Witam,
Zacznę od początku... Jestem w związku od 7 lat, było róźnie wzloty i upadki, nawet myśleliśmy o ślubie... Mamy wspólnie 4 letnią córeczke. Nasze rodziny nigdy się nie lubiły (moją biedniejsza, jego z wyższych sfer). Brak szacunku od jego rodziny, brak akceptacji.
Było między nami różnie, ja bardziej za wyjściem z domu, on raczej siedzienie w nim, zaczeły się schody kiedy poszłam do pracy, no faktycznie- uważam,że jeśli pracuje mogę sobie pozwolić na jakieś wyjscie raz na msc z nim. Kiedy byliśmy razem, ktoś mnie atakował, a on był za tym kimś. U niego miałam ZERO wsparcia, ZERO rozmowy. Rozstaliśmy się ... Minęło pół roku, ja zauroczona kimś innym - on chce do nas wróćic, pomyśłałam -" No może faktycznie rodzina w całości najważniejsza" I tak sie stało wróciliśmy do siebie, ja całkowicie zaangażowana w dom, w rodzine, w niego - a on? zero jakiejkolwiek zmiany- wręcz przeciwnie, gorzej mnie zaczął traktować, wypomina mi kogoś tam, jest oziębły i obojętny.
W Walentynki oboje przeżyliśmy traumę, która do tego pory jest w mojej głowie, 3 dni temu odstawiłam HYDROKZYZYNE -miałam lęki, czułam strach- kąpałam się tylko przy nim, przychodziła godz 17.00 nie ruszałam już sie z domu. Stwierdził wczoraj,że powinnam szybciej zapomnieć, że powinnam przestać się bać itd. Jest źle... Wszystko co mówie - KRYTYKUJE, spiewam sobie w domu- WYCHODZI, o czymś z nim rozmawiam- stwierdza moją winę.
Powiem krótko: BRAK W NIM CZUŁOŚCI, ZAINTERESOWANIA, WSPŁCZUCIA, ZROZUMIENIA. Nawet seksu nie ma... ;(
Dodam,że ma charakter po swojej mamie, jest oziębła, wiecznie zła na cały świat za wydarzenia w swoim życiu.;(
Poproszę o pomoc, jak spowrotem rozpalić w nim uczucie?