Nie wiem co dalej, nie wiem czy to ma sens, chyba chcę usłyszeć opinie postronych ludzi. Mam 34 lata , mój partner 44. Opisze po krótce cechy mojego partnera i swoje. Ja -staram się dotrzymywać obietnic ( jeśli mi się to nie uda w większości z przyczyn losowych), jeśli jest problem chce o nim rozmawiać, nie chowam głowy w piasek i nie zamiatam problemów pod dywan, nienawidzę kłamstwa i kłamczuchów-sama jestem szczera-czasem chyba za bardzo, nie lubię infantylnych ludzi z moralnością główki od szpilki, wazna jest dla nie rodzina i relacje z przyjaciółmi, pomagam bo lubię -nie bo muszę, nigdy nie robiłam nic "pod publiczkę",ale jestem też kłótliwa, uparta jak osioł, szybko sie denerwuje, zbyt często stawiam sprawy na ostrzu noża, mówię i działam, nie lubię odkładać niczego na później, jestem naiwna-za bardzo wierzę ludziom, mój partner natomiast w towarzystwie udaje oddanego i troskliwego po czym w domu bez większych problemów potrafi wyzwać mnie od :"suk", "bez mózgów", " dzi...k", itd., potrafi i kilkanaście razy to zrobił podczas awantury wykrzyczeć, że mnie nie kocha, liczy się tylko z opinią obcych ludzi-dla których "udaje dobrego człowieka", bez powodu podnosi głos, nie potrafi rozmawiać, a już szczególnie na trudne tematy, kłamie, nie widzi problemu w niedotrzymywaniu słowa-jeśli sprawa dotyczy to osób spoza jego grona zawodowego, kiedy ma problem-wymaga rozmowy i poświęcenia sobie czasu- nigdy nie daje tego w zamian i nie potrafi wspierać, jest egoistą, wypomina nagminnie prezenty, jest emocjonalnie uzależniony od opinii innych ludzi na swój temat, ma moim zdaniem niezdrowe relacje z siostra i matką, w chwilach kiedy jest między nami dobrze-potrafi być czuły-ale czasem mam wrażenie , że to tykająca bomba. Poznaliśmy się w pracy 12 lat temu. Razem pracowaliśmy krótko , później nasze drogi zawodowe potoczyły się innymi ścieżkami. Po ok 1,5 roku spotykania się, odkryłam że mnie zdradza-nie miał w tym żadnych wyrzutów sumienia, łącznie z wyjazdem z jedną z pań na wspólne wakacje, na które spakowałam mu walizkę ( twierdził, że jedzie w sprawach służbowych). Po tych wszystkich rewelacjach zrzucał jeszcze winę na mnie -postanowiłam zakończyć tą relacje-odciełam się całkowicie. Przeprowadziłam do innego miasta, miałam nowa prace, innych znajomych , z czasem poznałam faceta. Związek z nowo poznanym mężczyzną nie był łatwy, ja się zaangażowałam ,a on chyba tylko chciał pobyć z kimś przez chwilę. Mimo , że spędziliśmy razem kilka miesięcy i czułam,że też się angażuje ostatecznie każde z nas wybrało swoją drogę. Wtedy uaktywnił sie mój ex. Zaczął wydzwaniać, jak to kocha, jak tęskni, jak wiele zrozumiał- że ja jestem ta jedyną, żebym dała mu szansę. Nie byłam pewna czy chce wracać do tego związku, ale czułam się zagubiona i troszkę samotna w nowym mieście, chciałam też zacząć układać sobie życie z kimś na poważnie. Przekonał mnie, a dokładnie jego szczerość i zaanagażowanie oraz "walka" o mnie. Przeprowadziłam się ponownie do swojego miasta i zamieszkaliśmy razem. Pierwsze pół roku pod względem jego czułości do mnie to była bajka- wspólne kolacje, masaże, rozmowy. Było idealnie. Ale ten czas szybko się skończył i zaczęły się awantury, pretensje , wyzwiska- o to jak śmiałam znaleść sobie innego faceta kiedy z nim nie byłam. Najgorzej było z wyzwiskami- najgorszymi, wyrzucaniem z mieszkania, ciche dni, pretensje o wszystko , uwagi o wszystko ,np. " czemu podajesz mi jedzenie na tym talerzu, ja nie lubie tego talerza". Popadłam w nerwicę, dodatkowo nie mogłam znaleść żadnej stabilnej pracy, która pozwoliłaby mi na wyprowadzkę i usamodzielnienie się. i Tak żyłam w emocjonalnym kole , nigdy nie wiedziałam w jakim dziś wstanie humorze i jak zakończy się dzień. 3 lata temu wyprowadziliśmy sie do innego miasta z powodu jego pracy, wtedy też bardzo zmieniły się stosunki miedzy nami, na tyle , że zaręczyliśmy się i jak mi się wydawało myślimy o wspólnej przyszłości. Planowaliśmy ślub, dzieci, zakup domu- niestety wszystko to okazało się tylko bardziej moimi planami. Wspierałam go jak najlepiej umiałam,aby mógł spokojnie pracować, sama znalazłam pracę pół roku po przeprowadzce, wszystkie obowiązki domowe spoczywają tylko na mojej głowie od momentu kiedy zamieszkaliśmy razem, kilka lat temu doszły do tego studia moje i jego ( jesteśmy na tej samej uczelni na studiach niestacjonarnych, a w rzeczywistości to ja piszę wszystkie prace za niego i zaliczam egzaminy, np rozwiązując test na platformie e-lerningowej). Mimo , że mój partner dużo zarabia ok 16 tys miesiecznie- moje zarobki to ok 2000 zł , to rachunkami dzielimy się po połowie i zakupami także, on nie ma swojego mieszkania- ma za to dużo kredytów gotówkowych i rat do spłacenia - jest na każdy telefon swojej matki i siostry w sprawie pieniędzy. Matka wyrabia w nim poczucie odpowiedzialności za siostrzenicę, która wychowywała się bez ojca. Ja na początku miałam dobre stosunki z jego rodziną, ale po wymianie zdań z jego matką na temat naszej przyszłości-jego matka twierdzi, że jedyną kobietą ,która byłaby dobra dla jej synusia-jest jego siostra, inne są nic nie warte -ja przestałam mieć z nią jakikolwiek kontakt. Matka partnera nie utrzymuje z nim stałych kontaktów np. przed świetami Bożego Narodzenia zmieniła numer - nie był w stanie dodzwonić się do nikogo z najbliższej rodziny (matka, siostra, siostrzenica)- płakał jak dziecko, smsa z nowym numerem dostał 4 dni po świętach. Mimo to jesli matka lub siostra zadzwonią z żądaniem ( to nigdy nie są prośby , tylko oczekiwania) pieniędzy -to choćby ich nie miał to weźmie pożyczkę z banku, aby je zadowolić. Ostatnio wrócił temat kupna domu- jeździliśmy , szukaliśmy, zawracaliśmy ludziom głowę, bo jak przyszło do podjęcia konkretnej decyzji to zawsze znajdowały się powody aby tego nie robić - a kiedy swoimi argumentami próbowałam rozwiać, jego wątpliwości to zawsze mówił jedno:" nie stać mnie na kupno tego domu/mieszkania, nie mam na to pieniędzy" po czym za 3 dni robił siostrze przelew na 21 tys. Jak wspomniała wcześniej mam 34 lata, chciałabym założyć rodzinę, mieć plany na przyszłość a nie żyć z dnia na dzień , w wiecznym konkubinacie. Męczy mnie unikanie przez niego odpowiedzialności za swoje własne życie i unikanie rozmów o przyszłości. Odkładanie wszystkiego na później i do tego jeszcze ta moim zdaniem nie normalna sytuacja z jego rodziną. Boli mnie , że on nie chce tego zmienić, że nie chce odciąć pępowiny (nie wiem jak to nazwać), zbudować własną rodzinę. Nie został nawet zaproszony na obiad z okazji 18-tych urodzin swojej siostrzenicy-jest chrzesnym-ale dostał od siostry telefon, że ma przelać jej 3tys złotych w ramach prezentu. Czy ja jestem ślepa i wierze ,że jeszcze wszystko może się ułożyć, czy nie powinnam tracić czasu na związek z tym facetem????
Tak, jesteś ślepa. Nic się nie zmieni.
Wiem, że nie to chciałaś usłyszeć, ale znasz człowieka od ponad 10 lat i jest cały czas tak samo. Facet ma 44 lata i ewidentnie małą dojrzałość przejawiającą się brakiem chęci do założenia własnej rodziny, zadbania o finanse, do tego nie odciął jeszcze pępowiny a jego rodzina jutro nie wymrze, dalej będą go doić. Co miało by zacząć w nim przemianę?
ehhh, rozumiem Cie bo bylam/ jestem samam nie wiem w podobnej sytuacji
To chyba nie jest tak że go wykorzystują, takie kwoty to musi chciec dawac, to nie do uwierzenia
Bardzej przykry jest fakt ze w wieku 44 lat nie ustakował sie z Toba jeszcze, a jeszce gorsze ze znosisz jego wyzwiska..
Niestety wiem też, ze łatwe jest to jesli sie czyta patrzy z boku, jako osoba trzecia, nie jako osoba zakochana, zwiazana emocjonalnie...
Sama zostałam wyzwana ostatnio od obtuczonych parów i porzucona a nadal zastanawiam sie o co chodzi i czy jakos łatac ten zwiazek
Wiem że jest cieżko ale jesli nie ma innych faktów zarówno Ty jak i ja powinnyśmy uciekaćod tych facetów gdzie pieprz rośnie
gdyby to jeszce było takie proste...
Noorla, jak widać, należysz do kobiet, które lekceważąc smutną rzeczywistość, desperacko dążą do małżeństwa, nawet jesli kandydat kiepsko rokuje na przyszłość.
Jego nieodcieta pępowina, to pryszcz w porównaniu z całą reszta zachowań w stosunku do Ciebie.
Trwasz w związku z facetem, który Cię wulgarnie wyzywa, nie szanuje, kłamie, do tego jest fałszywy. Jedyny plus tej sytuacji to ten, że nie śpieszno mu do sformalizowania Waszego związku.
Czy ja jestem ślepa i wierze ,że jeszcze wszystko może się ułożyć, czy nie powinnam tracić czasu na związek z tym facetem????
Ślepa może i nie jesteś, ale oszukujesz się wierząc, że on się zmieni. Moim zdaniem, nie powinnaś nadal tracić czasu na ten związek, wystarczająco dużo go zmarnowałaś.
masz racje, kiedy patrzę na to wszystko z boju, kiedy czytam kolejny raz spokojnie swojego posta zastanawiam się co ja jeszcze tu robię ? Tracę cenny czas którego już nie odzyskam, nie jestem szczęśliwa nie mam planów na przyszłość z tym człowiekiem nic wspólnego co by nas łączyło (dziecko, firma) i pozwalam zabierać sobie to co najcenniejsze. Chyba tylko przyzwyczajenie i strach ze nowe może być gorsze od starego. Ale chyba tak zle to nie może być !!:)
Dużo zmieniło się między nami na lepsze kiedy wyprowadziliśmy się z miasta w którym mieszka jego rodzina, ale kontakty utrzymują nadal -fakt ze sporadyczne i dotyczące tylko jego pomocy finansowej-ale zawsze po takim kontakcie między nami dochodzi do spięć i pojawiają się brzydkie słowa z jego strony. Nie chce go usprawiedliwiać bo jest dorosły i on ponosi winę za wypowiadanie tych słów.
Chyba do tej pory żyłam w przekonaniu ze "jakoś to się ułoży". Dziękuje Wam za wszystkie rady są dla mnie bardzo cenne.
6 2017-04-30 14:59:38 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-04-30 14:59:54)
Wiesz on ma bardzo patologiczną relację ze swoją rodziną. Niestety jeśli chcesz z kimś takim tworzyć rodzinę to bądź gotowa na powielanie jego zachowań względem ciebie i waszych dzieci. Nie wspominając o możliwości przyczepienia się jego rodziny do dzieci, czyli już bezpośrednio do twojego życia. Zmykaj gdzie możesz.
To nie jest odcięta pępowina to jakieś dziwne układy i układziki. Nie bierz w tym udziału, bo prawda o której ci nie mówi może być jeszcze gorsza. Do tego jego charakter wskazuje jak ukształtowało go jego środowisko - będzie to powielał na dzieci, a niektórzy gdy parter/partnerka ma już obrączkę co dopiero pokazują z jakiej gliny są ulepieni.
Skoncentruj się tylko na sobie i swojej przyszłości. Tym, abyś miała stabilność finansową. Słuchaj, a możesz wrócić do swojego domu rodzinnego?
Właśnie nie bardzo mogę wrócić do domu rodzinnego. Mama mieszka w małym mieszkanku z młodsza siostra która jeszcze studiuje. Niestety 3 dorosłe osoby plus dwa koty i pies -to tłum na 40 m2. Zostaje mi tylko wynajęcie kawalerki, co przy kwocie 2000 zł jest trudne-ale jestem w trakcie szukania i nowej lepiej płatnej pracy i mieszkania. Że takie są relacje w tej rodzinie dowiedziałam się po 3 latach wspólnego mieszkania-wcześniej byłam od tego izolowana. Ta rodzina jest dziwna -matka która zaraz po urodzeniu praktycznie porzuciła syna i dała go do wychowania swojej matce -odebrała mojego Rafała dopiero jak musiał iść do szkoły, w między czasie urodziła drugie dziecko. Jego siostra zaliczyła "wpadkę" wzięła ślub ale jakoś jej się nie poukładało, znalazła innego faceta wyprowadziła się z nim do innego miasta a swoje dziecko zostawiła matce na wychowanie, związek jednak nie przetrwał i dopiero pod naciskiem i chyba bardziej ze wstydu wróciła do miasta rodzinnego do swojej córki. Ale pomieszkała z matka i córka tylko 2 lata i wyprowadziła się -sama do innego miasta -ponownie porzucając córkę. Ciagle slysze tylko ze mój Rafał ma obowiązek zająć się swoją siostrzenica. Ja tez mam siostrzeńca ale nigdy moja starsza siostra nie zadzwoniła do mnie z żądaniem kupna butów czy konkretnego prezentu nie wspominając już o daniu pieniędzy. Najbardziej bolesne jest dla mnie to , ze jego siostra powiedziała wiele razy do mnie ze jej brat to "ćwok i nieudacznik"-szkoda tylko że przy wołaniu pieniędzy o tym nie pamięta. Jego matka nie czuła we mnie zagrożenia -uważała ze jestem kolejna dziewczyną-taka na chwilę-wszystko się zmieniło gdy zaczęliśmy robić wspólnie remont i rozmawiać o przyszłości -wtedy padły jej słowa ze żadna oprócz jego siostry nie jest dla niego dobra i nigdzie on takiej kobiety nie znajdzie-ja się wtedy wycofałam i przestałam z ta "czarownica i pseudo matka " rozmawiać. Ich sporadyczne kontakty -szczególnie z matka -to jej karanie Rafała na to ze jeszcze ze mną jest. Wyprowadzka musi jednak nastąpić z mojej strony pod jego nieobecność -inaczej zabiera mi klucze od auta, chowa dokumenty.
8 2017-05-02 15:22:59 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-05-02 15:23:35)
Czyli niezła patologiczna rodzina. Rozumiem, że próbowałaś mu wytłumaczyć na czym siedzi? Chociaż, on musi wiedzieć jak one go traktują. Powiedz mu, aby zaczął się leczyć. Sojrzał prawdzie w oczy - jest dla nich nikim.
Wyprowadzka musi jednak nastąpić z mojej strony pod jego nieobecność -inaczej zabiera mi klucze od auta, chowa dokumenty.
Nienormalne. Nie jesteś jego własnością. Ty musisz od niego odejść, bo inaczej ciebie i dziecko czeka podobna patologia. Jak zacznie wykręcać takie numery, numer na policje i niech przyjadą na interwencję.
Jak zostałam uświadomiona jakie relacje panują w rodzinie to próbowałam mu uświadomić żeby porozmawiał z jakimś psychologiem, psychiatrą który pomógłby mu szczerze porozmawiać z matka i siostra i wyjaśnić pewne sprawy a przy okazji uporządkować swoje życie, ale ja nie jestem osoba która może na niego wpłynąć.
Rafał ma jakieś dziwne przekonanie ze Ci co są najbliżej to chcą go "okraść ", "okaleczyć emocjonalnie" i zostawić -nie warto im ufać bo pewnie chcą dla mnie zle -przynajmniej ja tak odbieram jego zachowanie w stosunku do mnie-kiedy on mnie pyta o zdanie/ radę staram się mu doradzić tak aby było jaknajlepiej dla niego -niestety nie zdarza się żeby mnie kiedykolwiek posłuchał -jednak jeśli to samo powie jakaś postronna osoba -chętnie jej słucha i wychwala jej rady. Generalnie jest osoba -której wystarczy "posłodzić " "pouśmiechać się" a on już uważa ze jesteś jego najlepszym przyjacielem. Przyjaciół nie ma -bo nikt nie będzie pielęgnował jednostronnych przyjaźni z kimś kto nie potrafi dotrzymać choćby danego słowa.
Ceni tylko osoby z pracy, z wyższa pozycja -czuje wobec nich respekt , często udaje przy nich poukładanego , dobrego człowieka.
Widzę ze ten związek trwał tylko dlatego bo ja tego bardzo chciałam i tylko dlatego ze mi zależało -a on to wszystko przyjmował bo żyło mu się wygodnie -miał wyprane, posprzątane, kogoś obok komu zależało i się starał. Nie wiem czemu do tej pory żyłam w przeświadczeniu "że jakoś to się ułoży" czytam swoje posty i sama przed sobą nie mogę uwierzyć jak dałam się wykorzystywać. Jeśli chodzi o dzieci -to ciężka sprawa -raz mówi ze nie wie , raz mówi ze chce-to dla niego jednen z tych tematów kiedy ja zadaje pytania -on pomrukuje a później mówi -widziałaś jakie dziś były chmury i jak lał deszcz ?? Mam teraz wrażenie że totalnie do siebie nie pasujemy. Ale lepiej przejrzeć na oczy w wieku 34 lat niż 44.
@Noorla
Jak ktoś ma przekonanie, że jest otoczony osobami, które niejako czyhają na niego, to coś nie tak z takim osobnikiem. I właśnie to co robi jest tego odzwierciedleniem. Uciekaj. Wiek nie ma znaczenia. Chyba nie chcesz spędzać reszty życia myśląc " a może kiedyś..."?
Dziękuje Wam za wszystkie wypowiedzi. Bardzo podnosi mnie to na duchu , że ten związek to nie koniec mojego życia i ze wiek 34 lata to nie jest pozno na odbudowę swojego życia i ze można jeszcze kogoś poznać i być szczęśliwym. Tak naprawdę nigdy nie analizowałam jego zachowań, dopiero ostatnie wydarzenia skłoniły mnie do tego aby na spokojnie uporządkować wszystko w głowie i napisać posta z prośba o rady. Moja rodzina nie wie wszystkiego , bo moja mama czy siostry nie chciałby mieć z nim nic wspólnego Np. Przy spotkaniach z okazji świat , gdyby wiedziały jak się zachowuje. Zreszta ja tez jestem raczej skryta. Tym bardziej ze tu nie ma się czym chwalić. Ktoś z Was napisał ze jestem kobieta która dąży do ślubu -to nawet nie chodzi o ten ślub tylko o to by on widział mnie w swojej przyszłości jako kogoś więcej niż konkubinę , praczkę i sprzątaczkę. Nie ma między nami żadnych planow i żadnych rozmów na ten temat. Teraz wiem ze pewne rzeczy maja termin przydatności.
To doskonały wiek na miłość . Moim zdaniem niestety dobrowolnie byłaś z człowiekiem, któremu od początku chodziło o emocjonalne wykorzystanie. Wiesz... matka i siostra niszczą mu psychikę to musi się poniekąd odegrać na innych, aby czuć się lepszym. U niego w głowie nie ma równych sobie ludzi, każdy ma status - poniżej, bądź powyżej jego. Nie chce sobie pomóc to trudno, bo warunki ma - pieniądze i wspierającą kobietę. Nie można komuś pomóc na siłę.
Najważniejsze, że w porę dostrzegłaś sytuację.
13 2017-05-03 18:40:40 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-05-03 18:52:14)
Autorko, nie gniewaj się, ale miłości tu żadnej nie widać z Twojej strony do niego- to po co z nim jesteś? Dla pieniędzy? Może i dalej byłabyś, ale nie chcesz o te pieniądze walczyć z jego rodziną.
Owszem, On ma swoje problemy na pewno- bardzo nieuporzadkowany jest emocjonalnie- agresja slowna itd..
Ale Ty masz też swoje, chociaż skupiasz sie tylko na jego problemach, a o sobie głównie superlatywy..
Jak dla mnie jesteś pijawką- sorry. Nie... jakimś innym zwierzęciem osaczającym, oceniajacym, świdrującym i wyrachowanym- kimś stojącym z wagą- co mogę dostać za to co daję...
Widzę podobieństwo między jego matką i siostrą a Tobą... wybrał coś, co znał..
Nawet raz uciekł z jakąś Panią na wakacje, ale wrócił.. Może zresztą Pani była taka sama jak wszystkie kobiety w jego życiu.
Możesz być pewna, że jakby trafił na dobrego psychiatrę, a Ty się nie zmienisz, to nie będzie z Tobą chciał być.
Nie mam się za co gniewać, każdy ma swoje spostrzeżenia i swoje odczucia. Ciężko przelać je czasem w poście na forum. Nie napisałam tego tylko po to by słuchać o sobie pozytywów ale prosić o ocenę sytuacji z boku. Czy ja pisze o sobie w samych superlatywach -nie-bo nie jestem doskonała. Czy jestem pijawka ? Nie. Bo mimo iż nie zarabiam tyle co on to płace za wszystko po połowie -czyli czynsz,dzielimy się rachunkami ( nie spłacam jego rat i kredytów) robimy zakupy na pół. Nie proszę i nigdy nie prosiłam go o pieniądze. Nie przyjmuje tez od jakiegoś czasu prezentów od niego bo niestety wiąże się to z wypominaniem z jego strony. Nie odważam ile dostałam tyle sama dam. Angażowałam się w ten związek przez kilka długich lat. Gdybym szczerze nie kochała nie wybaczyłabym zdrady i to bolesnej. Gdybys przeczytała pierwszy post wiedziałabyś że sama spakowałam mu na ten wyjazd walizkę -uparłam i wyprasowalam ciuchy
15 2017-05-04 13:51:31 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-05-04 13:55:26)
Nie mam się za co gniewać, każdy ma swoje spostrzeżenia i swoje odczucia. Ciężko przelać je czasem w poście na forum. Nie napisałam tego tylko po to by słuchać o sobie pozytywów ale prosić o ocenę sytuacji z boku. Czy ja pisze o sobie w samych superlatywach -nie-bo nie jestem doskonała. Czy jestem pijawka ? Nie. Bo mimo iż nie zarabiam tyle co on to płace za wszystko po połowie -czyli czynsz,dzielimy się rachunkami ( nie spłacam jego rat i kredytów) robimy zakupy na pół. Nie proszę i nigdy nie prosiłam go o pieniądze. Nie przyjmuje tez od jakiegoś czasu prezentów od niego bo niestety wiąże się to z wypominaniem z jego strony. Nie odważam ile dostałam tyle sama dam. Angażowałam się w ten związek przez kilka długich lat. Gdybym szczerze nie kochała nie wybaczyłabym zdrady i to bolesnej. Gdybys przeczytała pierwszy post wiedziałabyś że sama spakowałam mu na ten wyjazd walizkę -uparłam i wyprasowalam ciuchy
Tez miałam taką sytuację gdy prasowałam koszule świtem, a on leciał do przyjaciółki.- nie wiedziałam o tym. Wiem co się czuje. .
Nie miałam na myśli wyciagania pieniędzy, dokładnie przeczytałam Twój post. Miałam na myśli takie osaczanie emocjonalne, niepozostawianie przestrzeni. A potem usłyszałam, że dawałam niepotrzebnie i to, czego nie chciał.- to że z tego korzystał inna sprawa.
Troszeczkę byłam do Ciebie podobna i długo tego nie widziałam. I ja też ingerowałam w układy rodzinne- chociaż tam było odwrotnie- olewał rodzinę.. zwłaszcza brata. A nie miałam prawa.
Twój partner ma problemy emocjonalne i powinien to przepracować sam- nie żadna wspólna terapia. Bez tego nic nie zbudujecie.
Tobie też nie zaszkodzi, jak przemyslisz to i owo i zaanalizujesz, dlaczego właśnie w takim związku jesteś. Bo jeśli tego nie zrobisz, w.skoczysz w podobny układ i nawet jak się świetnie spasujecie na początku, to i tak wyjdzie
Ja nie skreslam Twojego związku, ale jesli miałby mieć sens, ciężka droga przed Wami- coś jak wyprawa na Everest ..
PS teraz NIE PRASUJĘ
Przepraszam za długa nieobecność ale miałam problemy zdrowotne-a wszystko to wynik ciągłego stresu w jakim żyje. Ale już niedługo ufff byle do czerwca. Sytuacja między mną a Rafałem się nie zmieniła -powiedziałabym ze jeszcze bardziej zaostrzyła bo nie mam zamiaru pozwalać sobie wchodzić na głowę i podkulić ogon po każdej jego uwadze w moja stronę. Nie realizuje tez jego poleceń i wymagań -wiec o to jest najwiecej przykrości z jego strony. Żałuje ze nie nogę wyprowadzić się do mamy i muszę czekać do połowy czerwca aż zacznie mi się wynajem -już w głowie snuje plany o spokojnych popoludniach z książka na kolanach-tylko to jakoś powstrzymuje mnie zna duchu. Awantury są o wszystko -ze musi nauczyć się pracy dyplomowej i iść na obronę -ze ja powinnam to zrobić za niego (np zaproponować łapówkę Panu Dziekanowi) jeśli tego nie zrobię on nie chce ze mną być -i tu śmieszna sytuacja bo ja mu powtarzam na każdym kroku ze ja nie chce z nim dłużej być i nie będę ratować tego związku tak jak robiłam to miliony razy wcześniej. Jeśli nie potrafię załatwić tak prostej rzeczy jak obrona pracy (skończyłam za niego całe studia) to nie nadaje się do niecnego a życie ze mną to farsa, ze nigdy nic ode mnie nie dostał , ze nie ułatwiam mu życia, ze dzięki niemu mam wikt i opierunek, ze nie muszę płacić za wszystko sama bo on się dokłada,ze gdyby nie on stałabym w mięsnym za lada (nigdy nie pomógł mi w moich sprawach zawodowych -wręcz przeciwnie zawsze gdy dowiadywał się ze mam rozmowę kwalifikacyjna robił dzień przed awanturę , żebym na rozmowę poszła nie wyspana i wyglądająca jak mały wampirek, rozkojarzona), czemu ja dopiero teraz dostrzegłam w jakich szponach manipulanta się znalazłam ? Tego nie wiem. Miałam poprzednie związki i mimo ze się rozpadły to nigdy w nich partner mnie nie obrażał, nie szantażował , nie urządzał scen, rozstawaliśmy się bo albo uczucie wygasło albo każdy z nas obrał inna drogę. Do dziś kiedy widzimy się na ulicy potrafimy do siebie podejść i normalnie porozmawiać. Byłam tak naiwna i tak zaślepiona miłością ze nie zauważyłam iż wiąże się z socjopata i manipulantem.
Co do jego rodziny -ja w nią nie ingeruje i nigdy nie ingerowałam -gdybym spróbowała to nie wiem co by mi zrobił. Ja tylko po jednej z wymiany zdań z jego matka powiedziałam mu co mi powiedziała i ze ja nie będę z nią utrzymywać kontaktu. Nie będę tam jeździć na święta i żeby tego ode mnie nie oczekiwał. Wszystkie rozmowy -bardzo delikatne -o tym ze jest wykorzystywany przez rodzine ktoś się nim nie interesuje -kończyły się awanturami-wiec tu tez przestałam cokolwiek robić. Byłam biernym obserwatorem sytuacji i gdzieś głęboko w sercu chciałam żeby pewnego dnia zdarzył się cud i wszystko się naprawiło. Powiem Wam ze byłam z nim tyle czasu ,ale jakoś gdy jest tak blisko końca żałuje każdej poświęconej mu minuty swojego czasu. Uważałam go za miłość swojego życia , ze musi nam się udać bo w tym związku od początku było tyle komplikacji ze teraz może być już tylko lepiej. Wierzyłam i starałem się za dwoje, mimo wyraźnych sygnałów ze on po prostu nie chce być sam -ale czy chce być ze mną ? Wszystkie moje dalsze i bliższe koleżanki ułożyły sobie życie -maja wspólne plany z drugimi połówkami i powoli je realizują -a ja nie przyśpieszałam uważałam ze wszystko swoim torem powinno się toczyć. Mam żal do niego ze udawał kogoś kim nie jest, ze zwodził , ale największy żal mam do samej sobie ze naiwnie wierzyłam w kolejne obietnice bez pokrycia i dalej jak ten koń ciągłym związek i kochałam za dwoje.
Czytałam Twoje posty i miałam chwilami wrażenie że opisujesz zachowanie mojego ex (tylko wiek się nie zgadza - ma 25lat). Nasz związek rozpadł się już jakiś czas temu - ja zerwałam znajomość. Ex zachowywał się bardzo podobnie. Dla obcych: do rany przyłóż, zabawny, kulturalny i pomocny. A prywatnie? Istny despota, agresor, cham i manipulator. Cały jego świat skupiał się na tym, jak odbierze go otoczenie. W pracy również osiąga sukcesy, myślę że głównie dzięki swojemu wyćwiczonemu PR. W związku z nim nie było ani grama szacunku do mnie, wsparcia, zrozumienia. Oczekiwal, że dla niego zrezygnuje ze wszystkiego.
Ja, podobnie jak Ty, jestem uparta jak osioł i często stawiam sprawę na ostrzu noża. W dodatku mam własne zdanie i jestem nieugięta. A więc o awanturę nie było trudno. Zawsze bylo dobrze gdy zgadzalam sie z twierdzeniem ze dobre jest to co on uwaza za dobre. Nienawidzil sprzeciwu.
Oczywiście całe zło jakie go spotkało to z mojej winy i tylko ja ponosiłam za to odpowiedzialność. Podobnie jak twój partner, tak i mój, obiecywał zmiany... jednak z czasem było tylko gorzej. Manipulacje, szantaże, cała paleta wyzwisk (o mnie i mojej rodzinie, znajomych itp), szarpanie, duszenie, plucie i bicie. A za prezenty to też mnie rozliczał co do złotówki. Obiecywał wspólną przyszłość lecz nie liczył się z moim zdaniem. Jak podejmował decyzje to sam.
Pogonilam to cudo, ale po rozstaniu cierpiałam strasznie...
Ale do czego zamierzam. Mój ex szybko zastąpił mnie nowym modelem. Wiesz kochana, taki udoskonalony model Karinka 2.0: uległa dziewczyna, mniej atrakcyjna (mój ex był chorobliwie zazdrosny o mnie), będąca na każde jego zawołanie. Wyłam z rozpaczy dniami i nocami, bo widziałam, jaki jest dla niej cudowny. Po naszym rozstaniu nie walczył o mnie, tylko hop-siup nowa. A ja uwierzyłam, że to ja jakaś wybrakowana jestem i nie zasługiwalam na dobre traktowanie (to co on mi powtarzał). Myślałam że dla nowej się zmienił, że wydoroślał - ale przeczytałam Twoją historię i myślę teraz, że to nie kwestia wieku. Mój ex też ma problem z relacją z matką, tylko u niego to raczej brak miłości od matki i brak bliskości pomiędzy całą rodziną. Wszystko jest na pokaz: kto ma więcej, lepiej, a rozmowa to wymiana podstawowych informacji o tym co trzeba zrobić (obowiązki domowe).
Cieszę się że przejrzałaś na oczy- unikaj takich facetów jak ognia. Kochana życie przed Tobą i pora realizować swoje marzenia a nie dbać o gniazdko, w którym najważniejszy jest Pan i Władca... Życzę Ci dużo, dużo wytrwałości i konsekwencji w podjętych działaniach. Wiem jak trudno jest odejść od takiego typa: oni jak przepraszają to później są cudowni i idealni. Ale to tylko chwilowe...
z kimś takim nie da się ułożyć przyszłości. Lepiej od niego uciekaj jak najdalej.
Czytałam Twoje posty i miałam chwilami wrażenie że opisujesz zachowanie mojego ex (tylko wiek się nie zgadza - ma 25lat). Nasz związek rozpadł się już jakiś czas temu - ja zerwałam znajomość. Ex zachowywał się bardzo podobnie. Dla obcych: do rany przyłóż, zabawny, kulturalny i pomocny. A prywatnie? Istny despota, agresor, cham i manipulator. Cały jego świat skupiał się na tym, jak odbierze go otoczenie. W pracy również osiąga sukcesy, myślę że głównie dzięki swojemu wyćwiczonemu PR. W związku z nim nie było ani grama szacunku do mnie, wsparcia, zrozumienia. Oczekiwal, że dla niego zrezygnuje ze wszystkiego.
Ja, podobnie jak Ty, jestem uparta jak osioł i często stawiam sprawę na ostrzu noża. W dodatku mam własne zdanie i jestem nieugięta. A więc o awanturę nie było trudno. Zawsze bylo dobrze gdy zgadzalam sie z twierdzeniem ze dobre jest to co on uwaza za dobre. Nienawidzil sprzeciwu.
Oczywiście całe zło jakie go spotkało to z mojej winy i tylko ja ponosiłam za to odpowiedzialność. Podobnie jak twój partner, tak i mój, obiecywał zmiany... jednak z czasem było tylko gorzej. Manipulacje, szantaże, cała paleta wyzwisk (o mnie i mojej rodzinie, znajomych itp), szarpanie, duszenie, plucie i bicie. A za prezenty to też mnie rozliczał co do złotówki. Obiecywał wspólną przyszłość lecz nie liczył się z moim zdaniem. Jak podejmował decyzje to sam.
Pogonilam to cudo, ale po rozstaniu cierpiałam strasznie...
Ale do czego zamierzam. Mój ex szybko zastąpił mnie nowym modelem. Wiesz kochana, taki udoskonalony model Karinka 2.0: uległa dziewczyna, mniej atrakcyjna (mój ex był chorobliwie zazdrosny o mnie), będąca na każde jego zawołanie. Wyłam z rozpaczy dniami i nocami, bo widziałam, jaki jest dla niej cudowny. Po naszym rozstaniu nie walczył o mnie, tylko hop-siup nowa. A ja uwierzyłam, że to ja jakaś wybrakowana jestem i nie zasługiwalam na dobre traktowanie (to co on mi powtarzał). Myślałam że dla nowej się zmienił, że wydoroślał - ale przeczytałam Twoją historię i myślę teraz, że to nie kwestia wieku. Mój ex też ma problem z relacją z matką, tylko u niego to raczej brak miłości od matki i brak bliskości pomiędzy całą rodziną. Wszystko jest na pokaz: kto ma więcej, lepiej, a rozmowa to wymiana podstawowych informacji o tym co trzeba zrobić (obowiązki domowe).
Cieszę się że przejrzałaś na oczy- unikaj takich facetów jak ognia. Kochana życie przed Tobą i pora realizować swoje marzenia a nie dbać o gniazdko, w którym najważniejszy jest Pan i Władca... Życzę Ci dużo, dużo wytrwałości i konsekwencji w podjętych działaniach. Wiem jak trudno jest odejść od takiego typa: oni jak przepraszają to później są cudowni i idealni. Ale to tylko chwilowe...
Wiem co czułaś i co czujesz. U mnie było , nadal jest tak-dla ludzi a szczególnie tych z którymi pracuje -cudowny człowiek , tylko niewiele osób potrafiło dostrzec w nim prawdziwe oblicze i ograniczyć kontakty lub dać do zrozumienia ze ta jego cudowność jest tak udawana i sztuczna , że cały on jest udawany i sztuczny. Ja odliczam dni do wyprowadzki, ale ciagle jakieś kłody mi są rzucane pod nogi -a to wynagrodzenie spóźnia się 8 dni , a to samochód z warsztatu miał wyjechać tydzień temu a tu części nadal brakuje i naprawa przedłuży się o kolejne 2 tygodnie cały czas stres , stres. U mnie trudność polega na tym ze my mieszkaliśmy ze sobą dużo czasu, zgromadziłam w tym czasie mnóstwo rzeczy teraz będę to wszystko pakować i zabierać i uwaga -muszę to zrobić pod jego nieobecność -ponieważ on uważa ze wszystko jest jego i ja nie , tu cytat:" zarabiając tyle ile zarabiasz nie stać cię było na jakikolwiek wkład finansowy w ten związek , wiec tu nic nie jest twoje bo ty nie masz grosza przy duszy". Swoją droga nie mogę się doczekać dnia kiedy będę miała ciszę i spokój i nie będę musiała wysłuchiwać takich okropnych rzeczy na swój temat , poniżających mnie i zabierających mi pewność siebie, mówiących ze nic nie jestem warta bo zamiast zarabiać 16 tys zarabiam 2. Prawda jest na tyle brutalna ze dopiero teraz zarabiam 2 tys. Wcześniej zarabiałam troszkę więcej , mimo swoich zarobków dokładałam się do wszystkich rachunków , kupowałam jedzenie a wiekszosc rzeczy w mieszkaniu jest moja i ja ja kupiłam -gdy się wyprowadzę ów pan i władca nie będzie miał na czym zjeść , z czego się napić ani w czym zagotować wody lub ugotować obiadu. Nie będzie miał na czym zjeść i na czym ani pod czym spać a wycierać się będzie ręcznikami papierowymi. Jego nieposzanowanie rzeczy np. Tłuczenie talerzy podczas kłótni -żeby mnie wystraszyć , za które nie zapłacił i nie były jego własnością i zawsze kiedy coś zniszczył -mówił :"odkupie" a do dnia dzisiejszego nie zainwestował w mieszkanie nawet złotówki -natomiast kiedy widzi jak powoli się pakuje wyjmuje ostentacyjnie rzeczy z kartonu i mówi :" tego nie zabierzesz , ja za to zapłaciłem i jest moje". Mimo ze mam 34 lata to czuje się psychicznie i fizycznie jak stara babcia, zniszczona przez niego , musząca walczyć o talerze ... o swoje rzeczy. Chciałabym aby dał mi spokój i aby to wszystko jak najszybciej się skończyło.
Uwierz mi ze ulepszony model jest traktowany "dobrze" dopóki nie ma swojego zdania i jest ślepo zakochany w despocie i socjopacie -ale kiedy to minie ona będzie miala dokładnie to co Ty. Do mnie dopiero teraz docierają sygnały od znajomych ze poprzednia kobieta Rafała z która był zaręczony po jednej z kłótni wyjechała do Irlandii żeby nie mieć z nim oraz jego matka -nic wspólnego. Przyjęłam dewizę ze nauka nie idzie w las i takich facetów będę unikać jak ognia, a teraz czeka mnie ciężka praca żeby na nowo uwierzyć w siebie , w to ze jestem coś warta dla siebie dla świata -bo na razie z tym ciężko, tak potrafi mnie zamanipulowac i wmówić mi ze jestemnajgorsza z najgorszych.