Macie wszyscy rację aby ją olać.
Sytuacja ma ciąg dalszy. Spotkaliśmy się służbowo, więc wysłałem po chwili SMS z pytaniem co słychać, to ONA przekierowała ten SMS do NIEGO i on mi odpisał.
Sięgając trochę wstecz: Podczas naszej znajomości wydaje mi się, że pomagałem jak mogłem i informowałem, że więcej pomóc nie mogę. Kobieta miała dość ciężką sytuację domową, ciągły stres i mobbing pod adresem domowym, z tego co opowiadała. Gdy tam kilka razy byłem rzeczywiście odniosłem wrażenie, że to może być prawda. Starała się o mieszkanie z zasobów komunalnych. Nie załatwiałem jej spraw, ale robiłem to na co ona nie miała czasu czyli wyszukiwanie informacji w internecie i podawałem jej gdzie ma zadzwonić i z kim się umówić aby popchnąć sprawę do przodu, jak udokumentować fakty i zdarzenia które mają wpływ na szybkośc rozpatrywania wniosku.
Wszystko się udało, otrzymała to mieszkanie, uchwała w tej sprawie została opublikowana w internecie.
Jej nowy facet czyli ON okazał się jej podwładnym. Ze mną rozluźniała znajomość już wcześniej, sygnalizując, że za bardzo się do mnie przyzwyczaiła, zabrnęlismy za daleko, że musi liczyć sama na siebie, nie może liczyć na innych, jednak czasem czegoś odemnie potrzebowała, głównie abym znalazł coś w internecie, bo ona dzieci, praca, obowiązki domowe, to tak, aby usiąść przez laptopie to nie za bardzo miała czas. Ja miałem czas to szukałem i podawałem jej wyniki szukania. Ale też bylismy na kilku krótkich wycieczkach.
Trzeba dodać, że cały czas obydwoje mieliśmy włączoną funkcję "znajomi w pobliżu" na fb, więc jeśli funkcja włączona to czemu miałem tam nie zaglądać ?
Przypuszczam, że czasem weekendowo, najprawdopodopobniej z NIM, się oddalała od miasta, czasem z nocą. Gdy widziałem że nie ma jej w mieście, to nie kontaktowałem się z nią, ani nie wypominałem jej tych wyjazdów.
Kiedyś zatelefonowałem, ona była wtedy roztrzęsiona, że ma inne problemy ... zapytałem jakie, powiedziała że urząd skarbowy napisałem do niej list, ze ma dopłacić ileś tam tysięcy zł podatku, a ona spodziewała się zwrotu. Doszliśmy do wniosku, że trzeba iść do US się zapytać o co chodzi, a ona zaczęła wyzywać tych wszystkich urzedników, że pracują do 16:00, ona do 15:30 i normalny człowiek nie ma szans załatwić swojej sprawy bez urywania się z pracy lub brania dna wolnego. Trzeba czekać do poniedziałku gdy US czynny jest do 17:00.
Mówiła, że inni z jej pracy też coś takiego mieli rok temu lub 2 lata temu, ma kopię swojego PITa, wypełniła go prawidłowo. Powiedziałem, aby wysłała mi kopię tego PITa na email, to ja zerknę. Miała problem z wysłaniem, coś jej się załącznik nie załączał, dzwoniła i wsciekała się na przedmioty martwe (komputer), ale wreszcie udało się.
Patrzę na PIT, też początkowo nie widziałem błędu, ale potem okazało się, że podczas wypełniania PIT programem najprawdopowodniej coś nie załapało, coś przeskoczyło, rubryka zaliczka na podatek pobrany przez pracodawcę był zerowy, tak więc ONA sama wysłała PIT do US że ma dopłacić.
Zadzwoniłem, powiedziałem jej gdzie jest błąd, że po prostu ma dobrze wypełnić PIT i wysłać korektę.
josz napisał/a: Wyobrażasz sobie życie z nią pod współnym dachem? Osiwiałbyś przedwcześnie, o ile wcześniej nie zagadałaby Cię na śmierć,
jej nowy facet już jest siwy, więc bardziej nie osiwieje... hehe...
Po za tym ja nie planowałem zamieszkać z nią w jej mieszkaniu, a tylko planowałem pomagać jej z doskoku w tym czego by potrzebowała. Zamieszkać z nią ewentualnie później za kilka lat.
Planowałem pracować logopedycznie z jej dzieckiem, wg wskazówek logopedy.