Witam. Mam 19 lat. I jestem mężczyzną dla jasności. Chodzę do szkoły średniej znaczy się przepisałem się z innej i zaczęlem tam chodzić od 3 klasy. Napoczątku listopada poznałem taką dziewczynę miała na imię Julia. No i tak w sumie przypadkiem wyszło bo juz dawno chciałem do niej zagadać bo mi się podobała zewnętrznie z wyglądu, bo mój kolega z klasy ją chciał poderwać i akurat on z nią rozmawiał i zaczęliśmy przez to znajomość. Przejdę do faktów bo za dużo się rozwijam. No i spotykaliśmy się często i pisaliśmy ze sobą bardzo dużo, bo naprawdę do siebie pasowaliśmy. Mój kolega z klasy był na mnie zły że ona mnie wolała i ona miała przez to problemy z nim a ja ją wspierałem i powiedziałem koledze żeby się od niej odwalił. Piszę to głównie po to żeby cała historia miała sens bo ja inaczej opowiadać nie umiem xd. No i po miesiącu już w grudniu ludzie myśleli że jesteśmy parą chociaż nic ja jej oficjalnie nie oświadczałem ale jej mówiłem że mi zależy że jest moja spotkania były coraz bardziej romantyczne i się w niej zauroczyłem. Uważałem że nie potrzeba żadnego oficjalnego mówienia kocham cie bo to dla mnie jest dziecinne i nie czułem się na to gotowy tym bardziej że nie dawała mi znaków że ma być inaczej niż myślę. No i ten stan rzeczy trwał tak do połowy stycznia bo poczułem jakby zaczęło brakować tej chemii co dawniej. Tym bardziej że poczułem do niej coś wiecej niż zauroczenie moim zdaniem to była miłość. Nie okazywała już mi tyle czułości co dawniej. Kiedyś chciałem się z nią spotkać we ferie na początku lutego i zapomniałem pieniędzy na autobus i było mi bardzo głupio za to odrazu do niej zadzwoniłem że nie ma jechać i ją przepraszałem a ona się tylko śmiała ze mnie i czułem że tym się nie przejęła. Ona akurat wychodziła z domu więc nic się nie stało jej takiego. Zaproponowałem jej że za godzinę mogę pojechać bo jej też pasuje więc w sumie byśmy wiele nie stracili a ona na to że jej się nie chcę już. Więc się jej pytam jak nie dziś to kiedy. A ona że nie ma czasu bo musi nauczyć się na poprawe z matmy bo miała jeden a ja jej jeszcze pomagałem w tej jej nauce bo jej wytłumaczyłem jak ma się uczyć i ją motywowałem. Jednak miała czas na spotkanie z przyjaciółkami mimo to. Po tym nasze stosunki zaczęły się tak około tydzień później nasze stosunki zaczęły się ochładzać na tyle że nawet się do mnie pierwsza się nie odezwała a często tak robiła jak ja nic (najczęściej przez brak czasu tak się działo). Przestaliśmy po feriach się spotykać bo zawsze z koleżankami była umówiona (w piątki się spotykaliśmy bo miałem wtedy czas). Jednak rozmawiamy ze sobą ale prawie zawsze muszę rozpocząć, prawie zawsze muszę się z nią pierwszy przywitać i pożegnać. Proponowałem jej spotkania ale zawsze miała jakąś wymówkę. Dwa tygodnie temu spytałem się jej dlaczego przestało jej zależeć a ona mi na to że nigdy do mnie nic nie czuła a ona się domyślała że ja tak więc chciała się odemnie odsunąć tak trochę żebym sobie nadziei nie robił. Wciąż ją kocham ale chcę się z nią przyjaźnić tylko jak już mówiłem nie wychodzi z niczym pierwsza i chciałbym polepszyć te stosunki żeby jej zależało na mnie jak na przyjacielu. Najgorsze jest to że ciężko mi jest z nią rozmawiać bo zawsze jest z jakąś koleżanką i trochę przeszkadza a spotkać się nie chcę. Czy wogóle mam to definitywnie zakończyć?
Jak myślicie?
P.S Proszę nie pisać że to za krótko było żebyś się zakochał czy coś ja spotykałem się z dziewczynami przedtem i jakoś nie było problemu ze mną jak się nie udało a teraz jestem cały czas załamany i nie wiem co robić.