Moja historia. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Moja historia.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 18 ]

Temat: Moja historia.

Witam, w przeszłości, na ogół z przerwami kilkuletnimi, pisywałem na tym forum w różnych sytuacjach swojego życia, i miałem różne profile zbo po tych przerwach zawsze zapominam. Obecnie jest ono niby stabilne, choć konieczne ciągle do zmiany. Tym razem pisze bardziej by podzielić się całościowo swoją historią i wysłuchać jakby komuś się chciało opinie na jego temat.


1.Wychowanie-pochodzę z rozwiedzionej rodziny. Rodzice się absolutnie nienawidzą. Tak było z mojego punktu widzenia od zawsze. Jak byłem mały byłem wywożony to przez jednego to przez drugiego. DO 12 roku życia mieszkałem głównie z ojcem, matki nie było. Potem matka mnie zabrała, dwa dni później widziałem jak ojciec z furią ją zaatakował. Matka poznała faceta, obecnie jej mąż. Konflikty między nim a mną ciągle narastały. W końcu pojawiły się takie zjawisko jak rzucenie obiadu na podłoge, wyginanie palców. Przy jednej sytuacji byłem duszony itp. Grożby pobicia, albo policją. Uciekłem, miałem wtedy 17 lat. Zamieszkałem z ojcem. Na śniadanie dowiadywałem się że "twoją matke ku.. trzeba dojechac w sadzie", a na kolacji że "jestes szpiclem tej ku...". Znów uciekłem. Mieszkałem w hostelu, najlepsi koledzy to eks-dilerzy narkotyków. Jak skończyłem liceum mieszkałem już sam, utrzymując się z alimentów. W międzyczasie matka się mnie wyrzekła w związku z jakąś sprawą sądową między ojcem a matką.

2.Gdzieś w okolicy końca gimnazjum początka liceum pojawiła się w mojej głowie idea życia samotnika-idealisty. Czytałem już wiele książek historycznych i gdzieś tam znalazłem inspiracje. Przez większość swojego życia nie czułem w sobie najmniejszej potrzeby założenia rodziny w przyszłości, wydawało mi się to śmieszne, a  pod wpływem inspiracji zbędne. Chciałem poświęcić się wyższym wartościom jak uwazałem.

3. Nie wiem czy jestem pod tym względem standardowy czy nie ale odnoszę wrażenie że dość łatwo mi było w życiu zauroczyć się. Pamiętam jakie wczesne kolonie, czy gimnazjum, szybko rodziła się we mnie jakaś fascynacja choćby wobec nie znanej dziewczyny. W liceum właśnie coś takiego pojawiło się wobec koleżanki z klasy. Ale byłem wtedy kosmicznie nie śmiały. Dosłownie nie potrafiłem się do niej odezwać. Nie rozmawiałem z nią i nie odzywałem się do niej cały ten czas. Jej to odpowiadało. Coś się we mnie tu zmieniło na początku studiów. Stałem się nagle bardzo towarzyski i pewny siebie. Wpadłem w towarzystwo dwóch koleżanek. W jednej z nich się totalnie zakochałem. Nigdy nie byłem aż do dziś w związku, ale relacja z nią była piękna. Wspaniała. Nasze spotkania były magią, i nie tylko ja tak uważam, ale i ona. Jednak moją miłość odrzuciła. Świat mi runął. To był dramat. Przez kilka miesięcy czułem się jakby brakowało tlenu. Straciłem zdolność do życia, a każdy dzień to cierpienie. Przez kilka pierwszych tygodni jeszcze utrzymywaliśmy bliskie relacje. Zawsze jak mnie potrzebowała wspierałem ją. Wpadła w jakiś dziwny związek, wiecznie z nim skłócona zwierzała mi się a ja ją uspokajałem. ALe nie mogłem tego wytrzymywać więc całkowicie zerwałem tą relacje i traktowałem ją jak tamtą w liceum. Po 9 miesiącach od odrzucenia przyszła i powiedziała że żałuje i chce "dać nam szanse". Było za późno.

4. Odkochałem się m.in. dlatego że wpadłem w towarzystwo innych koleżanke i się zakochałem w jednej z nich. Tym razem moje zachowanie były totalnym dnem. Bałem się odrzucenia więc dusiłem w sobie uczucie do niej. Powstrzymywałem je. Bałem się zachowywać tak jak poprzednio, bezkonfliktowo, więc byłem zawzięty, konfliktowy. W dodatku idea z młodości o samotnym życiu zaczęła być we mnie coraz silniejsza. Konflikty z nią generowały we mnie dodatkową wściekłość. Wściekłość, strach, rządza samotności spowodowały że przestałem się do niej odzywać, mijałem ją na korytarzu bez słowa. Dowiedziała się ode mnie o moich uczuciach bo nie mogłem się powstrzymać jednak mnie nie odrzuciła. Pomimo naszych konfliktów kilka tygodni później dała mi znak że chce spróbować. Z pogardą odrzuciłem tą możliwość.

5.Byłem już fanatykiem samotności i poświęcenia dla nauki. Od dziecka czytałem ksiażki. Fascynowała mnie historia, potem biologia i matematyka. Rozważania filozoficzne, było to we mnie ogromnie silne. Wszystkie te problemy uczuciowe na takiej czy innej płaszczyźnie osłabiały mój zapał. Żywiłem głęboką pogarde do uczuć, do relacji międzyludzkich. TRaktowałem to jako zwierzęce potrzeby, żałosne, niskie. Tylko nauka nas, ludzi wywyższa. Niszczyłem więc w sobie uczucia, emocje. Do wszystkich. Do końca nie zniszczyłem tylko uczucia do tej dziewczyny, ale i tak byłem z siebie dumny że ją olałem.

6.Miałem też przez te wszystkie lata kolegów i koleżanki. Byłem fanatykiem piłkarskim. Angażowałem się w dyskusje polityczne. Trenowałem sztuki walki. W każdej tej dziedzinie niszczyłem relacje z ludźmi. Kpiłem z nich. Utraciłem w końcu wszystkie znajomości. Tego chciałem.
Żyć jak Isaak Newton, cesarz Julian, Sherlock Holmes... itd.

6.Odnosiłem coraz większe sukcesy w nauce, i byłem coraz bardziej samotny. Tego chciałem. W końcu któregoś dnia spytałem siebie, czysto teoretycznie-nigdy nie byłem w związku, czy na pewno warto tak?
To pytanie skończyło się kompletną rozpaczą. Wpadłem w depresje. Nagle wszystkie tłumione uczucia emocje wybuchły. Samotność mnie wściekle zaatakowało generując fatalny ból. ALbo to ten ból, albo jakbym chciał naukowy umysł zmusiły mnie do zmiany podejścia do życia całkowicie. Uznałem że mój ideał samotności to ten błąd który mnie zniszczył. Wraz z uczuciami i emocjami naszły mnie wstyd i żal za wszystkie zniszczone relacje. Zacząłem przepraszać, naprawiać. Uznałem że tylko relacje z ludźmi wyzwolą mnie z depresji. Udało się nawiązać nowe przyjaźnie. I depresja przeszła. Ale zanim do tego doszło minęło pół roku. Największy ból, największy wstyd to wyparcie się miłości gdy ją miałem na wyciągnięcie ręki. Obrażanie się na ukochaną za nic. Niszczenie uczucia do niej zupełenie bez powodu. Prześladowały mnie i prześladują do dziś obrazy gdy się z nią tak fatalnie pokłóciłem i zmusiłem do wściekłości na nią. Uznałem że w życiu zrobiłem dużo dziwnych rzeczy, to zrobię jeszcze jedną. Chciałem do niej napisać i się spotkać. Jak będzie szansa to naprawić, jak nie to chociaż przeprosić. Nie chciała się spotkać, odpisywała ale na spotkanie nie była chętna, później się dowiedziałem przyczyny, miała i ma chłopaka, oficer, wydaje się świetny gość. Napisałem długi tekst z przeprosinami, opisem jaka wspaniała była dla mnie, i próbą wytłumaczenia dlaczego się tak idiotycznie zachowałem.

7.Depresja spowodowała że w nauce totalnie osłabłem. Plan doktoratu się nie zrealizował w pierwszy podejściu. 4 miesiące pogrążałem się w długu, byłem bliski totalnego dna na płaszczyźnie zawodowo-finansowej. Znów się odsunąłem od ludzi, musiałem to zmienić. Udało się w końcu. RObię doktorat.

8.Mam już jakiś przyjaciół. Codziennie analizuje swoje zachowanie. Traktuje ich jak świętość. Swego czasu byłem na terapii, może wróce, jak pieniądz pozwoli, i uznam że Freud aż tak mnie nie wkurza. Brakuje ukochanej, ciągle męczą obrazy co zrobiłem gdy miałem szanse na miłość. Teraz wszystkie koleżanki w związku. Trochę próbowałem na portalu towarzyskim. Z jedną dziewczyną fantastycznie się rozmawiało, ale nie powiodło się w końcu z różnych przyczyn. Już nie mam cierpliwości do tych portali. Pomyślałem że wróce do realiów, jako doktarant często bywam na uczelni, może zacząć zagadywać studentki? Może się uda coś. Musi się udać. Bez miłości nie uda mi się nic w nauce i w życiu.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Moja historia.

kolego nie szukaj na siłę chcesz znowu cierpieć po co ci to ona pojawi sie w zyciu badz szczery badz soba a zakreci sie wokol ciebie panna
byc z kims choc cie nie kocha to bezsensowne
powiedz mi czego najbardziej pragniesz i po prostu zrob to co do tego co napisales to wystarczy ze bedziesz w grupie z kobietami (kolezanki)
moglbys tez miec sponsorke ale to droga donikąd potrzebujesz tej jedynej a nie samego seksu
niewiele moge ci poradzic choc w sumie nawet nie powinienem ci radzic...
przydało by się trzeźwe spojrzenie kobiecym okiem jest tu wiele wspaniałych kobiet one ci wszystko wyjasnią
to że przeszedłeś tak wiele i powstałeś zasługuje na uznanie  wiele ludzi ma słabą psychikę i ma próbę samobójczą (ja miałem taką próbę)
nic sie nie bój idź do przodu i rób swoje  to wystarczy...

3 Ostatnio edytowany przez niktnone (2017-04-04 08:05:05)

Odp: Moja historia.

Właśnie cierpie bo nikogo nie mam, więc trzeba ryzykować. A siedząc i czekając "na tą jedyną" (w które to pojęcie zresztą nie wierze) nigdy jej nie spotkam bo żyje w książkach i zamkniętym kręgu towarzyskim. Wpaść w grupe koleżanek to faktycznie rozwiazanie, problem w tym że wtedy to miało się 19-21 lat i takie grupki mnie otaczały, a teraz to są ludzie w związkach. Ale muszę to zmienić tak czy inaczej w jakiś sposób bo czuje pustke, wspominam stare sprawy, osłabia mnie to.
Wiele tych kobiet już im doradzało w suime jak przejrzałem forum to od roku jak ostatnio isę udizelałem piszą czasem te same osoby smile .

Zauważyłem ostatnio z tymi portalami że jestem jakoś oporowo wybredn, przykre to. Ta się za dużo uczy, ta za mało amitna itp. A kiedyś się zakochiwało nie myśląc aż tak o takich rzeczach.

4

Odp: Moja historia.

Ile Ty masz lat ? Bo trudno wywnioskować z Twojej historii.

5

Odp: Moja historia.

25

6

Odp: Moja historia.

No to chyba jeszcze za wcześnie, żeby uderzać w rozpaczliwe tony ? Ważne jest to, że doszło w końcu do refleksji. Zmieniasz swoje życie i nastawienie do ludzi. To dobrze. Efekt w postaci upragnionej miłości przyjdzie z czasem. Możesz zagadywać studentki smile Młody jesteś, więc nie ma w tym nic zdrożnego. Nie zniechęcaj się tylko.

7

Odp: Moja historia.

Ogólnie nie uważam że jest tragedia. Bywało gorzej. Choć też nie jestem już tak młody. Na pewno jednak muszę się zakochać, bo to nie tylko chodzi o wewnętrzną potrzebę, ale także o to że często bardzo wracam myślami do tego co zrobiłem do tej pory w tej dziedzinie w swoim życiu i z tego powodu cierpię, tak samo jak wtedy gdy marzę na temat nieosiągalnej dziewczyny z sprzed lat. Czuje się jakbym nie mógł się odkochać. DLa mnie recepta jest oczywista. Zakochać się. Muszę.


A napisałem o sobie ogólnie bo czuje czasem taką potrzebę, ale naprawdę czasem się zastanawiam czy przypadkiem nie jestem jakimś psychopatą. Jestem unikatem jakimś.
Zakochaj się-w ramach "starań" o wybranke wymyśl urojony problem i obraź się na nią-mijaj ją na koryttarzu bez słowa-chce dać Ci szanse ale to zignoruj-staraj się zniszczyć swoje uczucie, bez powodzenia-wpadnij w depresje.

To tak totalnie idiotyczne że sam się siebie boje.

8

Odp: Moja historia.

Bez przesady, ale psychopatą raczej na pewno nie jesteś :-)
Jeśli chodzi o tą dziewczynę to karmisz swoją fantazję wizjami tego jak wspaniałe byłoby życie z nią. Tak naprawdę to ona w Twojej głowie już pewnie straciła całą realność :-) Jest ideałem. I Ty jesteś ciągle w tym ideale zakochany. Najwyższy czas zejść na ziemię. Skończyć z grzebaniem w przeszłości. Przynosi Ci to tylko udrękę. Naprawdę jesteś jeszcze bardzo młody i wszystko przed Tobą. Jeszcze masz możliwość sporą poznawania nowych ludzi. Za 10, 20 lat tak już nie będzie. Nie trać czasu na rozpamiętywanie błędów.

9 Ostatnio edytowany przez jeruka9 (2017-04-04 19:02:10)

Odp: Moja historia.

posłuchaj Wilka ma doświadczenie wiele razy je pokazał rozmawiajac z tutejszymi kobietami  ,psychopata pff opisze ci co go innym razem (profil psycho i socjopatyczny ) albo nim jestes albo nie nie da sie nim zrobic to nie lepienie plasteliny..
mojej historii lepiej bys nie znał jest przekichana .....
jestem stary tongue
chcialbym abys nie przesadzał zawsze mozesz napisac nowy początek gdy tylko bedziesz miał odwagę
kiedy bedziesz juz na skraju i bedziesz chcial ze soba skonczyc jak ja
napisz do mnie wyrzuce ci te pomysly z glowy
zycze ci powodzenia i nie przejmuj sie zycie to nie plan ktory ustalasz ale droga jaka musisz isc aby otrzymac to co jest ci pisane
tak wierze w ezoteryke i Boga czasem watpie i sie gubie ale mimo to staram sie isc dalej...
zycze ci powodzenia smile
nie zalamuj sie i posluchaj go (wilka) on ci wszystko wyjasni o zwiazkach z kobietami jak i inne osoby np random.futher
tutejsze kobiety sa bardzo madre i poukladane jak wilk
uzyskasz wiele madrych odpowiedzi
pamietaj nie rob nic glupiego i nie zalamuj sie
wierz mi ani palenie,ani picie tym bardziej gry i porno nie poprawia ci nastroju
dziekuje za uwage

10

Odp: Moja historia.

hmm bardzo mi kogoś przypominasz - chyba mnie samą, mamy bardzo podobne osobowości tyle, ze ja nie kończę szkół aż tak nie jestem zafascynowana wiedzą ale lubię poznawać nowe dziedziny ucząc się po prostu sama w domu no i jestem w długim związku, jednak to w czym jestem podobna do ciebie to unicestwianie wszystkich relacji jakie miałam. Nie wiem czy w każdej była to tylko moja wina jedno jest pewne jestem w czarnej d#pie jeśli chodzi o przyjaźnie, jakoś tak lubię być okropna i sprawdzać czy ten ktoś nie odejdzie a potem mam satysfakcję chorą, że - tak jak myślałam odszedł- też mam taki problem, że jestem z rozbitej rodziny i tu chyba działa ten mechanizm porzucenia boimy się, że ktoś nas odepchnie więc sami odpychamy... Teraz zamierzam zdobywać nowe znajomości, wreszcie sobie na to pozwalam smile czas zacząć tę optymistyczną część żywota smile

11

Odp: Moja historia.

A co do tego sfiksowania na punkcie tej dziewczyny - to tak wilczysko ma rację - zafiksowałeś na ideale i tyle, co ważne nic na siłę i nie kotficz na tym - nie warto. Zobaczysz pewnie wkrótce spotka cię jakaś fantastyczna kobieta
życzę ci tego smile

12 Ostatnio edytowany przez niktnone (2017-04-04 20:59:38)

Odp: Moja historia.

Jak się w kimś zakochujemy to z definicji idealizujemy. Ja ogólnie się całkowicie z wami zgadzam, i w ogóle nie chce o tym myśleć. To po za moją kontrolą. Ale przerabiałem już, byłem odrzucony i z marzycielstwa o dziewczynie wyzwoliło mnie nowe zakochanie. Dlatego podobnie uważam musi nastąpić teraz.

13

Odp: Moja historia.

a nie boisz się, że będziesz szukał kogoś podobnego do tamtej?

14

Odp: Moja historia.

psychologia mówi tu o schematach wszystko co masz w głowie kodowane jest w podświadomosci
zgadzam się z genialną wierz mi będzie ci jej brakowało i możliwe że szukać będziesz nieświadomie takiej samej
(podświadomość) ona dalej siedzi w twym umyśle jeśli się od tego nie uwolnisz tak już pozostanie...

15

Odp: Moja historia.

No to dobrze, tylko mówię-ja wcale nie chce o niej myśleć. Dla mnie to bolesne wspomnienie. Nie chce. Nie mogę nic zrobić już w tej sprawie. Nie chce, ale i tak myślę.
Od zeszłego roku trochę poznałem różnych ludzi w realu i mało w sumie porównywałem. Na portalach już dużo bardziej. Dużo dużo. Niestety. Choć nie dziewczyne z którą mi się akurat wyjątkowo, najlepiej tam rozmawiało.

16 Ostatnio edytowany przez niktnone (2017-04-04 21:53:40)

Odp: Moja historia.

Właśnie sobie pomyślałem że ta właśnie z portalu to naprawdę było blisko tego czego szukam. Bo fantastycznie się rozmawiało, nie widziałem jej a już czułem się emocjonalnie blisko z nią.
Inny przypadek to starsza znajoma która akurat jak chciałem odnowić znajomość była singelką. SPotkałem się z nią i było fajnie, czułem w sobie że jak się z nią jeszcze 2-3 razy spotkam to problem z głowy, ale wyjechała z miasta do rodzinnego domu, a jak wróciła to już w związku. I ona do mnie już wtedy z mniejszym entuzjamem czyli zainteresowanie było obustronne, szkoda.
W sensie że okres od wpadnięcia w depresje do dziś z wyjątkiem 4-5 miesięcy kryzysu zawodowego przepracowane nie najgorzej w tej dziedzinie. Działam.
W obu przypadkach też myślałem że ta aktualna znajomość jest lepsza niż ideał którego staram się pozbyć. Szczególnie w drugim przypadku.

17

Odp: Moja historia.
niktnone napisał/a:

Jak się w kimś zakochujemy to z definicji idealizujemy. Ja ogólnie się całkowicie z wami zgadzam, i w ogóle nie chce o tym myśleć. To po za moją kontrolą. Ale przerabiałem już, byłem odrzucony i z marzycielstwa o dziewczynie wyzwoliło mnie nowe zakochanie. Dlatego podobnie uważam musi nastąpić teraz.

Oczywiście, że jak się zakochujemy to idealizujemy. Jesteśmy wtedy na takim naturalnym haju smile Tym się właśnie różni zakochanie od miłości. Miłość jest wtedy (o ile jest), kiedy ten haj zakochania mija. Ty niestety jesteś nadal "naćpany" zakochaniem do swojego ideału. Wiem, że te myśli powracają Ci samoistnie i trudno nad nimi zapanować. Najłatwiej by było pewnie wrzucić do tego scenariusza w głowie jakiś element "obrzydzający" big_smile Ale tak się chyba nie bardzo da. Musisz chyba po prostu jak najbardziej odwracać sobie uwagę od takich myśli. One zazwyczaj atakują kiedy człowiek ma czas na myślenie. Zajmij się swoimi zainteresowaniami, hobby, sportem, poznawaniem nowych ludzi, studentek wink To samo w końcu przejdzie. Tylko nie karm tych fantazji.

18

Odp: Moja historia.

Mija już ok. półtora roku odkąd zdecydowałem się, po tym jak okazała się złą drogą, deifinitywnie wyrwać z samotności. Około roku jak zacząłem szukać. I budzi we mnie wściekłość to że ciągle nie mogę się zakochać, ciągle jestem singlem, ciągle sam.  A jestem przekonany że tak z grubsza to nadaje się, atrakcyjny, potrafię nawiązać relacje, mam jakieś swoje życiowe sukcesy które dają mi pewność siebie, tylko nie mogę po prostu poznać tego kogoś.

W aspekci towarzyskim nawiązałem kilka przyjaźni. Aż może za dużo ich, co może dziwnie zabrzmi. Ale to jest takie coś przykładowego co daje mi pewności siebie-te półtora roku temu byłem totalnym samotnikiem pogardzającym relacjami, brzydzący się niim. A dziś mam dobre relacje z ostatnimi bliskimi osobami w rodzinie które mi zostały, a przede wszystkim krąg przyjaciół. Jak sobie postawiłem cel to go osiąganąłem. W  aspekcie "przyjaźni" nigdy w całym moim życiu tak dobrze nie było. Miałem jakiś kolegów, koleżanki, ale zawsze to miało jakieś ułomności. Albo osiedlowa patologia z jakiegoś powodu mi imponującu, albo kibolska, albo coś. Nigdy w tym nie było dla mnie autentyczności. A teraz czuje się świetnie w towarzystwie tych ludzi, i pierwszy raz chyba w całym życiu, czuje przyjaźń.

Mimo to ciągle sam. 25 lat i nie mam ciągle dziewzczyny. Wszystko dlatego że gdy byłem zakochany i gdy ukochana mi dawała znak byłem totalnie spatologizowany, bo inaczej się tego nazwać nie da. A ostatnimi miesiącami nie dość że w moim towarzystwie nie ma za bardzo dziewczyn to i tak jak już to jakieś małe niepowodzenia, np. dziewczyna z portalu "chce ale nie chce" się spotkać itp.

Posty [ 18 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Moja historia.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024