Witam,
No właśnie po raz pierwszy czuję co to miłość. Mam za sobą 3 związki; długie(od 4-5 lat każdy). U mnie związki zawsze powstawały z przyjaźni. Inaczej nie umiem budować związków. Byłam zaślepiona przez wiele lat i nie widziałam ,że szukałam kogoś na podobieństwo kolegi ,którego znam parę lat....jednak też nie wierzyłam w związek z kimś młodszym o 5 lat! Aż po różnych rozstaniach i moich i jego umówiliśmy się. Od pierwszego spotkania świat się urwał na 4 miesiące....aż on stwierdził że sam musi się ogarnąć. On ma problemowy dom a ja miałam (obecnie jest ok). On ma 27 a ja 33 lat. Obecnie mamy ze sobą kontakt zarówno w życiu jak i przez telefon. To jest osoba z którą najlepiej się poczułam w życiu. Nie wymagam od mężczyzny stanowiska, super zarobków i świetnej formy, Od zawsze interesował mnie charakter i osobowość. Jednak mam ogromny problem z zaufaniem i przełamaniem się w byciu sobą. Czułam ,że właśnie on mnie otworzy na 100% bo docierał do mnie od dawna. Jednak on ma problemy ze sobą i wyczułam ,że moja osoba jest dla niego być może za skomplikowana. I teraz.....ja poczułam silny ból po rozstaniu, upadła moja maska....coraz bardziej staję się sobą i wrzucam na luz...(nareszcie). Jak jesteśmy ze sobą to jest to "coś". Rozumiemy się bez słów. Moje serce na niego czeka ale nie powiedziałam mu o tym.... Dookoła mnie są różni mężczyźni. Jest jeden co jest bardzo wyjątkowy i on na mnie czeka i chce ze mną być i ofiarować wszystko jednak między nami jest dużo różnic i ja nie czuję go aż tak mocno.....
Z mężczyzną ,którego tak mocno czuję ustaliliśmy ,że Nam zabrakło normalności, zwyczajności i próbujemy sobie to dać.... na spokojnie. Wierzę gdzieś w środku ,że na wszystko przychodzi czas i pora i nic na siłę w życiu robić nie można. Czy warto być szczerym do bólu z własnym sercem? czy jednak posłuchać też rozumu ,że życie idzie na przód a ja pragnę ciepłego domu i jednak przełamać się do kogoś innego. Najbardziej mnie smuci to ,że stałam się w połowie martwa i nie umiem nic czuć bo wypada...Zresztą może i z luzem i byciu sobą dopiero zaczynam ale uczuć nigdy nie oszukiwałam tak się nie da...Tak mam nadzieję na tamtą osobę i nie robie nic , zostawiłam to życiu....czy dobrze? niewiem...może ktoś miał podobnie...