Witam
Zacznę od tego, że od dzieciństwa nie miałam dużo znajomych. Trzymałam się z max. 2-3 osobami i nie mogłam powiększyć grona znajomych bo w każdej szkole (z wyjątkiem jednej) byłam "szkolnym kosmitą" z różnych powodów bo niestety zawsze się czymś wyróżniałam od reszty i nie było to akceptowane. Będąc dorosłą także mam wąskie grono znajomych, które chcę powiększyć. Nie robię tego na siłę. Nie chcę czuć presji i nie chcę aby inni to czuli. Ogólnie jestem osobą miłą, pomocną, nie czepiam się ludzi. No chyba, że ktoś mnie bardzo zdenerwuje. Lubię rozmawiać, pożartować,ale gdy poznaję nowe osoby to są to tylko rozmowy powierzchowne i zostają na takim poziomie. Często jest tak, że osoby nie angażują się za bardzo w rozmowę. Staram się rozwijać rozmowę, ale gdy widzę że nic z tego nie wychodzi to daję sobie spokój bo czuję się tak jakbym się narzucała. Dużo już w życiu przeszłam i nie potrafię się tak od razu otworzyć na wszystkich, ale jeżeli poznaję kogoś bliżej i czuję nić porozumienia to wtedy znajomość się udaje. W szkole czy w pracy czuję się niewidoczna. Na zwykłe "cześć" nie słyszę odpowiedzi, na pytania także Gdy chcę zwyczajnie porozmawiać to jestem zbywana. Czuję się wtedy jak nieproszony gość. Myślałam o tym by zapytać dlaczego tak się zachowują, ale to raczej nie ma sensu. Zastanawiam się czy coś jest ze mną nie tak? Czy może mam pecha, że trafiam na takie osoby?
Nie wiem czemu tak jest, ale najczęściej osoby, które zwracają się właśnie z takim problemem określają siebie jako "jestem miła, pomocna". Dla mnie często to oznacza, że ci ludzie po protu uważają, że przez bycie miłym, pomocnym, niezastąpionym, można kogoś przekonać do polubienia nas. Coś na zasadzie wymiany: jak ja im pomogę, to oni będą chcieli ze mną rozmawiać. Jak zobaczą, że dla nich coś robię, to sami będą do mnie zagadywać i wtedy mnie polubią.
To trochę tak nie działa. Osoby "miłe i pomocne" są cenione, gdy pomagają, ale często ludzie traktują te osoby jako właśnie "pomoc", a nie materiał na przyjaciela.
Często też jest tak, że miłe osoby po prostu nie czują się warte przyjaźni, więc myślą, że trzeba na tą przyjaźń "zapracować", czyli pokazać, że się do czegoś nadają. Niestety, inni chętnie to wykorzystają, ale też przyjaźnić się z kimś, kto na tym buduje swoje poczucie wartości? To nie wydaje się fajne.
Nie wiem, czy tak jest u ciebie. Ja kiedyś byłam właśnie taka zawsze "miła i pomocna" i dopóki byłam miła, to ludzie wokół ciągle chcieli ze mną rozmawiać. Bo czegoś ode mnie chcieli. Jak wreszcie zaczęłam uważać siebie za godną normalnej przyjaźni, a nie na zasadzie wymiany przysług za miłość, wtedy nagle straciłam wielu znajomych. Zostało parę osób, które nie traktują mnie jako pomagacza, a jako człowieka.
I mam podobnie, nie mam szerokiego grona znajomych. Z niektórymi osobami udaje się nawiązać taką nić porozumienia, że to zostaje. Ale też poznaje co roku kolejne osoby, tak około 20. w miejscu, gdzie pracuje w wakacje, i mimo że są to osoby myślące podobnie do mnie i w moim wieku, to nie zawsze udaje mi się z kimś utrzymać kontakt. Nic na siłę. Zaproponowałam kilka wyjść, gadamy trochę na facebooku, ale akurat się nie udało. Nie mam o to żalu, bo to, co jest potrzebne to chęć obu stron i właśnie ten "magiczny składnik", żeby zaiskrzyło. Czasem to się dzieje, czasem przez jakiś czas z jakąś znajomą się widywałam regularnie, ale potem to zgasło.
No i takie te relacje są. Nauczyłam się brać z nich, to co mogę i gdy znikną, cenić fajne wspomnienia.
Nie wiem, czy na taką odpowiedź liczyłaś, ale jak dla mnie to co opisałaś, to normalne. W sensie - jeśli ci przeszkadza, po prostu poszerzaj grono znajomych i szukaj tych, z którymi coś zaiskrzy. A resztę olej - skoro nie widzą, jak jesteś wspaniała, to na twoją uwagę nie zasługują.
Odniosłam wrażenie, że ważna jest dla Ciebie opinia innych, chyba ciągle obserwujesz i analizujesz opinie otaczających Cię osób - czy nie poświęcasz temu zbyt wiele uwagi ? Czy nie lepiej skupić się na własnych działaniach niezależnie od tego jak ktoś je oceni skoro Twoja ocena jest ok? Czy nie brakuje Ci pewności siebie ?
Wydaje mi się że brakuje tutaj równowagi w kontaktach - tyle dajesz ile dostajesz - nie mówię o najbliższych...
4 2017-03-12 22:59:41 Ostatnio edytowany przez Yurina (2017-03-12 23:00:49)
Monoceros, Miła jestem zwykle dla każdego. Zapisałam się niedawno na wolontariat i tam będę pomagała bezinteresownie. Natomiast osobom, które słabo znam nie pomagam bo czasem nie mam takiej możliwości i często nie wiem że tej pomocy potrzebują bo rozmowy są powierzchowne. Jak staram się poszerzyć grono znajomych to nie myślę o tym co mogę dla nich zrobić by mnie polubili. Myślę by mnie polubili taką jaką jestem.
Random.further Fakt, trochę przywiązuję uwagę do opinii innych ludzi i często analizuję.
Random.further Fakt, trochę przywiązuję uwagę do opinii innych ludzi i często analizuję.
A dobrze Ci z tym ?
Bo może lepiej wyluzować, to chyba dobry pomysł z tym wolontariatem - jakos tak mi sie wydaje że możesz znaleźć tam ludzi swojego pokroju - takich którzy chętniej pomagaja innym niż inni
Piszesz, że nie byłaś akceptowana w szkole i że wiele przeszłaś. Możesz coś więcej o tym opowiedzieć jeśli chcesz, możliwe, że przez to jest teraz w Tobie wiele lęku i smutku. Być może rzadko się uśmiechasz, szczególnie do osób których dobrze nie znasz, a to nie przyciąga nowych znajomych. Wcześniej pisałaś, że chyba w niczym nie jesteś dobra. A czy jest coś co lubisz robić, co lubisz robić, co sprawia Ci radość?
Bycie miłym wcale nie pomaga w utrzymywaniu znajomości.
To znaczy bycie miłym w sensie uprzejmym - tak, to jest cecha pożądana, ale jedynie w tym aspekcie.
Natomiast zauważyłam, że "miłe" starają się być osoby słabe, z niską samooceną na wielu płaszczyznach (bo jakaś-tam-śłabość w jednej kwestii problemu raczej nie stwarza) to jest taki sygnał dla otoczenia " nie możesz mnie skrzywdzić bo jestem miła, nie będziesz przecież takim chamem by krzywdzić miłe dla ciebie osoby". Tym samym takie osoby same skazują siebie na bycie postrzeganym jako te słabsze w stadzie. To takie pokazywanie brzucha silniejszym osobnikom.
To sie nie sprawdza. Czasami dobrze jest być niemiłym, warknąć jeśli trzeba i bronić swojego miejsca. Jak mnie moj znajomy wkurza, to mu mówię, że mnie wkurza. Jak się obrazi - jego sprawa - przecież mnie on WKURZA to dla mnie to żadna strata, że się przestanie odzywać.
Mogłabym wręcz powiedzieć, że mam alergię na osoby "miłe", bo to często oznacza, że są fałszywe. Nie w tym sensie, że kłamią, ale nie potrafią powiedzieć prosto z mostu o co im chodzi, tylko tygodniami udają, że wszystko jest ok, a potem pewnego dnia bach! i wszystko się wysypuje.. pińcet żali i krzywd z przed półwiecza
(Miła jestem dla menadżer w pracy, no bo jak ona się na mnie wkurzy to może być gorzej )
Witaj,
Jeej skąd ja to znam, mam zupełnie tak samo jak ty, tylko, że myślenie typu, że inni mnie nie lubią, bo coś jest ze mną nie tak, miałam w wieku gimnazjalnym, gdzie byłam wprost mówiąc prześladowana w szkole.
Z czasem jednak chyba bardziej dojrzałam lub zrozumiałam o co chodzi i po części ci wyjaśnie
Wogóle ile masz lat?
No to ogólnie problem jest w.......twoim otoczeniu lub jak ja to subtelnie ujmuje w narodzie
Ja ogólnie jestem osoba bardzo towarzyską i zawsze jestem sobą przy ludziach. Zawsze jednak w każdej szkole, miejscu byłam postrzegana jako "dziwaczka", "kosmitka" osoba nietutejsza. Chodzi o to że ludziom przeszkadza moja bezpośredniość, młodzież nigdy nie rozumiała np.dlaczego ja zamiast zajmować się facetami, imprezować itd.to chodziłam na wolintariaty, realuzowałam liczne projekty społeczne ogólnie się udzielam to tu to tam, raz pomagając innym raz realizując swoje pasję. Przeraża ludzi też mój temperament, to że zawsze mam swoje zdanie, nie udaje nikogo i niczego i poczucie humoru, którego ludZie nie rozumieją, totalnie inną mentalność i podejście do życia.
Czy ze mną jest coś nie tak? Gdybym nie działała na skalę mojego regionu czy nawet Polski to myslałabym że jestem gorsza i mam ze sobą problemy, tak jak kiedyś uważałam i byłam mega zdolowana. Jednak poorzez działania, liczne aktywności poznałam cały przekrój różnych ludzi z różnych wartstw społecznych i dostrzegłam że ci, którzy tak mnie nie mogą znieść to ludzie prymitywni, bez ambicji i moja obecność ich krępuje, gdyż ja lubię pogadać na różne tematy, a oni?
Są też tacy, którzy zazdroszczą tak! Kilka razy to słyszałam, jedna wyglądu, trzecia wiedzy, czwarta zainteresowań i że w młodym wieku sporo osiągnąłem. Trzecich z kolei zwyczajnie wkurzam, czwartych hmm krępuje moje pochodzenie i wyznanie, piątych obchodzi zaś tylko pochodzenie i za nie mnie nie nawidzą.
Wiesz kto zawsze jest w Polskich społecznościach w centrum uwagi?
Ktoś kto jest fałszywy, często dyktatorski, chamski etc. I uwielbia się podpisywać. A wiesz dlaczego? Bo jedni chcą się przypodobać takiej osobie, bo może się coś ugra, może jakieś fory,a inni poprostu naśladują ją bo też chcą by inni ich słuchali, mieli respekt i żeby przypadkiem ich nie gnoili.
Na koniec wszystkie popularne osoby i ambitne, wielu artystów, polityków i takich niezwykłych ludzi, zawsze miało pod górkę i ten sam problem co my. Bo się wyrozniali z tłumu, a przeciętny polski tłum boi się inności i jej nie akceptuje.
Słuchaj naprawdę nic na siłę i warto mieć jedną "bratnia duszę" niż 100 fałszywych towarzyszy.
Ja mam strasznie dużo znajomych ze względu na moją działalność, trochę też popularność w regionie. I co z tego? Oni w większości chcą się ze mną zadawać dla "fejmu","lansu" itd. A ja nie chcę czegoś takiego dlatego spotykam się z kilkoma osobami na całą polskę! Znam setki osób żeby nie było i sporo szuka ze mną kontaktu. Gdybym jednak nie była aktywistką to nawet by uwagi nie zwrócili, a jeszxze by obgadywali.
Zatem udzielaj się dużo bo tylko w konkretnych organizacjach masz szansę poznać kogoś godnego twojej uwagi, kogoś z zasadami, a resztą naprawdę nie warto sobie zawracać głowy.... Bo wykształconym można być, ale pozostaje jeszcze życiowa mądrość, doświadczenie, inteligencja, a tego większości brak I pamiętaj to z nimi jest coś nie tak jak już
A jaki wolontariat ? Tak z ciekawości pytam
Trochę pracy przed Tobą ale będzie dobrze