Hej Dziewczyny
Może Wy mi otworzycie oczy na to wszystko bo ja jakos nie potrafie a może wszystko jest ok a to ja przesadzam.
Mam 25 lat mo facet 30 , jesteśmy razem 7 lat od roku jesteśmy zaręczeni (a chyba tylko dlatego że ja gadałam ciągle o tym)
W tym roku pomaga mi otworzyć własny biznes w sumie on za wszystko płaci a ja zamjuje sie papierkami , myślalam ze po zarecznych sie cos zmieni ze nawet po tym biznesie sie coś zmieni ale nie. Jak był taki jest. Z wielkim wyproszeniem moim zarezerwowaliśmy sale na przyszły rok a teraz jak chce rezerwować zespół, fotografa to on sie wkurza i mówi Wiedziałem ze tak będzie ze on nie da mi na wszystko kasy bo ja nic nie robie tylko siedze w domu a on musi na wszystko zarobić ( ale kurde nikt mu nie kazał otwierać mój biznes i kase mi kłaść bo ja nie jestem z tych co lecą na kase bo mi do szczęscia jest potrzebe żeby ktoś mnie kochał a nie kasa) I tak jest ciągle jak gadam o slubie to jest kłotnia, pytam sie czy juz powiedział rodzicom o weselu mowi ze slub za rok to ma jeszcze czas wtglada to tak jaby się mnie wsydził nie wiem o co chodzi.
Jak pytam sie o pracę co jutro robi to jest awantura że go kontroluje. Nie ma już uczucia bo on rzadko kiedy mnie przytuli pocałuje a jeśli chodzi o seks to ja musze kombinować zeby cos bylo bo nie ma gdzie ( mieszakmy osobno) dla niego to seksu mogłoby nie być z pół roku. Nie czuję się przy nim atrakcyjna kochana. A Mój problem jest taki ze chyba wchodzę mu za bardzo do tyłka, jestem mila przytakuje mu jak sie drze to się nic nie odzywam żeby juz byłó dobrze a on to wszystko wykorzystuje. Po prostu po co ma się starać jak ja mu latam i wszystko na talerzu podaje. Sama nie wiem co robić. Szkoda mi tylu lat razem ale ciągle myślalam ze on sie zmieni że bedzie inaczej ale to ja chyba chce na sile zeby bylo dobrze :(
2 2017-03-05 09:18:01 Ostatnio edytowany przez jjbp (2017-03-05 09:18:54)
Może on ślubu nie chce, stąd te kłótnie i warczenie? Sama przyznajesz że ślub był Twoim marzeniem, on na nie przystał bo Ty ciągle o tym gadałaś.
Nawiasem czemu on płaci za biznes, który jest Twój? Trochę nie fair układ. Rozumiem gdyby to był interes wspólny albo by Cię finansowo wspomagał na początku czy coś ale że płaci za całość? To był jego pomysł?
A ty pracujesz?
4 2017-03-05 10:44:26 Ostatnio edytowany przez PolnyMotylek (2017-03-05 11:37:04)
Ludzie się nie zmieniają, tylko maski im spadają...wiec nie licz,że po slubie facet bedzie inny. Ewidentnie nie chce tego slubu, bo nie tak reaguje facet kiedy ślubu chce. Powiedziałby rodzicom od razu, znajomym też, a co więcej pomagałby ci w załatwieniu formalności...mam wrażenie,że twój partner wręcz próbuje cię zniechęcić...spytałabym go wprost, na spokojnie, czy chce tego ślubu czy nie...bo jeżeli miesiąc po stwierdzi, że to był błąd i odejdzie lub nie daj Boże zdradzi, to szkoda twojego czasu...masz 25 lat, jesteś młoda, czy jesteś pewna , że to ten?
Autorka nie może spytać wprost, bo wie, że wtedy odpowiedź będzie negatywna. Musi więc wszystko robić tak, by to małżeństwo wymusić.
A wtedy będzie rozpacz, bo facet nie kocha...
Nie wygląda to za dobrze. Najwyraźniej się już sobą znudziliście. I co tak będziesz walczyć o ten związek tylko dlatego, że jakimś cudem ciągnie się już 7 lat? Jak dla mnie to szkoda czasu, żeby dalej sztucznie to przetrzymywać. Poza tym zauważ, że ty ciągle wymagasz: pomoc w rozkręceniu biznesu, nacisk na zaręczyny, nacisk na ślub- za co wszystko on ma płacić! ponadto stała kontrola partnera...ewidentnie to on cały czas jest poddawany presji z Twojej strony, może dlatego on się czuje rozdrażniony,wykorzystywany i przemęczony? Piszesz, że czujesz się zaniedbana i niekochana, a a zastanawiałaś się co on czuje? Nie za bardzo widać w jaki sposób Ty się starasz i wszystko mu na talerzu podajesz? Zastanów się co Ty jesteś jemu w stanie zaoferować? Seks to nie wszystko...
7 2017-03-05 13:34:17 Ostatnio edytowany przez Alberto Salazar (2017-03-05 13:38:52)
Hej Dziewczyny
Może Wy mi otworzycie oczy na to wszystko bo ja jakos nie potrafie a może wszystko jest ok a to ja przesadzam.
Myślę, że nie tyle nie potrafisz co nie chcesz.
Mam 25 lat mo facet 30 , jesteśmy razem 7 lat od roku jesteśmy zaręczeni (a chyba tylko dlatego że ja gadałam ciągle o tym)
Powiedz więcej na ten temat i doprecyzuj... bo jak na razie to wygląda na to, że gadałaś, gadałaś i zrobiłaś na to presję.
Decyzja o oświadczynach, ślubie, rzekłbym formalizacji związku musi zostać podjęta przez Twojego faceta naturalnie i samoistnie - a nie dlatego, że Ty tak chcesz.
Rozmawialiście wcześniej w ogóle o ślubie i tym jak sobie wyobrażacie wspólne życie, o tym czy zamierzacie formalizować swój związek w jakiś sposób... i ewentualnie kiedy...?
W tym roku pomaga mi otworzyć własny biznes w sumie on za wszystko płaci a ja zamjuje sie papierkami ,
Ciężka sprawa... prawdę powiedziawszy. Trochę grząski grunt, ale to moje zdanie.
Najpierw piszesz, że pomaga Ci otworzyć własny biznes... potem piszesz, że nikt mu nie kazał otwierać Twojego biznesu...
To brzmi nie tylko jakby na niego nie dość że wyłożył to jeszcze ogarnął całą masę innych rzeczy. To brzmi bardziej jak wspólnik z pakietem kontrolnym akcji niż narzeczony...
myślalam ze po zarecznych sie cos zmieni ze nawet po tym biznesie sie coś zmieni ale nie. Jak był taki jest.
A ja myślałem że kobiety w wieku 25 lat i faceci ok 30 są zazwyczaj mądrzejsi.
O święta naiwności... a czego dziewczyno oczekiwałaś?
Że zmieni się o 180 stopni i będzie euforia...? Zwłaszcza, że z tego co piszesz to mam wrażenie że wymuszasz na nim ten ślub... i ma być z tego powodu szczęśliwy?
Ciekawe. Swoją drogą nigdy nie przestanie mnie zadziwiać fakt, jak kobiety czasem kobiety myślą, że coś się samo zmieni albo ktoś (partner) się sam zmieni.
Można kogoś skłonić do małej zmiany swoich nawyków w kontekście pomagania w domu, nie rozrzucania skarpet i likwidacji kilku innych pomniejszych przywar ale nie do zmiany sposobu myślenia i charakteru. To się zwyczajnie nie uda... albo co lepsze nawet jeśli ktoś się zmieni to okazuje się, że w nowej wersji przestał być atrakcyjny. Bitch please.
Z wielkim wyproszeniem moim zarezerwowaliśmy sale na przyszły rok
Brzmi to dla mniej więcej tak, że tak długo zatruwałaś mu życie, że się w końcu zgodził dla świętego spokoju...
a teraz jak chce rezerwować zespół, fotografa to on sie wkurza i mówi Wiedziałem ze tak będzie ze on nie da mi na wszystko kasy
Moim zdaniem to problem nie tkwi w pieniądzach tylko w ślubie samym w sobie. Moja hipoteza jest taka, że albo nie chce ślubu teraz ( a przyczyn/powodów - może być mnóstwo) albo nie chce go wcale. Nie wiem, nie znam go. Powraca pytanie czy rozmawialiście o tym jak widzicie wspólne życie i ewentualną formalizację związku... bo mam wrażenie że tu są poważne tyły. Gdyby ich nie było to facet otwarcie rozmawiałby z Tobą w tym temacie a z drugiej Ty byś go nie cisnęła na ten ślub swoim gadaniem. Z resztą 7 lat związku i takie zagrywki... ech, szkoda gadać... dokąd zmierza ten kraj.... a raczej ludzie.
bo ja nic nie robie tylko siedze w domu a on musi na wszystko zarobić ( ale kurde nikt mu nie kazał otwierać mój biznes i kase mi kłaść bo ja nie jestem z tych co lecą na kase bo mi do szczęscia jest potrzebe żeby ktoś mnie kochał a nie kasa)
Może coś doprecyzujmy. Jak wyglądała Twoja aktywność zawodowa przez ostatnie 7 lat? Pytam z czystej ciekawości czy gość ma jakiekolwiek podstawy żeby tak gadać czy po prostu to jego kolejny bzdurny argument.
Skoro nikt mu nie kazał łożyć pieniędzy na Twój biznes to dlaczego je przyjęłaś...? Myślę, że mimo unoszenia się przez Ciebie powyżej dumą - to było to mimo wszystko praktyczne.
To jest takie wygodne podejście, nikt mu przecież nie kazał, mi do szczęścia pieniądze nie są potrzebne... ale skoro już się zaoferował to czemu nie skorzystać - gdybyś od początku do końca była taka charakterna i niezależna to podziękowałabyś mu za chęć pomocy i wsparcie ale pieniędzy nie przyjęła...
Dlatego m.in powiedziałem wcześniej, że to jest grząski grunt.
I tak jest ciągle jak gadam o slubie to jest kłotnia
25 lat kobieta, 7 lat związku... i to Ci nie daje do myślenia odnośnie tego co jest prawdziwym problemem i punktem zapalnym...?
pytam sie czy juz powiedział rodzicom o weselu mowi ze slub za rok to ma jeszcze czas wtglada to tak jaby się mnie wsydził nie wiem o co chodzi.
Ty go ciśniesz a on się uchyla - klasyka gatunku. Trochę to wygląda jakbyście oboje nie dojrzeli do ślubu i wspólnego życia. On, bo mając obiekcje w temacie ślubu nie robiłby czegoś wbrew sobie byle Ciebie zadowolić ( to jak widac prowadzi donikąd) tylko rozmawiał z Tobą o swoich wątpliwościach... a Ty z kolei zwracałabyś uwagę na pewne jego sygnały i reakcje... tudzież ewentualnie sama podjęłabyś delikatnie temat. Na moje oko niczego z w/w nie było.
A to z tym wstydem to już wisienka na torcie... w temacie absurdu jak dla mnie. Jakby się Ciebie wstydził to nie byłby z Tobą przez 7 lat i nie zaręczył się - dodatkowo robiąc to moim zdaniem w brew sobie zgodnie z Twoimi oczekiwaniami (a nie pod wpływem swojej świadomej decyzji). Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać jak łatwo kobiety zaczynają się bawić w domysły zamiast normalnie rzeczowo rozmawiać i wyjaśniać wątpliwości... -_-
Jak pytam sie o pracę co jutro robi to jest awantura że go kontroluje.
Jak dla mnie odczuwa presję związaną z tym całym zamieszaniem i jest zestresowany. Oczywiście nie usprawiedliwiam go bo na jego miejscu od razu bym Ci powiedział o swoich wątpliwościach... ale zauważ, że każdy człowiek reaguje inaczej.
Nie ma już uczucia bo on rzadko kiedy mnie przytuli pocałuje a jeśli chodzi o seks to ja musze kombinować zeby cos bylo bo nie ma gdzie ( mieszakmy osobno)
Padam ze śmiechu... wybacz.
7 lat związku... ciśnienie na ślub - 30 i 25 lat... a nawet nie mieszkacie razem - co jest w mojej opinii największym i najlepszym i najważniejszym sprawdzianem dla dwojga ludzi w kontekście dalszego wspólnego pożycia.
Na dodatek z tego co mówi opis - macie pieniądze i to dość sporo więc bez trudu ten temat można by załatwić... kiepsko to wygląda jak dla mnie. Ale to tylko moje zdanie.
dla niego to seksu mogłoby nie być z pół roku. Nie czuję się przy nim atrakcyjna kochana.
Dobijcie mnie bo zaraz padnę...
Ciekawe jak on się czuje przy Tobie - taka moja głośna myśl...
A Mój problem jest taki ze chyba wchodzę mu za bardzo do tyłka, jestem mila przytakuje mu jak sie drze to się nic nie odzywam żeby juz byłó dobrze a on to wszystko wykorzystuje. Po prostu po co ma się starać jak ja mu latam i wszystko na talerzu podaje. . Szkoda mi tylu lat razem ale ciągle myślalam ze on sie zmieni że bedzie inaczej ale to ja chyba chce na sile zeby bylo dobrze
Patrząc przez pryzmat Twoich ostatnich słów to w moich oczach zaczynasz kiepsko wypadać. Przez cały post żalisz się na faceta ale jednocześnie pieniądze na biznes od niego wzięłaś...
Nie ma to jak wyjść z założenia ch*jowo ale stabilnie ( pardon za dosadne słowa) - jak go będę cisnąć to się na pewno zmieni. Jak widać nie i zle mu z tym że to robisz. Jak dla mnie to owszem chcesz na siłę go zmienić i to nie tyle żeby było dobrze co żeby było po Twojemu. Tak mi to wstępnie wygląda. Jeęli się mylę albo czegoś nie wiem to mnie popraw.
Gość sam tez nie jest bez winy bo nie widzę między wami żadnej chęci dialogu ( on się drze, ty mu z jednej strony przytakujesz a potem go ciśniesz).
Chwileczkę z czym mu latasz i wszystko na talerzu podajesz... ze ślubem...?
Sama nie wiem co robić.
Myślę, że doskonale wiesz, tylko brak Ci jaj/ikry żeby to zrobić.
Albo się kogoś akceptuje z jego zaletami i wadami albo nie. Ludzi się nie zmienia wbrew ich woli. Jak tak patrzę na to co piszesz to po oczach bije = on sie nie chce zmienić, nie kocha mnie, wstydzi się mnie,myślałam że będzie inaczej i w ogóle jaki to on jest be... a z drugiej strony że pomaga Ci rozkrecac biznes i to Ci jest na rękę, ciśniesz go na ślub.
Gadając o tym jak szkoda Ci tylu lat razem to mnie po prostu rozbijasz.
Jak Ci nie pasowało to trzeba było odejść - tyle że myślę, że bardzo bałaś się zostać sama. Jak dla mnie wciąż się tego boisz podswiadomie. Zmienianie kogoś to zabawa dla nastolatków ewentualnie wczesnych dwudziestolatków... a nie dorosłych ludzi.
Zero słów o waszym uczuciu, miłości, zaufaniu, przywiązaniu, tolerancji, wspólnych planach, dzieciach... tylko sama plejada dąsów i żali.
PS. Dla kpiących i drwiących - moje wypowiedzi przedstawiają tylko i wyłącznie moje zdanie.Nikogo nie oceniam i nie szykanuję, wyrażam co najwyżej dezaprobatę dla pewnych zachowań. Tak czekam na hejt za szczerość.
jestesmy 6lat . mamy 4letniego syna . lecz mieszkam z mama ktora ma jakies inne poglady i nie pozwala ani na slub ani na zamieszkanie razem .Prosze doradzcie co mam robic ??