Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

Temat: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Część, piszę tu ponieważ nie wiem co mam robić, a naprawdę jest mi bardzo ciężko.
Zacznę od tego, że mam 20 lat, a od ponad 3 lat jestem z chłopakiem na którym naprawę mi zależy, ale nie wiem czy ten związek ma wciąż sens.
Na początku naszej znajomości wgl za nim nie przepadałam, bardzo mnie irytował, ale on się naprawdę starał, kupował mi prezenty, kwiaty, chodził mnie odprowadzać, jednym słowem był po prostu bardzo natarczywy. Później przeszło mu, widywaliśmy się tylko w szkole na zajęciach, tak chodziliśmy do jednej szkoły, a nawet klasy . Po roku czasu, On znowu sobie o mnie przypomniał, ale był już inny miej natarczywy i z biegiem czasu coraz bardziej mi się podobał. Dałam mu szanse, jedna, druga, trzecią, nasze początki były trudne On miał nie do końca zakończony poprzedni związek i sam już nie wiedział czy na 100% chce być ze mną, czy może wrócić do swojej byłej. W końcu po miesiącu wszystko się ułożyło, zakończył rozdział ze swoja była odciął się od niej, raz na zawsze, a ja w końcu byłam szczęśliwa. Pierwszy raz w życiu miałam poważnego chłopaka, którego przedstawiam rodzicom.
Byłam tak zakochana, że nawet nie zauważyłam kiedy stałam się jego niewolnicą zamkniętą w domu . Straciłam przyjaciół odwróciłam się od wszystkich, dosłownie, ponieważ z kim nie pisałam On miał problem, nieważne czy to była moja koleżanka, czy kolega. On zawsze znalazł powód do tego, że osoba z która rozmawiam jest zła, bo a to kolega mnie podrywa, a to koleżanka namawia mnie do zerwania, zawsze coś. To trwało około roku, aż w końcu zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak, brak wyjść na miasto, na głupią kawę z koleżanka, ale to nie jest takie złe, najgorsze było to, że wszyscy się ode mnie przez to odwrócili i wcale im się nie dziwiłam, mieli do tego pełne prawo, to w końcu ja ich olałam, ale moment kiedy miałam pierwszą poważna kłótnie z chłopakiem otworzył mi oczy na to. Przyszłam do domu, byłam naprawdę załamana, chciałam się komuś wygadać tak po prostu, otworzyłam facebooka chciałam do kogoś napisać i się spotkać, ale nawet nie miałam do kogo. Wtedy powiedziałam sobie STOP, tak być nie może koniec z tym! Poszłam do niego i mu to wszystko wygarnęłam, chciałam to zakończyć i tak też zrobiłam, ale … właśnie, ale On przyszedł i mnie przeprosił powiedział, ze mnie rozumie i się zmieni, uwierzyłam i faktycznie mogłam wyjść mogłam pisać z koleżankami. Wszystko było by ok gdyby nie to, ze odzwyczaiłam się od tego i każde moje wyjście myślałam o tym ze on teraz siedzi w domu i myśli, obwiniałam się o to, miałam wyrzuty sumienia, że jestem na mieście z kimś innym niż On. Tak też nie wychodziłam zbyt często, ale jednak dla mnie jedno wyjście na miesiąc to było coś.
Po  tym wszystkim jak się uspokoiło, ze złości, wkurzenia, chciałam się odegrać, pokazać mu jak czułam się ja przez ten cały czas i to ja zaczęłam mu wszystkiego zabraniać, robić awantury o wszystko, tak jak wcześniej robił to On, na początku to olewał, ale z biegiem czasu zaczął siedzieć w domu dość często, nie wychodził z kolegami na piwo, nie chodził na rower. Postanowił, że będzie grać ok niebyło by w tym nic złego, gdyby nie fakt, że nie znał umiaru. Jak siadał rano schodził tylko na obiad, całe dnie nie odpowiadał na sms, kilka razy mnie okłamał mówiąc, że idzie się uczyć, a w prawdzie szedł grać, On nie wiedział w tym nic złego, ja natomiast tak było coraz gorzej, prawie nie rozmawialiśmy, wciąż tylko kłótnie o wszystko, o najmniejszą błahostkę. Kolejny raz się rozstaliśmy, po tygodniu wróciliśmy, nie potrafiłam żyć bez niego, a pomimo tego, że miałam kontakt z ludźmi i przez tydzień po rozstaniu mogłam wyjść nie zrobiłam tego, On nie miał z tym problemu, zawsze gdy jest kłótnia On wychodzi i idzie pić nigdy nie wiem, gdzie i z kim był. Za każdym razem, boli tak samo. Później było wszystko ok, zaczęło się układać, a ja w końcu zaczęłam, brać to wszystko na poważnie, oboje planowaliśmy wspólną przyszłość, dzieci, psa, mieszkanie.
W tym roku poszłam na studia, on do pracy, widujemy się raz na tydzień dla mnie to mało i brakuje mi tego, ze zadzwonię On przyjedzie, ale zbyt dużo kilometrów nas dzieli. W sesję zimową, chciał jechać na narty, wszystko ok, ale zaplanował wyjazd w czasie gdy miałam egzaminy i nie mogłam z nich zrezygnować, poprosiłam by przełożył wyjazd, nie zgodził się, wynikła z tego wielka kłótnia, w której powiedziałam, że jak pojedzie to koniec z nami, On się nawet tym nie przejął, powiedział jedynie, że i tak do niego wrócę. Pojechał, ja zawaliłam egzaminy nie potrafiłam się skupić, tak cholernie mnie zranił wolał jechać, na narty niż zostać ze mną. W tym czasie spotkałam się z moim przyjacielem, z którym nie miałam kontaktu od dłuższego czasu, ponieważ działał na mojego chłopaka, jak płachta na byka. Napisałam, bałam się odrzucenia, olania, ale nie On tego nie zrobił w ciągu godziny czekał pod moim domem przeszliśmy się i pogadaliśmy, uświadomił mi, że mój chłopak tego potrzebował i powinnam mu wybaczyć, tak też zrobiłam.
Wszystko było ok, do teraz kiedy kolejny raz zaczęłam się zastanawiać, jakby to było wyjść z domu tak po prostu bez pytania o pozwolenia, bez obwiniania się i zadręczania tym, że może to co robię jest nieodpowiednie. Kilka dni temu pomagałam koledze w nauce do egzaminu, a do dziś mam wyrzuty sumienia, ze jednak nie powinnam, a dosłownie nic nie zrobiłam prócz nauki. Siedzę i myślę, czy aby na pewno do siebie pasujemy, jesteśmy zupełnie inni, niby przeciwności się przyciągają, ale czy na pewno? On jest pewna siebie osoba, otwartą na ludzi, lubi imprezować, pić, palić, robić rzeczy które, dla mnie są niedopuszczalne. Jasne, ja też lubię iść na imprezę, potańczyć napić się, ale z umiarem, którego on nie zna. Po każdej imprezie się kłócimy, ponieważ robi się agresywny po alkoholu. Mnie nigdy nie uderzył, natomiast ludzi, którzy do mnie się zbliża najchętniej by zabił. Nie wiem co robić, z jednej strony nie wyobrażam sobie jak to będzie bez niego, a z drugiej, chciałabym korzystać z życia iść tu, czy tam. Po prostu bawić się życiem, a przy nim nie potrafię, czuje, że On ogranicza mnie, a jego. Ja chce Go zmienić tak, samo jak On mnie, ale gdy mu o tym mówię, on nie widzi w tym nic złego, mówi mi, że mnie kocha taka jaką jestem, a później wypomina mi, że nie potrafi być otwarta na ludzi, że jestem dzikiem i ze jak tak można . Wiem, że mu na mnie zależy, ale nie wiem czy to jest miłość, czy może już zwykłe przyzwyczajenie ??
Nigdy Go nie zdradziłam i nigdy tego nie zrobię, ale tak jak już wcześniej pisałam jest on moim pierwszym poważnym chłopakiem i nie znam bliskości kogoś innego, nie wiem jak to jest być z kimś innym, wielu rzeczy nie wiem, nie wiem jak to jest, być na imprezie i pogadać z kimś obcym, przed nim nigdzie nie chodziłam, byłam niepełnoletnia, a mam dość surowych rodziców. Nie wiem jak to jest żyć samemu… Boje się samotności, boje się, że moja rodzina tego nie zaakceptuje, bardzo wszyscy Go polubili, boję się tego, że jak się z nim rozstanę na zawsze zostanę sama, niby jestem jeszcze młoda i całe życie przede mną, ale czy na pewno chcę je dzielić z nim. Wszyscy wokół mnie się zaręczają, biorą ślub, a ja? Ja się zastanawiam nad moim 3 letnim związkiem, w którym niby jestem szczęśliwa, a jednak się męczę.
Proszę Was nie oceniajcie mnie, dobrze wiem, ze nie które rzeczy są nienormalne i w ogóle nie powinny one mieć tu miejsca, ale tak było, jest i ja tego nie zmienię. Chciałabym tylko, obiektywnej opinii Waszej na ten temat, bo sama już nie wiem, czy ja przesadzam, czy to jest normalne, czy mi przejdzie i czy ktoś z Was tez tak miał.
Z góry dziękuje, za każdą odpowiedź 

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Podobne zachowania miałam w swoim związku, który teraz określam mianem toksycznego. Powinnaś poczytać trochę na ten temat i spróbować ocenić, czy jest szansa, aby to ratować czy może lepiej uciekać.
Mój były partner również próbował mnie zamknąć w "złotej klatce", odseparować od przyjaciół i rodziny. Mam na tyle silny charakter, że potrafiłam mu się przeciwstawić. W moim przypadku: sprzeciw wywoływał u niego szantaże (np. popełnienia samobójstwa), samookaleczanie, agresję słowną i fizyczną.
Czytając to co opisujesz odniosłam wrażenie, że opowiadasz o moim dawnym życiu. Wyjazd na narty w okresie Twojej sesji egzaminacyjnej, czy wyjścia partnera aby mógł się nachlać. Podobnie u mnie: w czasie, kiedy najbardziej chciałam aby był przy mnie, wspierał mnie lub najzwyczajniej konsultował ze mną terminy wyjazdów mój ex "znikał" gdzieś sam. Najdogodniejszy termin do jego wypadów zazwyczaj pokrywał się z moim zjazdem, szkoleniem z pracy lub delegacją. Jeździł z kolegami na imprezy, a gdy już coś zaplanował to urządzał mi awantury, przez które nie mogłam się skupić np. na nauce czy pracy. Myślę, że celowo wprowadzał tymi awanturami ciche dni, aby mieć spokój podczas wyjazdu... Mi zabraniał jakichkolwiek wyjść bez niego, jeśli poszłam sama to mnie śledził. Nawet widmo rozstania nie robiło na nim wrażenia, po każdym wyskoku wracał do mnie zapłakany, z kwiatami, czekoladkami, pluszakami i (co najważniejsze) z obietnicą, że to był ostatni raz, że się zmieni, że zrozumiał itp. Zazdrość mojego exa była chora, wszędzie dopatrywał się zdrady, oskarżał mnie, że się puszczam z kolegami w pracy, a nawet skompromitował mnie przed pracownikami, bo przyjechał aby szukać "dowodów zdrady".
To co Ty Autorko opisujesz nie wydaje się być aż taką patologią, jaka miała miejsce w moim związku, jednak mechanizmy postępowania Twojego obecnego partnera są podobne, tylko mniejsza skala zakresu jego działań.
Zastanów się nad tym co zauważyłaś, bo szkoda marnować sobie życie u boku toksycznej osoby, egoisty nastawionego na osiąganie własnych korzyści.
Ja podjęłam decyzję o rozstaniu. Było mi bardzo ciężko, ponieważ byłam (a może nadal jestem?) uzależniona emocjonalnie od niego. Jednak po 7 miesiącach mogę przyznać, że to była bardzo dobra decyzja.

3

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Czytałam już naprawdę wiele, ale to nic nie pomogło. Masz racje jego zakres działań jest o wiele mniejszy i w tym momencie mogę wyjść, tu i ówdzie, ale to wszystko prędzej czy później skończy się wypomnieniem mi tego i oskarżeniami, że Go zdradziłam. U mnie jest, też w tym problem, że po prostu mam taki charakter, że bardzo to wszystko przeżywam i przez to wszystko bardzo mu to wypominam, On się złości i tu koło się zamyka. Z jednej strony chciałabym to zakończyć, ale z drugiej chciałabym by było normalnie, bym wyszła i się nie obwiniała bez powodu, by On mnie rozumiał i w ciężkich chwilach był ze mną, ok teraz niby też jest, ale nie zawsze czasem po prostu mi powie, " nie wiem co powiedzieć, radź sobie sama", obawiam się, że to nigdy się nie zmieni.

4

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Ja też biorę wszystko do siebie, długo trzymam w sobie ból, często mu wypominałam wszystko.
Wątpię, aby Twój chłopak się zmienił, a jeśli ta zmiana nastąpi to niestety na gorsze. Jeśli on teraz nie liczy się z Tobą organizując swoje rozrywki, wybiera "kumpli", nie ufa Ci to wydaje mi się, że to równia pochyła do rozpadu. Nie chcę Ci źle wróżyć, to nie tak. Przeszłam podobny związek, miałam też inne związki i uwierz mi, że można trafić na lepszego człowieka. Zwróć uwagę, że wiele kobiet żyje w toksycznych relacjach i nie mają siły się z nich uwolnić. Teraz to przyzwyczajenie, obawa przed nieznanym, lęk przed samotnością i całym bólem związanym z rozstaniem. Wiem, że masz nadzieje, że będzie lepiej. Miej też rozsądek: bo co będzie jak zamieszkacie razem, pojawią się obowiązki, dzieci? Jesteś pewna, że możesz na nim polegać? Szkoda Twojego życia, masz 23 lata (dopiero!!), możesz poznawać innych mężczyzn, szukać takiego, który Ci zaufa, będzie Cię wspierać i szanować, a co najważniejsze nie będziesz tylko "dodatkiem" w jego życiu.

5

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Co do mieszkania to on nie planuje w najbliższym czasie wyprowadzać się od rodziców, stwierdził, że jemu jest tak dobrze, a co do obowiązków itp. bardzo dobrze wiem, że będzie wszystko na mojej głowie, ponieważ On to niestety ten typ, który uważa ze domem zajmuję się kobieta, a nie facet hmm

6

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.
brak.myśli napisał/a:

Co do mieszkania to on nie planuje w najbliższym czasie wyprowadzać się od rodziców, stwierdził, że jemu jest tak dobrze, a co do obowiązków itp. bardzo dobrze wiem, że będzie wszystko na mojej głowie, ponieważ On to niestety ten typ, który uważa ze domem zajmuję się kobieta, a nie facet hmm

A Ty co o tym myślisz? Odpowiada Ci jego podejście do tematu?

7

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Jasne, że nie! O to też było wiele kłótni, ale zawsze, było mówione jak zamieszkamy razem to dopiero wtedy będziemy o tym gadać.

8

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.
brak.myśli napisał/a:

Jasne, że nie! O to też było wiele kłótni, ale zawsze, było mówione jak zamieszkamy razem to dopiero wtedy będziemy o tym gadać.

Jak zamieszkacie razem to nic się na lepsze nie zmieni. Spróbuj racjonalnie podejść do tematu.

9

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Zapewne masz rację, ale łudzę się nie o tyle, że on się zmieni, a o to, że jednak będziemy się częściej widzieć i problemy będziemy rozwiązywać rozmową, a nie SMS i może to jest głupie, ale zawsze gdy jesteśmy gdzieś na wyjeździe dogadujemy się lepiej.

10

Odp: Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.
brak.myśli napisał/a:

Zapewne masz rację, ale łudzę się nie o tyle, że on się zmieni, a o to, że jednak będziemy się częściej widzieć i problemy będziemy rozwiązywać rozmową, a nie SMS i może to jest głupie, ale zawsze gdy jesteśmy gdzieś na wyjeździe dogadujemy się lepiej.

1. Ze zmianą jest tak: jedyne co Ty możesz zmienić to siebie. Jeśli chodzi o jego zmianę, to do póki on nie odczuje, że musi się zmienić to się NIE ZMIENI. Napisałaś, że nie masz złudzeń, że on się zmieni - czy to rzeczywiście jest prawda?
Musisz wiedzieć, że Ty go nie zmienisz, prośby, groźby nie pomogą. Możesz sobie gadać i gadać a on zrobi to, na co akurat będzie miał ochotę. Na tym forum jest pierdyliard historii kobiet o tym, jak miały nadzieję, że "on się zmieni" i dla żadnej facet się nie zmienił. A każda z nich myślała, że akurat jej związek jest wyjątkowy, że uczucie którym go darzy jest tak silne, lub że odejście wstrząśnie owym osobnikiem i on dozna olśnienia.
Ja również należałam do tych kobiet.

Jeśli chcesz zacząć zmianę: to zmień myślenie.

2. Opisałaś swoją historię na forum, bo szukasz rady. Wniosek mój jest taki: zapewne nie raz rozmawiałaś już z nim o częstotliwości waszych spotkań i sposobie rozwiązywania problemów. Bez większych efektów. Jak masz w sobie na tyle siły, aby mu gadać dalej - proszę Cię bardzo, Twój wybór. Szkoda tylko, że to Ty wychodzisz z inicjatywą spotkania. Nie masz wrażenia, że jemu przestało już zależeć?

3. Taki partner Ci odpowiada? Aby być z nim jesteś w stanie zrezygnować ze swoich potrzeb? Tolerować, to, że nie czujesz się najważniejsza, że nie okazuje Ci wsparcia?

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wiem, czy ten związek ma nadal sens.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024