Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 37 ]

Temat: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Ludzie uważają mnie za wiecznie narzekającą malkontentkę. Sądzę, jest w tym sporo prawdy. Od dawna staram się to zmienić, wspierając się w tym celu np. artykułami z internetu, ale jakoś mi to nie wychodzi.
Zawsze , szczególnie przed ważniejszymi przedsięwzięciem, rozpatruję możliwe negatywne skutki swojego działania lub ewentualne negatywne zakończenie, traktując to jako swoistą ostrożność. Wiele razy w życiu zdarzyło mi się nieprawidłowo ocenić sytuację i popełnić błąd, jak z reszta każdemu z nas. Jednak takie sytuacje stają się przyczyną coraz większej ostrożności, a co za tym idzie, negatywnego myślenia. Znajomi twierdzą , że przez takie podejście do życia mam takie życie, jakie mam i dlatego jestem z niego niezadowolona, bo negatyw przyciąga negatyw.
Jak więc waszym zdaniem można ( i czy w ogóle można) zmienić swoje myślenie na bardziej pozytywne? Jak to można zrobić ze strony technicznej - w jaki sposób kontrolować wszystkie swoje myśli, żeby były one bardziej pozytywne, a jednocześnie nie prowadziły do kompletnego odrealnienia?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Może jak najpierw nachodza cie te wszystkie negatywne scenariusze, zbuduj jeden, dwa pozytywne. Nie za dużo naraz, małymi krokami, tylko to długa i mozolna praca.Z czasem dobre myśli będą się pojawiały bardziej automatycznie.
Ja w to wierze. Wszystko siedzi w naszych głowach,  problem tylko z tym, że często nie wiadomo jak to odpowiednio wydobyć.

3

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

A czemu boisz się tak tych "negatywnych" skutków? są straszniejsze, niż bycie malkontentem, człowiekiem, który zabija w innych radość, energię, którego się omija wielkim łukiem?

4 Ostatnio edytowany przez Perełka80 (2017-07-16 16:04:14)

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Averyl napisał/a:

A czemu boisz się tak tych "negatywnych" skutków? są straszniejsze, niż bycie malkontentem, człowiekiem, który zabija w innych radość, energię, którego się omija wielkim łukiem?

Jeśli np byłyby to negatywne skutki finansowe, to wydaje mi się niedorzeczne w takim momencie myślenie o tym, jakim człowiekiem będę - czy malkontentem, czy optymistą. Wielu ludzi ma jednak odmienne zdanie na ten temat.

5

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Perełka80 napisał/a:

Jak więc waszym zdaniem można ( i czy w ogóle można) zmienić swoje myślenie na bardziej pozytywne? Jak to można zrobić ze strony technicznej - w jaki sposób kontrolować wszystkie swoje myśli, żeby były one bardziej pozytywne, a jednocześnie nie prowadziły do kompletnego odrealnienia?

Mozna zmienić, ja jestem tego dowodem.
Nie ma technicznych sposobów jako takich. Mozna sobie pomóc, ale to tylko otoczka. Najwięcej jest w Tobie. Naucz się siebie, poznaj siebie i polub siebie... a reszta jakoś poleci.
Tak więc odpowiedz sobie sama na pytania: czy w ogóle znasz siebie dostatecznie dobrze, czy widzisz siebie taką jak inni cie widza, czy nie oszukujesz siebie, czy lubisz siebie, czy dobrze się czujesz w swoim towarzystwie, co pozytywnego mogłabyś o sobie powiedzieć, czym pozytywnym się otaczasz, czy otoczenie jest przyjazne tobie, czy dopieszczasz się, czy sprawiasz sama sobie przyjemność, czy wiesz co lubisz, ile razy dziennie myślisz o smutnych rzeczach a ile o wesołych, kiedy sie dobrze czujesz? Wyobraź sobie, że takich pytań jest więcej. Mają na celu poznanie siebie samej, polubienie siebie, a wtedy nie będziesz się bać, doszukiwać negatywów, bo niby po co?
Z dośw. wiem, ze przyciągasz to o czym często myślisz i na czym się skupiasz oraz to jaki masz nastrój.
Dlatego ważne jest by sobie ten nastrój stale poprawiać, skupiać się na fajnych rzeczach, otaczać się pięknymi rzeczami, pozytywnymi ludźmi, robić coś fajnego, szukać dobrych stron na każdym kroku (nie tych złych, ale dobrych). Po prostu żyć, a nie wegetować.

6

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Perełka80 napisał/a:
Averyl napisał/a:

A czemu boisz się tak tych "negatywnych" skutków? są straszniejsze, niż bycie malkontentem, człowiekiem, który zabija w innych radość, energię, którego się omija wielkim łukiem?

Jeśli np byłyby to negatywne skutki finansowe, to wydaje mi się niedorzeczne w takim momencie myślenie o tym, jakim człowiekiem będę - czy malkontentem, czy optymistą. Wielu ludzi ma jednak odmienne zdanie na ten temat.

To nie jest niedorzeczne. Z problemami finansowymi poradzi sobie bardziej pozytywnie nastawiony człowiek, bo nie oczekuje, że będzie gorzej, tylko robi co może by było lepiej. Nie poddaje się, jest na tyle silny (czytaj* pełen wiary i nastawienia pozytywnego), by wstać i działać dalej. A negatywny... sama wiesz... .
Wg książki "Tylko dla zwycięzców" pozytywny człowiek zada sobie pytanie "Jak mogę twórczo wykorzystać to niepowodzenie? Jak mogę wyprowadzić z niego jakieś dobro? ". Natomiast negatywny "traci czas na bezpłodne 'gdyby' ". Kto więcej osiągnie wg tej teorii?
Podobno "Największym bankrutem jest ten, kto utracił entuzjazm. Spraw, by człowiek stracił wszystko, co ma- prócz entuzjazmu- a zobaczysz, że ponownie odniesie sukces". H.W. Arnold.

7

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Perełka80 napisał/a:
Averyl napisał/a:

A czemu boisz się tak tych "negatywnych" skutków? są straszniejsze, niż bycie malkontentem, człowiekiem, który zabija w innych radość, energię, którego się omija wielkim łukiem?

Jeśli np byłyby to negatywne skutki finansowe, to wydaje mi się niedorzeczne w takim momencie myślenie o tym, jakim człowiekiem będę - czy malkontentem, czy optymistą. Wielu ludzi ma jednak odmienne zdanie na ten temat.

...i co codziennie podejmujesz decyzje finansowe???
Rozliczasz się z przyjaciółmi, czy opłaca ci się zapłacić za piwo w pubie, czy lepiej na pół, a może tylko wtedy gdy ktoś stawia, a może w ogóle... najlepiej w domu z piwem ze sklepu. Co dla ciebie więcej jest warte przepłacenie za piwo, czy udany wieczór ze znajomymi?

Większość "przewidywań" pesymistów, to bzdura, którą się nakręcają, po chwili wszystko jest czarne i na nie. Wpadają w pułapkę takiego myślenia i ich prognozy z gruntu są nieprawdopodobne.  Ile miałam potyczek z moim facetem - wygląda przez okno jest jedna ciemniejsza chmurka "o będzie padać" (w domyśle - no to nie jedziemy)... na ale co się stanie jeśli zmoczy nas letni deszcz? ja się nie rozpuszczę, więc mnie to nie rusza, zwłaszcza, że widać, że nie będzie padać! Nie jest to powodem, by nie realizować swoich planów.

Ale to nic, możesz toczyć nudne życie, by nie narazić się na "życie", natomiast nikt "normalny" nie będzie się katować towarzystwem pesymisty, bardzo szybko zauważysz, że niektórzy będą cię omijać, aż w pewnym momencie zostaniesz zupełnie sam.

8

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

A wiecie, że jak ktoś pozytywnie myśli w danej sprawie, oraz gdy w nia wierzy, to się to wydarza(mylę,  że to tzw kwestia robienia czegoś ku temu i pracy a nie jedynie biernego czekania).
Pułapką jest jednak to, że to czego się człowiek boi lub czego nie chce również się przydarza:( To denerwujące.

9 Ostatnio edytowany przez Averyl (2017-07-16 22:36:42)

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
rossanka napisał/a:

Pułapką jest jednak to, że to czego się człowiek boi lub czego nie chce również się przydarza:( To denerwujące.

czy to jest pułapka? chyba taka, jaką pesymiści na siebie zarzucają... a co gorsza potrafią skazić innych z otoczenia.
Pamiętam jak w pewnym momencie moje dziecko zadawało pytanie przez przeczenie "pewnie nie pozwolisz mi...", a potem gdy był starszy słyszałam np. "tego nie da się nauczyć"
Jakim cudem ma się udać? skoro ktoś zakłada, że się nie uda - da z siebie 100% w przegranej sprawie? nie, włoży tylko trochę energii, a gdy się nie uda, to przecież nie powie, że nie udało się, bo nie postarał się, tylko "a nie mówiłem". Poza tym, gdy pesymista ma realny problem to jest głęboko w du***, bo zazwyczaj potrafi wymyślić tylko tysiące powodów na nie, a brakuje mu kreatywności na choćby jeden pomysł na tak, a nawet gdyby to jak wyżej ... przecież się nie uda!

To czego się człowiek boi się przydarza - i właśnie dlatego trzeba się z tym zmierzyć. Jeśli ktoś boi się pająków, to nie leczy się go poprzez "sterylne" otoczenie bez pająków, tylko poprzez oswajanie się ze strachem. A do tego, by przezwyciężyć swoje lęki, trzeba mieć dużo pozytywnej energii.

10

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Mniej wiecej  chodziło mi o to, co napisałaś.
Jak masz negatywne nastawienie, to ciąg zdarzeń doprowadzi do tego, ze to negatywne  się "spelni". I to mnie na przyklad denerwuje w całej tej zabawie.
Niektóre rzeczy, których się człowiek boi i tak się przydarzą.Np śmierć.
A inne jeśli się negatywnie nastawisz np do kursu prawa jazdy, to albo na niego wcale  nie pójdziesz,  albo dwa razy nie zdasz i trzeci raz zrezygnujesz, bo uznasz, że brak Ci zdolności,  w efekcie nie będziesz mieć prawa jazdy.

11

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Czy człowiek, który ma trudności z pozytywnym myśleniem naprawdę przyciąga do siebie negatywne zdarzenia? Mam wrażenie, że pesymiście i optymiście przytrafia się tyle samo złego co i dobrego, a różnica polega na tym, że pesymista skupia swoją uwagę na porażkach i to podcina mu skrzydła, blokuje chęć do działania. Optymista koncentruje się na dobrych stronach, z porażek wyciąga wnioski i przyjmuje aktywną postawę wobec losu.

Wystarczy nie nadawać zbyt wielkiego znaczenia negatywnym wydarzeniom, które przytrafiają się każdemu, wierzyć, że mimo napotykanych trudności działanie ma sens i warto się zmobilizować do podjęcia wyzwania.

W analizowaniu sytuacji i rozważaniu "za" i "przeciw" nie widzę niczego niewłaściwego. Ważne by z tym nie przesadzać i nie zniechęcać się ewentualnymi trudnościami. Nadmierna drobiazgowość przeszkadza, ale zawsze warto być rozsądnym.
Pozdrawiam i życzę jasnych myśli smile

12

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Averyl napisał/a:
Perełka80 napisał/a:
Averyl napisał/a:

A czemu boisz się tak tych "negatywnych" skutków? są straszniejsze, niż bycie malkontentem, człowiekiem, który zabija w innych radość, energię, którego się omija wielkim łukiem?

Jeśli np byłyby to negatywne skutki finansowe, to wydaje mi się niedorzeczne w takim momencie myślenie o tym, jakim człowiekiem będę - czy malkontentem, czy optymistą. Wielu ludzi ma jednak odmienne zdanie na ten temat.

...i co codziennie podejmujesz decyzje finansowe???
Rozliczasz się z przyjaciółmi, czy opłaca ci się zapłacić za piwo w pubie, czy lepiej na pół, a może tylko wtedy gdy ktoś stawia, a może w ogóle... najlepiej w domu z piwem ze sklepu. Co dla ciebie więcej jest warte przepłacenie za piwo, czy udany wieczór ze znajomymi?

Nie, no aż taką sknerą to nie jestem :-)

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

A czy w takim razie problem nie znajduje się w braku pewności siebie oczywiście w zdrowym stopniu, może nie całkiem wierzysz w swoje umiejętności i stąd takie negatywy już na sam start czegoś co robisz ?

Jeśli zaczynasz robić daną rzecz, nie układaj sobie tylko tych negatywnych scenariuszy które mogą się wydarzyć, pamiętaj są dwie opcję - negatywna i pozytywna. Ułóż sobie taką pozytywną, określ co trzeba robić żeby ją osiągnąć i działaj według tego schematu. Nie zastanawiaj się zbytnio nad tym co może być nie tak.

14

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Paradoksalnie stałam się szczęśliwszym i bardziej pozytywnym człowiekiem kiedy dostałam ostro po pupie.

Jedyne co mi pozostało to "i tak się nie uda", ale nie marudzę, nie narzekam, co wielu ludzi dziwi.

Także żadne poradniki mi nie pomogły, moje patrzenie na świat zmieniło się na skutek życiowych doświadczeń.

15

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
bi_ania napisał/a:

Czy człowiek, który ma trudności z pozytywnym myśleniem naprawdę przyciąga do siebie negatywne zdarzenia? Mam wrażenie, że pesymiście i optymiście przytrafia się tyle samo złego co i dobrego, a różnica polega na tym, że pesymista skupia swoją uwagę na porażkach i to podcina mu skrzydła, blokuje chęć do działania. Optymista koncentruje się na dobrych stronach, z porażek wyciąga wnioski i przyjmuje aktywną postawę wobec losu.

Wystarczy nie nadawać zbyt wielkiego znaczenia negatywnym wydarzeniom, które przytrafiają się każdemu, wierzyć, że mimo napotykanych trudności działanie ma sens i warto się zmobilizować do podjęcia wyzwania.

W analizowaniu sytuacji i rozważaniu "za" i "przeciw" nie widzę niczego niewłaściwego. Ważne by z tym nie przesadzać i nie zniechęcać się ewentualnymi trudnościami. Nadmierna drobiazgowość przeszkadza, ale zawsze warto być rozsądnym.
Pozdrawiam i życzę jasnych myśli smile

A może sęk jest też w postrzeganiu zdarzeń,  które dla jednego będą pozytywne a dla drugiego negatywne?
Jeden zgubi portfel i to będzie tragedia, a drugi zgubi portfel,  ale dokumenty trzyma osobno, więc się będzie cieszył,  że miał szczęście,  bo mógłby dokumenty zgubić a tak to tylko pieniadze;)

16

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
kobieta w świecie napisał/a:

A czy w takim razie problem nie znajduje się w braku pewności siebie oczywiście w zdrowym stopniu, może nie całkiem wierzysz w swoje umiejętności i stąd takie negatywy już na sam start czegoś co robisz ?

Jeśli zaczynasz robić daną rzecz, nie układaj sobie tylko tych negatywnych scenariuszy które mogą się wydarzyć, pamiętaj są dwie opcję - negatywna i pozytywna. Ułóż sobie taką pozytywną, określ co trzeba robić żeby ją osiągnąć i działaj według tego schematu. Nie zastanawiaj się zbytnio nad tym co może być nie tak.


Całkiem prawdopodobne,że mój problem polega na braku we własne umiejętności. Często zanim za coś się wezmę, obawiam się że sobie nie poradzę lub zrobię coś źle i będę mieć nieprzyjemności z tego powodu.

17

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Perełka80 napisał/a:
kobieta w świecie napisał/a:

A czy w takim razie problem nie znajduje się w braku pewności siebie oczywiście w zdrowym stopniu, może nie całkiem wierzysz w swoje umiejętności i stąd takie negatywy już na sam start czegoś co robisz ?

Jeśli zaczynasz robić daną rzecz, nie układaj sobie tylko tych negatywnych scenariuszy które mogą się wydarzyć, pamiętaj są dwie opcję - negatywna i pozytywna. Ułóż sobie taką pozytywną, określ co trzeba robić żeby ją osiągnąć i działaj według tego schematu. Nie zastanawiaj się zbytnio nad tym co może być nie tak.


Całkiem prawdopodobne,że mój problem polega na braku we własne umiejętności. Często zanim za coś się wezmę, obawiam się że sobie nie poradzę lub zrobię coś źle i będę mieć nieprzyjemności z tego powodu.

Jednym słowem już na starcie sabotujesz swoje własne plany tak?

18

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
rossanka napisał/a:
Perełka80 napisał/a:
kobieta w świecie napisał/a:

A czy w takim razie problem nie znajduje się w braku pewności siebie oczywiście w zdrowym stopniu, może nie całkiem wierzysz w swoje umiejętności i stąd takie negatywy już na sam start czegoś co robisz ?

Jeśli zaczynasz robić daną rzecz, nie układaj sobie tylko tych negatywnych scenariuszy które mogą się wydarzyć, pamiętaj są dwie opcję - negatywna i pozytywna. Ułóż sobie taką pozytywną, określ co trzeba robić żeby ją osiągnąć i działaj według tego schematu. Nie zastanawiaj się zbytnio nad tym co może być nie tak.


Całkiem prawdopodobne,że mój problem polega na braku we własne umiejętności. Często zanim za coś się wezmę, obawiam się że sobie nie poradzę lub zrobię coś źle i będę mieć nieprzyjemności z tego powodu.

Jednym słowem już na starcie sabotujesz swoje własne plany tak?

Dokładnie.

19

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
rossanka napisał/a:

A może sęk jest też w postrzeganiu zdarzeń,  które dla jednego będą pozytywne a dla drugiego negatywne?
Jeden zgubi portfel i to będzie tragedia, a drugi zgubi portfel,  ale dokumenty trzyma osobno, więc się będzie cieszył,  że miał szczęście,  bo mógłby dokumenty zgubić a tak to tylko pieniadze;)

Zgubienie portfela raczej rzadko będzie dla kogoś pozytywne wink
Ale właśnie jedna osoba może postrzegać to jako tragedię, a inna skupi się na tym, że na szczęście nie zgubiła dokumentów - i to jest jakiś sposób na przeżywanie problemów wink

20

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Ja tam nie wiem jak jest z tym pozytywnym myśleniem. Ale moja żona przed pójściem na prawo jazdy założyła sobie, że oba egzaminy (teoretyczny i praktyczny) zda za pierwszym razem. Ja byłem co do tego sceptyczny. Nawet mnie to trochę bawiło, bo uważałem, że jest to naiwne. I co się okazało ? Faktycznie oba egzaminy zdała za pierwszym razem, a na dodatek z egzaminu teoretycznego miała 100% prawidłowych odpowiedzi. Więc może coś i w tym jest ? Ale ja już w tym wcieleniu się tego nie nauczę big_smile

21

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
bi_ania napisał/a:
rossanka napisał/a:

A może sęk jest też w postrzeganiu zdarzeń,  które dla jednego będą pozytywne a dla drugiego negatywne?
Jeden zgubi portfel i to będzie tragedia, a drugi zgubi portfel,  ale dokumenty trzyma osobno, więc się będzie cieszył,  że miał szczęście,  bo mógłby dokumenty zgubić a tak to tylko pieniadze;)

Zgubienie portfela raczej rzadko będzie dla kogoś pozytywne wink
Ale właśnie jedna osoba może postrzegać to jako tragedię, a inna skupi się na tym, że na szczęście nie zgubiła dokumentów - i to jest jakiś sposób na przeżywanie problemów wink


Wyceniasz wartość portfela a przecież to nie o to chodzi. Jeśli ktoś jest zapominalski - to zgubi i portfel i torbę, i głowę... ale z racji przyzwyczajenie nie przejmie się tym jakoś strasznie, bo nie pierwszy i ostatni to raz.
A inny zgubi nic nie wartą kartkę z adresem, czy inną ważną dla niego informacją i będzie się tygodniami zadręczał tym.
Kiedyś czytałam, że jesteśmy zaprogramowani na unikanie złych sytuacji, bardziej reagujemy na złe wieści  - czyli wystarczy jedna zła informacja, by zepsuć nastrój i aż 3-5 dobre, by zauważyć, że jednak jest fajnie. Szybko przyzwyczajamy się do tego, co mamy, nie traktujemy tego jako coś pozytywnego... ale jak porozmawiasz z kimś kto stracił prace i szuka nowej, kombinuje, by jakoś wyżywić dzieciaki, zapłacić rachunki, wtedy łatwiej powiedzieć sobie - w sumie to fajnie, że mam pracę i pensja spływa co miesiąc, nie muszę się stresować wysyłając cv, czy chodząc na rozmowy...

Pesymista w tym miejscu może powiedzieć, że właśnie dlatego analizuje sytuację, przewiduje wszystkie złe scenariusze, by uniknąć tych negatywnych skutków, ale problem jest nieco szerszy. Przeczytałam taką historyjkę jak uczeń i mistrz spotkali kobietę nad rzeką kobietę, która nie mogła sama przejść przez wodę, no i mistrz przeniósł ją, a uczeń całą drogę rozmyślał o tym, przecież nie mogą dotykać kobiety... itd. Wieczorem nie wytrzymał i zapytał się o to mistrza, a ten mu odpowiedział - ja ją niosłem przez 5 min, a ty masz ją w głowie od wielu godzin!

No i pytanie, czy lepiej czasem wziąć na siebie konsekwencje jakiegoś nawet nieprzyjemnego wydarzenia, czy nie prowokować również tych miłych sytuacji?

22

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Z pozytywnym myśleniem jest tak że od niego 'dioboł zaczyna się człowiekiem interesować' jak to mówił Natanek wink

23

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Sposob myslenia ma przede wszystkim zasadniczy wplyw na wlasne samopoczucie. A wiec tu od razu widac, jak to jest z tym pozytywnym czy negatywnym mysleniem.
A wlasne samopoczucie pociaga za soba ten caly lancuszek sytuacji zyciowych. Wiele juz zostalo tu napisane.
To nie jest nawet nic mistycznego z tym przyciaganiem odpowiednich do samopoczucia sytuacji, tylko najczesciej zupelnie logiczna konsekwencja z powodu kierowania swojej uwagi na okreslone tematy, sytuacje.
Tego negatywnego czlowieka raczej sie omija, albo przyciaga on tak samo nastawionych, zeby sobie razem ponarzekac i wpasc jeszcze troche bardziej w dolek.
Skupianie sie na mozliwych negatywnych rzeczach powoduje, ze jest sie slepym na te pozytywne, ze przegapia sie dobre okazje, bo uwaga jest skupiona na unikaniu zlych. Zamiast robic cos konstruktywnego, jest sie zajetym zapobieganiem wyimaginowanym, mozliwym zlym sytuacjom. Energia, czyli wlasne dzialanie podaza za tym, na co kierujemy uwage.
Podstawowym uczuciem zyciowym staje sie strach, lagodzony co najwyzej ulga, jesli uda sie uniknac czegos negatywnego, zamiast radosci z pozytywnych rzeczy, no bo tych sie nie widzi.
To jest zycie na pol gwizdka.
Juz pomijajac wplyw takiego stanu ducha na wlasne cialo i zdrowie. Jak wiadomo, stan psychiczny ma ogromny wplyw na stan fizyczny i rozwoj chorob czy ich unikanie.

24

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Perełka80 napisał/a:

Całkiem prawdopodobne,że mój problem polega na braku we własne umiejętności. Często zanim za coś się wezmę, obawiam się że sobie nie poradzę lub zrobię coś źle i będę mieć nieprzyjemności z tego powodu.

A może nie do końca brak wiary we własne umiejętności? Mało kto z nas jest tak wybitny w większości dziedzin życia dla nas ważnych, by nie przytrafiały mu się sytuacje, których nie chciał. Podobno, tak jak ktoś już tutaj wcześniej napisał, że ewolucyjnie zaprogramowani jesteśmy na wyłapywanie tych negatywnych sytuacji, czyli martwienie się, przejmowanie, analizowanie tego co może się nie udać. Takie podejście ma nas uchronić przed ewentualnym faktycznym niepowodzeniem. Bo jeśli przeanalizujemy problem, wszystkie jego negatywne strony, to potem gdy faktycznie trafia nam sie coś czego nie chcemy, to jest większa szansa, ze już to przemyśleliśmy i mamy tzw. "plan B". Osoba która tego nie przeanalizowała, tylko nastawiała się cały czas pozytywnie i w ogóle unikała myślenia o tym co może pójść nie tak - może nie byc przygotowana psychicznie i praktycznie na ewentualną "klęskę". Po to jest nam ten mechanizm najprawdopodobniej potrzebny. To mechanizm obronny, więc dobry, który ma za zadanie nas chronić, zabezpieczać... Widzisz, nawet tutaj można znaleźć pozytyw wink. Nie zgadzam się z twierdzeniem, ze wystarczy mysleć 100% pozytywnie, by się udało po naszej myśli. To są bajki.  życiu raz dzieje się tak jak byśmy chcieli, innym razem choć byśmy nie wiem jakimi optymistami byli, to pójdzie zupełnie na przekór naszym planom. Wg mnie, w sprawach ważnych trzeba zrobić realną analizę sytuacji, wypisac wszystkie pozytywne i negatywne scenariusze.. Ale też starać się z tym nie przesadzać. Pamiętać, że większość rzeczy, sytuacji, które nam się przytrafiają w życiu nie są tak ważne, jak nam się to wydaje w danej chwili. Za dzień, dwa, tydzień, miesiąc, a może rok, prawdopodobnie większość tych rzeczy, nawet tych które uważaliśmy, ze trafiło nas najgorsze, prawdopodobnie i tak nie będą miały już dla nas większego znaczenia.  Czyli ogólny dystans do życia. Takie przejmowanie się na każdym kroku i byle czym tylko zatruwa nam życie i wprawia w stan takiego negatywnego nastawienia do świata, sprawia, ze widzimy go w brzydszych barwach. A to odbiera nam znów energie i siły do działania. A nie przynosi zbyt wiele pożytku, bo lepiej czasem popełnić totalną głupotę i się z tego, czy z  siebie samego zaśmiać głośno i iść dalej, niż jej nie popełnić, a za to chodzić i stale się martwić wszystkim.
Dwa. Nigdy nie wiemy co tak naprawdę za chwilę okaże się lepsze. Czasem jest tak, że dostajemy to czego chcieliśmy, można powiedzieć, że przytrafiło nam się najlepsze, ale za chwilę okazuje się, ze z tego powodu, idąc tą drogą życia natrafimy na coś bardzo przykrego, co nie spotkało by nas, gdyby wydarzyło się na początku tamto grosze. I na odwrót też może się stać. Nie twierdzę, ze to reguła, tylko chodzi mi o to, że nigdy nie wiemy, co czeka nas za rogiem, co za chwile się wydarzy i co w efekcie na dłuższą metę okaże się lepsze. Podam przykład z własnego życia, bo może piszę zbyt zawile. Na 4. roku studiów, na koniec drugiego semestru mieliśmy trudny egzamin ustny. Większość osób nie przyszła, spanikowali zakładając, ze potem wytłumaczą się jakąś chorobą, załatwią jakieś zwolnienie itp..  Każda z tych osób myślała, ze tylko on/ona coś takiego zrobi i to będzie niezauważalne. A  z tej grupki około 10 osobowej okazało się, że przyszłam tylko ja. Nie dlatego, ze umiałam, byłam super przygotowana. Po prostu jakoś tak stwierdziłam, ze trudno, najwyżej nie zdam, i tak nie czułam sie na siłach, więc byłam na to przygotowana. Profesor się wkurzył bardzo na pozostałych studentów, tym bardziej, ze musiał specjalnie w niedzielę przychodzić do nas. Zabrał mnie "do przetrzepania" wink Nie szło mi.. Zacięłam się, potem coś tam powiedziałam, ale słabo...  I tak ciągnął ze mnie, ciągnął... W końcu powiedział coś takiego, że nie powinnam zdać, ale da mi to 3 tylko dlatego, ze jako jedyna przyszłam. Tamtych potraktował dość ostro, mało kto zdał, musieli powtarzać przedmiot w następnym, ostatnim roku akademickim. No i co tutaj mamy, jaką sytuację? Kto najlepiej na tym wyszedł? smile Ja? No to posłuchajcie. W ciagu 5-go roku większośc z tamtych osób zaliczyła ten przedmiot, podeszli do obrony.. Niektórzy zdali w pierwszym, czy drugim terminie, choć też tak ledwo ledwo.. I mieli studia z głowy. A w mojej komisji, tak się złożyło, ze był profesor od tamtego przedmiotu. I on sobie mnie zapamiętał.. Zapamiętał, że przepuścił mnie kiedyś mimo, że nie umiałam na tyle. I na obronie jego głos zadecydował o tym, że nie zdałam. Potem była powtórka i tez mi sie noga podwinęła, a on uparcie był na nie. Znów oblałam. Koniec studiów, przebrnęłam pięc lat nauki, a tutaj na końcu taka bariera. W dodatku moje studia były tak skonstruowane, że nie zaliczając obrony nie mogłam się nawet starać o papier, że ukończyłam 5 lat studiów bez obrony, czyli bez tytułu magistra. Równie dobrze mogłabym nie studiować, bo jedyne co miałam to indeks z ocenami. W dodatku zamknęli mój kierunek na tej uczelni i nie mogłam powtarzać roku. Poszłam pytać na inne uczelnie, ale tłumaczono się niezgodnościa programową i proponowano mi najczęściej dwa lata do powtórki.. Byłam załamana. Już miałam dośc tych studiów i było mi żal tak to zostawić, bo kierunek był trudny. W końcu nigdzie nie poszłam, zaczęłam jeździc do mojej kierowniczki studiów i prosić ją o możliwość powtarzania obrony.. Po roku czekania odpowiedziano mi, że moge podejśc ale dopiero za rok... Wiec kolejny rok nerwów, powtarzania materiału, czekania, bo przecież materiał się zapomina, a tego było mnóstwo... Czyli w efekcie, byc może tylko dlatego, ze wtedy miałam farta z tamtym egzaminem, na końcu wylądowałam w tak pogmatwanej, sterującej sytuacji. Bardzo mnie to zszarpało psychicznie wszystko.

A wiesz co teraz myślę po kilku latach ukończenia studiów. Bo ostatecznie się obroniłam. Myślę sobie, że to wszystko nie było warte ani 1/100 tych udręk które wtedy przechodziłam. Bo i tak nie poszłam w tym kierunku i raczej już nie pójdę. I nawet, gdybym wtedy tego nie zdała i olała całość, nie szarpała się, to mogłabym ten czas poświęcić na inne rzeczy, nie wiadomo gdzie w tym momencie w życiu bym była. To ukończenie studiów nic mi nie dało takiego wielkiego. Nie mam się lepiej niż koleżanki, które skończyły edukację tylko na liceum. Czasem nawet czuję, że o wiele gorzej w niektórych dziedzinach. Np stale jestem sama, choć bardzo chciałabym mieć własną rodzinę.. A może, gdybym wtedy poszła inną drogą, to teraz byłabym tutaj szczęśliwa...? Do czego zmierzam, chyba już powoli widać.. Nigdy nie wiesz. Więc porażki, o ile nie są bezpośrednim zagrożeniem życia czy zdrowia, nie  wiesz czy są tak naprawdę dobre czy złe. Nie są wcale tak wazne jak ci sie wydaje. Większośc  znich możesz olać i je wyśmiać. Albo siebie wyśmiać i isć dalej smile Życzę Ci dużo uśmiechu i dobrego życia. Nawet jeśli będziesz się dalej przejmowac tak jak wcześniej smile Tym też się nie przejmuj za bardzo, nie bierz sobie na plecy dodatkowego balastu pt. "Ojej, robię coś nie tak, powinnam myśleć pozytywnie a myśle negatywnie". Olej to i zauważaj te pozytywne, dobre rzeczy, czasem zupełnie z pozoru błahe, jak choćby piękny kolor nieba, miłe sowo drugiej osoby osoby.. Ciesz się tym co masz dobrego po prostu, nie pozwól by niezauważone przeszło ci obok nosa wink

25 Ostatnio edytowany przez polis (2017-07-23 09:43:32)

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Czym innym jest oczekiwać czegoś pozytywnego na podstawie analizy sytuacji i znajomości siebie, czyli opieranie się realnie istniejących przesłankach za tym, że co się może skończyć tak a nie inaczej, a czym innym jest założenie różowych okularów i oczekiwanie, że życie rozłoży przed nami czerwony dywan. Niektórzy te dwie rzeczy mylą.

26

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
polis napisał/a:

Czym innym jest oczekiwać czegoś pozytywnego na podstawie analizy sytuacji i znajomości siebie, czyli opieranie się realnie istniejących przesłankach za tym, że co się może skończyć tak a nie inaczej, a czym innym jest założenie różowych okularów i oczekiwanie, że życie rozłoży przed nami czerwony dywan. Niektórzy te dwie rzeczy mylą.

Trzeba odróżnić pozytywne myślenie,  od naiwnego i szalonego myślenia.  A wiele osób właśnie to myli, a potem mowi;widzisz, nic to twoje pozytywne myślenie nie dało.
Coś mi się przypomniało,  jedna osoba powiedziała mi kiedyś,  że to pozytywne myślenie to bzdura, bo jak będzie pozytywnie myślała,  że chce mieć lepsza pracę i wiecej zarabrać,  to przecież przez samo siedzenie i myślenie ta praca do niej nie przyjedzie. smile

27

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Dla mnie pozytywne myslenie takze nie jest rownoznaczne z rozowymi okularami, choc prawde powiedziawszy te rozowe okulary maja w sobie cos pociagajacego - tacy ludzie niezaleznie od tego co jest potrafia miec zawsze dobry humor, a przeciez o nic innego w zyciu nie chodzi, jak o to, zeby sie dobrze czuc.

Ja osobiscie jestem  jednak tak skonstruowana, ze wole uzywac tez pragmatyzmu. To znaczy, ze jesli sprawdzilam, ze dotkniecie goracej plyty kuchennej powoduje poparzenie, to nastepnym razem nie dotykam jej bezposrednio.
Jednak jest wiele sytuacji w zyciu, gdzie wynik dzialania nie jest tak jednoznacznie okreslony i wtedy mamy tu wybor oczekiwac negatywnych lub pozytywnych skutkow, albo po prostu probowac, nie wiedzac, jaki bedzie skutek - to tez jest dla mnie pozytywnym nastawieniem, bo nie jest to dzialanie pod wplywem strachu.

Panabiamka, fajnie opisalas swoja droge zyciowa.
Pozwol, skorzystam ze tego przykladu, ktory zawiera elementy zarowno pozytywnego, jak i negatywnego nastawienia i to byc moze ma wplyw na takie zygzaki w zyciu.
Pisze celowo "nastawienia" a nie "myslenia", bo myslenie to jest pierwszy krok w jakims kierunku, ale rozstrzygajacym elementem jest emocjonalne nastawienie, uczucia, ktore sa sa z tymi myslami zwiazane, bo dopiero to uruchamia nasze dzialania - swiadome czy nieswiadome.

Ja za pozytywne nastawienie tu uwazam ten upor przy konczeniu studiow. Postawilas sobie cel, ryzykowalas przy podejsciu bez dostatecznego przygotowania, i wszystkimi srodkami dazylas do osiagniecia dyplomu i dalas w koncu rade. Rozstrzygajace w tym bylo to, ze chcialas to zrobic i gdzies w glebi ducha wierzylas, ze to osiagniesz. Inaczej nie szukalabys drog, jak to osiagnac.
To jest pozytyw. Masz sile przebicia i w tym przypadku uzylas jej pozytywnie w celu ksztaltowania swojego zycia.
Potem widac cos sie zmienilo i przestalas podazac w pierwotnie obranym kierunku.
I tu zaczyna sie negatyw, bo uwazasz ten czas przedtem za zmarnowany czas, zamiast widziec to jako to, czym to jest - zmiana kierunku, w ktorym podazasz.
A przy tym z pewnoscia nauczylas sie wiele, chocby wytrwalosci mimo przeciwnosci, a takze w obliczu tych zmiennych sytuacji pewnego dystansu do zycia. To sa niewymierne, wazne wartosci i pomoce w zyciu, ktorych nie dostrzegasz i nie wykorzystujesz, bo widzisz tylko to, czego nie osiagnelas.
Teraz skupiasz sie na tym, czego nie masz, czyli na negatywnych aspektach i przez to pewnie drepczesz w miejscu.

Wedlug mnie do pozytywnego myslenia/nastawienia nalezy takze jeszcze intuicja i umiejetnosc sluchania, w jakim kierunku nas zycie popycha.
Jesli upieramy sie przy czyms, co koniecznie chcemy miec/osiagnac, a co nie bardzo jest zgodne z tym, co tak naprawde w nas "siedzi", z tym, czego zycie od nas chce, to wtedy droga jest trudna, pelna przeciwnosci i zadne pozytywne myslenie nie pomaga, bo kierunek sie nie zgadza.
Pisze "zycie od nas chce", bo nie wiem, jak to inaczej napisac, ale mysle, ze jest to zrozumiale.
Po prostu kazdy rodzi sie z jakimis preferencjami, ktore czesto nie sa nam od razu swiadome, albo nie sa w zgodzie z tymi wartosciami, ktore narzuca nam otoczenie i wtedy ich nie rozwijamy. Zamiast tego usilujemy realizowac to, co realizuja inni naokolo, ale nie bardzo to wychodzi albo nas nie zadowala.

Natomiast jesli jest sie w zgodzie ze swoimi najglebszymi potrzebami/talentami, to pozytywne nastawienie samo sie zjawia, jesli tylko pozwolimy, zeby nasze zycie poszlo w tym kierunku, ktory pasuje. I wtedy warto tez czasem zaryzykowac, zalozyc te rozowe okulary, nawet jesli na pierwszy rzut oka wydaje sie to byc glupota.
Ja wiec tutaj zaczelabym szukania celow. Nie siedza one w glowie, tylko w sercu. smile

28

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Powiem tak, ja osobiście nie znoszę osób które narzekają. Nie dlatego ze coś do nich mam, ale przede wszystkim dlatego że swoim zrzędzeniem zatruwają życie ludziom dookoła. Unikam spotkań rodzinnych bo słychać właśnie głównie narzekanie, pogoda, polityka... Mam tak że zawsze po po takich zjazdach rodzinnych mam depresję, narzekanie jest zaraźliwe. A już naprawdę nie wyobrażam sobie życia z dziewczyną która jest typem zrzędy smile Na szczęście idzie się z tego wyleczyć... jednakże u kobiet leczenie się ze złych nawyków jest bardzo, bardzo trudne.

29

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Arleton napisał/a:

Powiem tak, ja osobiście nie znoszę osób które narzekają. Nie dlatego ze coś do nich mam, ale przede wszystkim dlatego że swoim zrzędzeniem zatruwają życie ludziom dookoła. Unikam spotkań rodzinnych bo słychać właśnie głównie narzekanie, pogoda, polityka... Mam tak że zawsze po po takich zjazdach rodzinnych mam depresję, narzekanie jest zaraźliwe. A już naprawdę nie wyobrażam sobie życia z dziewczyną która jest typem zrzędy smile Na szczęście idzie się z tego wyleczyć... jednakże u kobiet leczenie się ze złych nawyków jest bardzo, bardzo trudne.

Myślę,  że to akurat od płci nie zależy.

Ja też nie prepadam za takimi osobami. Już nie chodzi o to, że narzekają,  ale z Cię ściągają w dół,  albo mowia:zobaczysz za parę lat inaczej będziesz ź mówiła,  też ci sie nie uda, jeszcze się roczarujesz.
Dlatego poucinalam takie znajomości, jest o wiele lepiej.

30

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Z tego co widzę, to wcale nie jest takie proste.

31

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Mark Twain napisał/a:

Przeżyłem wiele lat i miałem wiele problemów, z których większość nigdy się nie wydarzyła.

32 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2017-07-28 19:34:40)

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Averyl napisał/a:

Pamiętam jak w pewnym momencie moje dziecko zadawało pytanie przez przeczenie "pewnie nie pozwolisz mi...", a potem gdy był starszy słyszałam np. "tego nie da się nauczyć"
Jakim cudem ma się udać? skoro ktoś zakłada, że się nie uda - da z siebie 100% w przegranej sprawie? nie, włoży tylko trochę energii, a gdy się nie uda, to przecież nie powie, że nie udało się, bo nie postarał się, tylko "a nie mówiłem". Poza tym, gdy pesymista ma realny problem to jest głęboko w du***, bo zazwyczaj potrafi wymyślić tylko tysiące powodów na nie, a brakuje mu kreatywności na choćby jeden pomysł na tak, a nawet gdyby to jak wyżej ... przecież się nie uda!

To czego się człowiek boi się przydarza - i właśnie dlatego trzeba się z tym zmierzyć. Jeśli ktoś boi się pająków, to nie leczy się go poprzez "sterylne" otoczenie bez pająków, tylko poprzez oswajanie się ze strachem. A do tego, by przezwyciężyć swoje lęki, trzeba mieć dużo pozytywnej energii.

Dokładnie tak samo miałam ze swoją córką. Często słyszałam od niej "na pewno mi nie pozwolisz... " . Nie działały tłumaczenia, stale zaczynała od NIE. Zastosowałam terapie szokowa. Uprzedziłam tylko, ze od tej pory będę robić/mówić to co zakłada z góry. Uprzedziłam tez, że skutek będzie przykry jeśli nie zmieni nastawienia do życia. Tak więc na każde "pewnie mi nie pozwolisz"- nie pozwalałam... z bólem serca. Powiedziałam, że jak się zastanowi nad swoim podejściem do życia i zapyta mnie w inny sposób oraz zapragnie bym pozwoliła, to tak się stanie. Ktoś pomyśli, że to manipulacja, ale jak inaczej ją miałam nauczyć? Z takim podejściem do życia byłaby z góry skazana na porażki życiowe. Sama je chciała, na starcie nie oczekiwała niczego dobrego.

33

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Dzieci powinno się izolować od pesymistów tongue

Pamiętam jak syn niósł np. sok, a tatuś "zaraz rozlejesz! uważaj rozlejesz! idź wolniej bo rozlejesz!" dzieciak rozlewał, "a nie mówiłem, nie dość że jesteś nieuważny, to jeszcze mnie nie słuchasz"
... i tak za każdym razem, normalnie jasnowidz*, z omalże 100% skutecznością, jak on to robił???
Nie przypomina wam to tresury z eksperymentów psychologicznych? Zapala się światełko, a zwierzak zaczyna się ślinić, intensywnie produkuje soki trawienne, mimo iż nie ma żadnego jedzenia, kiedy indziej dzwonek, a zwierzak ucieka przerażony w najdalszy kąt i nawet nie chce się zbliżyć do smakołyku.
Skoro ojciec-pesymista przewidywał negatywny skutek, to czemu był tak nieskuteczny, by przeciwdziałać złym konsekwencją?
Czemu nie przewidział, że jak syn będzie miał naście lat, to nie będzie chciał go słuchać, nie będzie chciał z nim spędzać czasu (na grze, na rowerze)?

Chyba tak działają te przewidywania pesymistów, wywołują wilka z lasu, a potem zostają zjedzeni.

Ludzie pozytywnie nastawieni do życia, przyciągają do siebie inne optymistyczne osoby, a tym w gorszej kondycji potrafią dodać trochę energii/wiary/chęci. Mimo iż dla "wszystkich" jest oczywiste, że coś jest niemożliwe, to oni dokonują niemożliwego - lecą w kosmos, zdobywają Everest, wygrywają z chorobą, itd.
A pesymiści? Mają jakąś grupę antywsparcia (utrudniania, gnojenia, dołowania). Znacie temat w stylu: "mam duży dom, rodzinę, dobrą pracę - jak to rozwalić?" i rady w stylu: "zaproś najlepszą przyjaciółkę żony i ją bzyknij w małżeńskim łożu", "masz małego i tak ci nie stanie, lepiej nawrzucaj swojemu szefowi" big_smile
... chyba bycie pesymistą to bycie samotnym (nawet jeśli taka osoba ma rodzinę)


* w przypadku pesymisty to chyba ciemnowidz

34 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2017-07-29 18:59:54)

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Averyl napisał/a:

... chyba bycie pesymistą to bycie samotnym (nawet jeśli taka osoba ma rodzinę)

O! Dobre motto, umieść w dziale "samotność" wink .

Przed chwilą miałam przeprawę z moją mamą. Mówi coś w stylu "jak będę stara to mnie będziesz karmić swoim jedzeniem niestety". A jakim mam karmić? Mogę z baru kupić, mogę ze sklepu coś gotowego... ale tak czy inaczej to nie będzie jej jedzenie, przez nią ugotowane, a to oznacza, że będzie niesmaczne. Wg mamy dziwnie gotuję (* czytaj niesmacznie wink ). Czy to nie jest paranoja, żeby już teraz rozmyślać czym niesmacznym będzie mnie córka karmiła, gdy będę obłożnie chora? Podejrzewam, że wtenczas będzie tak chora, że kubki smakowe za każdym razem powiedzą"niedobre". Moze nawet jej własne jedzenie by jej nie smakowało. Będę jej rzekomo wciskać na siłę, a ona nie będzie mogła nawet powiedzieć, że niedobre. Będę ją zmuszać do swojego twierdząc, że wiem najlepiej.
no cóż, skoro tego oczekuje, to tak będzie. Na to mama, ze przecież właśnie tego nie chce, wcale tego nie oczekuje, tylko się tego strasznie boi. To się pytam, co to za różnica, skoro czuje bardziej ten lęk i strach, niż to czego pragnie? To co w niej silniejsze, to dostanie na 100%. Cos na styl tego dziecka, które mówi "na pewno mi nie pozwolisz zjeść ciasta" .

35

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
tajemnicza75 napisał/a:
Averyl napisał/a:

Pamiętam jak w pewnym momencie moje dziecko zadawało pytanie przez przeczenie "pewnie nie pozwolisz mi...", a potem gdy był starszy słyszałam np. "tego nie da się nauczyć"
Jakim cudem ma się udać? skoro ktoś zakłada, że się nie uda - da z siebie 100% w przegranej sprawie? nie, włoży tylko trochę energii, a gdy się nie uda, to przecież nie powie, że nie udało się, bo nie postarał się, tylko "a nie mówiłem". Poza tym, gdy pesymista ma realny problem to jest głęboko w du***, bo zazwyczaj potrafi wymyślić tylko tysiące powodów na nie, a brakuje mu kreatywności na choćby jeden pomysł na tak, a nawet gdyby to jak wyżej ... przecież się nie uda!

To czego się człowiek boi się przydarza - i właśnie dlatego trzeba się z tym zmierzyć. Jeśli ktoś boi się pająków, to nie leczy się go poprzez "sterylne" otoczenie bez pająków, tylko poprzez oswajanie się ze strachem. A do tego, by przezwyciężyć swoje lęki, trzeba mieć dużo pozytywnej energii.

Dokładnie tak samo miałam ze swoją córką. Często słyszałam od niej "na pewno mi nie pozwolisz... " . Nie działały tłumaczenia, stale zaczynała od NIE. Zastosowałam terapie szokowa. Uprzedziłam tylko, ze od tej pory będę robić/mówić to co zakłada z góry. Uprzedziłam tez, że skutek będzie przykry jeśli nie zmieni nastawienia do życia. Tak więc na każde "pewnie mi nie pozwolisz"- nie pozwalałam... z bólem serca. Powiedziałam, że jak się zastanowi nad swoim podejściem do życia i zapyta mnie w inny sposób oraz zapragnie bym pozwoliła, to tak się stanie. Ktoś pomyśli, że to manipulacja, ale jak inaczej ją miałam nauczyć? Z takim podejściem do życia byłaby z góry skazana na porażki życiowe. Sama je chciała, na starcie nie oczekiwała niczego dobrego.

Twoja córka ma wspaniałą matkę... U mnie raczej było na odwrót. Może nie od zawsze, ale od pewnego czasu - gdy chciałam coś zrobić, w domu zawsze słyszałam,że mi się nie uda, że w Polsce się nie da, żebym nic nie robiła, bo narobię sobie tylko problemów... itd.

36 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-07-29 20:14:11)

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
rossanka napisał/a:

Myślę,  że to akurat od płci nie zależy.
[...]
Dlatego poucinalam takie znajomości, jest o wiele lepiej.

Tak i nie, nie i tam smile
Jednak płeć na nie ma wpływ, tylko o jakiej formie płci mówimy
wink

Schematy, jak i zachowania mówią na niekorzyść mężczyzn
Z drugiej strony matczyna miłość potrafi równie dobrze zepsuć, mężczyznę

Trochę inaczej w relacjach z 'przyjaciolmi"

No jednak oni przenoszą swoje, że swoich systemów

Sęk w tym, że z jakiegoś powodu tych znajomych, mamy;)

No a jak się zmieniamy, to naturalnie ich mieć nie chcemy smile

37

Odp: Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?
Perełka80 napisał/a:

Twoja córka ma wspaniałą matkę... U mnie raczej było na odwrót. Może nie od zawsze, ale od pewnego czasu - gdy chciałam coś zrobić, w domu zawsze słyszałam,że mi się nie uda, że w Polsce się nie da, żebym nic nie robiła, bo narobię sobie tylko problemów... itd.

Dziękuję za komplement.
Wiesz... miałam podobnie. Dlatego nie mam wyższego wykszt, bo na pewno sobie na studiach nie poradzę, bo zawsze słaba byłam w szkole, bo rodzice nie mają pieniędzy na naukę, a ja sobie nie poradzę łącząc pracę z nauka. Kiedyś mamę zapytałam dlaczego mnie tak ograniczała, podcinała skrzydła na starcie, a mama na to, że to nieprawda, że to z troski o mnie, żebym nie czuła rozczarowania, żeby mnie nikt nie skrzywdził, żebym się sama nie oszukiwała itp. Uważała, że robi to dla mojego dobra. Taka była jej wizja, bo jako pesymistka nie widziała życia inaczej. Zauważ, że moja matka miała niskie poczucie wartości, niską samoocenę, a więc co innego miała mi przekazać?
Możliwe, że Twoi rodzice myślą tak samo. Nie bierz tego dosłownie, nie odbieraj osobiście jako akt złej woli. Oni pewnie nie zdają sobie sprawy z tego, że to na Ciebie negatywnie wpływa. Raczej im tego nie przetłumaczysz, więc pozostaje zmienić nastawienie do życia, do siebie.

Posty [ 37 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Jak to właściwie jest z tym pozytywnym myśleniem...?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024