Mąż mej przyjaciółki ma raka.Sprawa raczej poważna-spadło to na nią z dnia na dzień.Cały czas jest diagnozowany i nie mogą dotrzeć do tego skąd są przerzuty.
Ona jest w szoku.Ja także.
Kiedy zadzwoniła z tą wiadomością powiedziała bym się modliła bo pewnie bóg tak nas sprawdza.
Sęk w tym,że nie wierzę w boga.Ona o tym doskonale wie.Odkąd mnie poznała-a minęło już pewnie ze dwadzieścia lat-wiedziała o tym.
Kiedy próbowałam coś w tej kwestii powiedzieć przerwała mi i powiedziała coś co spowodowało,że pomyślałam sobie: czy ona mnie nie oskarża o chorobę mężą?
Zupełnie nie wiem co robić.Jak reagować na takie jej teksty.
Z drugiej strony wiem,że jest w szoku i może nie do końca zdaje sobie sprawę z tego co mówi.
Kiedy do niej dzwonię albo wysyłam smsy z zapewnieniem,że w każdej kwestii może na mnie liczyć nie odpowiada,porozmawiamy chwilę przez telefon i mówi,że musi kończyć,że oddzwoni.Nie oddzwania.Rozumiem,ze chce cały czas być w szpitalu,przy mężu.
Ale obawiam się,że może jednak tak bardzo dotknęło ją to,że jestem niewierząca i nawrócić się nie planuję,że chce zerwać ze mną kontakt?
Chcę być wobec niej szczera-nie umiem i nie lubię kłamać.I bardzo mnie kłamanie męczy.
I tak samo jak ona bardzo chcę by jej mąż żył jeszcze długo w dobrym zdrowiu-przykro mi tylko,że ona chyba w to nie wierzy...