Witajcie forumowicze.
Długi czas zastanawiałam się czy dać post tu czy na dziale depresji. Zamieszczam więc go tu, bo szukam porady. To historia 30 letniej zmęczonej kobiety.
W roku 2013 wróciłam zza granicy (nad czym bardzo długo ubolewałam) z powodu choroby kręgosłupa. Nie ma co się wdawać w szczegóły. Za granicą przez 3 lata było idealnie, piątek godz. 17 pakowałam plecak i wyruszałam w podróż po Holandii w której mieszkałam i po Europie. Mało tego pracowałam i chodziłam do szkoły wieczorami, było super, poznałam mnóstwo ludzi, innych odrębnych kultur (wtedy jeszcze nikt nie myślał o napływie imigrantów/uchodźców) i stało się. Od stycznia do września 2013 walczyłam, wierzyłam że moja sytuacja się odmieni że może masaże, rehabilitacja pomogą. Nie pomogły. We wrześniu 2013 wróciłam do Polski, do matki... "No idź na studia by mieć papier chociaż". Bez pracy, z odłożonymi pieniędzmi siedziałam w mieszkaniu i myślałam co dalej. Straciłam wszystko więc było mi WSZYSTKO JEDNO co będzie dalej. Zapisałam się w końcu na studia, nad kierunkiem nie zastanawiałam się długo, jak już wiecie byłam w dołku i było mi wszystko jedno. Wiem, że to długie i wiem że się powtarzam ale już zmierzam do celu. Wiele rzeczy działo się po drodze, m.in. to jak szybko wpadłam w nałóg gier MMORPG i zostałam w nich na rok. W międzyczasie chciałam się zabić, poznałam różnych facetów, umawiałam się na randki. W międzyczasie zdałam też sobie sprawę, że wybór tych studiów to nie był najlepszy pomysł, zresztą poszłam uczyć się dalej i w chwili obecnej jestem na BEZPIECZEŃSTWIE WEWNĘTRZNYM. WOW! To też okazało się być błędem ale jestem pod koniec 1wszego roku i chce to skończyć po prostu.
A teraz wisienka na torcie... mam 28 lat i nie mam żadnego zawodu. Siedzę w firmie gdzie coś tam zarabiam (1.5tys do 2 co dwa miechy) na umowe zlecenie. Ciężko mi jest pogodzić się z faktem że moi znajomi pozakładali rodziny, mają własne M, własne firmy a ja mimo dojrzałego wieku żyję jak studentka. Nie mówię, że moja sytuacja jest zła tylko raczej nie do rozwiązania. Tym bardziej, że brak mi celu i nigdy nie wiedziałam co chce robić. Nie mam w sobie energii, pasji w której bym się zatraciła. Czasami mam wrażenie, patrząc na siebie z boku, że jestem beznadziejna i nic nie osiągnęłam. Nawet nie mogę iść do fizycznej pracy bo nie mam na to zdrowia. Drogie netkobiety ja czuje że spadam na dno... po prostu.