iskierka77 napisał/a:Ja myślę ze my kobiety nie tyle co lubimy takich którzy maja powodzenie u innych, ze są niby ciekawsi od tych poukładanych spokojnych facetów.My poprostu lubimy facetów pewnych siebie, a takim którzy mają to powodzenie u kobiet tej cechy nie brakuje. Lubimy decyzyjnych pewnych siebie facetów, takich przy których czujemy się bezpiecznie. No i musi być ta wzajemna chemia, bez tego to ani rusz.
Nie jestem jakos bardzo obyty w relacjach miedzyludzkich, ale spokojnie potrafie sie odnalezc wsrod obcych ludzi i szybko znaleźć jakis wspolny kontakt. Za czasów gimnazjum bylem strasznie niesmialy ale z czasem zaczalem sie zmieniac na plus. Oprocz tego powodzenie u kobiet ... po prostu jesli nie czuje potrzeby nie pcham sie w zwiazki bo mimo ze czasami samotnosc sprawia mi troche przykrosci to jednak nie potrafilbym zyc z kims kto wogole charakterem czy podejsciem do zycia mi nie odpowiada - te ktore wpadną mi w oko jest mało, a tez duzych wymagan nie mam. Po prostu nie afiszuje sie, a kolezanek mam wyjatkowo duzo czy to z pracy czy ze studiów. Nie mam tez jakis obaw podejsc do nieznajomej na przystanku i zagadac bo robilem to nie raz. To nie jest dla mnie problem. Po prostu nie pcham sie jesli nie chce i nie czuje potrzeby. Swoją drogą nie lubie jakos bardzo sie przechwalać, znam naprawde ogromnych nudziarzy którzy przebierają panienki jak rekawiczki, co kto lubi, mam to gdzies ale jesli chodzi o mnie to mimo mlodego wieku wyjatkowo dobrze radze sobie w zyciu i staram sie teraz rozwijać zawodowo, wlasne mieszkanie, w przyszlym roku zakladam dzialalnosc, a mam dopiero 24 lata i nikt mi w tym nie pomagał (jedynie wsparcie slowne rodziców). Pisze o tym bo swiadczy to o pewnej zaradnosci zyciowej, odwadze i trudnych decyzjach w zyciu ktore musialem podejmować i ktorych napewno nie zaluje. Brzmi tak jakbym mial glowe w chmurach ale pisze o tym aby troche zobrazowac moją sytuacje. Zwykle jakos nie afiszuje sie tym bo wiem jak bardzo moze to byc irytujace.
Jak pokazujesz wszystkie karty na samym starcie to jesteś przegrany, teraz nawet jak bedziesz grał niedostępnego to ona wiedząc ze masz słabość do niej i tak nie nabierze się na twoja niedostępność, wzbudzi to w niej raczej politowanie wobec ciebie i wyczuje jeszcze większą twoją słabość.
Tak jak wcześniej pisałam, miałam do czynienia z kimś kto mi nadskakiwał, za szybko okazał mi uczucia i nadmierne zainteresowanie , on mnie po prostu sobą męczył po pewnym czasie. A później jak już na dobre go odepchnęłam to stosował stalking, i naprawdę było to okrutne, nieprzyjemne. Był nawet chwilami agresywny w swoim słownictwie skierowanym do mnie.
Short-story, początek był miałki, relacja kolezenska, potem szybko zaczelo sie rozkrecac ale na nic nie naciskalem. Z czasem zaczalem wykazywac wieksze zainteresowanie, pytac sie o nastepne spotkania, dostosowywac sie jesli jej cos nie pasowalo. Po ponad miesiacu spotkan wyjawilem dopiero jak podchodze do relacji, pewnie moglbym poczekać dluzej. Nie siedzialem non-stop nad sluchawką rozmawiając, nie zabieralem jej czasu, chciala wyjsc ze znajomymi to sie cieszylem, prawie nigdy nie mialem do niej pretensji o nic, ogolnie nie przyciskalem jej do sciany i nie zabieralem jej przestrzeni. Pisalismy roznie ale o wiele lepiej rozmowa nam sie klei na zywo. Nigdy nawet nie bylem wobec niej agresywny. Bywały momenty kiedy naprawde mogłem być troche natretny ale nie jakos bardzo. Fakt ze co okolo 2 dni chcialem sie z nią spotkać (ale to w pozniejszym etapie znajomosci) dla niektorych moze byc odbierane troche negatywnie bo "a co, nie masz swojego zycia?" itp, ale prawda jest taka ze czesc dziewczyn po prostu chcialaby zeby ktos taki byl i zeby ktos tak czesto chcial spedzac czas akurat z tą osobą. Podsumowując, nie wiem czy można to podpiąć pod zamęczanie osoby bo wiem gdzie stoi granica.
Nawet doszło do tego że zaczęłam straszyć go policją bo zaczęłam się bać, czułam się osaczona. Uroił sobie że przecież tak z nim lubiłam rozmawiać, przebywać a teraz pewnie sobie pogrywam z nim, udaję niedostępną i to błędne myślenie stymulowało jeszcze gorsze zachowania i nachalność..Lubiłam na samym początku ale jako koleżanka, bardziej traktowałam go jak przyjaciela ale też gdzieś tam sama sobie wmawiałam że może jednak warto dać szansę, poczekać powoli aby to się rozwinęło.Oszukiwałam siebie, chciałam wierzyć że jednak pewnego dnia go pokocham, gubiłam się w tym.Guzik - tak naprawdę nie pokochałabym go nigdy, bo zabrakło czegoś juz na samym starcie i nigdy nic z tego by nie wyszło.Dotarło to do mnie po ok. 2 miesiacach ze nic z tego nie będzie i zaczęłam powoli się ulatniać z jego życia aby jego nie ranić swoja obecnością i też mieć spokój od tego. Dlatego zerwałam z nim znajomość dla jego dobra i swojego, bo nie chciałam go znienawidzieć,bo gdybym z nim utrzymywała kontakt to jednocześnie robiłby sobie nadzieję - "skoro spotyka sie ze mna, przebywa, śmieje się, rozmawia to jest szansa na coś więcej, na miłość".
Nie no policja to juz przesada. Stalking tak samo. Rozumiem Ciebie calkowicie, tylko wytłumacz mi ... skoro wyjawilem jej to jak do tej relacji podchodze i pewnie jesli uzywa mozgu dobrze wie ze podejscia nie zmienie, to czemu wciąż utrzymuje ze mną kontakt? Czemu tak ciezko jej powiedziec wprost ze nie chce sie ze mna spotykac bo nie widzi w tym sensu i szans na zwiazek i wie ze nic z tego nie wyjdzie? Ja bym tak powiedzial widzac nastawienie dziewczyny do mnie, gdyby ta mi nie odpowiadała. Czulbym sie zle robic komus nadzieje. A tak dzisiaj nie pisalem wcale byłem na chwile u rodziny, tam internetu nie było wiec kontakt z facebookiem nie mialem, ona do mnie pisze okolo 20 smsa czy wszystko ok u mnie bo jestem niedostepny i nie pisze do niej ... wrocilem o 21:00. Ja tego zupelnie nie rozumiem. Interpretuje to wciąż jakimś zainteresowaniem, a kazda zmiana mojego zachowania i oddalanie sie od niej troche ją niepokoi. Tak jakby chciala czegos wiecej ale tak jakby sie bala, lub po prostu sie zgrywała. Wiem ze z natury jest kobietą troche nieśmiałą i zamkniętą w sobie. Wiem tez ze zalila sie ze ciezko jej znalezc faceta i ze czesto siebie obwinia za to bo mysli ze jest jakas szurnięta.
Dlatego zamierzam wrzucic wszystko na luz, nie domagac sie zadnych spotkan, olac wszystko, zajac sie sobą, jesli nie ona to pojawi sie nowa, ja juz wyjatkowo duzo pokazalem od siebie ze się nią interesuje, nie ma sensu zeby tylko jedna osoba sie starała bo nie tak wyglada nawiazywanie blizszych relacji. Jesli bedzie chciala sie spotkac to sama napisze, jesli powie jeszcze raz czemu do niej nie pisze to powiem prawde (ze mnie zlewa i ze traktuje mnie inaczej niz myslalem).
Być może właśnie ty sobie uroiłeś że skoro ona zawsze z chęcia widuje sie z toba to jest szansa..ale niestety nie koniecznie tak jakbys chciał.
Nie chodzi o to abyś czekał na jej krok, po prostu myślę że całkiem powinieneś dać sobie z nia spokój bo nie zanosi sie z jej strony na nic więcej czego byś oczekiwał. Przerabiałam to i mówie to z punktu widzenia tej dziewczyny, może sie mylę ale te fakty jakie opisujesz to niemal moja historia.
Jasne, dzięki za sugestie
wiesz, spotykalismy sie dosyc czesto i mimo ze na poczatku byla zamknieta i troche oddalona ode mnie to po chwili, obejmowalismy sie, chodzilismy za reke, do niczego sie nie spieszylismy bo przeciez sie poznawalismy, poza tym wielokortnie, tak jak juz wczesniej wspomnialem, dawala mi rozne sygnaly ktore swiadczyly o jej zainteresowaniu moją osobą, sygnaly które robiły mi nadzieje, wspominała o zwiazku, cieszyla sie ze spotkan, opowiadala o mnie swoim znajomym czy nawet rodzicom (tak przynajmniej mi powiedziala), mowila ze cieszy sie ze kogos takiego poznala i ze nie chce tego konczyc.
Ja i tak jestem pogodzony z tą sytuacją, mam to juz gdzieś. Przechodzilem cos podobnego w ubieglym roku i wtedy jeszcze pewnie trzymalbym sie w zaparte, nie widze sensu marnowac kolejnych miesiecy. Odpuszcze sobie, zobaczymy co z tego wyjdzie i zobacze czy podejmie sie jakiegoś kroku ale raczej bede zyl pogodzony faktem ze tego sie nie odratuje. Wiara ze cos z tego wyjdzie wciąż bedzie mnie przy niej trzymać, pogodzenie sie pozwoli mi ruszyc do przodu.