Chciałabym opowiedzieć Wam moją historię. Wszystko zaczęło się dwa lata temu, zakończyłam długoletni związek, pojawił się wtedy pewien mężczyzna w moim życiu, obcokrajowiec, z kraju arabskiego, nazywa się Faydi. Zaprzyjaźniliśmy się, na początku była to czysta relacja, ja zerwałam z chłopakiem, on był świeżo po zerwaniu (to jest długa historia, przyjechał do Polski dla dziewczyny, poświęcił wszystko dla niej, pracę, rodzinę, ona go zostawiła dla innego, to tak po krótce). Spędzaliśmy fajnie czas razem, jeździliśmy na różne wycieczki, ja byłam główną inicjatorką tych spotkań ale on chętnie zawsze spotykał się ze mną. Stał mi się bardzo bliski, z czasem zakochałam się w nim. Na początku nie mówiłam o tym, nie chciałam właściwie zepsuć i zniszczyć naszej przyjaźni przez moje uczucie do niego. Jednak okazywałam to na przeróżne sposoby, zachowywałam się jak typowa zakochana dziewczyna, wymyślałam niespodzianki, organizowałam urodziny, wycieczki, jak będziemy razem czas spędzać, dbałam o to abyśmy się spotykali regularnie, często, wychodziłam z inicjatywą przede wszystkim ja, w 80%, on od czasu do czasu też coś zaproponował ale to głównie ja. Byłam w stanie pojechać do niego do pracy w środku nocy by się spotkać i porozmawiać chwilę, potrafiłam nie spać w nocy by tylko z nim rozmawiać, każdą wolną chwilę poświęcać jemu. Wszystko tak naprawdę mu podporządkowałam, każdy widział jak bardzo się zaangażowałam, zakochałam, on chyba natomiast nie chciał widzieć tego, takie mam wrażenie.
Z czasem jednak zaczęło mnie to męczyć, pewnego dnia powiedziałam mu o swoich uczuciach, on na to, że nie jest gotowy, że czuje się bardzo zraniony, że nie ma uczuć, pustkę w sercu, że on nie ma pracy tutaj, nie ma stabilnego życia, nie jest w stanie przyjąć odpowiedzialności za związek w danym momencie, że ma wiele obaw, ze to nie wypali itp. Itd. Znajomi wszyscy mówili, że to tylko taka wymówka z jego strony, że tak naprawdę mnie nie chce, nie kocha ale boi się to powiedzieć wprost. Pytałam też o jego uczucia względem mnie ale nigdy nie powiedział mi nic konkretnego na ten temat.
Mówiłam wiele razy, powiedz mi, że mnie nie chcesz, wtedy dam Ci spokój, wtedy będę Cię inaczej traktować. Ale on tego zrobić nie potrafił… Niemniej jednak w pewnym momencie doszło między nami do zbliżeń fizycznych, najpierw niewinnie, potem był seks, on był moim pierwszym, seks z nim był dla mnie czymś ważnym, wszystkie rodzaje zbliżeń fizycznych również, myślałam, że on coś musi do mnie czuć skoro idzie ze mną do łóżka. Natomiast on traktował to raczej jako friendship with benefits ale nie była to relacja oparta na seksie tylko.
Na wiele jednak sposobów mnie odrzucał, dawał do zrozumienia, że on tak naprawdę nic poważnego nie chce ze mną, że mnie nie kocha ale ja tego nie widziałam wtedy bądź tłumaczyłam sobie na swój sposób.
I w między czasie pojawił się nowy chłopak w moim życiu, Mateusz, on z kolei bardzo szybko wyznał mi miłość, bardzo szybko zadeklarował się, że chce ze mną być. To tempo było dla mnie za szybkie ale on tego nie rozumiał, naciskał na związek najpierw, w końcu stwierdziłam, że ok, spróbujmy być razem. Bardziej z musu z mojej strony, nie wiem, strachu przed samotnością, traktowałam go chyba trochę jak plan B wtedy. Potem zaczęło się naciskanie na seks, ok, poszłam z nim do łóżka po to głównie aby tak nie miauczał już. On wiedział, że F jest tym kogo kocham, że to z F tak naprawdę chcę być. Opowiedziałam mu o tej sytuacji i o przeszłości. Było jednak miauczenie, fochanie się, że seksu nie było, że nie mówię mu, że go kocham a on mnie kocha, wymuszanie tego słowa abym je powiedziała i powiedziałam. Oszukiwałam Mateusza, nie kochałam go, będąc z nim myślałam o F.
Aż doszło pewnego dnia do zdrady, zdradziłam M z F, było to z premedytacją, wiedziałam, że go zdradzam, było mi z tym źle ale to zrobiłam ponieważ ciągnęło mnie do F, chciałam może jakoś go do siebie przekonać, no nie wiem. Powiedziałam o tym M, powiedziałam mu wtedy prawdę od A do Z i wówczas postanowiliśmy spróbować pomimo tego co się stało coś zbudować. M chciał abym zerwała kontakt z F czego nie zrobiłam a o czym dowiedział się później bo podejrzewał, że coś ukrywam, przejrzał mi telefon. Nie byłam wtedy na siłach aby zerwać kontakt z F natomiast M wiedział o tym, że będę z nim rozmawiać i że nie wyrzucę go z swojego życia zupełnie.
Od tamtego czasu sporo się zmieniło, przekonałam się do M, że on tak naprawdę mnie chyba kocha skoro dalej pomimo tego co się stało walczył i chciał ze mną być. Zaczęłam skupiać się na nim bardziej, dostrzegać to, jakim jest człowiekiem, zaczęło się układać. Natomiast ja z F nie chcę zerwać kontaktu ale chcę tę relację naprawić aby była na torze przyjacielskim. Jestem pewna, że gdyby F chciał teraz do mnie wrócić np., to odmówiłabym mu bo chcę być z M. Próbuję odzyskać zaufanie M natomiast boję się, ze może się to nie udać, dużo robię aby pokazać mu to, że zależy mi na nim ale on nie do końca mu ufa ponieważ ostatnio też chciał przeszukać mi telefon i sprawdzić mnie. A jednocześnie mówi , że mi ufa, ale, że jest ostrożniejszy.
To czego chcę to być z M i przyjaźnić się z F, jako, że z F mamy wspólnych znajomych a także jest mi bliski jako znajomy, przyjaciel, teraz na myśl np. seksu z F wzdrygam się, nie zrobiłabym już tego co wtedy. M niby akceptuje F ale nie do końca, ja też nie chcę niczego ukrywać przed nim.
Sytuacja jest skomplikowana, dużo dzieje się w moim życiu, również problemy natury zawodowej, wszystko razem do kupy powoduje, że nic mi się nie chce, brakuje mi sił, brakuje mi energii aby rano podnieść się z łóżka i wstać. Ja wiem, uznaję, że w tej całej sytuacji osobą winną jestem tylko i wyłącznie ja. F nie wiedział o tym, że mam M przez długi czas, oszukiwałam i F i M.
Generalnie mam problem z kłamstwem, jestem chyba pieprzoną mitomanką. Sytuacja mnie męczy, piszę ponieważ chciałam to z siebie wyrzucić oraz posłuchać opinii osób zupełnie mi obcych.