Witajcie. Ogólnie w moim związku jest dobrze. On jest zabawny, wesoły. Mamy podobne poczucie humoru, spędzamy razem czas. Dogadujemy się. Ale są też inne dni.
Gdy związałam się z moim facetem, jego była dowiedziała się o tym, był z nią 7 mies., a ja poznalam go po kolejnych 6-ciu. Pisała, dzwoniła, przychodziła pod jego dom. Dowiedziała się kim jestem i że pracuje z jej znajomymi i zaczęła opowiadać o mnie, że jestem k*rwa, puszczalska zepsuła mi opinię w mojej nowej pracy...znała mojego szefa, powiedziała że załatwi mnie i mnie zwalnią..itp aż sama odeszłam. Pisała do niego codziennie, że go zniszczy, że go nie kocha później prosiła o rozmowę. Pisała do jego znajomych. On nie zrobił z tym nic. Kazał ignorować, twierdząc, że jak się odezwie to ona nie przestanie pisać. We mnie narastała frustracja. Zaczęły się kłótnie o jego brak reakcji, czułam że on jej na to zezwala. Nigdy nie stanął w mojej obronie, nic jej nie powiedział.
Później doszły do tego kłótnie o seks...pocałunki.
On nie lubi się całować, przytula się tylko jak leżymy. Gdy podchodzę od razu ucieka. Jestem zadbaną kobietą, wielokrotnie słyszałam od mężczyzn iż mój partner ma niebywałe szczęście, że mnie ma. W pracy i poza nią słyszę ciągle komplementy. Od niego nic. Nie lubi się kochać, zbliżenie jest szybkie i byle jakie nie dotyka moich piersi, nie lubi seksu oralnego. I tak gdy po kolejnej sprzeczce chciałam go uspokoić, on złapał mnie za nadgarstki i wyciągnął z łóżka jak worek ziemniaków i wyrzucił z pokoju, krzycząc że pójdzie spać do hotelu. Byłam w szoku, kazałam by mnie przeprosił.
Przez jakiś czas był spokój. Ale później znowu kłótnia i tym razem popchnął mnie na drzwi. Zaczął mnie krytykować, jestem wg niego brzydka, gruba, głupia i pusta i mam zbyt wysokie mniemanie o sobie. Zaczęłam go wyzywać w trakcie kłótni. Krzycząc, żeby wlasnie na byłe spojrzał zanim zacznie coś mówić o mnie. W nerwach skoczyłam na niego z rękami, zaczęłam go wyzywać od najgorszych, a on złapał mnie za ręce i znowu popchnal mnie na drzwi, obiłam rękę...uderzył ręką w ścianę obok mojej twarzy.
Rozmawialiśmy o tym stwierdził, że to moja wina bo wszelkie rozmowy kończą się tematem :seks i jego była. Twierdzi, że wracam do jego przeszłości, że ma tego dosyć, a mi chodzi tylko o to że nie zareagował gdy mnie obrażano. Bo nie potrafię tego zrozumieć, że musiałam bronić się sama. Wiem, że robię źle. Był spokój było wesoło, radośnie. Ale w weekend się pokłócilismy. Poprzedniego dnia zraniłam się w stopę. Ledwo chodziłam, nawet nie zaproponował, że po mnie przyjedzie. Wrociłam do domu zła, ale nie chcialam się klocić. Bo znowu od 2 tyg namawiałam go delikatnie na zbliżenie i nic. Chciałam go przytulić i usłyszałam: zostaw. Wtedy zapytałam go czy planuje ze mną życie, powiedział że na dzień dzisiejszy nie. Oniemiałam. Zaczęliśmy się kłócić. Zaczely sie wyzwiska. Znowu usłyszałam, że noszę się zbyt wysoko, jestem gruba i brzydka, tępa. Obraził mnie mówiąc, że gdyby jakiś mnie chciał to od razu sciąnełabym majtki. Chciałam dać mu za to w twarz, ale złapał mnie i mocno odepchnał tak, że znowu wpadłam na drzwi. Popłakałam się. I nie przeprasza, napisał mi, że nie chce mnie znać. Wszystko jest moją winą. Przeprosil dopiero jak napisalam, że ma to zrobić.Wiem, że robię źle, nie powinnam go obrażać, nie powinnam go wyklinać, ale nie wiem czemu nie chce mu pokazać że się go przestaszę i stąd te chore zachowania.. Czy ten związek da się ratować? Czy mogę wytłumaczyć, że go obrażałam i stąd jego reakcje?
Nastepna, kurde... kobieto, idz do psychologa bo juz masz wyprany mózg przez twojego kochasia.
Co z wami jest, kobiety, ze tracicie instynkt samozachowawczy?
Mam nadzieję, że to trolling? Gdyby nie - oczywiście, że nie możesz. Bicie i poniżanie nigdy nie jest uzasadnione i w diabły z takimi śmieciami, bo to żadni partnerzy. Uzasadnione by było, gdyby w reakcji na awanturę pokazał Ci drzwi i kazał się wynosić, a nie się wyżywał.
4 2017-06-14 19:58:09 Ostatnio edytowany przez CatLady (2017-06-14 19:59:01)
On nie lubi się całować, przytula się tylko jak leżymy. Gdy podchodzę od razu ucieka. Jestem zadbaną kobietą, wielokrotnie słyszałam od mężczyzn iż mój partner ma niebywałe szczęście, że mnie ma. W pracy i poza nią słyszę ciągle komplementy. Od niego nic. Nie lubi się kochać, zbliżenie jest szybkie i byle jakie nie dotyka moich piersi, nie lubi seksu oralnego
on złapał mnie za nadgarstki i wyciągnął z łóżka jak worek ziemniaków i wyrzucił z pokoju,
znowu kłótnia i tym razem popchnął mnie na drzwi.
jestem wg niego brzydka, gruba, głupia i pusta i mam zbyt wysokie mniemanie o sobie.
zaczęłam go wyzywać od najgorszych, a on złapał mnie za ręce i znowu popchnal mnie na drzwi, obiłam rękę...uderzył ręką w ścianę obok mojej twarzy.
Chciałam go przytulić i usłyszałam: zostaw.
Wtedy zapytałam go czy planuje ze mną życie, powiedział że na dzień dzisiejszy nie.
Znowu usłyszałam, że noszę się zbyt wysoko, jestem gruba i brzydka, tępa. Obraził mnie mówiąc, że gdyby jakiś mnie chciał to od razu sciąnełabym majtki. Chciałam dać mu za to w twarz, ale złapał mnie i mocno odepchnał tak, że znowu wpadłam na drzwi. Popłakałam się
Przeprosil dopiero jak napisalam, że ma to zrobić.
Co Ci dają jego wymuszone nieszczera przeprosiny?
Pierwsze, co pomyślałam, to to, że facet używa Cię, by dopiec byłej, by jej na złość zrobić. Jesteś jakimś elementem rozgrywki między nimi.
Czy gdyby było inaczej, to wyzywałby Cię, że jesteś brzydka i gruba? Gdyby Cię kochał, to czy nazywałby głupią? Biłby? Wprost mówiłby, że nie planuje z Tobą życia? Gdybyś mu się chociaż podobała, to byłby z Tobą dla seksu, ale ta opcja też odpada. Seksu nie ma.
Jego motywem może być chęć zemsty na byłej, ale co jest Twoim motywem, by tkwić w tym czymś? Bo związkiem tego nie nazwę. To jest patologia. W dziób nie dostałaś tylko dlatego, że nie trafił, bo mu się ręka omsknęła i trafił w ścianę. Czekasz aż poprawi mu sie celność?
Czy ten związek da się ratować?
Żartujesz z tym pytaniem, prawda?
Wiej u licha.
Przecież on z Tobą jest tylko po to, by się na Tobie wyzywać. Nawet seksu z Tobą nie chce.
Więc co, na Boga, jest z Tobą nie tak, że tkwisz w tej toksycznej relacji..?
7 2017-06-14 20:18:59 Ostatnio edytowany przez Kormoran77 (2017-06-14 20:28:33)
Też sądziłam, że się na niej mści. Ale nie był z nią pół roku zanim się poznaliśmy. Mówił mi, że ciągle się kłócili i zrywał z nią kilkakrotnie, widziałam nawet wiadomości jakie do niej pisał i co pisała ona, ciągle prosiła by wrócił. Gdy w końcu powiedział dosyć, zaczęła mu grozić. Odciął się, ale ona wciąż nie dawała mu spokoju. Cały czas tłumaczył, że jak tylko coś jej odpisał, to na nowo zaczynała swoje. Gdy zablokował ją w tel zaczęła pisać na maila. To samo robiła z poprzednim facetem. Zresztą jestem z nim 9 mies, trochę czasu na rozgrywki minęło.
On tłumaczy się tym, że go obrażam, wyklinam i wypominam tą dziewczynę. Moi znajomi też ją znają, mówili mi, że ona jest chora psychicznie, ma jakieś zaburzenia, ciągle płacze, kłóci się z każdym. Śmiali się co on z nią robił i
mówili mi, że nikt normalny by z nią nie był, opowiadali mi co wyczyniala i że powinnam się zastanowić nad tym związkiem. To ja się rzuciłam na niego, a on mnie tylko odepchnał tak to przedstawia.
Nie mieszaj się między wódkę a zakąskę.
Powtórzę pytanie Cyngli: co z Tobą nie tak, że tkwisz w tej patologii?
Kolejny bad boy który kocha ale rani? I daje tyle emocji...
Spoko, może się opamiętasz jak porządnie Cię pobije.
To nic, że bije, wyzywa, nie szanuje, to nic, że kiepski w łóżku, to wszystko NIC, ważne, że jest "związek" i kandydat do zaobrączkowania, chociaż on mówi - nie.
Ale co tam, trzeba walczyć, wyszarpać go pazurami, byle portki były.
...a po za tym " w moim związku jest dobrze"
Patologia
11 2017-06-14 22:11:04 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-06-14 22:32:38)
Nastepna, kurde... kobieto, idz do psychologa bo juz masz wyprany mózg przez twojego kochasia.
Co z wami jest, kobiety, ze tracicie instynkt samozachowawczy?
"sorry, taki mamy klimat" ??
Wszystko jest moją winą. Przeprosil dopiero jak napisalam, że ma to zrobić.Wiem, że robię źle, nie powinnam go obrażać, nie powinnam go wyklinać, ale nie wiem czemu nie chce mu pokazać że się go przestaszę i stąd te chore zachowania.. Czy ten związek da się ratować? Czy mogę wytłumaczyć, że go obrażałam i stąd jego reakcje?
tak da się ratować, w perspektywie mordobicie, duszenie, być może gwałt a a tym większe emocje, większe pole do popisu że się "nie boisz"
weź winę na siebie, dzięki temu się uratujesz
czasem wygrać to po prostu "przegrać"
uświadom sobie że Ty nic mu nie musisz pokazywać, a na pewno ze jesteś mocniejsza od niego, przegrywasz swoją ewentualną "kobiecość"
chodź nie sądzę aby się w 9 miesięcy tak "pranie" dało zrobić
spróbuj dla przeciw wagi, dla doświadczeń, dla czego ta chcesz z kimś innym
zawsze możesz wrócić
On tłumaczy się tym, że go obrażam, wyklinam i wypominam tą dziewczynę. Moi znajomi też ją znają, mówili mi, że ona jest chora psychicznie, ma jakieś zaburzenia, ciągle płacze, kłóci się z każdym. Śmiali się co on z nią robił i
mówili mi, że nikt normalny by z nią nie był, opowiadali mi co wyczyniala i że powinnam się zastanowić nad tym związkiem. To ja się rzuciłam na niego, a on mnie tylko odepchnał tak to przedstawia.
Skup się na nim, chędoż sprawę jakiejś ex-wariatki. Może Wojujące Feministki (nie mylić z tymi, które rzeczywiście mają coś sensownego do przekazania) by mnie zjadły, ale jak świat światem - z zasady silniejszy jest mężczyzna. Kobieta się na niego rzuca. Łapie ją za ręce i unieruchamia, nawet mocno ściska - okej. To jest obrona i wyciszenie. Popychanie, walenie pięścią przy głowie - nie jest obroną, lecz agresją. Przytoczę Ci moją prywatę, w nadziei, że coś dotrze. Mnie się też dwa razy zdarzyła bardzo agresywna reakcja - raz nie była uzasadniona, nie umiałam sobie radzić ze swoimi emocjami, młodsza i głupsza niż dzisiaj. Mój mężczyzna, zdając sobie sprawę ze swojej przewagi - po prostu mocno mnie złapał za ręce i rozładował atmosferę umiarkowanie humorystycznym tekstem z rodzaju "i co machasz tymi przeszczepami?". Pomogło, do mnie w pełni dotarło. Drugi raz, kiedy wydarzyło się coś faktycznie złego. I też rozumiejąc fakt, że nie jestem w stanie siłą własnych rąk zrobić mu krzywdy, a we mnie dzieją się okropne rzeczy - po prostu mi na to pozwolił. Nie mam złudzeń, jednym ruchem by położył mnie na podłodze, ale mając wspomnianą świadomość i nie będąc agresorem - przyjął to na siebie, nie próbował zrobić czegokolwiek, co byłoby wymierzone przeciwko mnie.
Nie chcę oczywiście w ten sposób powiedzieć, że "kobieta może, a facet nie", w żadnym razie. Nie jestem dumna z tych sytuacji, ale się wydarzyły i były jakąś lekcją. Chodzi mi o to, że człowiek świadomy swojej przewagi nie powinien i nie może używać tego do krzywdzenia słabszych, a na agresję można odpowiedzieć zupełnie inaczej niż agresją.
13 2017-06-15 19:14:02 Ostatnio edytowany przez madoja (2017-06-15 19:15:02)
A moim zdaniem jesteście siebie warci. Wzajemnie się tłuczecie i wyzywacie, święta nie jesteś i NIC Cię nie usprawiedliwia. Przemoc ze strony kobiety to tez przemoc. Dalej sobie bądźcie razem, bijcie się, drzyjcie na siebie mordy, a po wszystkim Ty wymuszaj na nim przeprosiny, tylko błagam: nie rozmnażajcie się, bo założę się że je też będziecie tłuc.
14 2017-06-15 21:22:51 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-06-15 21:23:33)
Rzekomo po takich przeprosinach instynkt seksualny zdrowiej na wyższym levelu, się zaspokaja
Przeprosiny muszą być, z czyjejś winy "Biała flaga" musi się pojawić, bo jak inaczej
Należy dokładnie wyjaśnić tą sytuację. Otóż widzę że to jest choroba z autoagresji. Niektórzy robią sobie nacięcia do krwi a inni chcą być krzywdzeni przez partnera. Być może byłaś krzywdzona przez rodziców. Leczenie należy przeprowadzić pod kątem choroby z autoagresji.
pierwszy atak agresji u mojego faceta byłby ostatnim w naszym związku
tu nie ma się nad czym zastanawiać