Cześć.
Mam 30 lat, jestem chorobliwie nieśmiały i taki brzydki, że przez to nigdy nie miałem dziewczyny. Głównie mam kompleksy na punkcie wyglądu. Już od dziecka inne dzieci uważały mnie za brzydala. Jak ktoś się z czegoś śmieje to od razu dobieram sobie do głowy, że to ze mnie. Do tego mam krzywy zgryz - zgryz głęboki, więc dolne zęby chowają się za górnymi i paskudnie widać mi górne dziąsła jak się uśmiecham. W ogóle zęby mam jak u Drakuli. Przez to uśmiecham się rzadko i jak już to bez otwierania paszczy, co by ludzie nie widzieli jaki mam "uroczy" uśmiech.
1 2017-07-13 16:04:28 Ostatnio edytowany przez Edgar.M (2017-07-13 16:04:39)
To mi przypominasz mojego byłego kierownika... Tyle, że on ma żonę (mimo fałszywego charakteru), a wiesz dlaczego ma żonę i znajomych? Bo się tym nie przejmuje i porostu żyje jak każdy inny człowiek. I powiem brzydko, ma gdzieś co myślą o nim inni.
Cześć.
Mam 30 lat, jestem chorobliwie nieśmiały i taki brzydki, że przez to nigdy nie miałem dziewczyny. Głównie mam kompleksy na punkcie wyglądu. Już od dziecka inne dzieci uważały mnie za brzydala. Jak ktoś się z czegoś śmieje to od razu dobieram sobie do głowy, że to ze mnie. Do tego mam krzywy zgryz - zgryz głęboki, więc dolne zęby chowają się za górnymi i paskudnie widać mi górne dziąsła jak się uśmiecham. W ogóle zęby mam jak u Drakuli. Przez to uśmiecham się rzadko i jak już to bez otwierania paszczy, co by ludzie nie widzieli jaki mam "uroczy" uśmiech.
Zęby można wyprostować, zmienić.
Na świecie są miliony ludzi /kobiet i mężczyzn/ nie grzeszących urodą, chorych, kalekich a mają partnerów życiowych, zakładają rodziny.
Wygląd to nie wszystko, nie jest najważniejszy aby ktoś nami zainteresował się , polubił, pokochał.
Jest sporo kobiet które mają taki sam problem. Moim zdaniem powinieneś się rozglądać za brzydkimi dziewczynami. Możesz zacząć od szukania w internecie na jakichś portalach randkowych czy coś. Zawsze uważałem i dalej uważam, że ludzie powinni szukać do związku podobnych do siebie.
Zresztą nie oszukujmy się - Żadna ładna dziewczyna Cię nie będzie chciała, a nawet jak już któraś zechce to Twój wygląd będzie jej przeszkadzał. A brzydka dziewczyna? Ma taki sam problem jak Ty, jej z kolei nie zechce żaden przystojny facet.
Więc dobierajcie się ze sobą, znajdź dziewczynę która będzie podobna do Ciebie.
5 2017-07-13 20:21:36 Ostatnio edytowany przez Ku (2017-07-13 20:22:17)
Może zadbaj o siebie, zainwestuj w fajne ciuchy, fryzurę, które trochę nadrobią wygląd, aparat otrodontyczny, siłownia, bo zawsze lepiej mieć fajne ciało i brzydką twarz, niż to i to brzydkie.
Żadna ładna dziewczyna Cię nie będzie chciała, a nawet jak już któraś zechce to Twój wygląd będzie jej przeszkadzał.
No nie wiem, czasem się zdarzy osoba, dla której wygląd jest nieważny albo akceptowalny. Ale i tak wg mnie lepiej zmieniać się na jak najlepszą wersję samego siebie niż szukać kogokolwiek kto nas "przygarnie" i być zdanym na łaskę innych.
Kleoma - niby można wyprostować, tyko po co skoro są proste. Problem w tym, że zachodzą za siebie. Niby je można "wbijać" ale przy moim zgryzie na 0.5 cm to chyba te zęby przebiją kość żuchwy.
Xaron & Ku - ja nie szukam ładnej dziewczyny tylko mądrej, cieplej i kochającej. To jest dla mnie "ładne".
7 2017-07-15 01:32:48 Ostatnio edytowany przez Helsinki (2017-07-15 01:33:57)
Edgar to rob dobra kase/biznes,jest wiele par gdzie kobieta mysli ze ok facet brzydki/nieatrakcyjny,ale a kase i ona jest z nim ze wzgledu na kase,dobra materialne.
No ale co kto woli.
Helsinki - zupełnie nie moje klimaty.
Teraz są takie możliwości dentystyczne, że coś mi się wierzyć nie chce, żeby czegos takiego się nie dało poprawić... Teraz dentyści potrafią istne cuda zdziałać, nie to, co za czasu naszych rodziców. Tak że znaleźć dobrego ortodontę - i do dzieła!
Tylko, ja myślę, że bardziej jednak Tobie przeszkadza to, co masz w glowie, niz ten krzywy zgryz... Trzeba by "software" odkurzyć ze śmiecia i dziadostwa tam nagromadzonego, a nie tylko o samej poprawie "hardware" myśleć Bo uwierz, są kobiety, które zaakceptują niedoskonały wygląd (kobiety też nie są doskonałe przecież), ale mało która zaakceptuje poważne problemy z psychiką... Nikt nie chce w życiu mieć "balastu", w sensie: osoby, którą trzeba holować, opiekować się jak dzieckiem, chodzić wkoło na paluszkach, bo większość ludzi szuka partnera, czyli osoby niezależnej i pewnej siebie. O kogo nie trzeba się przesadnie martwić, że np. popatrzę nie tak, to facet będzie mi po kątach pół dnia płakał i użalał się nad sobą, że jak mogłam krzywo tak spojrzeć i go urazić
Oczywiscie piszę tak przesadnie to wszystko, ale na prawdę osoby nieśmiałe i niepewne siebie są ciężkie do życia, bo nawet najwrażliwszy człowiek będzie się bał z taką osobą obcować, żeby na odcisk nie nadepnąć, a ta osoba jakby cała jest jednym wielkim odciskiem
Poza tym życie jest ciężkie samo w sobie i ludzie nie lubią sobie brać dodatkowych kłopotów, po prostu. Jak ktoś się wydaje być "problemowy", to nie będzie miał wielkiego powodzenia, niestety. (Temu dużo ludzi po prostu ukrywa swoją "problemowość" i udaje kogoś innego, ale nie polecam tej metody, bo i tak prędzej czy później to wychodzi i związek sie rozpada). Wiec jak miałabym wybierać na Twoim miejscu na co kasę wydać, to wolałabym osobiście na psychoterapię, niz na leczenie ortodontyczne. No chyba, ze masz kasy na to i na to, to mozesz uderzać w każdą strone, pewnie
Ale wazniejsza jest psychika, bo nawet jakbys wyglądał jak Brad Pitt, a miał w głowie -za przeproszeniem - nasrane, to mało kobiet będzie chciało z Tobą byc (chyba, ze o sam sex Ci chodzi, ale podejrzewam, ze o związek). Albo przyciągniesz też jakąś bardzo "pokrzywioną" wewnętrznie i długo to wszystko i tak nie pociągnie (chyba, ze w sposób patologiczny jakiś będzie funkcjonować, ale to nawet gorsze od samotnosci takie chore związki). Poza tym psychoterapia pomoże Tobie i w sensie ogólnym, że nawet jakbyś z nikim nie był, to będzie Ci łatwiej żyć.
A, i wiesz... Znam podobny troche przypadek faceta, moze nie tak drastycznie zakompleksiony jak u Ciebie, no ale... nie bedzie to może przyjemne, co napiszę, ale... Ech, zaczne moze od początku. Ten facet podobnie jak Ty uważa, ze jest brzydki i temu z nikim nie jest. On nawet nie pamięta już, ze ja kiedys mu dawałam szanse (tak, mimo brzydoty miał szanse, spotykaliśmy się jakiś czas). Ale jak poznałam lepiej jego charakter, przyzwyczajenia(nałogi niestety ma), sposób komunikacji itp... to mi się zupełnie odechciało z nim być. Więc niestety, wygląd nie był tym jedynym czynnikiem dla którego kobiety go odrzucają (jak on myśli) bo ja na przykład go odrzuciłam dopiero jak poznałam go lepiej, a nie podobał mi sie z charakteru. Tylko widzisz, najłatwiej jest zwalić na wygląd, bo to tak nie boli mimo wszystko, niż przyznać, że coś nie tak jest w naszej psychice i zachowaniu, co może innych odstręczać. Bo tu jak wygląd, to można w spokoju już siąśc i płakać nad sobą, bo na wygląd dużego wpływu nie mamy (choć nie do końca, bo dużo można poprawić też i tu), za to nad psychiką można pracować, choć jest to bardzo ciężka robota i długotrwała, i nie każdemu się zwyczajnie chce... No i przykro jest też po prostu to przyznać samemu przed sobą, że ma sie "tego rodzaju" problem. Bo to takie bardziej wstydliwe, osobiste. Ale niestety jest to jedyny sposób (zauważenie rzeczywistego problemu) żeby ten problem naprawić. Kosztuje dużo bólu, babrania sie w "brudach" swojej psychiki, swoim wewnętrznym cierpieniu... Ale tak to już jest, ze jak trafia sie do szpitala z wrzodziejącą raną, to chirurg musi ją najpierw opłukac, odkazić, potem w niej pogrzebać, odciąć zgnite tkanki itp, dopiero na koniec zaszyje i sie to pomału goi. Zabawa z psychiką jest troche podobna, czasem jeszcze gorsza tylko, bo tego znieczulenia nie ma No i trudniej działac na tak ulotnej materii. Więc ja rozumiem, ze ludzie sie boją tego, bo to nic przyjemnego... Tylko, ze jak coś ma pomóc, to juz tak jest, że trzeba tam pogrzebać przy tym.
Obawiam się, że oprócz tego, że nie byłeś ładnym dzieckiem, to i w domu pewnie nie było do końca jak trzeba. Do tego sie własnie na ogół dochodzi przy tym "grzebaniu w psychice". Potem się odkrywa swoje wyuczone mechanizmy, sposób myślenia, wszystko to ciężkie i na początek bywa, że bardzo dołujące... Dopiero po pewnym czasie widać poprawę. Człowiek w końcu zaczyna się lepiej czuć.
Nie wiem, rób jak uważasz. Twoje życie, jak na przykład wolisz się użalać nad sobą do śmierci, a nic nie robić, to OK, też jakiś wybór. Ale jak chcesz jednak zmienić coś, to polecam psychologa. I ortodontę również (krzywy zgryz może prowadzić do innych chorób, np. chorób stawu skroniowo-żuchwowego... do bóli róznych w obrębie twarzy, a nawet do chorób przewodu pokarmowego, jeśli zgryz utrudnia porządne żucie. Więc warto jest choćby dla własnego zdrowia naprostować te zeby na właściwe miejsce.)
10 2017-07-15 23:09:27 Ostatnio edytowany przez Edgar.M (2017-07-15 23:43:32)
Koczek - dziękuje Ci za bardzo mądre słowa. Trochę tego chyba było mi potrzeba. Z pewnością się zajmę tymi zębami, zobaczymy co z tego wyjdzie. (Na marginesie z powodu m. in. kompleksów dużą satysfakcję sprawianie gdy sobie coś poprawię).
Co do psychiki też dużo racji. Z tym, że aż tak tak "patologicznie" jeszcze chyba ze mną nie jest . Generalnie ludzie mnie lubią. W domu też zawsze było i jest bardzo fajnie. Akurat tego to ludzie mi przeważnie zazdrościli - nie w sensie materialnym bo tu było standardowo, ale że właśnie naszą zgraję rodzice i rodzina zawsze bardzo wspierała-wpiera, i że razem się też mocno trzymamy. Co racja dużo mam problemów z akceptacją swojej osoby właśnie z okresu dzieciństwa i młodości. Dom zawsze był azylem od tego jeśli źle się czułem z rówieśnikami.
Wewnętrznie chyba też nie jestem tak bardzo skupiony na sobą - narcyzem na pewno nie jestem. Problemem jest pewnie to, że nie wierzę w siebie i w to, że mógłbym być wspaniałym partnerem dla kobiety.
Moją największą wadą jest chyba zbyt pochopny defetyzm. Lepiej da mnie jest pogodzić się z problemami i frustracje rozładowywać poprzez zaszywanie się w swoim świecie.
Ludzie Cię lubią, więc rozumiem, że "chorobliwie nieśmiały" jesteś wyłącznie w stosunku do kobiet, z którymi mógłbyś wejść w jakąś relację? Czy może do wszystkich kobiet bez wyjątku, nawet jak Ci sie nie podobają?
Wyobraziłam sobie po Twoim pierwszym poście jakąś taką całkiem wycofaną osobę, no ale jeśli nie jest tak najgorzej, jak twierdzisz, to zawsze jest jakiś powód do optymizmu
Czyli, tak w skrócie, jak to wszystko wygląda? Boisz się z kobietami w ogóle rozmawiać i gadasz tylko z facetami? A może z kobietami jesteś na etapie luźnej rozmowy, koleżeńskiej i to problemu Ci nie sprawia, ale już boisz się zaprosić np. na kawę, czy do kina? Czy też może byłeś juz z jakąś panią na kawie, powiedzmy, ale nieśmiałość nie daje Ci wykonać kroku dalej? Bo to wiesz, jest nieśmiałość i nieśmiałość Więc ciekawa jestem na jakim to etapie może być u Ciebie.
Czasami jestem nieśmiały do innych, ale jak mnie zaakceptują, to szybko mi to mija. Natomiast do kobiet jestem chorobliwie nieśmiały, szczególnie do tych które mi się podobają - nawet gdy mają chłopaka i nie wiąże z nimi nadziei matrymonialnych - ale tak to jakoś działa. Trochę wycofany też jestem. Szczególnie jak ktoś mi zrobi jakąś przykrość to wtedy mam gorsze dni i to wycofanie się nasila (analogicznie jak mi coś wychodzi to się ono obniża). Twoje pytanie z kim mi się lepiej rozmawia uświadomiło mi to, że paradoksalnie lepszy kontakt mam z kobietami. Lepiej się z nimi dogaduje. Ale to tylko tak na koleżeńskiej stopie, a poza tą sferę to nie wychodzi. A zaprosić na kawę, czy do kina boję się bardzo, bardzo. Mam jakaś tam blokadę spowodowaną panicznym strachem przed potencjalnym odrzuceniem. Od podstawówki do końca liceum podkochiwałem się w kilku koleżankach, ale nigdy nie odważyłem się zadziałać coś więcej, nawet zagadać. Jak miałem 20 lat odważyłem się poderwać koleżankę, dostałem kosza. Co gorsza myślę, że od tamtego czasu stałem się jeszcze bardziej przezorny niż ostatnio i przez to jeszcze mi ciężej mi się otworzyć.
Aha miałem się Ciebie zapytać w przednim poście, bo mnie to strasznie zaciekawiło, ale zapomniałem . Mianowicie, co ten twój "wycofaniec" nawywijał i jakie miał owe nałogi. Oczywiście odpowiesz jak będziesz chciała.
Hm, najpierw powinieneś popracować nad swoim mysleniem o samym sobie, wzmocnić pewność siebie. Żeby aż tak się panicznie nie bać tego odrzucenia (a boisz się, bo łączysz odrzucenie z poczuciem własnej wartości, co nie jest zdrowe).
Natomiast gdy juz to Ci się uda poprawić u siebie, to pomału, po jednym szczebelku, stawiać sobie konkretne cele. Pierwszym, to jak mi się tu wydaje, powinno być jakieś delikatne zacieśnienie więzi w tematach rozmów z daną kobietą, która Ci się spodobała. Bo to wiesz, kobieta się moze też zdziwić trochę, jeśli tak sobie gadasz z nią wylącznie o pogodzie, o pracy i o niczym innym, a nagle wyskoczysz z jakąś propozycją. Więc można by w rozmowie z koleżanką coś tam "od siebie" więcej dorzucić. Np. jakiś komplement. Żeby ona zobaczyła w Tobie też mężczyznę, a nie tylko kolegę. Choć generalnie, jeśli nawet rozmawiałes z kobietą o pogodzie tylko, to jeśli odebrała Cię w tej rozmowie pozytywnie, to też niejedna by się zgodziła na kawę (w końcu kawa to nie ślub ) żeby Cię lepiej poznać po prostu.
No, tak czy siak, to pierwszym szczeblem na "drabince", a właściwie to raczej podstawą całej drabinki, jest jednak to wzmocnienie pewności siebie. Musisz o sobie dobrze myśleć, lubić siebie, znać swoje dobre cechy i swoje zalety, też fizyczne (każdy jakieś ma, więc nie zaprzeczaj aby ). Nie możesz skupiać sie na swoich brakach, czy jakichś słabościach. Np. że masz zeby nie takie. Może masz piękne oczy za to? Albo miły, kojący nerwy głos?
Albo jesteś wysoki. Albo masz może niezłe włosy, fryzurę. Każdy ma coś, nie ma ludzi, co nic kompletnie nie mają do zaoferowania. Fizycznie i psychicznie musisz swoje zalety znać, i ogółem lubić samego siebie pomimo wad (które również każdy człowiek posiada, nie tylko Ty jeden).
Z tą koleżanką, którą kiedyś podrywałeś - tu sobie raczej pogratulować powinieneś, że wykazałeś się odwagą, a nie brać to tak mocno do siebie w sensie negatywnym. Niestety, jak się startuje do płci przeciwnej, to nieraz się kosza dostanie Myślisz, ze kobiety nie dostają nigdy kosza? Tak samo dokładnie jest z tej drugiej strony barykady
To jest część życia, że jak się próbuje, to się pojawiają porażki. Na tym polu tak samo. Każdy chyba w życiu kosza kiedyś dostał. Nie jest to powód, żeby się poddawać i załamywać.
Jak chodzi o tego mojego kolegę Cóż, te nałogi jego to picie i palenie. Zwłaszcza to pierwsze mnie mocno odrzuciło. Pije piwo jak mineralną
Mnie to w nim przeraziło najbardziej ze wszystkiego, ot i tyle
Palenie bym może jakoś jeszcze zniosła, gdyby facet mnie jakoś ujął charakterem i osobowością, to może bym to przebolała, ale pijaństwa niestety nie, chyba musiałabym kochać na zabój, ale możliwe, ze nawet wtedy bym zwiała... Inne sprawy, to facet bardzo mało mówi. A ja miałam nadzieję podyskutować jakoś tak konkretniej
To wychodziło, że prowadze monolog, a facet tylko potakuje... I nie to, ze nie dałam mu do słowa dojść, broń Boże, nawet sama go wypytywałam o to i owo, żeby swoje zdanie wypowiedział, no ale ileż można
Sam mówić nie chce, to się go nie zmusi. Taki po prostu mruk i tyle
To już kwestia charakteru jest i tu był niedopasowany do mnie. A jeszcze dochodzi tu taka rzecz, że gdyby nawet odezwał się rzadko, ale powiedział coś wartego przemyślenia, głębokiego, dobrze przemyślanego... może też by było inaczej. A tu facet mówił może nie że aż banały, ale tak hm, nic raczej, czym by mnie jakoś zaskoczył, skłonił do refleksji, po prostu nudą wiało trochę
Wiem, że ta jego małomówność i brak przemyśleń, by mnie zaczęły po czasie doprowadzac do szewskiej pasji. Kiedyś spędziliśmy ze sobą całe 2 dni, to już się cieszyłam pod koniec drugiego, że sobie jedzie w pierony
Męczące jest takie wyciąganie z kogoś nawet prostego zdania... A to picie i palenie, to też jest niefajne, bo powiem szczerze, ze czasami czułam od niego brzydki zapach taki... No, przetrawiony alkohol + nikotyna
Zwykle nie, oczywiście, bo on dba o higienę, ale zdarzyło sie jednak i było to też odpychające... A jeszcze taka pomniejsza sprawa, to też on ma tendencje do bycia poważnym, niż uśmiechniętym, radosnym. Trochę się zaczął więcej przy mnie uśmiechać, bo mu kiedyś powiedziałam, ze ma taki fajny uśmiech, to czemu nie korzysta?
Ale tak, to też nieraz sie nachmurzył, wręcz skrzywił (pewnie nieświadomie), choć powodu żadnego nie było się tak krzywić... Przy tym jeszcze, ze nic nie mówił, to parę razy wręcz się go spytałam, czy jest o coś zły, albo ma jakiś problem. Okazało się, że nie
Więc po czasie to przyjęłam do wiadomości, że on po prostu tak ma. Ale tez nie wiem, czy patrzenie na taką skrzywioną twarz, by mi humoru nie psuło, jakbysmy byli razem na co dzień... Ja rozumiem, ze człowiek sie nie musi ciągle uśmiechać, ale jakoś też można się poczuć nieswojo jak ktoś robi takie "marsowe miny"
Chociaż to może nie jego wina, troche może i typ urody ma taki, hm... Sama nie wiem. Chociaż nie no, uroda urodą, ale takie krzywienie paszczy bez powodu to już jakiś nawyk bardziej. Tak tylko o tym pisze, bo jak jesteś ciekawy, co może kobiete u faceta odrzucać, to własnie tutaj tego typu sprawy były
Chociaż on ma i dużo zalet ten kolega (wciąż się z nim przyjaźnię jeszcze, ale na stopie koleżeńskiej
), wiec temu z początku myślałam, ze cos będzie między nami
(No i o tym jego piwkowaniu też nie wiedziałam z początku, bo wiadomo, to sie widzi po jakims czasie dopiero, jak sie z kims dłuzej pospotyka).
Hej chłopie, a robiłeś coś kiedyś w kierunku żeby to zmienić? Jeżeli chodzi o zęby to są techniki ortodontyczne, które mogłby Ci pomóc. A co do wyglądu to "każda potwora znajdzie swojego amatora" - na pewno masz jakieś cechy, które są atracyjne dla płci przeciwnej
Koczek - co do nałogów to tylko może słodycze. Ale to się nie odbija na zdrowiu czy figurze - mam wagę normalną dla mojego wzrostu. I to już jest plus. Z plusów to jestem wysoki 187 cm i mam raczej zgrabne części ciała (proste nogi, plecy itd).
Z twarzy nie jestem ideałem a najbardziej mnie "męczą" te zęby. Dlatego coś z tym zrobię. Kiedyś coś tam potrzebowałem od jakieś pani w okienku załatwić, a ona zażartowała że mi to załatwi jak się uśmiechnę, bo ja nie dość, że jestem spięty bo nieśmiały to jeszcze przy obcych ludziach wstydzę się uśmiechać pełną "gębą" z wiadomych powodów. No więc ja się mocno zestresowałem, uśmiech niezbyt naturalny bo taki nienaturalny na 33%, coby nie pokazać za dużo . Po minie pani widać było, że nie zrobiłem piorunującego wrażenia. No ale co ja poradzę, stresują i krępują mnie takie sytuacje. Ktoś powie: "to się nie stresuj", ale łatwo to mówić komuś śmiałemu. taka osoba nie wie nawet jaki to stres, adrenalina i psychiczny wysiłek takie akcje - normalnie roller coaster.
Druga sprawa - i tu historia za historię, bo w sumie dość lakonicznie opowiedziałem o tym moim koszu. Otóż tak, chciałem się umówić (i to bardzo pokracznie ) i dostałem kosza w stylu "zostańmy przyjaciółmi". Była to de facto 5 letnia udręka bo byłem w niej ostro zakochany. Po tym pierwszym koszu próbowałem jeszcze z 2 razy i nic. Ta niespełniona miłość to był istny horror , ja wtedy naprawdę wierzyłem w to, że to ta jedyna, prawdziwa miłość. W końcu mi przeszło (bo wyszła za mąż i ma dzieci). Po tym wszystkim poczułem się jak nowo narodzony, całe to wypalenie spowodowane tą nieszczęśliwą miłością po tych latach ze mnie uszło, miałem plany na przyszłość. I z jednej strony dużo mnie to nauczyło, stałem się bardziej wartościowym człowiekiem. Ale z drugiej strony gdy ta bańka uczuć pękła (bańka wręcz spekulacyjna nakręcona przeze mnie) zacząłem do miłości podchodzić bardziej z głową. Z sercem też, ale bardziej to wszystko analizuje. Zresztą już sam nie wiem. Jak się otworzyłem to dostałem po głowie - to raz. Dwa miałem poczucie, że to ta jedyna miłość a kiedy to pękło to już zacząłem się bardziej szczegółowo przyglądać potencjalnym partnerom i swoim oczekiwaniom. Tu nie chodzi o wyrachowanie, ale raczej o jeszcze mocniejsze środki bezpieczeństwa, aby chronić się przed podobnymi przeżyciami.
ludwiczek1 - jestem już umówiony z ortodontą. Generalnie przez moją niską samoocenę to lubię sobie coś w sobie popoprawiać
W tych czasach prawie kazdy inwestuje w wyglad.Nawet jakby piekna osobe zapuscic nie bylaby juz taka ladna.