Moj byly zerwal ze mna dwa dni temu,byly wczesniej nieporozumienia,moje watpliwosci i klotnie. Po dwoch latach narzeczenstwa zerwal przez sms,ja na koniec napisalam mu zeby do mnie nie pisal i przyznaje,wyzwalam od sk... Teraz mi wstyd i ciagle mysle o tym ze powinnam go za to przeprosic.
Ale nie o tym. Powinnam cieszyc sie ze wreszcie jestem wolna,ze nikt mnie nie kontroluje i nie podejrzewa o najgorsze,bo on tak robil. A jest mi bardzo smutno i zal,do tego stopnia ze zaczelam myslec "czy on wroci?"... Moze mam cos pokrecone w psychice bo wiem ze z nim nie bede szczesliwa ale tesknie za nim,wspominam i zdarza sie ze placze w poduszke. Nie wiem jak sobie z tym poradzic. On sie nie odzywa,nie pisze,nie dzwoni. Czy jemu nie jest zal? Nie teskni? Nie wspomina tych dwoch wspolnych lat?
Twoje reakcje są całkowicie normalne i typowe. Zwykle tak jest, że osoba porzucona na poczatku cierpi bardziej. Daj sobie czas, zajmuj myśli czym możesz. To jest jak odwyk od nałogu - twój rozsądek wie, że tak jest lepiej, ale twoja emocjonalna czesc mozgu teslni za milymi chwilami, ktore pamieta.
Nie obwiniaj sie za to, nie jestes "patologiczna", ale i nie poddawaj sie temu uczuciu, bo bedziesz jak alkoholik szukajacy usprawiedliwienia dla swojego nalogu.
Jak bedziesz miala dola -zmecz sie. Idz poboegac, umyj okno, wypoleruj szafe preparatem do mebli - cokolwiek, co pozwoli ci wyladowac zla energie.
Bedzie lepiej
Najsmieszniejsze jest to ze ja waham sie miedzy checia urwania zupelnego kontaktu a napisania do niego i przeproszenia za chamskie zakonczenie. Nie zamierzam go prosic zeby to przemyslal,blagac o powrot i milosc,narzucac sie ani nic z tych rzeczy. Mam taki metlik w glowie ze nie nadazam z myslami. W jednej chwili jestem na niego wsciekla i wrecz go nienawidze a za chwile zastanawiam sie czy on teskni,czy tez mu zle i czy o mnie mysli. Mysle o tym co robi,czy szuka kolejnej dziewczyny,czy tez rozpamietuje nasz zwiazek. Wiem ze dwa dni to bardzo malo i emocje sa ogromne ale jakos lepiej by mi bylo gdybym czula ze on tez teskni,ze moze zaluje. Strasznie to wszystko pokrecone i trudne
Czy jemu nie jest żal? Wiesz no.. W końcu to on zerwał. Niby są jakieś tam wspomnienia, ale to nic, bo koniec końców on żalu z tego powodu nie ma. Czy tęskni? To zależy, dwa lata to zawsze jakieś przyzwyczajenie do zachowań i na samym początku może być dziwna ta nowa sytuacja i jeśli faktycznie tęskni, to nie za Tobą, a po prostu za przyzwyczajeniem do niektórych czynności - bo przecież w innym wypadku by nie chciał kończyć związku.
Jak sobie poradzić? No niestety, ale tutaj czas jest najlepszym lekarstwem. Ale możesz zawsze mu pomóc lub zaszkodzić. Wiadomo, rozpamiętując, wspominając, płacząc, wcale nie będzie Ci lepiej, tylko będziesz cały czas stać w miejscu. Ale cały proces kurowania się, można zawsze przyspieszyć. Po prostu zajmij się sobą i tylko sobą. Stawiaj sobie jakieś nowe cele, realizuj je - będzie lżej.
Z czasem wszystko przejdzie, minie, a Ty odetchniesz. Ciężko powiedzieć czy będzie to miesiąc, pięć czy dziesięć - to już u każdego inaczej.
A jeszcze co do jego tęsknoty. Jeśli już się wyleczysz z niego, to możliwe, że będzie szukał kontaktu z Tobą - jest to prawdopodobne, o ile do tego czasu nie nawiąże szczęśliwego związku. Tylko zazwyczaj piłeczka wtedy się odbija i jest zmiana ról - Ty nie chcesz już, a on tak. Tak to jakoś śmiesznie działa, nie zawsze co prawda tak jest, ale często. Choć nie żyj z myślą, że może kiedyś coś, bo ta droga usłana różami nie jest, a prowadzi w wielką przepaść własnego rozumu. A jak tam wpadniesz, to znów cały proces zapominania będziesz musiała zacząć od nowa.
Zresztą, sam tak kiedyś miałem. Wpadłem w przepaść własnych słabości, emocji. I ten upadek był strasznie silny, bo po kilku miesiącach, gdy faktycznie już było mi lekko na duchu, postanowiłem odnowić kontakt z byłą, pomyślałem, że fajnie byłoby spróbować. No właśnie.. I to była pięta Achillesa. Moja próba została szybko zbyta, a mnie znów ogarnął na chwilę smutek i żal.
Temu trzeba zwyczajnie zawsze zrywać kontakt z ex, by niepotrzebnie nie cierpieć - sam to przeżyłem i mówię to z pełną świadomością.
A jeszcze bezpośrednio do Twojego tematu. Zacznij robić coś, co lubisz, co zawsze chciałaś robić, a związek w jakiś sposób Ci tę możliwość ograniczał. Dodatkowo (jak już wyżej wspomniano), gdy ogarnie Cię dół, żal, czy nawet rozpacz - uwolnij endorfiny poprzez wysiłek fizyczny, to serio pomaga. Powodzenia!
To nie jest tak ze ja chce zeby wrocil. Wiem ze nic sie w naszym zwiazku nie zmieni bo on zwyczajnie jest chorobliwie,patologicznie wrecz zazdrosny mimo ze nigdy zadnych powodow do zazdrosci nie mial. Wiele razy wczesniej byly sytuacje ze chcial w nerwach zerwac,ja prosilam,blagalam i tak ciagnelismy ten zwiazek. Teraz napisal ze zrywamy a ja odpisalam "ok i nie pisz do mnie wiecej". Tak sie skonczylo. Mysle ze on byl zaskoczony,zdziwiony tym ze go nie zaczelam blagac i przepraszac.
Wysilek fizyczny? Sprobuje. Dzis mimo niepogody wybieram sie na rower. Nawet jak nie przestane myslec o nim i naszym rozstaniu,przynajmniej spale troche swiatecznych kalorii
Plusem jest to ze mieszkamy 30 km od siebie,raczej nie ma mozliwosci przypadkowego spotkania. A jemu pewnie urazona duma nie pozwala napisac,albo znowu w glowie ma scenariusze jak z filmu porno ze mna i przypadkowym kolesiem w roli glownej...
I oby się nie odzywał, będzie łatwiej i lżej Wam obojgu.
Rowerek powiadasz? A to jest ciekawa forma rekreacji, szkoda tylko, że wczoraj śnieg padał - haha! A jeśli masz czas, to dobrym rozwiązaniem jest również siłownia.
I oby się nie odzywał, będzie łatwiej i lżej Wam obojgu.
Rowerek powiadasz? A to jest ciekawa forma rekreacji, szkoda tylko, że wczoraj śnieg padał - haha! A jeśli masz czas, to dobrym rozwiązaniem jest również siłownia.
U mnie sniegu nie bylo troche zimno ale czapa i rekawiczki i w droge:)
Silownia to jednak jakis wydatek a u mnie krucho z kasa,najnizsza krajowa plus wynajem mieszkania. A rower kocham i mam,i nogi i tylek wyrzezbie po swietach
W sumie, to ważne by jakakolwiek forma rekreacji była.
Pomysł jeszcze tylko, czy nie masz jakichś celów, które byłoby warto lub które po prostu byś chciała zrealizować. Nic nie uszczęśliwia tak bardzo jak samorealizacja i osiąganie sukcesów.
Generalnie w tym zwiazku bylam tak stlamszona ze nie myslalam o niczym,nic nie planowalam zeby tylko uniknac zazdrosci i oskarzen o zdrade. Zastanawiam sie nad wolontariatem,jesli uda mi sie to pogodzic z praca
Oo, wspaniały pomysł. Jeśli tylko faktycznie masz chęć do wolontariatu, to czemu nie. A i przyokazji wspomożesz potrzebujących. Ale co racja to racja, trzeba dać radę pogodzić z pracą, bo w innym wypadku, to może być ciężko.
Zawsze warto mieć jeszcze jakiś plan awaryjny, jeśli jedno nie wypali, można zająć się inną rzeczą.
W ogóle zobaczysz sama, po pewnym czasie dojdziesz do wniosku, że samej jest Ci lepiej. Skoro mówisz, że wszystko sobie ograniczałaś, by tylko nie wzbudzać zazdrości w byłym, to niedługo dostrzeżesz wiele plusów bycia singielką (trzeba tylko tych plusów doświadczyć, poczuć je).
Choć nie ukrywam. Czasem pewnie też przyjdzie poczucie samotności, ale łatwo je zbić. Wystarczy zacząć myśleć pod kątem tego, co złe było w związku. Szybko odjedziesz od takiego toku rozumowania. A i z czasem będziesz gotowa wejść w nowy związek, ale teraz nie ma co o tym mówić, bo zwyczajnie za wcześnie. I sama też na pewno nie chcesz. Tylko ważna sprawa - faceci również uczucia mają, więc nie szukaj sobie na siłę jakiegoś plasterka na ranę, bo wyjdzie tak, że okaże się, że Ty jednak nie kochasz, a dla niego to coś poważnego. Wtedy zranisz tylko niepotrzebnie.
Na pewno szukac nie bede,po ostatnim moim rozstaniu potrzebowalam dwoch lat zeby znowu komus zaufac. Teraz nie chce,chce sama sie ogarnac i moze kiedys znowu komus zaufac.
I lepiej. Więc zwyczajnie Ty się nie kontaktuj z nim i licz na to, że on tego również nie zrobi, a będzie dobrze.
Ważne też jest, by umieć samemu sobie stwarzać szczęście i nie oddawać go w ręce kogoś innego. Co najwyżej można pozwolić dzielić partnerowi nasze szczęście, nic więcej. Bo jak wiadomo druga osoba w szybki sposób może to nasze szczęście, które oddaliśmy, zniszczyć.
I lepiej. Więc zwyczajnie Ty się nie kontaktuj z nim i licz na to, że on tego również nie zrobi, a będzie dobrze.
Ważne też jest, by umieć samemu sobie stwarzać szczęście i nie oddawać go w ręce kogoś innego. Co najwyżej można pozwolić dzielić partnerowi nasze szczęście, nic więcej. Bo jak wiadomo druga osoba w szybki sposób może to nasze szczęście, które oddaliśmy, zniszczyć.
I wlasnie tego musze sie nauczyc. Chociaz wydaje mi sie ze kazda zakochana osoba po czesci sklada swoje szczescie w rece ukochanego,w milosci rozum zostaje daleko z tylu niestety
Hmm, tak w pełni być niezależnym to też właśnie trochę ciężko może być. W jakimś tam stopniu zawsze jakiegoś rodzaju kontrolę będzie miała druga osobą nad nami, ale cóż poradzić.
Dodam do poprzedników - broń Boże nie dzwon nie pisz i nie przepraszaj go za nic.
Nieważne jakie ty masz intencje, każda forma kontaktu z twojej strony zostanie zinterpretowana jako choć odzyskania go więc nie rób tego.
Jeśli rzeczywiście nie chcesz już z nim być, to olej jakiekolwiek próby kontaktu Dla własnego dobra
Dziekuje za rady jest trudno i ciezko ale on sie nie odzywa i ja nie zamierzam. Zaliczylam dzis kino,poszlam sama,a co
obym wytrwala,trzymajcie kciuki
Było trzeba jakąś koleżankę zabrać ze sobą, haha. A na jakim filmie byłaś, hmm? Może ciekawy jakiś i warto polecić.
Poszlam na "Piekna i bestie",uwielbiam Emme Watson a bylego nie moglam do kina zaciagnac bo nie chcial. Film troszke przereklamowany,raczej musical. Ale dla samego popcornu i pepsi warto bylo pojsc
A coś słyszałem o tym filmie i już od samego początku wiedziałem, że raczej do moich ulubionych gatunków filmowych to on nie należy.
Co do Emmy, ja tam kojarzę ją jedynie z Harrego Pottera. Niby widziałem jakieś filmy gdzie również grała, ale tytułów przypomnieć sobie nie mogę. Ona jest specyficzną aktorką. Dla mnie będzie zawsze kojarzona tylko z jedną rolą, nieważne co jeszcze zagra, ale nic nie wpłynie już tak na jej karierę - ale mniejsza, nie o tym temat jest, haha.
Ale niedługo za to w kinie będą "Szybcy i Wściekli". Niby już jest przedpremiera. Film ogólnie jest fajny - jako seria, choć cały czas ciągną i ciągną to dalej, ale muszę obejrzeć chociażby dla pamięci aktora, który zmarł tragicznie, a którego lubiłem w tym filmie bardzo.
Powiadasz, że z byłym nie bardzo mogłaś wychodzić. No to widzisz, tutaj już pojawia się pierwszy plus. Jako singielka możesz iść gdzie chcesz, kiedy chcesz, a przede wszystkim z kim chcesz (o ile oczywiście masz czas, ale wiadomo o co chodzi). A to dopiero przedsmak tego, co będzie. Jednym zdaniem - wielka ulga i chwila odetchnięcia.
Na "Szybkich i wscieklych" juz sie napalilam,widzialam plakat w kinie.
Poczulam sie dzis cudownie. Jak bylam w zwiazku nie bylo mowy o samotnym wyjsciu do kina bo przeciez kogo ja tam moge spotkac i co takiego zrobic... To byla bardzo dobra decyzja
kojarze Cie chyba z jednej stronki. Oplanka taka przy kosci ruda. Przetrwać rozstanie to zajac sie czymś co lubisz robić. I zaczniej to robić . Po 3 miesiacach bedzie troche lepiej.
kojarze Cie chyba z jednej stronki. Oplanka taka przy kosci ruda. Przetrwać rozstanie to zajac sie czymś co lubisz robić. I zaczniej to robić . Po 3 miesiacach bedzie troche lepiej.
Czarna i chuda jestem. Nie ta opolanka
A trzy miesiace? Mam nadzieje ze mniej jednak...
Ahh, natchnelas mnie dziś tym wypadem do kina, więc postanowiłem się również przejść z kolegą, ale na "Szybkich i Wściekłych" i powiem, że film jak dla mnie mega. Bardzo śmieszny w niektórych momentach, a i miłe zachowanie wobec reżysera - wspomnienie na temat zmarłego aktora tej serii. Bardzo polecam film, naprawdę warto obejrzeć! Zorganizuj więc sobie czas i leć z kimś, w grupie jest jeszcze lepiej, bo zawsze jest z kim poopowiadać i pośmiać się do sytuacji. Ogólnie sytuacja w kinie super, bo były sceny, że cała sala śmiała się i to głośno, a nie pod nosem delikatnie.
To jednak bede musiala sie wybrac do kina jeszcze raz i raczej sama bo znajomych poki co nie mam,przez dwa lata zwiazku skutecznie odsunelam ich od siebie.
Ale i samej w kinie nie jest tak zle,moge skupic sie na filmie dziekuje za polecenie "Szybkich i wscieklych", zastanawialam sie czy kolejna czesc nie bedzie juz strasznie naciagana ale jednak sie wybiore
Hmm, czy była naciągana? Moim zdaniem nie, bo dodali do filmu coś, czego jeszcze nie było. A poza tym są już zapowiedzi na kolejne dwie części, haha. Dziewiąta będzie w 2019, a dziesiąta w 2021.
To znowu ja... Osiem dni po rozstaniu dopadl mnie jakis kryzys. W tygodniu jest ok,jest praca a po pracy jestem tak zmeczona ze padam na nos. Ale weekend jest okropny. Przeziebilam sie wiec siedze w domu i przegladam nasze fotki,wspominam wspolne chwile i wpadam w dolek. A myslalam ze bedzie lepiej. Ze juz zapominam o nim i naszym zwiazku i ze pogodzilam sie z rozstaniem. Skad takie glupie mysli i wspominki? Wcale nie chce zeby on wrocil,zebysmy byli razem a tak mi zal ze sobie poplakalam...
.. siedze w domu i przegladam nasze fotki,wspominam wspolne chwile i wpadam w dolek.
Błąd! Skasuj wszystkie fotki.
A myslalam ze bedzie lepiej. ..
Będzie - jak przestaniesz się sama katować.
Opolanka, schowaj te pamiątki po nim głęboko. Mam na myśli jakieś pudło i do piwnicy lub na dno szafy. Jeśli nie chcesz ich wyrzucić, bo ja wyrzuciłam, foty z komputera usunęłam, nr telefonu też. Mam kilka pamiątek w szufladzie, której od 2 lat nie otwieram i na razie nie zamierzam. Nie rób sobie tego. To minie, ale to ty o tym decydujesz, niektórzy topią się w żałobie latami, tak też można, ale po co? On już idzie dalej, zyje, zmienia laski, pije, śmieje się i bawi, a porzucone płaczą po nocach...ehhh
Jak już wyżej napisano, pozbądź się tych zdjęć. Może to być na początku trudne, ale na pewno ulży potem. Hmm, powiadasz, że minęło 8 dni? No czasem niestety jest tak, że dopada ten kryzys prędzej lub później, trzeba po prostu stawić czoła. Będzie tylko lepiej, pamiętaj.