Jakoś ponad dwa tygodnie temu zakończyłam relacje z chłopakiem z którym spotykałam się ponad miesiąc.Nigdy nie byłam w poważniejszym związku, nie mam problemu z powodzeniem, ale nigdy nie poznałam tego kogoś. Obydwoje studiujemy (uczelnia medyczna), jesteśmy ambitni, ja mam teraz luźniejszy semestr, on ciężki. W pewnym momencie on chciał spędzać prawie codziennie ze mną czas, na moje pytania czy nie musi się uczyć odpowiadał, że "da radę". W pewnym momencie w jego telefonie zobaczyłam, że "popisuje" do kilku dziewczyn, ale stwierdziłam, że to normalne, faceci piszą z kilkoma (teraz nie jestem tego pewna). Dowiedziałam się też, że jego rodzice chcą żeby wyjechał do innego miasta w kolejnym roku studiów (nawet kupili mu mieszkanie, generalnie mamusia ma wpływ na życie). Po około 3 tygodniach zapytał, czy nie byłabym zainteresowana "luźną relacja", bo on wyjeżdża i to nie ma sensu, że jak pisał z kilkoma na raz to zajmowało mu mniej czasu niż jak zaczął umawiać się ze mną, bo "ciągle o mnie myśli", było to dzień po tym jak przyznałam, że tak na prawdę nie spałam z nikim (śmieszne jest to, że teraz wiem że on też). Odpowiedziałam kategorycznie nie, w rozmowie wyszło, że w międzyczasie on chciał umówić się z jedną z koleżanek, więc powiedziałam, że to koniec. Wtedy on stwierdził, że jestem za ważna i nie umie mnie olać. Nie wiem dlaczego dałam mu drugą szansę. Starał się, na prawdę, mówił o przyszłości (ja nie). Wtedy też, gdy ja chciałam zaproponować, żebyśmy wychodzili w jakiś luźny dzień, on dalej chciał widywać się prawie codziennie. Zaczęło się robić tak, że on zaczął zawalać naukę (do tej pory miał stypendium). Po powrocie z domu stał się jakiś dziwny, mało się odzywał, więc zaczepiłam go i zapytałam co się stało, on odpowiedział że na razie musi skupić się na nauce i nie może nic więcej powiedzieć, tutaj ja się wkurzyłam i wymusiłam trochę, żeby zakończył relacje. Później powiedział, że to nie moja wina, ale jemu nie zależy, że to nie to, w rezultacie poczułam się jak ktoś niezdolny do wygrania z nauką i rodzicami, nie dość fajna. Na święta wysłał mi życzenia, od czasu "zerwania" nie uczy się w bibliotece, a jak ja już przyjdę wychodzi po kilku minutach, wiem, że odmawia wychodzenia z kolegami. A ja nie wiem dlaczego czuję się przybita, że pewnie zaraz pozna lepszą ode mnie, że pewnie pisze jak kiedyś do kilku i pewnie one są fajniejsze.
2 2017-04-22 18:50:38 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-04-22 18:50:53)
Jakoś ponad dwa tygodnie temu zakończyłam relacje z chłopakiem z którym spotykałam się ponad miesiąc.Nigdy nie byłam w poważniejszym związku, nie mam problemu z powodzeniem, ale nigdy nie poznałam tego kogoś. Obydwoje studiujemy (uczelnia medyczna), jesteśmy ambitni, ja mam teraz luźniejszy semestr, on ciężki. W pewnym momencie on chciał spędzać prawie codziennie ze mną czas, na moje pytania czy nie musi się uczyć odpowiadał, że "da radę". W pewnym momencie w jego telefonie zobaczyłam, że "popisuje" do kilku dziewczyn, ale stwierdziłam, że to normalne, faceci piszą z kilkoma (teraz nie jestem tego pewna). Dowiedziałam się też, że jego rodzice chcą żeby wyjechał do innego miasta w kolejnym roku studiów (nawet kupili mu mieszkanie, generalnie mamusia ma wpływ na życie). Po około 3 tygodniach zapytał, czy nie byłabym zainteresowana "luźną relacja", bo on wyjeżdża i to nie ma sensu, że jak pisał z kilkoma na raz to zajmowało mu mniej czasu niż jak zaczął umawiać się ze mną, bo "ciągle o mnie myśli", było to dzień po tym jak przyznałam, że tak na prawdę nie spałam z nikim (śmieszne jest to, że teraz wiem że on też). Odpowiedziałam kategorycznie nie, w rozmowie wyszło, że w międzyczasie on chciał umówić się z jedną z koleżanek, więc powiedziałam, że to koniec. Wtedy on stwierdził, że jestem za ważna i nie umie mnie olać. Nie wiem dlaczego dałam mu drugą szansę. Starał się, na prawdę, mówił o przyszłości (ja nie). Wtedy też, gdy ja chciałam zaproponować, żebyśmy wychodzili w jakiś luźny dzień, on dalej chciał widywać się prawie codziennie. Zaczęło się robić tak, że on zaczął zawalać naukę (do tej pory miał stypendium). Po powrocie z domu stał się jakiś dziwny, mało się odzywał, więc zaczepiłam go i zapytałam co się stało, on odpowiedział że na razie musi skupić się na nauce i nie może nic więcej powiedzieć, tutaj ja się wkurzyłam i wymusiłam trochę, żeby zakończył relacje. Później powiedział, że to nie moja wina, ale jemu nie zależy, że to nie to, w rezultacie poczułam się jak ktoś niezdolny do wygrania z nauką i rodzicami, nie dość fajna. Na święta wysłał mi życzenia, od czasu "zerwania" nie uczy się w bibliotece, a jak ja już przyjdę wychodzi po kilku minutach, wiem, że odmawia wychodzenia z kolegami. A ja nie wiem dlaczego czuję się przybita, że pewnie zaraz pozna lepszą ode mnie, że pewnie pisze jak kiedyś do kilku i pewnie one są fajniejsze.
Nie wygrałaś z rodzicami i nauką? o.O Fajny konkurs sobie wymyśliłaś i w wymyślonym przez siebie konkursie przegrałaś...
Jak tak będziesz podchodziła do związków, to zawsze będą one dla Ciebie polem ciągłej rywalizacji, a Twój wybranek będzie dla Ciebie nagrodą. Skrzywdzisz siebie i innych podtrzymując taką skrzywioną perspektywę na rzeczywistość. Wymyślisz sobie kolejne konkursy i czasem wygrasz, czasem przegrasz... Każdy mocno odbije się na Twoim ego. Będziesz też skrajnie reagowała na wybranka, bo albo „pomoże” Ci wygrać, albo nie pomoże, a wręcz przeszkodzi, a wtedy biada mu...
Ten chłopiec też nie jest gotowy na poważny związek, ale z innych powodów, które sama dostrzegasz, a mimo to chciałabyś być z nim. Dlaczego? W końcu sama ustanowiłaś go nagrodą i od otrzymania bądź nie otrzymania nagrody zależy Twoje samopoczucie i samoocena...
Autorko daj mu spokój to mały Piotruś Pan