Z P. jestem rok. Szybko zaczęliśmy byc razem, bo P. tlumaczl, ze nie chce sie bujać z kims kto nie mysli o nim poważnie. On ma 26 lat i mieszka sam w mieszkaniu po babci, ja 23 i z rodzicami.
Pierwszy problem jest taki, ze giną mi pieniądze. Najpierw z portfela, potem 20euro, później pozyczona od niego stowa, teraz konspiracyjnie z rodzicami podlozone 50zl. Nigdy go za reke nie zlapalam, z tymi ostatnimi pieniedzmi tez nie jestem pewna,bo moglam sama wziac w pospiechu innego dnia, ale to i tak za duzo przypadków, bo nigdy wcześniej tak nie mialam, ze z szulfady ginal mi hajs.
P. zyje w swoim syfiastym mieszkaniu gdzie wgl nie sprzata. Ja tam nie chodze, bo sie brzydze tego. Nie raz mu pomagalam, nie raz prosilam by ogarnal z grubsza a ja mu pomoge potem dopracowac szczegoly, tak zeby mozna bylo milo tam razem spedzac czas. Ciagle obiecywal ze zrobi, a potem finalnie kłótnia ze on zapracowany jest.
Apropo pracy. Zajmuje sie kamienicami i nieruchomosciami, raz ma bardzo duzo pieniedzy, innym razem mniej. Tutaj tez nie wiem czy mi nie sciemnia ze swoimi sukcesami, bo procz tego ze slysze jak rozmawia z danymi osobami i tego ze swego czasu kupowal nietanie ubrania, to zadnego potwierdzenia nie mam co do tego, ze ma mieszkanie w kamienicy, ktore miaoby byc jego wynagrodzeniem czy kilkanaście tysiecy na koncie po jednej transakcji.
Tata nie zyje, a z mama i babcia sie kłóci non stop. Nie wiem czy faktycznie sa takimi toksycznymi osobami w jaki sposob je przedstawia, bo do tej pory ich nie poznalam. Z mama tylko przez telefon rozmawiałam jak skarżył sie ze P. sie do niej nie odzywa.
Nie podoba mi sie to, ze odwleka spotkanie z matka, bo on zna mnie na wylot, a ja mam wrażenie ze cos ukrywa. Bardzo czesto u mnie przebywa w domu, zna dobrze moich rodzicow, moje mieszkanie, moje kłótnie rodzinne etc.
Przyjaciol oboje wspolnych nie mamy, baa nawet nie mamy takich znajomych by sie razem z nimi spotkac. Moich poznal, ale byl zazdrosny o jednego geja (!!) i mial pijacka klotnie polityczno-swiatopogladowa z moja przyjaciółka.
Jezeli juz jesteśmy przy tym temacie, to P. jest konserwatysta. Goraco popiera wiadomo jaka partie polityczna. Do tego zone to by widzial przy garach, sprzatajaca, opiekujaca sie dziecmi w domu. Ja sobie takiego zycia nie wyobrazam. Moze i by to bylo calkiem wygodne, ale bardzie obawiam sie finansowego uniezaleznienia od faceta, który niestety jest despota.
Wszystko musi byc tak jak on chce. Ja mam wzglednie silny charakter i zazwyczaj mu sie sprzeciwiam, ale i tak mocno odczuwam ten despotyzm.
Jak mam sie spotkac ze znajomymi, to on robi fochy, ze "przeciez ci nie pozwolilem". Potem niby tlumaczy sie żartem, bo lubi mnie podkurwiac, zeby wiedziec jak sie denerwuje i wydzieram na niego.
Podkurwianie mnie to jego ulubiony 'sport'. Jestem dosyć nerwowa i narwana osobą, wiec jak po kilku próbach "przestan mnie szturchac/laskotac/robic sobie ze mnie jaja" on nie przestaje, to wpadam w furie. Potem wychodzi kłótnia, bo mowi ze jestem nienormalna o autystyczna, bo nie znam sie na zartach. Ale dla mnie zarty sie koncza w momencie kiedy mowie "przestan, bo wiesz ze zaraz wpadne w szal i sie poklocimy przez glupote".
Ja wiem ze ten zwiazek nie ma sensu. Wiem ze raczej to jest przyzwyczajenie, chęć bliskosci, a nie milosc.
Ale ja sie poprostu boje samotnosci. Nie studiuje, bo musialam przeciągnąć w czasie obrone pracy, ktora jest jeszcze przede mna.
Od czasu rzucenia pracy w gastronomii w sierpiu tamtego roku, pracowalam miesiac na infolinii, 3 miesiace praktyk w firmie i teraz staż w innej, więc nowych znajomych z pracy nie mam. Ze starymi juz sie tak nie dogaduje, kazdy ma swoje nowe srodowisko z pracy, rozmowa juz sie tak nie klei, więc jezeli chodzi o przyjaciół to są ale relacje sie nieco rozluznily gdy kazdy poszedl w inna stronę. U niego sytuacja ze znajomymi wyglada tak samo.
W ciagu dnia jedyna osoba z jaka rozmawiam jest P. z którym raczej tworzymy toksyczny zwiazek. Obiektywnie tak bym go okreslila.
Problem taki, ze mi zalezy na nim. Ciagle bede dawac kolejna szanse, bo obecnie jestem w jakieś depresji, chandrze, ktora powoduje, ze nie mam zadnego celu w życiu. Jednym pozytywnym ale i negatywnym aspektem w moim zyciu jest P.
wlasciwie nie wiem po co ten moj wywód. Rada? zapewne pojscie na przód, rozstanie sie z P. ale brak odwagi, brak chęci oraz sily psychicznej.