Witajcie! W moim związku zaczyna być coraz gorzej. Gdy nie pytam o seks, bądź pieniądze wszystko miedzy nami jest w porzadku, rozmawiamy normalnie. Gdy rozmowy schodzą na te tematy czuję ścianę jaką tworzy wokół siebie mój partner. Mieszkam u niego, wziął mieszkanie w kredycie. Regularnie dokładam się do rachunków, gotuję, sprzątam. Za zakupy płacimy różnie, często ja wydaję więcej. Ostatnio miałam problemy z pracą, zaczęliśmy się kłócić i wykrzyczałam, że powinien mnie trochę finansowo wesprzeć i pozwolić nie dokładać się do rachunków gdy są momenty, w których nie pracuję. Zarabiam 3x mniej niż on. Powiedział, że już raz mi pomógł i nie byłam wdzięczna: przez okres 2 miesięcy zaproponował bym się nie dokladała. Ale w trakcie sprzeczki, kiedy wydzierał się na mnie, wygoniłam go z pokoju, więc stwierdził iż za to że wyganiam go z jego mieszkania już mi nie pomoże. Powiedział, że chciałabym mieszkać u niego za darmo i on nie chce takiego związku. Wypomina mi to przy każdej sprzeczce. Drugi problem to seks. Jestem zadbaną, szczupłą kobietą. Zawsze miałam duże powodzenie u mężczyzn. Nie raz słyszałam jak to zazdroszczą mojemu obecnemu, że ze mną jest, jaki z niego szczęściarz. Biegam przy nim w seksownych ciuszkach, zero reakcji. Seks z mojej inicjatywy odbywa się raz na 2/3 tyg. Gdy próbuję go dotknąć w miejsca intymne, bije mnie po rękach, mówi że on nie chce, a ja zachowuje się jak facet, odwraca się tyłem i idzie spać. Mówi, że dla niego seks nie jest ważny, a ja tylko o tym myślę. Chamsko odpowiada, iż powinnam związać się z kimś kto tylko o tym myśli. Potrafi powiedzieć mi, że nie czuje do mnie przywiązania i więzi dlatego nie chce się kochać. Kłótnie zdarzają się co kilka dni, mój partner kpi ze mnie, ciągle mówi do mnie grubas. Mowi że nie chce mnie całować bo mam sucha skórkę na ustach. I to jest okropne. Chciałam zapisać się na kurs językowy, powiedział po co, nie dasz rady...zmienić pracę usłyszałam, że mnie nie przyjmą, a ja się uważam za niewiadomo kogo. I myślę , że wszystko mi się należy bo mam się za taką za***tą. Czego nie powiem, o co nie zapytam.. to głupota. Gdy mówię mu iż w pracy od kolegów słyszę więcej miłych słów niż od niego, słyszę że to tylko dlatego bo chcą zaciągnąć mnie do łóżka. Ostatnio zaczął być w stosunku do mnie agresywny. Początkowe sprzeczki były inne, on krzyczał ja mówiłam spokojnie, teraz gdy on mnie obraża ja obrażam jego. Wybucham i klnę, zachowuję się okropnie. W trakcie kłótni szarpie mną, wygania z mieszkania, nawet próbuje mnie z niego wyrzucić. Później się nie odzywa, mówi że to moja wina. Że go denerwuję, a nikt inny tego nie robi. Co tydzień/ dwa prowokuje kłótnie, później chodzi obrażony przez kilka dni i mówi bym szła do tych swoich zakochanych we mnie znajomych. Czy jest sens trwać w tym związku, czy odpuścić i odejść?
wygląda mi na to,że pan bardzo chce, byś to ty wzięła na siebie trud zerwania z nim, żeby to nie on był winny rozpadowi związku...
Jeśli nie masz wyroku, że masz za karę się z nim męczyć. To po co to ciągnąć?
Kobieto uciekaj i nie oglądaj się za siebie! Nie jesteś z nim w żaden sposób związana wiec nic Cie nie trzyma. On daje Ci odczuć, ze nie jesteś mile widziana ani w jego domu ani w jego życiu wiec pakuj manatki i ratuj siebie. Jestes ladna, szczupla i atrakcyjna to dasz sobie radę. Realizuj się i nie czekaj na oklaski i przyzwolenie A dziada zostaw.
Oczywiście, że nie ma sensu tkwić w związku z kimś, kto traktuje Cię w ten sposób, a Ty jego. W kwestii finansów wcale nie uważam, że powinien Cię utrzymywać, bo już i tak masz duży komfort przez to, że nie musisz niczego wynajmować. Opłacanie połowy rachunków jest uczciwą opcją i czymś, czego osobiście zwyczajnie wstydziłabym się nie robić. Jasne, że fajnie jest, gdy facet pomoże finansowo przetrwać gorszy okres (w drugą stronę to też powinno działać), ale nie ma takiego obowiązku, bo nie jesteś już dzieckiem. Chodzi mi głównie o to, że nie masz prawa tego od niego wymagać i mu to wykrzykiwać jako wyrzut.
Natomiast cała reszta jest poniżej wszelkiej krytyki. Nie wiem po co on się z Tobą męczy, skoro jesteś taka niedobra. Jeśli Ty sama nie zaczniesz się szanować, to jak ma szanować Cię facet? W głowie mi się nie mieści jak można na coś takiego pozwalać. Zresztą jak sama piszesz, nie jesteś lepsza w swoim zachowaniu. Możesz dalej tkwić w toksycznym związku i stawać się coraz bardziej toksyczną osobą, ale nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że będziesz działać na własną szkodę. Im dłużej w czymś takim się tkwi, tym trudniej potem budować życie od nowa i zmieniać tę część siebie, która została popsuta.
Napisałaś długi post, wymieniłaś w nim wiele argumentów, które uzasadniają zakończenie związku i ani jednego, który by był za jego kontynuowaniem. Wniosek?
7 2017-05-01 19:58:24 Ostatnio edytowany przez Wdeszczu555 (2017-05-01 20:02:47)
Oczywiście, że nie ma sensu tkwić w związku z kimś, kto traktuje Cię w ten sposób, a Ty jego. W kwestii finansów wcale nie uważam, że powinien Cię utrzymywać, bo już i tak masz duży komfort przez to, że nie musisz niczego wynajmować. Opłacanie połowy rachunków jest uczciwą opcją i czymś, czego osobiście zwyczajnie wstydziłabym się nie robić. Jasne, że fajnie jest, gdy facet pomoże finansowo przetrwać gorszy okres (w drugą stronę to też powinno działać), ale nie ma takiego obowiązku, bo nie jesteś już dzieckiem. Chodzi mi głównie o to, że nie masz prawa tego od niego wymagać i mu to wykrzykiwa
Absolutnie nie uważam, że ma mnie utrzymywać. Za pierwszym razem, sam zaproponował mi pomoc. Za drugim ja w kłótni to wykrzyczałam, odkladałam pieniądze na nowy samochód nie chciałam ruszać tych oszczędności i poprosiłam o to by jeden miesiąc mu nic nie dawać. Kiedy naprawdę sporo wydaje na zakupy i jedzenie dla nas. On twierdzi, że pomagam mu spłacać kredyt, pieniędzmi które mu daję. Ma drugie mieszkanie, ktore wynajmuje oraz swoja firmę. Gdy wychodzimy ze znajomymi, potafi wszystkim stawiać drinki. Płacę mu dokładnie tyle ile płacą mu studenci za wynajem pokoju w jego drugim mieszkaniu. Więc tak jakby wynajmuje u niego pokój.
Co do reszty, nigdy nie spotkałam się z tym by facet, aż tak nie lubił seksu. Jeśli seks już jest jest szybki i byle jaki.
Absolutnie nie uważam, że ma mnie utrzymywać. Za pierwszym razem, sam zaproponował mi pomoc. Za drugim ja w kłótni to wykrzyczałam, odkladałam pieniądze na nowy samochód nie chciałam ruszać tych oszczędności i poprosiłam o to by jeden miesiąc mu nic nie dawać. Kiedy naprawdę sporo wydaje na zakupy i jedzenie dla nas. On twierdzi, że pomagam mu spłacać kredyt, pieniędzmi które mu daję. Ma drugie mieszkanie, ktore wynajmuje oraz swoja firmę. Gdy wychodzimy ze znajomymi, potafi wszystkim stawiać drinki.
Co do reszty, nigdy nie spotkałam się z tym by facet, aż tak nie lubił seksu. Jeśli seks już jest jest szybki i byle jaki.
Waszym problemem nie są te pieniądze i seks, tylko brak szacunku i miłości. Po co w ogóle ze sobą jesteście? Rozumiem, że Tobie jest tak wygodniej ze względów finansowych, ale on po co w tym tkwi?
To jeszcze napisz nam po co z nim jesteś, bo ja nie jestem w stanie wywnioskować dlaczego?
Kocham go. Gdy nie sprzeczamy się jest naprawdę dobrze. Dogadujemy się, śmiejemy i dobrze bawimy. Jest poważny, zaradny i potrafi być naprawdę kochany. Tylko te kłótnie mnie załamują. Nie potrafię zrozumieć dlaczego dorosły facet takie durnoty mówi do swojej kobiety. Facet powinien być chyba dumny, że ma kobietę której zazdroszczą inni. Nie wiem po co i dlaczego mówi mi takie przykrości.
(...) dlaczego dorosły facet takie durnoty mówi do swojej kobiety. (...)
Bo chce.
Bo uważa, że jest bezkarny.
Bo nie szanuje Ciebie.
Bo nie liczy się z Tobą, Twymi uczuciami, Twoim zdaniem.
Nie potrafię zrozumieć dlaczego dorosły facet takie durnoty mówi do swojej kobiety. Facet powinien być chyba dumny, że ma kobietę której zazdroszczą inni. Nie wiem po co i dlaczego mówi mi takie przykrości.
A dlaczego Ty tak się zachowujesz i sprawiasz przykrość, skoro niby go kochasz:
(...)teraz gdy on mnie obraża ja obrażam jego. Wybucham i klnę, zachowuję się okropnie.
Moim zdaniem nie ma mowy o żadnej miłości, gdy jest obustronny brak szacunku oraz tego typu traktowanie. O każdej złej i toksycznej relacji można powiedzieć, że "kiedy się nie kłócimy to jest dobrze". W końcu trudno się kłócić 24/24 h. Piszesz, że się dogadujecie, a w pierwszym poście podałaś wiele przykładów na to, że zdecydowanie się nie dogadujecie. Teraz pytanie: dlaczego masz takie klapki na oczach i nie jesteś w stanie spojrzeć na to racjonalnie? Boisz się, że zostaniesz sama? Że nie poradzisz sobie finansowo?
Wdeszczu555 napisał/a:Nie potrafię zrozumieć dlaczego dorosły facet takie durnoty mówi do swojej kobiety. Facet powinien być chyba dumny, że ma kobietę której zazdroszczą inni. Nie wiem po co i dlaczego mówi mi takie przykrości.
A dlaczego Ty tak się zachowujesz i sprawiasz przykrość, skoro niby go kochasz:
Wdeszczu555 napisał/a:(...)teraz gdy on mnie obraża ja obrażam jego. Wybucham i klnę, zachowuję się okropnie.
Moim zdaniem nie ma mowy o żadnej miłości, gdy jest obustronny brak szacunku oraz tego typu traktowanie. O każdej złej i toksycznej relacji można powiedzieć, że "kiedy się nie kłócimy to jest dobrze". W końcu trudno się kłócić 24/24 h. Piszesz, że się dogadujecie, a w pierwszym poście podałaś wiele przykładów na to, że zdecydowanie się nie dogadujecie. Teraz pytanie: dlaczego masz takie klapki na oczach i nie jesteś w stanie spojrzeć na to racjonalnie? Boisz się, że zostaniesz sama? Że nie poradzisz sobie finansowo?
Tak ja pisałam, wcześniej na te jego nerwy reagowałam spokojnie. Nie odzywałam się, ale od jakiegoś czasu na jego słowa reaguje z nerwami. Odzywam się do niego tak jak on do mnie. Jak on do mnie klnie ja zaczynam klnąć do niego...wiem że to chore dlatego piszę tu o tym..czyli nie ma szansy na ratowanie tego związku?
14 2017-05-01 23:34:50 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-05-01 23:44:11)
czyli nie ma szansy na ratowanie tego związku?
Musicie znaleźć czas na przedyskutowanie wszystkiego, gdzie okażecie sobie zrozumienie. Nie możesz wymagać od kogoś, by za Ciebie ponosił koszty całego mieszkania. Nie ma znaczenia, że Ty chcesz kupić sobie samochód. To wyłączenie Twoja zachcianka. Jednocześnie nie powinnaś dać się szarpać. Znasz człowieka, wiesz kiedy jest dobrze między wami. Spróbuj, gdzieś w tym czasie znaleźć czas na rozmowę.
Napiszę raz jeszcze, bo może źle się wyraziłam on mnie nie utrzymuje. Płacę mu tak jakbym wynajmowała u niego pokój w wysokich standardach. I to nie są małe pieniądze.
On powiedział mi to samo, że skoro mam oszczędności to powinnam z nich jemu pieniadze dawać. A tak odkladam sobie. Tylko on tez sobie odklada. A jesteśmy parą. Nie wiem może to ja źle myślę, ale w poprzednich związkach pomagalismy sobie wzajemnie. Tu rozliczamy się co do grosza. Wcześniej krzyczał, że stać go na wszytko i nie musiałby mieszkać z nikim.
Byłam w trudnej sytuacji, nie pracowałam. I tak dałam mu te pieniądze. Chodzi mi bardziej o jego wyrzuty, brak chęci pomocy.
Moja siostra, 2 kuzynki i kilka koleżanek wszystkie mieszkają u swoich facetów za darmo. Nawet za tampony nie płacą. A ja tylko raz chciałam pomocy od niego. Nie wiem czemu wszyscy na forum uważają, że to coś złego.
Czyli nie ma szansy na ratowanie tego związku?
Na to pytanie chyba sama powinnaś sobie odpowiedzieć. Żeby ratowanie związku miało sens, muszą być spełnione jakieś podstawowe warunki, np. uczciwe zidentyfikowanie problemu i trzeźwa ocena sytuacji, chęć do zmiany płynąca z obu stron, określenie warunków "ratowania" itp. Po Twoich postach nie widzę jak ten związek miałby się naprawiać. Najpierw chyba musielibyście naprawić samych siebie (każdy osobno), żeby w ogóle móc umieć obdarzyć drugiego człowieka szacunkiem i empatią. Usprawiedliwiasz się tym, że to on pierwszy zaczął Cię źle traktować, ale skoro już odpowiadasz mu tym samym, to i z Tobą dobrze nie jest, bo przestałaś mieć cierpliwość i poddałaś się. Ratuj się.
Moja siostra, 2 kuzynki i kilka koleżanek wszystkie mieszkają u swoich facetów za darmo. Nawet za tampony nie płacą. A ja tylko raz chciałam pomocy od niego. Nie wiem czemu wszyscy na forum uważają, że to coś złego.
No ale co Cię obchodzi jakie ustalenia funkcjonują w innych związkach? Każdy związek ma własne. Istotą jest to, by te indywidualne ustalenia były akceptowane przez obu partnerów. Natomiast Ty oczekujesz czegoś innego, a Twój partner oczekuje też czegoś innego. To że faceci Twoich kuzynek i koleżanek opłacają sami wszystkie rachunki nie oznacza, że każdy facet na planecie musi tak robić.
Druga rzecz - co rozumiesz przez stwierdzenie "płacę mu tak jakbym wynajmowała u niego pokój w wysokich standardach"? Według mnie uczciwie jest płacić w takiej sytuacji połowę czynszu oraz połowę rachunków. Natomiast jeśli płacisz więcej, bo dosłownie "wynajmujesz" od niego pokój, to dajesz się nabić w butelkę.
18 2017-05-02 17:35:05 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-05-02 17:37:21)
Widzisz Wdeszczu... Problem może już nie leżeć w tych pieniądzach i seksie. Problem bezpośrednio, jak widzę intuicja jednak podpowiada, może już leżeć w tych kłótniach. Przeszliszcie pewne granice. Teraz będzie już prosto deptać kolejne. Coś wiem to z autopsji. Utrzymanie związku będzie trudne, bo zaczynacie zatracać się w negatywnym nastawieniu, w utracie, powolnym, obustronnego szacunku. Mi się widzi, że facet uważa, że Ty nie odejdziesz od niego, że wypracował te zależności i Ty coś musisz. Wielu facetów tak się myli. Moim zdaniem może pomóc chwila kontrolowanej separacji (napiszą, że to zwykle nie pomaga jednak jak inaczej uspokoić i przemysleć związek jak nie wtedy, gdy czegoś / kogoś brakuje i nie jest za późno i obie strony wiedzą co robią). Dyskutować będzie juz Wam trudno - jak piszę, granice naruszone i jeszcze można myśleć o innych fundamentach. Psycholog też pomoże ale też może być z nim za wolno i zanim zacznie coś działać to jest właśnie 'za późno'. Seks jest do przedyskutowania - piszesz, że atrakcyjna, zadbana - więc facet ma coś ze sobą chociaz nie na częstość narzekać ale na jakość i na to, że sam inicjatywy nie podejmuje. Seks jest często przereklamowany i trzeba do niego podchodzić z dystansem ale zaniedbania będą się mściły jeśli nie będą odpowiednio kontrolowane. Usta suche? Tutaj nie jestem pewny, że jest to jednak facet dla 'zdrowej' kobiety. To mi wychodzi na jakiegoś 'podróżnika w nieznane' (nie wie czego się czepiać więc dryfuje w rejony bezsensu). Nie utrzymuj już status quo. Dla mnie bez sensu. Dojdzie już do 'gorszych' kłótni i takich rzeczy, których nie wytrzymacie i to Wam wybuchnie w twarz. Przemyśl też faceta, często uczucia przesłaniają jego prawdziwy obraz - jeśli przykładowo podniesie rękę na kobietę raz to i wiele razy już może powtórzyć (to się tłumaczę nie z własnej autopsji ale tak jakoś po prostu wychodzi). Jeśli coś chcesz ratować to ja radzę jakoś bardziej radykalnie... Ja bym myslał jednak o ewakuacji - pomimo otoczki szczęścia to brak tu dogadania i zrozumienia a to jedna z podstawowych spraw w związku.