Witam wszystkich, mam nadzieję, że dzięki Waszej pomocy uda mi się od nowa rozpalić mój związek. Tak więc zaczynam. Jesteśmy razem już prawie 2 lata. Jestem raczej osobą spokojną, trzymającą się przetartych ścieżek. Można powiedzieć, że mało rozrywkową czy spontaniczną (ponieważ trudno przychodzą mi takie rzeczy, jako że w młodych latach byłem osobą raczej nieśmiałą, nie lubiącą bycia w centrum). Można powiedzieć, że moja dziewczyna jest przeciwieństwem odnośnie mojego charakteru, zawsze było Jej wszędzie pełno, nie miała problemu z nawiązywaniem nowych znajomości w obcym środowisku. Ostatnio przeprowadziliśmy poważna i szczerą rozmowę odnośnie swoich uczuć, tego jak się czujemy ze sobą w związku. Usłyszałem, że brakuje Jej dłuższych, poważniejszych i emocjonalnych rozmów. A wynikało to stąd, że ostatnimi czasy mieliśmy problem by dobrze się porozumieć. Przeważnie rozmowy kończyły się tym, że wracaliśmy ze spaceru czy skądkolwiek z zepsutymi nastrojami, a Ona pełna irytacji (zrozumiałem, że to moja wina, bo nie potrafiłem dobrze przelać myśli w słowa, skąd z czasem pojawiało się coraz więcej zgrzytów - ale aktualnie staram się nad tym pracować i wolniej, ale precyzyjniej określać o co mi chodzi, lub to o czym opowiadam. A po drugie wina leży również p tej stronie, że jestem po prostu małomówny, i wydaje mi się, ze mało pracowałem nad tą swoją wadą). Rozmowy są dla Niej bardzo ważne, choć ostatnio sprowadzały się w dużej mierze do tego, że rozmawialiśmy co będzie / co zrobić na obiad. Co było w szkole / w pracy. Brakowało rozmów na tle emocjonalnym, by wciąż w jakiś sposób poznawać się poprzez rozmowę i rozwijać Nasz związek. Drugi poważny problem wynikający z rozmowy to pojawiające się przyzwyczajenie do siebie oraz monotonność. Przede wszystkim gdy planowaliśmy czas dla siebie, jakiś spacer, wyjście do kawiarni to za każdym razem polegało to na tym, że wychodziliśmy, rozmawialiśmy, spacer się kończył wracaliśmy do domu / zjedliśmy coś w kawiarni wracaliśmy do domu. Dowiedziałem się, że brakowało w tym wszystkim Jej takich elementów, że np. wychodząc na spacer, gdzieś poza dom, Ona wiedziała, że nie musi brać ze sobą czegoś więcej, tzn. żadnych dokumentów czy coś bo powiedzmy tego samego dnia wrócimy do domu. Że nigdy nie było tak, że wychodząc z domu na spacer nie pojawiało się spontanicznych czy śmiesznych sytuacji, które można byłoby wspominać długimi laty. Bo wychodząc na spacer czy coś jest milo i przyjemnie, ale jest to rzecz zwykła, normalna. Nie jest to sytuacja w której wychodząc na spacer, nagle zdecydujemy, że jedziemy do innego miasta na kawę, pączki coś takiego szalonego, innego. Jako, że jestem osobą spokojną, mniej szaloną, to dowiedziałem się również od Niej, że podczas spaceru, gdy wynikały jakieś mniejsze śmieszne sytuacje, Ona traktowała je / odczuwała je jako sztuczne, niezgodne z moją naturą, takie wymuszone. Choć wtedy były one całkiem spontaniczne, wynikające z sytuacji.
Tak więc po pierwszej części chciałbym Was wszystkich o pomoc i porady, w jaki sposób mógłbym poprawić u siebie to by więcej mówić i lepiej wyrażać swoje myśli oraz uczucia. A również w jaki sposób małymi kroczkami znów rozpalić, tzw. „ogień miłości”, który bardzo zgasł, lecz wiem, że jeszcze Jej na mnie zależy, ale czasem brakuje Jej chęci i sił by coś z tym zrobić, bojąc się, że będzie tworzyć się teraz sinusoida, że raz będzie lepiej, a po chwili znów się pogorszy. Czy znacie może również sposoby w jaki sposób zmotywować kobietę, która ma uparty charakter i ostatnio nie ma na nic ochoty (bo, gdy pytam, jakie masz marzenia pragnienia – odpowiada, że żadne, bo nie chce się rozczarować). I ostanie w tej serii pytań, jakie znacie sposoby na urozmaicenie zwykłego spaceru, by zadziało się coś spontanicznego, szalonego.
W części drugiej chciałbym nakreślić, sam nie wiem co to będzie i jak to nazwać. Więc pozwólcie, że zacznę po prostu pisać. Przed wakacjami sporo czasu spędzaliśmy ze sobą, ze względu na to, że pracę miałem w domu. Tak więc, gdy zawsze wracała do domu to mnie tam widziała. I za mało miała czasu dla siebie, swoich rzeczy. Nigdy w Jej tym nie przeszkadzałem, starałem się gdzieś wychodzić by mogła odpocząć od otaczających Ją ludzi przez cały dzień. Pojawiała się również rozmowa, że powinniśmy mieć również swoich znajomych, z którymi będziemy spędzać czas. Nie miałem nic przeciwko, bo wiem, że wtedy pojawiać będą się nowe tematy, sytuacje, które będziemy mogli sobie poopowiadać. Jestem trochę zazdrosny o Jej przyjaciela, z którym rozmawia i poświęca dużo czasu. Zawsze mnie uświadamia, że to tylko znajomy, choć wiem że jest to raczej przyjaciel. Ponieważ jest to jedyny facet ze znajomych, z którym tak intensywnie się kumpluje. Były sytuacje, w których, gdy oboje ze sobą rozmawialiśmy, nieważne czy to błahy był temat, czy coś poważniejszego. To była w stanie przerwać rozmowę, utracić kontakt wzrokowy ze mną by mu odpisać i następnie wrócić do rozmowy. Lub mówiąc czasem, że wieczorem będziemy mieć dla siebie czas, żeby się poprzytulać i dla relaksu odpocząć podczas oglądania filmu, to była w stanie jednocześnie z nim rozmawiać i ze mną. Gdzie to my mieliśmy mieć ten czas dla siebie. Po czym, gdy drugiego dnia powiedziałem Jej jak się czułem, to powiedziała, że mogłem Jej wtedy o tym powiedzieć, i by skończyła z nim rozmawiać (wiem, że mogłem powiedzieć jak się czuje, ale wypalało mnie w środku, że sama proponuje czas dla nas, a potem tak postępuje). Ostatnio próbując stworzyć fajną atmosferę do długiej fajnej rozmowy, która trwała już kolejną godzinę. Usłyszałem, że musi coś porobić by nie miała poczucia straconego czasu. Ale, gdy po pracy wychodzi na 5-6h ze swoim przyjacielem. I też z nim tylko rozmawia, to nie ma poczucia straconego czasu. I wiem, bo mi powiedziała, że ostatnio z nim lepiej się Jej rozmawia niż ze mną, przez to, że zawsze gdzieś teraz ma w swojej świadomości, że będę Ją irytować. Wracając jeszcze na moment do wcześniejszej myśli dotyczącej „swoich znajomych” zawsze uświadamiała mnie o tym, że będą dzięki temu pojawiać się nowe tematy do rozmów, ale gdy wychodzi z nim na te kilka godzin i pytam jak było, to całe spotkanie zamyka w jednym zdaniu. Może jestem przewrażliwiony lub po prostu zazdrosny, ale gdy widzę że w sytuacji, gdy oni są daleko od siebie i piszą do siebie smsy, a w momencie, gdy on dłużej nie odpisuje, to co chwilę sprawdza ten telefon czy może już wiadomość od niego się pojawiła. To w momencie, gdy My jesteśmy daleko od siebie, to często bywa tak, że odpowiedź dostanę po kilku godzinach. I może nie gryzłoby mnie to wszystko tak, gdyby nie był singlem i z nią nie pracował. Bo czasem, gdy rozmawiamy o pracy w domu to po chwili słyszę tekst, że już ma dosyć pracy i nie chce o niej rozmawiać. A były takie sytuacje w których, gdy widziałem, że znów z nim piszę i pytam głupawkowo o czym tak rozmawiacie namiętnie, że o „pracy”. I co sądzić, o tym, gdy znów spotkali się na kilka długich godzin, pytam się gdzie w fajnych miejscach byliście, to słyszę wymijającą odpowiedź – „tu i tam”.