Świadomie robię z siebie sierotkę - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Świadomie robię z siebie sierotkę

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 17 ]

Temat: Świadomie robię z siebie sierotkę

Witam,

rzadko piszę posty ale naprawdę często tu zaglądam i próbuję sobie pomóc smile
Nie wiem czy zamieszczam to w dobrym dziale, jeśli nie to przepraszam.
Napisałam już długiego posta ale się skasował he w sumie przelałam całą złość i troszkę mi lepiej ale i tak spróbuję napisać jeszcze raz.

W skrócie - zachowuję się jak sierotka Marysia, jak szara myszka, daję się wykorzystywać i robię to świadomie !! choć tak naprawdę wcale tego nie chcę.
Mam w sobie mnóstwo sprzeczności, czasem mam wrażenie że chcę naprawić świat swoim męczennictwem.

Zawsze stawiam wszystkich ponad siebie, spełniam zachcianki innych zapominając o sobie. Nie szanuję siebie. Czuję potrzebę bycia dobrym dla wszystkich, co nie zawsze sprawia mi przyjemność. Ne umiem z tym walczyć. Nie umiem mówić ludziom niemiłych rzeczy, krzyczeć czy obarczać winą za jakieś niepowodzenia, nawet gdy tak jest.
Zawsze usprawiedliwiam wszystkich dookoła, tylko nie siebie. Pozwalam się wykorzystywać.
Ogólnie jestem lubianą osobą, atrakcyjną, nie mam jako takich kompleksów (tzn mam,  wiadomo,  ale nie niszczą mi życia i poczucia wartości ), ale daje się wykorzystywać w zamian za marne ochłapy w stylu "dzięki". Głownie chodzi o pracę. O pracę w której siedzę już 8 lat i jestem na zawołanie - Pani od wszystkiego - począwszy od robienia kawy po załatwianie spraw z kontrahentami, kończąc na zrób, zadzwoń, przynieś, wynieś pozamiataj. Przez 8 lat nie przyszłam do pracy może (naprawdę może ) z 3 razy kiedy to brzydko mówiąc rzygałam jak kot od rana, raz zmdlałam w domu więc nie pojechałam bo bałam się wsiąć w samochód (ale zdarzało się i tak, że wycierałam buzię i jechałam-  migreny i inne drobne bóle typu rwa barkowa spędzałam w pracy wijąc się z bólu),
Szef jest bardzo sympatyczny i wiele mi pomógł nie raz,  po takim stażu mam z nim niemal koleżeńskie relacje - ale to mistrz komplementowania, przychodzi do mnie mówi jaka jestem ważna wspaniała i jak to firma beze mnie by zginęła, po czym historia się powtarza z każdym pracownikiem po kolei. (oczywiście na osobności - wiem że tak jest i nawet to rozumiem - to ważne aby każdy czuł się w firmie potrzebny i aby atmosfera była przyjazna, ale jest to wszystko takie nieszczere..)
Ponieważ pracuję w innym mieście niż mieszkam, (mam około 30 km do pracy) wożę jednego pracownika codziennie. Codziennie za "dzięki" i nie chodzi mi o paliwo - nie jestem materialistką - nie zbiednieje na tych kilku PLN, ale mam wrażenie że nikt nie dostrzega tego, że rozwoże wszystkich do domu, po czym stoję w korkach godzinę (gdybym jeżdziła prosto do domu połowę korków bym ominęła). I robię to wszystko z uśmiechem i udaję że jest wspaniale a wśrodku czuję żal i rozczarowanie.
Przysięgam że chciałabym złamać nogę, żeby naprawde przez miesiąc nie móc przyjeżdzać do pracy - żeby zobaczyli że te wszystkie drobiazgi które do mnie należą są ważne, by zauważyli ile napotkają trudności i niedogodności jak mnie nie będzie...

W sumie nie wiem czego oczekuję, chciałam się wygadać, (już mi lepiej heh ) może są jakieś ćwiczenia jak pracować nad sobą...asertywnością i szanować siebie i swój czas.

Poza pracą - wróciłam po roku do faceta,który mnie mocno skrzywdził, o którym coś tam pisałam w jakimś wątku. I choć czułam, że nie chcę wracać do niego - zrobiłam to bo widziałam , że mu bardzo zależy. Szkoda mi go było, bo zawsze mam usprawiedliwienie dla innych....

Kocham go też, bardzo - dobrze nam, stara się i jest nawet lepiej niż za pierwszym razem, choć oczywiście mamy problem z tym sexem, ale nie do końca umiem mu wybaczyć, tzn w sumie to mu wybaczyłam ale duma co chwilę o sobie przypomina. Tak jestem dumna.
Czasem nawet jak myślę, że powinnam go zostawić to nie umiem, bo widzę że mu bardzo zależy...a nie chcę mu sprawiać przykrości.

Nie wiem jak zrobić pierwszy krok ..:( jest mi bardzo smutno, czuję zażenowanie swoją osobą i złość, że brak mi odwagi.

Jeśli ktoś przeczytał to dziękuję i pozdrawiam smile

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę
esperada napisał/a:

Witam,

rzadko piszę posty ale naprawdę często tu zaglądam i próbuję sobie pomóc smile
Nie wiem czy zamieszczam to w dobrym dziale, jeśli nie to przepraszam.
Napisałam już długiego posta ale się skasował he w sumie przelałam całą złość i troszkę mi lepiej ale i tak spróbuję napisać jeszcze raz.

W skrócie - zachowuję się jak sierotka Marysia, jak szara myszka, daję się wykorzystywać i robię to świadomie !! choć tak naprawdę wcale tego nie chcę.
Mam w sobie mnóstwo sprzeczności, czasem mam wrażenie że chcę naprawić świat swoim męczennictwem.

Zawsze stawiam wszystkich ponad siebie, spełniam zachcianki innych zapominając o sobie. Nie szanuję siebie. Czuję potrzebę bycia dobrym dla wszystkich, co nie zawsze sprawia mi przyjemność. Ne umiem z tym walczyć. Nie umiem mówić ludziom niemiłych rzeczy, krzyczeć czy obarczać winą za jakieś niepowodzenia, nawet gdy tak jest.
Zawsze usprawiedliwiam wszystkich dookoła, tylko nie siebie. Pozwalam się wykorzystywać.
Ogólnie jestem lubianą osobą, atrakcyjną, nie mam jako takich kompleksów (tzn mam,  wiadomo,  ale nie niszczą mi życia i poczucia wartości ), ale daje się wykorzystywać w zamian za marne ochłapy w stylu "dzięki". Głownie chodzi o pracę. O pracę w której siedzę już 8 lat i jestem na zawołanie - Pani od wszystkiego - począwszy od robienia kawy po załatwianie spraw z kontrahentami, kończąc na zrób, zadzwoń, przynieś, wynieś pozamiataj. Przez 8 lat nie przyszłam do pracy może (naprawdę może ) z 3 razy kiedy to brzydko mówiąc rzygałam jak kot od rana, raz zmdlałam w domu więc nie pojechałam bo bałam się wsiąć w samochód (ale zdarzało się i tak, że wycierałam buzię i jechałam-  migreny i inne drobne bóle typu rwa barkowa spędzałam w pracy wijąc się z bólu),
Szef jest bardzo sympatyczny i wiele mi pomógł nie raz,  po takim stażu mam z nim niemal koleżeńskie relacje - ale to mistrz komplementowania, przychodzi do mnie mówi jaka jestem ważna wspaniała i jak to firma beze mnie by zginęła, po czym historia się powtarza z każdym pracownikiem po kolei. (oczywiście na osobności - wiem że tak jest i nawet to rozumiem - to ważne aby każdy czuł się w firmie potrzebny i aby atmosfera była przyjazna, ale jest to wszystko takie nieszczere..)
Ponieważ pracuję w innym mieście niż mieszkam, (mam około 30 km do pracy) wożę jednego pracownika codziennie. Codziennie za "dzięki" i nie chodzi mi o paliwo - nie jestem materialistką - nie zbiednieje na tych kilku PLN, ale mam wrażenie że nikt nie dostrzega tego, że rozwoże wszystkich do domu, po czym stoję w korkach godzinę (gdybym jeżdziła prosto do domu połowę korków bym ominęła). I robię to wszystko z uśmiechem i udaję że jest wspaniale a wśrodku czuję żal i rozczarowanie.
Przysięgam że chciałabym złamać nogę, żeby naprawde przez miesiąc nie móc przyjeżdzać do pracy - żeby zobaczyli że te wszystkie drobiazgi które do mnie należą są ważne, by zauważyli ile napotkają trudności i niedogodności jak mnie nie będzie...

W sumie nie wiem czego oczekuję, chciałam się wygadać, (już mi lepiej heh ) może są jakieś ćwiczenia jak pracować nad sobą...asertywnością i szanować siebie i swój czas.

Poza pracą - wróciłam po roku do faceta,który mnie mocno skrzywdził, o którym coś tam pisałam w jakimś wątku. I choć czułam, że nie chcę wracać do niego - zrobiłam to bo widziałam , że mu bardzo zależy. Szkoda mi go było, bo zawsze mam usprawiedliwienie dla innych....

Kocham go też, bardzo - dobrze nam, stara się i jest nawet lepiej niż za pierwszym razem, choć oczywiście mamy problem z tym sexem, ale nie do końca umiem mu wybaczyć, tzn w sumie to mu wybaczyłam ale duma co chwilę o sobie przypomina. Tak jestem dumna.
Czasem nawet jak myślę, że powinnam go zostawić to nie umiem, bo widzę że mu bardzo zależy...a nie chcę mu sprawiać przykrości.

Nie wiem jak zrobić pierwszy krok ..:( jest mi bardzo smutno, czuję zażenowanie swoją osobą i złość, że brak mi odwagi.

Jeśli ktoś przeczytał to dziękuję i pozdrawiam smile

Pytasz o pierwszy krok. Przestań oszukiwać. Przestań oszukiwać i siebie, i innych.

Kiedy oszukujesz siebie? Gdy twierdząc, że znasz swą wartość, a Twe kompleksy nie mają negatywnego wpływu. Gdy uważasz, że nie chcesz dawać się wykorzystywać, a jednocześnie na to pozwalasz. To tak jak z ciążą, albo się w niej jest, albo nie, nie ma stanu pośredniego.

Kiedy oszukujesz innych? Gdy podwozisz innych, czekając na 'nagrodę', nic o tym nikomu nie wspominając. Gdy uśmiechasz się, czując żal i rozczarowanie. Gdy będąc niezadowoloną/wściekłą/chorą, udajesz najszczęśliwszą istotę na świecie.

3

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę
esperada napisał/a:

Przysięgam że chciałabym złamać nogę, żeby naprawde przez miesiąc nie móc przyjeżdzać do pracy - żeby zobaczyli że te wszystkie drobiazgi które do mnie należą są ważne, by zauważyli ile napotkają trudności i niedogodności jak mnie nie będzie...

Musze Cię rozczarować. Gdy złamiesz nogę, szef osobiście będzie po Ciebie przyjeżdżał, albo wysyłał auto, będą pomagali Ci się gramolić do auta, dadzą kule i będą dogadzać, abyś tylko przyszła do pracy. Znam taki przypadek. Tak więc nie łudź się... zaszkodzisz tylko sama sobie, nie pragnij tego.

Wydaje mi się, że tylko się usprawiedliwiasz mówiąc, ze nie masz kompleksów. Czy nie jest tak, ze męczennictwem nadrabiasz niskie poczucie wartości, liczysz że Cie będą bardziej lubić, ze zyskasz coś w ten sposób? Pierwszym krokiem będzie uświadomienie sobie tego... albo czegoś innego. Jakaś przyczyna jest i dotarcie do jej źródła będzie początkiem zmian. A źródło najczęściej tkwi w dzieciństwie. Może nie miałaś wiele do powiedzenia jako dziecko, moze despotyczni rodzice dyrygowali Tobą, może mama uczyła, ze dama musi być zawsze miła i uczynna itp. Sama się zastanów, przemyśl, dociekaj... i nie oszukuj sama siebie. Prawda Cie wyzwoli, choć czasem bywa, że najpierw daje w twarz dla orzeźwienia/otrzeźwienia.

4

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

esperada- żyj dla siebie, żyj aby Tobie było dobrze nie krzywdząc innych.

Popracuj nad asertywnością - NIE wypowiedziane z uśmiechem, lecz stanowczością gdy w grę wchodzi obrona Twoich interesów nie jest niczm złym. Znam ten stan -przerobiłam takie sytuację  i wiesz co ? Nie sprawiło to że zostałam sama, wręcz przeciwnie -nadal mam wielu znajomch, jestem pomocna i uczynna, jednak odróżniam pomoc od wykorzystywania mojej osoby.

3mam kciuki wink

5

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Charakterystyczną rzeczą, którą w poprzednim poście pominęłam, jest tytuł: "Świadomie robię z siebie sierotkę". Jeśli tak, to także świadomie możesz z tej roli zrezygnować. Rzecz w tym, że rezygnując z roli, pozbywasz się profitów z niej wynikających.

6

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Pomyślałam też z początku, że chcesz by się Tobą ktoś zajmował. Masz może jakieś braki w miłości matczynej, było za mało przytulania, zajmowania się ukochaną córeczką. I to świadome "sierotkowanie" to pragnienie by Cie ktoś wziął w ramiona i zajął się bezbronna istotką wink. Tylko... potem piszesz, ze dajesz się wykorzystywać, a to już trochę zmienia postać rzeczy. Chcesz się poczuć bardziej lubiana?

7

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Asertywność.
Nie dogodzisz wszystkim dookoła, a jedynie pogłebi to coraz bardziej Twoje rozczarowanie własną postawą. A jak już kiedyś wybuchniesz, to nie chciałabym być w polu Twoje rażenia.

8

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

przeczytałam wszystkie komentarze i niestety ale macie racje.
Dziękuję za nie i postaram się je wziąć do serca i coś z tym fantem zrobić.
Wielokropku...Jeśli chodzi o chęć otrzymania nagrody to nie jest tak, że ja oczekuję poklasków za to że kogoś podwiozę,  raczej chodzi o to, że zaczęłam odgrywać rolę szofera, jakby to był mój obowiązek a nie przysługa. Teraz już palę bardzo mało, ale gdy paliłam więcej, osoba którą woziłam potrafiła mi zabronić palić w moim własnym aucie bo ona nie lubi dymu. Potrafiła mówić mi że mam zmienić radio , zrobić ciszej itd itd...i To nie były prośby, tylko polecenia. A ja spełniam zachcianki innych tłumacząc ich zachowania wszystkim - jest taka bo miała trudno w życiu i nie umie być inna, robi tak, bo tak wychowali ją rodzice i dla niej taka postawa jest normalna, jest taka bo to jej skorupa w której ma swoją strefę komfortu... ciągle wszystkich za wszystko usprawiedliwiam, mimo że czasem jest mi przykro i czuję się wykorzystana. Ale paradoks jest taki, że ja wolę być za dobra, niż sprawić komuś przykrość. Gdy jest mi smutno to zawsze sama sobie tłumaczę, że przynajmniej nie mogę mieć do siebie żalu, że kogoś źle potraktowałam. Nawet jak to piszę, wiem, że to trochę chore..
Takie zachowanie najczęściej przedstawiam w pracy, poza nią już chyba lepiej sobie radzę (jeśli chodzi o rodzinę i przyjaciół). Uwielbiam komplementować ludzi, jak tylko zauważę coś ładnego to lubię o tym mówić, bo widząc pojawiający się mimowolnie uśmiech sprawiam radość i sobie. I ten uśmiech mi wystarcza u mamy, siostry czy przyjaciól - i to jest dla mnie nagroda i dzięki temu sobie też poprawiam samopoczucie. I oczywiście ja tak samo uwielbiam komplementy - wiem jakie to miłe, więc czemu miałabym nie sprawiać ludziom drobnych przyjemności.

Jeśli chodzi o kompleksy, oczywiście, że je mam ... ale naprawdę uważam się za wartościową i atrakcyjną osobę. W tej sferze największy kompleks mam jeśli chodzi o rozwój i zdobywanie umiejętności - ciężko mi coś skończyć, czego efektem jest że w niczym nie jestem super dobra.
Nie wykluczam jednak możliwości , że moja dobra samoocena jest bardzo powierzchowna a gdzieś w głębi jestem kłębkiem kompleksów o których sobie nie zdaję sprawy.
Jestem z rodziny dysfunkcyjnej - moja mama jest najcudowniejsza kobietą na świecie - typowa mama  smile dobra, czuła, kochana smile  ale przez swoje doświadczenia też bardzo przestraszona i bez wiary w lepsze czasy, i widząca wszystko w ciemnych barwach. (karmiła mnie takim światopoglądem, choć wiem, że nie w złej woli - wiem że oddałaby życie za mnie  )Mój tata - człowiek o dobrym sercu, bardzo wierzący, wiele mnie nauczył, w dziecińśtwie byłam z nim bardzo blisko - bliżej niż z mamą, wiem że kocha mnie,  ale jest alkoholikiem. Może nie menelem bo nie pije codziennie, ale odkąd pamiętam, miał swoje maratony 3, 4 dniowego chlejstwa raz na 3,4 miesiące. Gdy nie pił - był wspaniałym tatą, gdy pił był potworem. awantury szarpaniny, płacze, ucieczki z domu .. znam to wszystko. I na pewno tak jak piszecie moje dzieciństwo ma ogromny wpływ na to jak wygląda moje życie dziś. Ja wręcz kocham ekstremalne odczucia, jestem albo mega szczęśliwa albo mega zdołowana, moje życie jest cudowne, albo okropne, zależy od dnia. Szukam ludzi, którzy dostarczają mi sinusoidy emocji. Gdy raz jest wspaniale a za chwile dramatycznie - to kocham, wtedy czuję się jak w domu. Znam to i podświadomie tego szukam.
Mam ochotę zbawiać ludzi ratować ich !! Mam potrzebę udowodnienia sobie że JA, oto JA mu pomogę, JA go zmienię, JA to wytrzymam, JA sobie z tym poradzę.

I odniosę się jeszcze do wypowiedzi "Tajemnicza75" - masz dużo racji, w tym co napisałaś, mimo że udaję twardą i niezniszczalną, marzę o tym by ktoś mnie wziął za rękę i poprowadził, by ktoś się o mnie troszczył.
Czy chcę się poczuć lubiana?? Oczywiście !!! bardzo, bardzo dążę do tego, by moja osoba miała pozytywną opinię wśród innych, kocham gdy moi rówieśnicy się mną zachwycają, a starsi ludzie,  mówią że jestem dobrze wychowana.
I tak samo jak maluję paznokcie i rzęsy,ubieram modne sukienki, żeby patrząc w lustro się sobie podobać, tak samo chcę podobać się innym. Tak, chcę być w ocenie innych ładna, schludna, zadbana i atrakcyjna.

Teraz mam ciężki okres w tej pracy i ona mnie dobija najmocniej. Czuję się niedoceniona i wiem, że sama jestem temu winna bo to JA na takie traktowanie sobie pozwoliłam. Pytanie jak mogę sobie  pomóc.

I bardzo mi miło, za odzew.. miło, że się zainteresowałyście smile
Gorąco Was wszystkie pozdrawiam.

9

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Dobrze, że jesteś chociaż świadoma własnych problemów i chcesz je naprawić, ja dochodziłam do tego całe życie. Przede wszystkim polecam ci poczytać o dorosłych dzieciach alkoholików (DDA - symptom męczennictwa i wchodzenia w rolę ofiary, związki z toksycznymi partnerami). Rodzic mógł być najukochańszy na świecie, ale jeśli zdarzało mu się po pijaku robić gehennę dzieciom i żonie, to trauma, lęki i niskie poczucie własnej wartości (lub też jej brak) są murowane. W takich warunkach, z tego co czytałam, dzieci najczęściej albo wchodzą w rolę "obrońcy" matki i rodzeństwa, albo pozostają kompletnie bezradne ("ofiara"). Symptomy DDA dotyczą zresztą nie tylko dzieci z rodzin alkoholowych, ale też i tych, które były zaniedbywane emocjonalnie przez rodziców-pracoholików, na przykład.

Dużo artykułów psychologicznych o DDA i PTSD jest w internecie.

Warto w końcu wziąć odpowiedzialność za własne życie, czego też zaczynam od siebie wymagać.

10

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę
esperada napisał/a:

(...) A ja spełniam zachcianki innych tłumacząc ich zachowania wszystkim - jest taka bo miała trudno w życiu i nie umie być inna, robi tak, bo tak wychowali ją rodzice i dla niej taka postawa jest normalna, jest taka bo to jej skorupa w której ma swoją strefę komfortu... ciągle wszystkich za wszystko usprawiedliwiam, mimo że czasem jest mi przykro i czuję się wykorzystana. Ale paradoks jest taki, że ja wolę być za dobra, niż sprawić komuś przykrość. Gdy jest mi smutno to zawsze sama sobie tłumaczę, że przynajmniej nie mogę mieć do siebie żalu, że kogoś źle potraktowałam. Nawet jak to piszę, wiem, że to trochę chore.. (...)

Takie myślenie i wynikające z niego zachowanie, wbrew pozorom, korzystnym dla Ciebie nie jest.

(...) Ja wręcz kocham ekstremalne odczucia, jestem albo mega szczęśliwa albo mega zdołowana, moje życie jest cudowne, albo okropne, zależy od dnia. Szukam ludzi, którzy dostarczają mi sinusoidy emocji. Gdy raz jest wspaniale a za chwile dramatycznie - to kocham, wtedy czuję się jak w domu. Znam to i podświadomie tego szukam.
Mam ochotę zbawiać ludzi ratować ich !! Mam potrzebę udowodnienia sobie że JA, oto JA mu pomogę, JA go zmienię, JA to wytrzymam, JA sobie z tym poradzę. (...)

To, niestety, myślenie i zachowania typowe dla osób z rodzin dysfunkcyjnych.

(...) udaję twardą i niezniszczalną, marzę o tym by ktoś mnie wziął za rękę i poprowadził, by ktoś się o mnie troszczył. (...)

I kolejny dowód. "Twardym trzeba być" - to efekt Twych doświadczeń. 


(...) Czy chcę się poczuć lubiana?? Oczywiście !!! bardzo, bardzo dążę do tego, by moja osoba miała pozytywną opinię wśród innych, kocham gdy moi rówieśnicy się mną zachwycają, a starsi ludzie,  mówią że jestem dobrze wychowana.
I tak samo jak maluję paznokcie i rzęsy,ubieram modne sukienki, żeby patrząc w lustro się sobie podobać, tak samo chcę podobać się innym. Tak, chcę być w ocenie innych ładna, schludna, zadbana i atrakcyjna. (...)

To, że chcesz być lubiana, dziwnym nie jest, jednak pozostałe zdania są kolejnym powiedzeniem tezy o kiepskiej samoocenie. Tym wszystkim, wybacz, umizgom, działaniom wbrew przeżywanym uczuciom przyświeca jeden CEL: zdobyć uznanie innych, dzięki ich opinii zbudować swą samoocenę. Tak nie zachowują się, wybacz kolejny raz, osoby uważające siebie za wartościowe (czym innym jest wiedza, czym innym przekonanie/wiara o jej słuszności).


(...) Czuję się niedoceniona i wiem, że sama jestem temu winna bo to JA na takie traktowanie sobie pozwoliłam. (...)

Daruj sobie "winę', nie szukaj jej ani u siebie, ani u innych.  Problemem jest to, że inni nie zasilają Twego źródła, a Ty nie nauczyłaś się sama siebie cenić; potrzebujesz uznania innych, jak tlenu. Stąd LARUM!


(...) Pytanie jak mogę sobie  pomóc. (...)

Pierwszy krok zrobiłaś. smile Będąc na Twoim miejscu zdecydowałabym się na własną terapię, by pod okiem psychoterapeuty dokonywać zmian, dzięki którym stałabym się człowiekiem niezależnym psychicznie.

11

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Trafiacie w sedno.
Czytałam sporo o DDA i naprawdę teorię mam opanowaną, ale przejść w praktykę jakoś nie potrafię. Ja to wszystko wiem i jestem świadoma, ale nic z tym nie robię. Potrzeuję bata nad sobą, inaczej cała iskra działania gaśnie w mgnieniu oka.
Ja odgrywałam rolę obrończyni, zawsze brałam wszystko na siebie, żeby odciążyć zdołowaną mamę. Ja się  uśmiechałam i udawałam szczęśliwą i mówiłam mamie że jest wszytsko ok, podczas gdy w środku się we mnie gotowało cierpienie. Broniłam ją przed tatą i nigdy nie obarczałam swoimi problemami.
Moje poczucie niskiej wartości było bardzo widoczne w dziecństwie i długo, naprawdę wiele lat walczyłam z tym. Dziś, wydaje mi się, że dzięki temu że opuściłam rodzinny dom wiele lat temu i sporo czasu pracowałam nad swoją opinią o sobie - czuję się o wiele lepiej - wydaje mi się że nawet bardzo dobrze, ale faktycznie może to daleko odbiegać jeszcze od "normy.
Zdaję sobie sprawę, że żródło tego wszystkiego tkwi głęboko we mnie. Bardzo bym chciała przejść terapię z odpowiednim psychologiem, niestety na chwilę obecną nie jestem w stanie wykrzesać tych kilkuset PLN miesięcznie na leczenie.

12

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Mam dla Ciebie złą wiadomość. tongue Psychoterapeuta batem nie będzie. Jeśli jednak będziesz zdeterminowaną, pomoże Ci uporać się z doświadczeniami i, w bezpiecznych warunkach, ujawnić i poradzić sobie z uczuciami, które od dawna chowasz w najbardziej odległych zakamarkach.

Terapia, w ramach NFZ-u (na taką możesz dostać skierowanie od psychiatry - do niego możesz pójść 'z ulicy', terminy w niektórych miastach nie są bardzo odległe albo od lekarza pierwszego kontaktu) jest bezpłatna.

13

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Wiem, że nie wystarczy zapłacić, żeby ktoś naprawił nam mózg i polepszył jakość życia smile
Byłam raz u  psycholog z NFZ i przyznam szczerze, że mocno mnie zniechęciła swoją postawą.
Pewnie nie zarabiają tam kokosów i dało się odczuć frustrację Pani doktor.
Jedyne co usłyszłam to milion razy słowo PATOLOGIA.
Domyślam się, że jedna wizyta to o 10 za mało do wyrabiania sobie opini ale nie poczułam absolutnie żadnej więzi ani chęci pomocy od tej Pani.

Mam już od dawna poleconą poradnie i konkretną Panią doktor, czekam tylko jak będzie mnie na to stać.

14

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

W takim razie trzymam kciuki. smile

Pamiętaj jednak, że teraz to Ty podejmujesz decyzję o swoim zachowaniu i nie musisz przyjmować za swój sposobu myślenia, który Tobie nie służy.

15

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Dziękuję smile

16

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

I odniosę się jeszcze do wypowiedzi "Tajemnicza75" - masz dużo racji, w tym co napisałaś, mimo że udaję twardą i niezniszczalną, marzę o tym by ktoś mnie wziął za rękę i poprowadził, by ktoś się o mnie troszczył.
Czy chcę się poczuć lubiana?? Oczywiście !!! bardzo, bardzo dążę do tego, by moja osoba miała pozytywną opinię wśród innych, kocham gdy moi rówieśnicy się mną zachwycają, a starsi ludzie,  mówią że jestem dobrze wychowana.

Tak się czujesz, bo brakowało Ci tego w dzieciństwie. To Ty mamę brałaś za rękę i prowadziłaś jak dziecko. Odwrócone role w rodzinach dysfunkcyjnych są częste.
Bardzo, bardzo dążysz... ale wiesz, że nie muszą Cie wszyscy lubić? I pewnie nie lubią, tylko udają, bo widzą w tym interes. Chcesz się czuć lubiana zewsząd, bo sama siebie nie lubisz dostatecznie mocno. Gdybyś się lubiła, to w nosie byś miała czy Cie cały świat lubi czy nie i co o Tobie sądzi. To dowód na niska samoocenę i niskie poczucie wartości.

Na NFZ nie musisz trafiać tylko na takich kiepskich psychologów. Ja leczyłam się na NFZ 2 lata i było ok. Za szybko się poddałaś, masz prawo zmienić lekarza. To, ze terapia będzie za kasę wcale nie oznacza, że będzie skuteczniejsza. Masz tego świadomość, mam nadzieję?
Tak czy inaczej: póki oczekujesz na terapię... czytaj dużo o podwyższeniu poczucia wartości, jak uwierzyć w siebie, o DDA. Potem podejmij leczenie i za rok-dwa lata poczujesz, że wreszcie żyjesz dla siebie, a nie pod dyktando innych, że jesteś wolna. Tylko warunek(!) musisz tego bardzo chcieć, nawet gdyby wydawało się niewygodne, bo to będzie ciężka praca nad sobą. 
Powodzenia smile .

17

Odp: Świadomie robię z siebie sierotkę

Powiem Ci jak to wygląda z obserwacji mojej żony, która też tak ma. Otóż ona zidentyfikowała to w sobie w wieku ok 18 lat i jak mnie poznała na studiach to wiele razy rozmawialiśmy o takich jej dziwnych potrzebach. A, że trafiła (może podświadomie) na chłopaka dość opiekuńczego to zaczęliśmy takie sesje regresji. To jest coś z kategorii zaburzenia seksualnego lub fetyszu, ale wywodzi się z jej psychicznych potrzeb. Ogólnie powiem, że jest szczęśliwa i ma większą siłę do stawiania na swoim.

Posty [ 17 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Świadomie robię z siebie sierotkę

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024