Witam.
Z moją dziewczyną poznaliśmy się w zeszłym roku w lipcu. Na początku spotykaliśmy się i poznawaliśmy. Były częste spotkania i wgl. Ona ma dziecko, ktore mnie tak uwielbia, że tylko pyta kiedy przyjdę.
W październiku miała gorszy okres i bez powodu powiedziała, że chce być sama, że mam robić to co dalej lubie. Po upływie 2 miesięcy napisałem życzenia na nowy rok, odpisała bardzo miło.
Zaczęliśmy znowu pisać, i na początku tego roku miałem urodziny. Zapytała czy mam dla nich czas. Ok. Przyjechała z prezentami koszulą i płyta muzyczna i laurkami od małej i siebie. Zaczęliśmy znowu sie spotykać, aż w koncu podjęliśmy kwestie bycia razem. Było super w każdej sferze.
Jeździliśmy razem, spędzaliśmy każde wolne chwile.
Tydzien temu złapał ją kryzys (spóźniał się okres) aczkolwiek wystąpił w ostatnim dniu. I wtedy się zamknęła. Nie chciała mowić co i jak. Przyjeżdżałem to ona siedziała bez wyrazu jakiegokolwiek.
Duzo razy mówiła mi ze mnie kocha. Jej matka widziała mnie jako idealnego męża.
Przed majówka napisała, że chce odpocząć zeby ZATĘSKNIĆ.. pociągnąłem temat i odwiozłem wszystkie jej rzeczy od siebie (nie mieszkaliśmy razem). U niej widac było straszne emocje. Napisałem: czemu nie możesz powiedzieć, że to koniec? Ona: bo nie może mi to przejść przez gardło.
Mysli o mnie codziennie, ale nie wie czy tęskni (ma 22 lata i dziecko). Planowała już w przyszłym roku ze mna zaręczyny itp.
Popłakała się bo nie wie co ma zrobić, pytam jej czy chce mnie stracić, mowi, że nie.
Prosze o poradę.