JEŹDZIMY CZASEM RAZEM, ALE CZASEM OSOBNO, ON ZE ZNAJOMYMI, JA Z RODZINĄ. JAKIŚ CZAS TEMU DO KRAJU WRÓCIŁA JEGO ,,PRZYJACIÓŁKA'' KIEDYŚ PODOBNO TO BYŁO COŚ WIĘCEJ. JA TO WIEM TAK, NIE UMIELI BYĆ RAZEM ALE ŁĄCZYŁ ICH NAMIĘTNY ROMANS. ON JEST JEGO RÓWIEŚNICA ALBO Z ROK STARSZA, WYSOKA, WYSPORTOWANA, ROBI ZAWROTNA KARIERĘ, I ROBI Z FACETAMI CO CHCE, A ONI GŁUPIEJĄ SIĘ PODPORZĄDKOWUJĄ, SŁUCHAJĄ JEJ JAK WYROCZNI. WIEM, ŻE ONA BYŁA CIEKAWA MNIE, A ON JEJ OPINII. POWIEDZIAŁAM MU, ŻE MA PRZYSTOPOWYWAĆ Z TYM TOWARZYSTWEM, KTO JEST WAŻNIEJSZY JA CZY ONI????
POKŁÓCILIŚMY SIĘ I JAKIŚ CZAS BYŁ KOMPLETNY BRAK KONTAKTU. W TYM CZASIE JA SIĘ DOWIEDZIAŁAM, ZE JESTEM W CIĄŻY. WPADŁAM W TAKI SZOK W TAKĄ HISTERIE, USUNĘŁAM, ZACZĘŁAM SIĘ BIĆ, OKALECZAĆ, CHCIAŁAM SOBIE COŚ ZROBIĆ, KARETKA ZABRAŁA MNIE DO SZPITALA, ZBADAŁ MNIE SZTAB SPECJALISTÓW, CO ZA UPOKORZENIE. ON W TYM CZASIE PONOĆ BYŁ U MNIE KILKA KROTNIE, SĄSIEDZI POWIEDZIELI MU ZE ZABRAŁA MNIE KARETKA NA SYGNALE. PAMIĘTAM JAK SIĘ DARŁAM W TEJ KARETCE, ŻE MAJĄ NIKOMU NIE MÓWIĆ, NIKOGO NIE POWIADAMIAĆ. JAK ON POJAWIŁ SIĘ W SZPITALU WZBURZYŁAM SIĘ JESZCZE BARDZIEJ, LEKARZ ZROBIŁ Z NIM WYWIAD NA MÓJ TEMAT CZY MIESZKAM SAMA, JAKA JEST MOJA SYTUACJA RODZINNA ITD. JAK MIELI MNIE WYPISYWAĆ, POJAWIŁ SIĘ PROBLEM, ŻE NIE MOGĘ BYĆ TERAZ SAMA, CHOCIAŻ JA MÓWIŁAM ŻE SOBIE PORADZĘ. LEKARZ PODPOWIEDZIAŁ, A ON POSTANOWIŁ, ŻE ZAPŁACI MI WYJAZD DO TAKIEGO OŚRODKA WCZASOWEGO NA TERAPIE. TO PRYWATNY OŚRODEK WIĘC POBYT TAM KOSZTUJE, WIEC NIE CHCIAŁAM. ALE LEKARZ CIĄGLE NACISKAŁ Z PYTANIEM CZY CHCE PANI WYZDROWIEĆ? A ON STAWIAŁ ULTIMATUM, ŻE JEŻELI SIĘ NIE ZGODZĘ TO ZADZWONI DO MOICH RODZICÓW. WIEC W TAKICH OKOLICZNOŚCIACH SIĘ ZGODZIŁAM, POD WARUNKIEM, ZE ODDAM MU PIENIĄDZE JAK WRÓCĘ. TO NIE BYŁY WAKACJE, BYŁAM POD KONTROLA PSYCHOLOGA, CHODZIŁAM NA TERAPIE. NIE WIEM ILE Z TEGO WYNIOSŁAM CZY TO NIE ZA WCZEŚNIE JEDNO NA PEWNO, NIE CHCE SOBIE WIĘCEJ ZADAWAĆ BÓLU. PO POWROCIE ZORGANIZOWAŁAM MU PIENIĄDZE, I POLOWE ODDAŁAM. TERAZ MAMY TAKĄ DZIWNĄ SYTUACJE BO W SUMIE OFICJALNIE NIE ZERWALIŚMY. ALE JA ZUPEŁNIE NIE WIEM JAK SIĘ ZACHOWAĆ, JAK JA SOBIE NIE DO KOŃCA UFAM, CO ROBIĆ???? PROSZĘ ODPISZCIE, BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA KAŻDE PORADY...
BAGATELIZOWAŁAM MOJE NAPADY ZŁOŚCI. TO, ZE ZBYT CZĘSTO MAM SŁABSZE DNI. CHCIAŁAM RADZIĆ SOBIE SAMA.
ODPIERAŁAM PEWNE MYŚLI OD SIEBIE. STARAŁAM SIĘ W TYM ZWIĄZKU, DUŻO OD SIEBIE DAĆ, BYĆ DLA NIEGO DOBRA PARTNERKĄ, KOCHAJĄCĄ. BYŁAM TOLERANCYJNA, ALE COŚ WE MNIE PĘKŁO.
NIE WYOBRAZAM SOBIE JAK TO BEDZIE PO TYM WSZYSTIM, JAK TO WPLYNIE NA NASZE REALCJE, Z JEDNEJ STRONY TRUDNO MI SOBEI WYOBRAZIĆ ZYCIE BEZ NIEGO, ALE Z NIM TEŻ TRUDNO.
WIDZĘ, ŻE SYTUACJA JEST TAK CIĘŻKA, BEZ WYJŚCIA, ŻE NIKT NIE CHCE SIĘ ODEZWAĆ. ALE MOŻE COŚ KTOŚ, MOŻE JAKAŚ STARSZA BARDZIEJ DOŚWIADCZONA KOBIETA BY MI COŚ DORADZIŁA, COŚ PODPOWIEDZIAŁA, PROSZĘ ODEZWIJCIE SIĘ...
Może jakbyś pisała bez capslocka, to bym doczytała dalej niż do 5 linijki... sorry, ale nie dałam rady.
witam!
czuje, że się w życiu bardzo pogubiłam.
od kilku lat, jestem w skomplikowanym związku. to jest na moje własne życzenie bo ja nie potrafię stworzyć i funkcjonować w normalnym związku. czuje, że mam ze sobą problem, bo nie rozmawiam o uczuciach o problemach, o emocjach. gnębię wszystko w sobie, więc załamania nerwowe mi nie obce.
paradoks jest taki, że nie mam wybuchowego charakteru. taka cicha, skromna myszka ze mnie. na ogół jestem lubiana, w pracy, na uczelni przez wykładowców, znajomych, perełka w rodzinie. malo kto wie ile stresu mnie kosztuje poznawanie nowych ludzi i odnajdywanie się w nowym środowisku.pierwsze załamanie nerwowe przeszłam w szkole średniej, dlatego moje relacje z chłopakami i ogólnie rówieśnikami sa nazwę to poprawne, ale malo nas łączy. moje koleżanki miały chłopaków już w gimnazjum/liceum. i inne problemy niż ja.
ja dopiero na studiach poznałam ,,jego'' był sporo starszy, miał nie male doświadczenie z kobietami. to był dziwy czas, najpierw myślałam, że nie mam u niego szans, i dałam sobie spokój, to on zaczął szukać ze mną kontaktu. zaczęły się nasze randki, później zaczęliśmy razem pomieszkiwać.ale był taki trochę roller coster, bo raz było tak dobrze, ze mogliśmy razem góry przenosić, a raz przez dwa tygodnie zupełny brak kontaktu i żadnemu z nas to nie przeszkadzało.
dla mnie teraz najważniejsze żeby skończyć studia i znaleźć dobra pracę i w miarę się usamodzielnić. sprawy były jasne i oczywiste od początku. raz on zaprosił mnie na wesele do swoje rodziny. na którym w dodatku był starszym.
dało się wyczuć ta ciekawość innych, te badawcze spojrzenia. on jako starszy miał swoje obowiązki, więc chwilami siedziałam sama, ale na brak towarzystwa nie narzekałam przysiadali się ludzie z jego rodziny, chcieli się zapoznać, coś pewnie więcej o mnie dowiedzieć. starali się być taktowni, może nie była to impreza mojego życia, ale było ok. słyszałam jak mu podgadywali, że teraz jego kolej, ale wyjątkowo mnie to aż tak nie złościło.sama się sobie dziwie, ze przez chwile pomyślałam, że fajnie by było kiedyś wziąć ślub, mieć męża. z czasem zaczęliśmy się traktować jakbyśmy rzeczywiście długo byli razem. zauważyłam, że on w weekendy jak są imprezy lubi sobie porządnie wypić. nie jest wtedy agresywny, ale pozwala na takie zachowania żeby kobiety siadały mu na kolana, całowały go.
kilka razy musiałam go z takiej imprezy odebrać pijanego. przymykałam oczy, bo to nie porównanie ile razy ja on mnie odbierał jak nie zdałam egzaminu, kompletnie zapłakaną i w histerii, często płakałam z powodu studiów, jakiś innych problemów, i zawsze mogłam liczyć na jego zrozumienie.
moja rodzina go trochę zna, z opowieści i z widzenia. ale nigdy u nas nie nocował, znaczy u moich rodziców, raczej spotykamy się u niego, albo teraz u mnie. na wakacje jeździmy czasem razem, ale czasem osobno, on ze znajomymi, ja z rodziną. jakiś czas temu do kraju wróciła jego ,,przyjaciółka'' kiedyś podobno to było coś więcej.ja to wiem tak, nie umieli być razem ale łączył ich namiętny romans. on jest jego rówieśnica albo z rok starsza, wysoka, wysportowana, robi zawrotna karierę, i robi z facetami co chce, a oni głupieją się podporządkowują, słuchają jej jak wyroczni.
wiem, że ona była ciekawa mnie, a on jej opinii. powiedziałam mu, że ma przystopowywać z tym towarzystwem, kto jest ważniejszy ja czy oni????pokłóciliśmy się i jakiś czas był kompletny brak kontaktu. w tym czasie ja się dowiedziałam, ze jestem w ciąży. wpadłam w taki szok w taką histerie, usunęłam, zaczęłam się bić, okaleczać, chciałam sobie coś zrobić, karetka zabrała mnie do szpitala, zbadał mnie sztab specjalistów, co za upokorzenie. on w tym czasie ponoć był u mnie kilka krotnie, sąsiedzi powiedzieli mu ze zabrała mnie karetka na sygnale.
pamiętam jak się darłam w tej karetce, że mają nikomu nie mówić, nikogo nie powiadamiać. jak on pojawił się w szpitalu wzburzyłam się jeszcze bardziej, lekarz zrobił z nim wywiad na mój temat czy mieszkam sama, jaka jest moja sytuacja rodzinna itd. jak mieli mnie wypisywać, pojawił się problem, że nie mogę być teraz sama, chociaż ja mówiłam że sobie poradzę.
lekarz podpowiedział, a on postanowił, że zapłaci mi wyjazd do takiego ośrodka wczasowego na terapie. to prywatny ośrodek więc pobyt tam kosztuje, wiec nie chciałam. ale lekarz ciągle naciskał z pytaniem czy chce pani wyzdrowieć? a on stawiał ultimatum, że jeżeli się nie zgodzę to zadzwoni do moich rodziców. wiec w takich okolicznościach się zgodziłam, pod warunkiem, ze oddam mu pieniądze jak wrócę. to nie były wakacje, byłam pod kontrola psychologa, chodziłam na terapie. nie wiem ile z tego wyniosłam czy to nie za wcześnie jedno na pewno, nie chce sobie więcej zadawać bólu.
po powrocie zorganizowałam mu pieniądze, i polowe oddałam. teraz mamy taką dziwną sytuacje bo w sumie oficjalnie nie zerwaliśmy. ale ja zupełnie nie wiem jak się zachować, jak ja sobie nie do końca ufam, co robić???? proszę odpiszcie, będę wdzięczna za każde porady...
.
Kontynuuj terapie.
Nie czytałem. Wszystko z dużej litery, chaotycznie napisane sprawia, że odpycha mnie lektura Twoich wypocin.
Kobieto, masz faceta / miałaś faceta który traktował lekko pewne sprawy... Wg mnie dłuższego związku by nie było a jeśli to byście się udusili bo nie pasowaliście do siebie. Ty myszka, on Don Juan. De cośtam... I jedynie dobre, że mogłaś liczyć na jego pomoc. Usunięcie ciąży mogło Ci zrobić porządne kuku a Ty chyba potrzebujesz cholernie stabilnego psychicznie faceta z ogromnymi zapędami opiekuńczymi.
Teraz to ja Ci radzę znaleźć zajęcie które Ciebie odmóżdży od problemów więc najlepiej praca plus jakieś zajęcia, hobby, stały rytm abyś do domu przychodziła zmęczona. Da się... Sam pożyczył i połowę oddałaś to drugą zdążysz oddać a on bez winy też tu nie jest. Więc się uspokój bo coś brzmisz mi do kogoś znajomego... Ciężko się żyje z osobą niestabilną a widzę, że przynajmniej masz takie zapędy. Po prostu pomyśl, że czasu potrzebujesz w spokoju i nie podejmuj jakichkolwiek desperackich czy pochopnych decyzji. Odpoczywaj, oglądaj filmy, czytaj książki tylko na siłę albo na spacery albo na kawę do ludzi. Zmniejsz poziom myśli, wycisz się. Jak to już będziesz potrafiła to powoli wracaj do życia. Jesteś w okresie leczenia ran więc boli ale ludzka psyche twarda jest - jeśli dasz sobie szansę to przejdzie... i potraktuj to jako etap w życiu z którego wnioski wyciągnij...
Glorio.M, pisząc posty na naszym forum wyłącz, proszę, Caps Lock. Zgodnie z zasadami netykiety słowa pisane dużymi literami oznaczają krzyk, a sam tekst jest po prostu mało przejrzysty i czytelny.
Jednocześnie przypominam, że pisanie postów jeden pod drugim łamie regulamin naszego forum. Jeśli chcesz coś dopisać do swojej wypowiedzi, użyj funkcji "edytuj".
Z pozdrowieniami, Olinka
Dziękuje za odzew Przepraszam, że tak chaotycznie to opisałam. Powoli staram się wszystko jakoś poukładać. Na razie może jeszcze nie jestem gotowa, tak otwarcie mówić o tym, jak się może bardziej zbiorę w sobie, będą gotowa napisać coś więcej.
Zmniejsz poziom myśli, wycisz się. Jak to już będziesz potrafiła to powoli wracaj do życia. Jesteś w okresie leczenia ran więc boli ale ludzka psyche twarda jest - jeśli dasz sobie szansę to przejdzie... i potraktuj to jako etap w życiu z którego wnioski wyciągnij...
Podpisuję się pod każdym z powyższych słów.
Teraz powinnaś się wyciszyć, być dla siebie dobra, dbać o relaks, o przyjemności. Ważne, abyś ograniczyła nadmiar docierających do Ciebie bodźców - wszystkich, bo nawet to co dobre w nadmiarze szkodzi, ale głównie tych negatywnych.
Pomyśl też spokojnie i znajdź choć jeden adres oraz jeden numer telefonu, pod który w każdej chwili będziesz mogła zapukać/zadzwonić i zawsze będzie tam ktoś, kto Cię wysłucha. Nie musisz z tego korzystać, ale to daje ogromne poczucie komfortu i bezpieczeństwa. W razie potrzeby zawsze też możesz tutaj napisać.
A on? Był Twoim pierwszym i dotąd jedynym partnerem, dlatego nie masz jeszcze porównania jak może, i powinien, wyglądać zdrowy związek. Nawet jeśli po tym wszystkim się z nim rozstaniesz, to potraktuj to po prostu jak szansę na coś lepszego. Jak to się mówi - każda z nas zasługuje na to, aby być czyjąś księżniczką, trzeba tylko znaleźć tego właściwego księcia.