Witajcie,
piszę, bo chciałabym zaczerpnąć u Was rady.
Od półtora roku jestem mężatką. Moja Córeczka ma przeszło rok. Mąż i ja byliśmy w sobie bardzo zakochani. Niestety w parę miesięcy po ślubie zaczęło się wszystko psuć. W naszą relację wtargnęła matka męża, często kłóciliśmy się z jej powodu i jej nowego partnera.
Mąż miał trudne dzieciństwo, ojciec pił, bił matkę i wyżywał się na jego rodzeństwie, bieda. Myślę, że traumatyczna przeszłość odbija się w pewien sposób na tym co jest teraz. Zaraz po tym, gdy poznałam matkę męża sprawiała wrażenie skromnej, dobrej kobiety, która całymi dniami jest w pracy. I tak tłumaczyłam sobie zaniedbanie z jej strony dzieci, domu, wszystkiego wokół. Jednakże im więcej wiedziałam na jej temat od jej dzieci zaczęłam patrzeć na nią z rezerwą, tym bardziej, że wszystko potwierdziło się, gdy teściowa wyjechała za granicę ze swoim partnerem i przez 2 lata nie zaglądała do Polski w ogóle. W tym czasie mąż opiekował się braćmi, ja byłam w ciąży, wzięliśmy ślub i urodziło się nasze dziecko. Nie było jej przy nas w żadnym ważnym momencie, nie było jej nawet wtedy, gdy jej dzieci jej potrzebowały, pal licho mój i męża ślub (choć dziwnie to wyglądało, gdy na wszystkich imprezach, uroczystościach ze strony męża nie było żadnej rodziny prócz braci, żadnych dziadków, matki, czy ojczyma itp. - matka pozrywała wszelkie kontakty, można powiedzieć, że mąż rodziny żadnej poza mną, braćmi i moją rodziną nie ma), nie było jej nawet, gdy dzieci chorowały, gdy najmłodszy miał zabieg, a nawet wypadek i przebywał w szpitalu. Była mamą na telefon. Nie wiedziała nawet o tym, że najmłodszy niedojada. Pamiętam jak w ciąży z brzuchem jak piłka chodziłam z obiadami dla chłopaków żeby tylko jedli normalne posiłki. Dbałam jak mogłam. Zapraszałam na święta. Zawsze ja i mąż braliśmy ich pod nasze skrzydła - nawet do mojej rodziny. Najmłodszy był bardzo za mną.
Całą ciąże były problemy. Matka wydzwaniała. Obarczała męża sprawami, które powinny być na jej głowie. Był jak chłopak na posyłki. Chciała kontrolować wszystko. Uważała nawet, że ja, mąż i dziecko powinniśmy mieszkać z chłopakami, oczywiście takie rozwiązanie wtedy byłoby dla niej najwygodniejsze, bo maż i ja przecież zajęlibyśmy się wszystkim. Mąż jednak zdecydował abyśmy zamieszkali sami. Chłopakom i tak pomagaliśmy jak mogliśmy.
Do sedna jednak. Teściowa dręczyła mnie telefonami, była bardzo miła, a później nagle mówiła coś takiego, że czułam się po każdej rozmowie z nią źle. Nie chcieliśmy wyjechać do nich, bałam się o to jak to będzie z podróżą w ciąży zaawansowanej, to nie był najlepszy pomysł no i się zaczęło, mówiła, że może mi się coś stać równie dobrze w Polsce, że mogę się przewrócić, potknąć, upaść....... Kto takie rzeczy mówi kobiecie w ciąży? Później poszła lawina. Nie bylo ich na naszym ślubie i co gorsza wszystko obrociła jakby to nasza wina była, że jej nie było, tłamsiła nas tym tematem, radziła mi, abym, gdy urodzi się dziecko nie dopuszczała za bardzo do niego mojej mamy, a innym rozpowiadała, gdy byłam w 34 tyg ciąży, że będę rodzic za 2 tygodnie..... i faktycznie urodziłam przed terminem, choć nic na to nie wskazywało wcześniej, ciąże dokuczała wszystkim, bynajmniej ja odbierałam to w ten sposób, raz nawet pod koniec ciąży doprowadziła do tego, że w nerwach upadłam. Nie rozmawiałam z nią, mąż zakazał. Urodziła się córka mąż cały czas miał z nią kontakt poza moimi plecami, nigdy nie rozmawiał z nią w naszym domu, nigdy przy mnie.
Nie przyjechała zobaczyć dziecka, mąż cały czas mówił, że nie mają pieniędzy, że im ciężko, a ja widziałam na facebooku zdjęcia z coraz to droższych wycieczek zagranicznych.
Do Polski przyjechali, gdy Córeczka miała pól roczku. Oczywiście namieszali. Teściowa już nie była skromną osobą, a seksbombą, z odsłoniętymi nogami (nawet ja nie noszę takich spódniczek), wymalowaną, wyfryzowaną. Nie była już skromna i cicha, a głośna, pewna siebie, cały czas docinała mi. Na zgodę uszykowałam obiad na ich przyjazd, ale nawet przy obiedzie, który miał rozluźnić atmosferę nie obyło się bez uwag. Nawet wino skrytykowała, że nie pija półsłodkiego tylko i wyłącznie wytrwane. Pouczała nas jak postępować z dzieckiem itp. W tym czasie były chrzciny Córki, w czasie ich pobytu w Polsce, wyjeżdżali dzień przed, sądziłam, że kończy im się urlop, dopiero później dowiedziałam się, że w przedzień chrzcin lecą do Toskanii. I co lepsze wracają do Polski po 5 dniach wycieczki. Nie wytrzymałam i napisałam teściowej wiadomość, delikatnie acz dyplomatycznie, że nie mogę patrzeć już na jej zachowanie ani jako matka ani jako żona, że nie podoba mi się to jak w mojej obecności poucza inne matki, jak je ocenia źle skoro sama bagatelizuje potrzeby własnych dzieci. Nie odpisała. U nas też się już nie pojawili do wyjazdu z Polski. Wiem tylko, że raz zaprosili do siebie męża na rozmowę przed wyjazdem. Jej przebiegu nie znam - mąż nie powiedział mi nic, nawet nie wiem czy mnie bronił, a to, abym się odezwała o to wszystko było jego pomysłem, powiedział, że nikt nie będzie mnie szanował jeśli nie będę mówiła wprost, no to powiedziałam, tak jak umiałam. Nie chciałam kłótni nad uchem córeczki, więc napisałam jej tą wiadomość, dłupią i dobitną, choć myślę, że i tak z klasą.
Dziewczyny pomóżcie. Ta sytuacja spędza mi sen z powiem, dowiedziałam się przypadkiem, że mają na święta być w Polsce, a mąż nie mówi mi na ten temat nic, wiem, że rozmawiają, bo często do domu przychodzi z radami, które słyszałam od niej i mówi mi jak postępować z dzieckiem. Chcą, niech rozmawiają, ale skoro zabronił mi w domu rozmów o jego "rodzicach" to dlaczego sam nie trzyma się tego i przemyca mi podczas rozmów jej rady? Raz czepiał się nawet tego, że nasza dzidzia za dużo śpi w dzień (pamiętam jak teściowej to przeszkadzało i gdy przychodziła wybudzała mi dziecko ze snu, kilkumiesięczne) i dlatego nie sypia w nocy za dobre (szły jej zęby). Dziecko przecież potrzebuje snu, ja nigdy dziecka na siłę nie usypiam, ale też nie zabraniam mu spać. Tego wszystkiego jest sporo. Teraz widzę, że mąż zaczyna być dla mnie coraz to milszy, a niestety żadnej bliskości odkąd wtedy teściowa wyjechała i rozdmuchała się sprawa ze mną ( z tym, że wytknęłam jej wszystko) nie ma między nami. On mnie nawet nie obejmował. Koło się napędza. Nie podejrzewałabym nic, ale pamiętam jak wtedy szykował grunt pod pjej przyjazd, tyle, że wtedy mi powiedział, a teraz milczy. A jestem pewna, że będzie chciała zajrzeć tutaj i upuści krwi.... grając wspaniałą babcię. Co gorsza moja mama, mój tata, czy mój brat bardzo nam pomagają, a widzę, że mąż na temat mojej mamy zaczął być coraz bardziej uszczypliwy, pracuje całymi dniami i potrafi z pracy zadzwonić mi, czy mama jest u nas.... czy tata... a jak wie, że mama jest i że pomogła przy dziecku czy w domu to wpada do mieszkania i nagle zaczyna po niej np. sprzątać, bo mówi, że jest chlew, że brudno. Mama naprawde to złoty człowiek, a on szuka dziury w całym. A ona tyle robi dla nas. Gdy ja i Maleńka byłyśmy chore bez niej by się nie obyło, bo mąż w domu nie miał czasu pomagać, a nagle jakiś mocy dostał i poprawiał mi po mamie wszystko............ Nie wiem co jest. Czy jego matka go buntuje? Wobec moich rodziców? Bo są, bo pomagają? Przecież wie, że czasem jest ciężko i jak on mi nie pomaga to ja potrzebuję czasem w ciągu dnia choćby się położyć.
Pomożecie? Jak mam zrozumieć to, że tak czepia się mojej matki? A jak poradzić sobie z teściową, gdy tutaj przyjedzie z tym swoim chłopem? Tamten kompletnie nie umie się zachować, to taki ktoś, kto wszystko załatwia wyzwiskami i pięsciami, pamiętam jak był tutaj i patrzył na mnie z pogardą..... a przecież wie ile zrobiłam dla męża, dla jego braci.... To bardzo trudna, dziwna, i toksyczna rodzina. Nie umiem juz dać sobie z tym rady i nie ukrywam boję się ich przyjazdu, boję się, że znów namieszają, a ja będę płakać. Czuje się stłamszona tym wszystkim. Mąż jest oziębły, oschły. Boje się momentu, gdy z nim i z jego rodziną będę sama w pokoju. A nie mogę zostawić Córki i nie zostawię! To wszystko odbiera mi energię, te gry, ta rodzina..... to dokuczanie, pokazywanie się jacy to oni nie są. Byli tacy skromni. Nie rozumiem tego, wyjśc z biedy, ze strasznych sytuacji i teraz tak się wywyższać. Mąż też taki jest.