Od jakiegoś czasu gryzę się sama ze sobą w sprawie pracy. Prawie rok temu zwolniłam się (umowa zlecenie). Dlaczego? Kierowniczka, z którą pracowałam strasznie działała mi na nerwy, niby się z nią dogadywałam, ale przez nią często marzyłam, by poszukać innej pracy i odejść stamtąd, mimo, iż praca mi się podobała. W dodatku ekipa, z którą pracowałam, mając dość jej i szefostwa, również to zrobiła, więc poszłam ich śladami, nie mając w zanadrzu innej pracy. Nie żałowałam. Miałam dość, że jako zwykły pracownik to ja musiałam uczyć nowych, a ona sama też to robiła, ale jednak to ja miałam ich na głowie, gdy ona się ulatniała. Byłam tym zmęczona. W dodatku słyszałam od byłych współpracowników, że mieli z byłym szefostwem jakieś spięcia po zwolnieniu, ale mnie to nie dotyczyło. Po tym, jak odeszłam, nie mogłam znaleźć pracy. Byłam na kilku rozmowach, prawie zaczęłam dwie prace, ale niestety w jednej albo słabo płacili (co mi się kompletnie nie opłacało) albo nie miałam żadnej przerwy śniadaniowej, co dla mnie jest niedopuszczalne. Teraz z perspektywy czasu zaczęłam nad tym wszystkim myśleć i żałować, że nie zostałam. Wcale tak źle mi tam nie było. Z kierowniczką mogłam przecież porozmawiać, jakoś by to było, z szefostwem widziałam się rzadko, też bym ich olała i robiła swoje. Tęsknię po prostu za tą pracą. Nie za tym, że w ogóle nie pracuję i nie mam co robić. Zaczęłam myśleć o powrocie. Ale nie wiem czy to nie głupie, pójść tam i zapytać czy mogłabym wrócić, czy w ogóle chcą mnie z powrotem. Nic mi złego w sumie nie zrobili, a wydaje mi się, że jako pracownika to mnie najbardziej lubili, bo byłam dosyć odpowiedzialna, dużo rzeczy niejednokrotnie robiłam sama i wydaje mi się, że byli ze mnie zadowoleni. Z drugiej strony...pewnie by pytali po co w ogóle odeszłam. Wtedy się wymigałam i po prostu zmyślałam, że chcę jechać za granicę do pracy itp. Korci mnie, by się jutro tam przejść i zapytać. Najwyżej zrobiłabym z siebie głupka... Tylko dziwnie będzie, gdy byli współpracownicy dowiedzą się, że wróciłam do miejsca, gdzie było mi tak źle, bo ciągle narzekałam, a odeszliśmy prawie po kolei. Wiem, że nie powinnam się przejmować opinią innych, ale pierwszy raz mi się tak zdarzyło, że mam myśli, żeby wrócić. Mam mieszane uczucia. Czy ktoś z Was kiedyś wrócił do miejsca pracy, z której odszedł/został zwolniony?
Jeśli ktoś to przeczytał, to gratuluję, ale musiałam się z kimś tym podzielić. Wie o tym tylko moja siostra, która niezbyt przychylnie patrzy na mój pomysł. Z przyjaciółką chwilowo nie rozmawiam, więc nie mam się komu wyżalić... A rodzicom narazie nie chcę nic mówić, bo tato cały czas mi wypomina, że mogłam tam zostać, a tak nie mam ani pracy, ani pieniędzy. Ma rację.