Witam,
Być może temat oklepany ale spróbuję. Jestem w związku z chłopakiem dwa lata. Mam wrażenie, że jest on bez przyszłości. Spotykamy się dosyć często, czasem prawie codziennie. Mam swoje lata i taki związek już mi nie wystarcza. Chciałabym mieć jakieś wspólne życie a nie tylko randkowanie. Chciałabym również mieć rodzinę albo chociaż jakieś widoki na to - obecnie nie mam żadnych w sumie. On uważa, że się czepiam, że chce mieszkać razem, że mam wiejskie myślenie odnośnie małżeństwa ponieważ on nie chce brać ślubu w wieku 26 lat. Kłócimy się ostatnio bardzo często o pierdoły i o poważniejsze rzeczy również. Podczas tych kłótni potrafi przegiąć i odnosić się do mnie bez szacunku w mojej opinii. Ogólnie mało dojrzale się zachowuje mimo swojego wieku. Wiecznie ma problemy z pieniędzmi mimo, że pracuje. Mało co da się z nim zaplanować przez jego finanse ( myślę o wjazdach itp ). Uważa, że go ograniczam,a ja chce po prostu spędzać wspólnie czas. Udało mi się chyba go przekonać do mieszkania razem ale on w ogóle się tym nie interesuje. Ja wysyłam mu głównie oferty mieszkań, jemu mało co się podoba i sam mam wrażenie nie szuka niczego. Seks również bez polotu - max 2 razy w tygodniu. Po za tymi negatywnymi rzeczami jest chłopakiem do rany przyłóż. Robi mi czasem drobne niespodzianki , poświęca mi mnóstwo swojego czasu, mogę na nim polegać, łączy nas także przyjaźń.
Zastanawiam się mimo wszystko nad sensem tego związku. Być może ja za bardzo cisnę w końcu to tylko dwa lata i może powinnam trochę poczekać. Ale ile ? I czy w ogóle jest sens czekać czy raczej uciekać.... Mam 25 lat i mam wrażenie, że jak spędzę z nim kolejne lata to zmarnuje tylko i wyłącznie czas bo on się nie zmieni i nadal pozostanie taki jaki jest. Proszę o rady.