bardzo cierpię a jestem męzczyzną - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » bardzo cierpię a jestem męzczyzną

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 8 ]

1 Ostatnio edytowany przez Roma1972 (2017-07-12 09:54:16)

Temat: bardzo cierpię a jestem męzczyzną

Kochanie,
Piszę do Ciebie, bo strasznie mi ciężko  z tym wszystkim....A wyobrażam sobie jak ciężko jest Tobie...
Nie chcę wracać do tego co było, ale wiem, że jeszcze nie raz przyjdzie mi się zmierzyć ze swoją  bezmyślnością i jakimś szaleństwem chyba...
To co się zostało było wynikiem tego nieszczęsnego wieczoru sprzed kilku lat i tego, że ja nie zachowałam się  wtedy jak należy...
Tak, były wtedy przeprosiny, łzy i jakieś nasze ustalenia...Wybaczyłeś mi wtedy i nie rzadko wypominałeś ten błąd...Ja przez kolejne lata starałam się też jakoś o tym zapomnieć...
Przyznaję,że wiedziałam o tym, że M....czuje do mnie coś więcej ale bagatelizowałam to, owszem, miałam z nim kontakt, od czasu do czasu telefon, jakieś sms-y...ale to nie było jeszcze tak niebezpieczne, zawsze starałam się mu dawać do zrozumienia, że w moim życiu jest miejsce dla jednego mężczyzny i że jesteś nim Ty...
Potem był ten dzień przed dwoma laty, kiedy pojechałeś do Krakowa, i znów wszystko potoczyło się nie tak jak trzeba, powiedziałam mu wtedy, że to ostatni raz kiedy  się widzimy bez Twojej obecności, że ja tak nie chcę...
Awantura była wtedy okropna, pamiętasz, znów nadwątliłam Twoje zaufanie...Jakiś czas był spokój, choć  kontakt jakiś zawsze był...
Kulminacja chyba jednak nastąpiła jak zmarł mu ojciec, wiem, wielu osobom umierają najbliżsi...Chciałam jakoś pomóc, było mi strasznie żal, przecież to był ktoś z naszego najbliższego otoczenia, ktoś z kim fajnie się spędzało czas, kto coś tam dla nas znaczył, chciałam dać jakoś odczuć że przecież też jest ważny , że komuś na nim zależy, że ktoś ma wobec niego jakieś uczucia...Miał jakieś doły, myśli samobójcze....myślałam że sobie z tym poradzę i nie wiem, psychologiem chciałam być czy co...I znów uwikłałam się w tą relację, wpadłam w jakiś amok...Te sms-y...masakra....jak to analizuję, to to jest, było chore...Zrobiłam źle, bardzo złe, teraz to wiem...Wiem, że w przyjażni nie ma miejsca na inne uczucia, bo ono w końcu przyjażń zniszczy...teraz to wiem, chociaż pewnie z późno...

Nje to jest jednak najgorsze, nie te pieprzone e-male i sms-y, najgorsze jest to, że ja to robiłam w tajemnicy przed Tobą, przed moim mężem...Przed mężczyzną, któremu 23 lata temu ślubowałam miłość, wierność i uczciwość małżeńską....tego nie mogę przeżyć, nie mogę sobie tego wybaczyć...Najgorsze, że do mnie nie dochodziło, że robię źle...przecież o co chodzi??/ przecież jestem nadal ( tak mi się przynajmniej wydawało) dobrą żoną, dbam o męża, o dom, o dzieci..staram się przecież, a że zaangażowałam się w jakąś dziwną relację?? no przecież o co chodzi? przecież nie dzieje się nic złego, przecież można to wszystko jakoś pogodzić!!! GÓWNO prawda, nie można !!!!
Zawiniłam wobec Ciebie, zawiodłam, zraniłam...Kłamałam, nie byłam uczciwa.... Byłam egoistką, próżną kobietą, zakłamaną.......... przygód mi się zachciało???? Co znudziło mi się spokojne, bezpieczne i pełne miłości życie???? Co znudził mi się mąż, dla którego byłam sensem, centrum życia, który znał mnie lepiej niż samego siebie?, który  potrafił  jednym spojrzeniem wyczuć moje myśli???? No co mi się stało??? o co kurwa chodzi????Przecież wiedziałam z\e bez mojego mężczyzny, bez moich dzieci, bez mojej rodziny nie będę mogła normalnie żyć, a jednak ciągnęłam to  i brnęłam w to wszystko......Nie umiem się bronić, nie ma argumentów, wytłumaczenia, przecież wszystko świadczy przeciwko mnie...Zgubiła mnie pycha...Zgubiłam się R.....,...Ty mnie odnalazłeś, potrząsnąłeś mną...tylko czy nie za późno??

Dziś wiem jedno, nie chcę mieć już z tym nic wspólnego, nie chcę mieć nic wspólnego z M....., bo tak naprawdę z jego powodu rozjechało się nasze życie, ..chociaż wiem że ja nie jestem tutaj bez winy, a może to tak naprawdę  ja jestem najbardziej odpowiedzialna za to wszystko... Chcę zapomnieć, chcę wyrzucić to z głowy, z moich myśli i każdego dnia proszę Boga żeby mi w tym pomógł....

Cierpimy oboje,choć Twoje cierpienie jest niewyobrażalnie większe niż moje....A jednak każdego dnia pokazujesz mi że nadal mnie kochasz, pokazujesz mi swoje przywiązanie, swoją czułość...Ja to widzę i wierzę że tak jest....Taka miłość jak nasza nie zdarza się co dzień.....Czemu akurat ona została wystawiona na taką próbę, nie wiem...

Wybacz mi, jeśli potrafisz...Nie odtrącaj mnie jeśli umiesz...
Proszę daj mi szansę pokazania ci że ja nadal Cię kocham i pragnę z Tobą być, daj mi szansę powrotu...Daj mi szansę abym na nowo mogła stać się częścią Twojego życia...Nie jest to proste i wiem że będzie Ci ciężko mi zaufać i oddać się znowu a rany choć z czasem się zabliźnią pozostaną na zawsze...Będę się starać, będę cierpliwa i będę czekać...

Nie wiem czy ten  e-mail Cię zdenerwuje...Boję się że odpiszesz mi coś takiego po czym się nie podniosę...Oddaję się w Twoje ręce i w ręce Pana Boga....Modlę się codziennie o pomoc z jego strony...

Żona

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: bardzo cierpię a jestem męzczyzną

Przetrwasz, przecierpisz i przebolejesz..
Twoja żona zawiodła Cię, ale list który napisała pokazuje, że Ty i rodzina jesteście dla niej najważniejsi. To wymagało odwagi..
Ludzie popełniają błędy, bo jesteśmy słabi..

Weź się w garść i ustal zasady dalszego funkcjonowania rodziny.
Szanowny pan Michał nie ma wstępu do waszego domu, a ten list wyślij mu, aby temat był jasny dla wszystkich zaangażowanych stron.
Twoja żona musi mieć świadomość  , ze jakikolwiek kontakt z Panem Michałem to koniec Waszego małżeństwa..

Trzymaj się chłopaku, nie Ty pierwszy i niestety nie ostatni to przerabiasz.
Ale wszyscy daliśmy jakoś radę wiec i Ty dasz.

3

Odp: bardzo cierpię a jestem męzczyzną

Tresc listu wskazuje ze ona naprawde zaluje.  Teraz czujesz sie skrzywdzony, masz tysiac pytan po co jej byla ta relacja ? Co jej dała? Widac ze juz nie raz dawales jej szanse aby ten kontakt zerwala, tylko ze ona tego nie zrobila tylko Cie oszukiwala. Ciezka sytuacja. Kochasz ją tylko czy bedziesz w stanie po tych klamstwach i wieloletniej zdradzie emocjonalnej z nia normalnie zyc? Co sie stalo ze oni w koncu zerwali kontakt?

4 Ostatnio edytowany przez Roma1972 (2017-07-12 10:04:16)

Odp: bardzo cierpię a jestem męzczyzną

Szanowny Pan M nie miał wstępu do naszgo domu jak nie ma mnie w domu , już dawno zaznaczam ze M...był naszym przyjacielem dobrym a 6 lat tem powiedział żonie ze ją kocha .... i ja to słyszałem  MASAKRA i ciagle przebaczałem żonie wiem ze się tylko całowali o tym mi powiedziała żona ale na pewno nie doszło do sexu.

5

Odp: bardzo cierpię a jestem męzczyzną
Roma1972 napisał/a:

Szanowny Pan M nie miał wstępu do naszgo domu jak nie ma mnie w domu , już dawno zaznaczam ze M...był naszym przyjacielem dobrym a 6 lat tem powiedział żonie ze ją kocha .... i ja to słyszałem  MASAKRA i ciagle przebaczałem żonie wiem ze się tylko całowali o tym mi powiedziała żona ale na pewno nie doszło do sexu.

Roman nie na co roztrząsać co było a co nie..
Fakt jest taki, ze Twoja żona miała z nim romans i była w niego zaangażowana.

Aby Wam się powiodło wszyscy musicie to przepracować.
Ty - przyjąć do wiadomości, że zostałeś zdradzony. I nie ważne czy były to pocałunki, miłość francuska czy stosunek przerywany!!
Twoja żona - ze zawiodła na całej linii
a Michał, że romans ujrzał światło dzienne i że żona pragnie tylko i wyłącznie Ciebie i Waszej rodziny..
Pan M musi całkowicie zniknąć z Waszego życia..

Wszystko się zmieni ale musisz zacząć od siebie.. Postaw warunki i określ zasady "naprawiania" waszego związku..

6

Odp: bardzo cierpię a jestem męzczyzną
Roma1972 napisał/a:

..Czemu akurat ona została wystawiona na taką próbę, nie wiem...


Tu jest właśnie sedno.. Jeśli żona się nie dowie dlaczego, to chociażby M zszedł z tego świata- może nastąpić powtórka z rozrywki z innym Panem.

Dowiedz się Kochanie dlaczego? to najkrótsza możliwa odpowiedź na taki list.

7 Ostatnio edytowany przez starr (2017-07-12 21:03:59)

Odp: bardzo cierpię a jestem męzczyzną
Roma1972 napisał/a:

Kochanie,
Piszę do Ciebie, bo strasznie mi ciężko  z tym wszystkim....A wyobrażam sobie jak ciężko jest Tobie...
Nie chcę wracać do tego co było, ale wiem, że jeszcze nie raz przyjdzie mi się zmierzyć ze swoją  bezmyślnością i jakimś szaleństwem chyba...
To co się zostało było wynikiem tego nieszczęsnego wieczoru sprzed kilku lat i tego, że ja nie zachowałam się  wtedy jak należy...
Tak, były wtedy przeprosiny, łzy i jakieś nasze ustalenia...Wybaczyłeś mi wtedy i nie rzadko wypominałeś ten błąd...Ja przez kolejne lata starałam się też jakoś o tym zapomnieć...
Przyznaję,że wiedziałam o tym, że M....czuje do mnie coś więcej ale bagatelizowałam to, owszem, miałam z nim kontakt, od czasu do czasu telefon, jakieś sms-y...ale to nie było jeszcze tak niebezpieczne, zawsze starałam się mu dawać do zrozumienia, że w moim życiu jest miejsce dla jednego mężczyzny i że jesteś nim Ty...
Potem był ten dzień przed dwoma laty, kiedy pojechałeś do Krakowa, i znów wszystko potoczyło się nie tak jak trzeba, powiedziałam mu wtedy, że to ostatni raz kiedy  się widzimy bez Twojej obecności, że ja tak nie chcę...
Awantura była wtedy okropna, pamiętasz, znów nadwątliłam Twoje zaufanie...Jakiś czas był spokój, choć  kontakt jakiś zawsze był...
Kulminacja chyba jednak nastąpiła jak zmarł mu ojciec, wiem, wielu osobom umierają najbliżsi...Chciałam jakoś pomóc, było mi strasznie żal, przecież to był ktoś z naszego najbliższego otoczenia, ktoś z kim fajnie się spędzało czas, kto coś tam dla nas znaczył, chciałam dać jakoś odczuć że przecież też jest ważny , że komuś na nim zależy, że ktoś ma wobec niego jakieś uczucia...Miał jakieś doły, myśli samobójcze....myślałam że sobie z tym poradzę i nie wiem, psychologiem chciałam być czy co...I znów uwikłałam się w tą relację, wpadłam w jakiś amok...Te sms-y...masakra....jak to analizuję, to to jest, było chore...Zrobiłam źle, bardzo złe, teraz to wiem...Wiem, że w przyjażni nie ma miejsca na inne uczucia, bo ono w końcu przyjażń zniszczy...teraz to wiem, chociaż pewnie z późno...

Nje to jest jednak najgorsze, nie te pieprzone e-male i sms-y, najgorsze jest to, że ja to robiłam w tajemnicy przed Tobą, przed moim mężem...Przed mężczyzną, któremu 23 lata temu ślubowałam miłość, wierność i uczciwość małżeńską....tego nie mogę przeżyć, nie mogę sobie tego wybaczyć...Najgorsze, że do mnie nie dochodziło, że robię źle...przecież o co chodzi??/ przecież jestem nadal ( tak mi się przynajmniej wydawało) dobrą żoną, dbam o męża, o dom, o dzieci..staram się przecież, a że zaangażowałam się w jakąś dziwną relację?? no przecież o co chodzi? przecież nie dzieje się nic złego, przecież można to wszystko jakoś pogodzić!!! GÓWNO prawda, nie można !!!!
Zawiniłam wobec Ciebie, zawiodłam, zraniłam...Kłamałam, nie byłam uczciwa.... Byłam egoistką, próżną kobietą, zakłamaną.......... przygód mi się zachciało???? Co znudziło mi się spokojne, bezpieczne i pełne miłości życie???? Co znudził mi się mąż, dla którego byłam sensem, centrum życia, który znał mnie lepiej niż samego siebie?, który  potrafił  jednym spojrzeniem wyczuć moje myśli???? No co mi się stało??? o co kurwa chodzi????Przecież wiedziałam z\e bez mojego mężczyzny, bez moich dzieci, bez mojej rodziny nie będę mogła normalnie żyć, a jednak ciągnęłam to  i brnęłam w to wszystko......Nie umiem się bronić, nie ma argumentów, wytłumaczenia, przecież wszystko świadczy przeciwko mnie...Zgubiła mnie pycha...Zgubiłam się R.....,...Ty mnie odnalazłeś, potrząsnąłeś mną...tylko czy nie za późno??

Dziś wiem jedno, nie chcę mieć już z tym nic wspólnego, nie chcę mieć nic wspólnego z M....., bo tak naprawdę z jego powodu rozjechało się nasze życie, ..chociaż wiem że ja nie jestem tutaj bez winy, a może to tak naprawdę  ja jestem najbardziej odpowiedzialna za to wszystko... Chcę zapomnieć, chcę wyrzucić to z głowy, z moich myśli i każdego dnia proszę Boga żeby mi w tym pomógł....

Cierpimy oboje,choć Twoje cierpienie jest niewyobrażalnie większe niż moje....A jednak każdego dnia pokazujesz mi że nadal mnie kochasz, pokazujesz mi swoje przywiązanie, swoją czułość...Ja to widzę i wierzę że tak jest....Taka miłość jak nasza nie zdarza się co dzień.....Czemu akurat ona została wystawiona na taką próbę, nie wiem...

Wybacz mi, jeśli potrafisz...Nie odtrącaj mnie jeśli umiesz...
Proszę daj mi szansę pokazania ci że ja nadal Cię kocham i pragnę z Tobą być, daj mi szansę powrotu...Daj mi szansę abym na nowo mogła stać się częścią Twojego życia...Nie jest to proste i wiem że będzie Ci ciężko mi zaufać i oddać się znowu a rany choć z czasem się zabliźnią pozostaną na zawsze...Będę się starać, będę cierpliwa i będę czekać...

Nie wiem czy ten  e-mail Cię zdenerwuje...Boję się że odpiszesz mi coś takiego po czym się nie podniosę...Oddaję się w Twoje ręce i w ręce Pana Boga....Modlę się codziennie o pomoc z jego strony...

Żona

Ja tu widzę tylko próbę wpłynięcia na litość, u Autora. Wszystkie te lamenty i kajania to tylko próba wymuszenia by jak najszybciej usłyszeć słowo "wybaczam" i zamieść wszystko pod dywan.
Zauważyłem też, jak bardzo mało Autor znaczył dla zdradzającej żony, która cały czas uważała, że nic się nie stało...
Słowa "przepraszam" nie doczytałem.
Ciekawe, że dopiero teraz oddaje się modlitwie do Pana Boga, a nie przed całą sprawą...

Pierwsza podstawowa zasada w kontaktach ze zdradzaczem: nie wierzyć w żadne słowo, a tylko w połowę czynów... (tylko się całowali... dobre...)
Ona obwinia o to co zrobiła wszystkich, tylko nie siebie. Nie wie co nią kierowało... Nie wie kto podjął decyzję, bo zdrada jest decyzją...

Spotkasz się tu Autorze, na tym forum, z rożnym podejściem do zdrady. 
Jedni powiedzą, nic się nie stało, to nie mydło, się nie wymydli, wybacz, zapomnij, zamieć pod dywan, przecież wróciła, to Twoja żona. Nie zdziw się, jak zostaniesz wysłany do seksuologa, bo skoro zdradziła, to znaczy że masz jakieś braki.

Dla innych będzie to totalny i bezdyskusyjny koniec małżeństwa.

Dopóki nie staniesz pewnie na swoich nogach, nie przepracujesz gniewu, nie podejmuj żadnej decyzji...
Ale przyjdzie czas, że bezwarunkowo trzeba będzie ją podjąć. To przecież Twoje życie... A teraz dla Ciebie, Ty jesteś najważniejszy...

8

Odp: bardzo cierpię a jestem męzczyzną

Hm..., sama nie wiem, jakieś to sztuczne mi się wydaje, ckliwie i bez empatii pisane, zupełnie mnie nie przekonuje, może dlatego, że tak długo zdradzająca relacja trwała... był czas na otrzeźwienie ... mąż obok ... i brnięcie dalej jednak.
No cóż, Autorze, skup sie TYLKO na sobie.

Posty [ 8 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » bardzo cierpię a jestem męzczyzną

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024