Witajcie
Muszę się komuś wygadać w końcu.
Otóż mam 26 lat i jestem sama. Od kiedy pamiętam. Miałam przyjaciół owszem, ale nigdy kogoś bliższego. Jakoś ogarniam swoje życie, mam pracę, mieszkanie, ale trudno się z tego cieszyć jak się wraca do pustych 4 ścian. Nikt na mnie nie czeka, nie mam komu opowiedzieć jak mi minął dzień, ani kogo wysłuchać. Nie mam się do kogo przytulić...
Zawsze myślałam, że jestem brzydka. Ale z czasem zaczęłam o siebie bardziej dbać, ubierać się jak kobieta, a nie ciągle stare jeansy i t-shirt;) I mimo, że nie jestem pięknością to uważam, że można mnie uznać za atrakcyjną kobietę. Czasem zdarza mi sie usłyszeć komplement od obcego mężczyzny i to bardzo podnosi na duchu.
Nie wiem jednak co ze mną nie tak.
Ogólnie dogaduję się lepiej z mężczyznami troszkę starszymi ode mnie. Starszymi tak o 10-15 lat. Czuję się wtedy swobodnie w rozmowie. Nie chcę zarzucać niedojrzałości tym młodszym, absolutnie nie. Dojrzałość nie zależy tak prosto od wieku. Ale jednak odnoszę wrażenie, że ci starsi mają jakoś wszystko przemyślane i wiedzą czego chcą. Nie muszą już „stroszyć piórek“ przed kobietą. Ale ci starsi już zwykle są żonaci.
Kiedyś myślałam, że może ja jestem wybredna i czekam na księcia z bajki.
No i poznałam w pracy mężczyznę ok. 40 lat, łysawy, z brzuszkiem. Pierwsze co pomyślałam: “dobrze, przynajmniej się nie zakocham“. Ale nie tak szybko... Okazało się, że czuję się przy nim tak wyjątkowo, że nie sposób było przestać o nim myśleć. Po prostu poczucie bezpieczeństwa, świadomość, że w razie czegoś on nad wszystkim czuwa i mogę na niego liczyć. I pożartować też z nim mogłam i w ogóle świetnie się przy nim czułam. Wszystko to oczywiście jedynie w pracy, bo prywatnie on ma rodzinę. Więc mogę o nim zapomnieć. No tak, tylko nie tak łatwo zapomnieć. Już od około 4 miesięcy go nie widuję i nadal go wspominam. Wiem, że to bez sensu, ale on tak po prostu sprawiał, że każdego dnia kiedy go widziałam miałam lepszy nastrój. No taką pozytywną aurę roztaczał;)
No tak że tego...seksu mi też potrzeba. Już ktoś mi radził, żebym sobie FWB znalazła, ale nie chcę. Dlaczego? A no własnie dlatego, że mi bliskości i czułości potrzeba a nie tylko fizycznego aktu. Jak na razie w nagłych przypadkach radzę sobie sama . A poza tym (a co tam, najwyżej mnie wyśmiejecie) pierwszy raz ciągle przede mną. I nie, nie jest to podyktowanie żadną religią. Po prostu fanie by było, żeby to jakiś mężczyzna który zechce się ze mną związać, mógł mnie we wszystko sam wprowadzić;)
Staram się wychodzić do ludzi na tyle ile mogę, ale jakoś mi się nie udaje kogoś na poważnie poznać. Może jako że jestem samodzielna to sprawiam wrażenie, że nikogo do szczęścia nie potrzebuję?
Myślę, że problem musi tkwić gdzieś w moim zachowaniu.
Ogólnie ten stan wcale nie sprzyja byciu radosną i pełną życia. I czuje jak z miesiąca na miesiąc robię się coraz bardziej apatyczna. A to z kolei nie sprzyja poznawaniu ludzi. Kółko się zamyka.
Poruszyłam kilka tematów. Cóż, może usłyszę parę niemiłych słów, jestem na to gotowa. Jeśli ktoś ma coś do napisania to oczekuję na komentarze. Jeżeli ktoś to w ogóle przeczytał to dziękuję, bo musiałam się komuś wygadać i właśnie mi w tym pomogłaś/eś.
Pozdrawiam ciepło:)