Witam Was, piszę ponieważ nie rozumiem ciągłych sytuacji w moim związku. Zacznę od tego, że jestem ze swoim partnerem od 7 lat, ja mam 22, on 23 lata. Obecnie jestem w piątym miesiącu planowanej ciąży. Od jakiegoś czasu podczas rozmowy/sprzeczki/kłótni mój partner wpada w szał, słyszę wyzwiska, potem trzask drzwiami i głuchą ciszę. Podam przykład na sytuacji, która miała miejsce kilka dni temu. Jako że jestem w ciąży, to cierpię na okropną bezsenność, często chodzę spać między 5, a 6 rano. Przy ostatniej takiej sytuacji, kręciłam się, grałam na telefonie, swoim, telefonie partnera. Jestem ciekawskim człowiekiem, więc nie widziałam przeszkód w tym aby zerknąć w jego wiadomości (od razu dodam, że nigdy nie mieliśmy z tym kłopotu, telefony leżały luzem i gdy któreś z nas chciało coś robić na telefonie drugiej osobie, to robiło, zawsze wszystko mamy na wierzchu i niczego nie ukrywamy). Może to niepoprawne zachowanie było, ufam chłopakowi, ale jakoś mnie korciło. Znalazłam tam rozmowę sms z dziewczyną kolegi, głupie smsy i wyzwiska, ale on pisał z podtekstem seksualnym. Na następny dzień powiedziałam mu, że widziałam te wiadomości, i że takie smsy mogą być nie na miejscu, a z boku wyglądają podejrzanie. Dostałam wytłumaczenie, że pisał do niej wiadomości z jej chłopakiem po to żeby się z niej ponabijać (fałkt - cały czas to robią). Okej, dodałam tylko, że dla mnie takie żarty nie są zabawne i czytanie ich też nie. Od razu mi przerwał i zaczął mówić, że jestem "trzaśnięta" w łeb i że mam zamknąć mordę, nerwy mi puściły i rzuciłam w jego stronę telefonem, dostałam na to słowa "wypie*dalaj", "spie*dalaj", "jesteś popie*dolona", a potem zebrał się i poszedł. Ja chciałam załagodzić sytuację, głupia ja, więc po kilku godzinach zadzwoniłam aby przyjechał pogadać. Powiedziałam mu, że jeśli będzie się tak odnosił, to związek nie ma sensu, że nie chce żeby dziecko tego słuchało. Jego odpowiedzi były jak zwykle takie same: "Ty robisz problem o nic", "mówię to, bo nie wiem co mam innego Ci powiedzieć" itd., gdy na końcu powiedziałam, że nie chce znowu obrażania się i milczenia, to usłyszałam "a co może mam Ci dupę wylizać?". Poddałam się. Nie dzwoniłam już, nie pisałam w ten dzień. Musiałam wyjść do rodziny, gdy wróciłam jego nie było, wrócił w nocy.
To tylko mała część tego jak jest, ja gdy tylko próbuję cokolwiek mu przekazać, nawet w najdelikatniejszy sposób aby się nie kłócić, to dostaję takie odpowiedzi. I tak jest zawsze gdy mówię coś, co jemu może przeszkadzać, traktuje tak też innych ludzi, a gdy czegoś potrzebuje, to z powrotem jest miły. Teraz mija kolejny dzień gdy on milczy, brak kontaktu, pytania jak się czuję, jak dziecko, brak pytań gdzie jesteś, co robisz. Nie ma go całymi dniami, wpada do domu zjeść na 30min i bez słowa wychodzi, albo rzuca "na razie". Próbowałam dzisiaj mu napisać w wiadomości, że mam tego dość, tego lekceważenia, tego obrażania się, olewania całkowitego, a dostaję odpowiedź, że gdyby miał czas i chęci żeby ze mną siedzieć, to by był, ale on nie chce, bo robię problemy z drobiazgów. Rozbawiło mnie to, bo to przecież on sprawił że wszystko rośnie do rangi apogeum.
Tak na prawdę jest często, może ten mały przykład nie oddaje powagi sytuacji, ale ja jestem już tym zmęczona. Nie wiem co robić, nie wiem czy to faktycznie ja mam ciężki charakter czy on jest taki egoistyczny? Czasami już myślę, że może on ma rację, może powinnam nie zwracać mu uwagi i zachować wszystko dla siebie, ale nie na tym polega związek. Jak mam do niego dotrzeć i co robić?
2 2017-02-03 22:55:15 Ostatnio edytowany przez zabpth (2017-02-03 22:55:38)
.
Miłości tam u Was w domu nie widzę... mieliście po 15 lat jak się poznaliście? Pierwsza miłość?
Miłości tam u Was w domu nie widzę... mieliście po 15 lat jak się poznaliście? Pierwsza miłość?
Tak, znaliśmy się od małego, ja miałam bodajże 7, a on 8 lat gdy się poznaliśmy. Później trafiliśmy do jednej szkoły i zaczęliśmy się spotykać.
Szkot napisał/a:Miłości tam u Was w domu nie widzę... mieliście po 15 lat jak się poznaliście? Pierwsza miłość?
Tak, znaliśmy się od małego, ja miałam bodajże 7, a on 8 lat gdy się poznaliśmy. Później trafiliśmy do jednej szkoły i zaczęliśmy się spotykać.
A i on wcześniej miał "dziewczyny", mimo młodego wieku, to miał przygody. Ja wiadomo, miałam jakichś "chłopaków", ale z nim dopiero stworzyliśmy mimo młodego wieku związek poważny.
Związek poważny, ta.
Związek poważny, ta.
Tak, 7 lat razem nie wzięło się z braku powagi w naszym związku. Jak widzisz od jakiegoś czasu się psuję, liczyłam na odpowiedzi, które mi jakoś pomogą, bo nie jest to dla mnie łatwa sytuacja.
Dominika, mam jakiś problem z wysłaniem maila. Ale możesz mi tutaj odpowiedzieć. Czy on tez na początku był dla Ciebie też taki miły, spokojny i kochany? Pamiętam ze u mnie to potrafił nawet płakać jak się pokłóciliśmy...
Dominika, mam jakiś problem z wysłaniem maila. Ale możesz mi tutaj odpowiedzieć. Czy on tez na początku był dla Ciebie też taki miły, spokojny i kochany? Pamiętam ze u mnie to potrafił nawet płakać jak się pokłóciliśmy...
Przepraszam nie widziałam u Ciebie w wątku że Ty to zakończyłaś i zobaczyłam po napisaniu posta.
Tak, do teraz jest super miły, spokojny i kochany, ale tylko wtedy gdy się nie zwraca mu uwagi. Jakiś czas temu też mi płakał ale to błędne koło. Mój źle traktował od zawsze i matkę i siostrę, więc mogłam się domyśleć że na mnie padnie kolej, ale cóż..
Proszę pomóżcie mi to zrozumieć bo nie mam już siły, chciałabym odejsc, ale trzyma mnie dziecko...
Obecnie jestem w piątym miesiącu planowanej ciąży.
23 i 22 lata i już planowana ciąża? Hmm, ciekawe.
Od jakiegoś czasu podczas rozmowy/sprzeczki/kłótni mój partner wpada w szał, słyszę wyzwiska, potem trzask drzwiami i głuchą ciszę.
Takie zachowanie raczej nie jest naturalne dla dorosłego/dojrzałego człowieka - materiał na ojca.
Jestem ciekawskim człowiekiem, więc nie widziałam przeszkód w tym aby zerknąć w jego wiadomości (od razu dodam, że nigdy nie mieliśmy z tym kłopotu, telefony leżały luzem i gdy któreś z nas chciało coś robić na telefonie drugiej osobie, to robiło, zawsze wszystko mamy na wierzchu i niczego nie ukrywamy).
Jest ogromna różnica pomiędzy zagraniem sobie w gry na telefonie partnera a szperaniu w jego prywatności zwał jak zwał w postaci sms-ów.
Może to niepoprawne zachowanie było,
To jest bardzo dużeee i delikatne niedopowiedzenie...
ufam chłopakowi, ale jakoś mnie korciło.
Wiesz, komu możesz opowiadać takie pierdoły (pardon)? Gdybyś mu ufała to może by Cię korciło ale porzuciłabyś ten pomysł. Ja mając 30 lat i parę poważnych związków na karku wielokrotnie miałem w rękach telefony od swoich partnerek i nigdy jakoś nie wpadłem na pomysł grzebać sobie w ich sms-ach bo uważałem to za zwyczajnie naganne.
Znalazłam tam rozmowę sms z dziewczyną kolegi, głupie smsy i wyzwiska, ale on pisał z podtekstem seksualnym.
Tekst pisany stwarza ogromne pole do powstawania nieporozumień bo nie widać w nim komunikacji niewerbalnej. Ergo - Ty mogłaś widzieć tam podtekst a on nie.
Na następny dzień powiedziałam mu, że widziałam te wiadomości, i że takie smsy mogą być nie na miejscu, a z boku wyglądają podejrzanie.
To jest klasyczne dolanie oliwy do ognia gdzie strzelasz sobie w oba kolana - bo przyznajesz się, że mu grzebiesz w telefonie, sms-ach i prywatności.
Ja po takiej akcji miałbym poważny problem z zaufaniem Ci... bo nie mam żadnej gwarancji, że nie powtórzysz tego numeru.
Od razu mi przerwał i zaczął mówić, że jestem "trzaśnięta" w łeb i że mam zamknąć mordę,
Rozumiem jego zdenerwowanie ale mimo wszystko aż tak gwałtownie zareagować nie powinien...
nerwy mi puściły i rzuciłam w jego stronę telefonem,
Tym samym nie tylko zniżyłaś się do jego poziomu ale jednocześnie go przebiłaś. Brawo, jakie to dojrzałe. Czym w niego rzucisz następnym razem, popielniczką a może talerzem?
A może zwalisz to na hormony z racji ciąży?
Powiem Ci tylko, że jakiś rok albo półtora temu miałem służbowo sytuację gdzie 27 letnie dziewczyna w ciąży pokłóciła się z narzeczonym i rzuciła w nerwach jego stronę właśnie cięższą popielniczką. Nieszczęśliwie trafiła w tył głowy a że facet podszedł akurat w tym momencie do barierki na balkonie to przy okazji pechowo przez nią przeleciał i mimo iż był to parter to upadł na plecy tak nieszczęśliwie, że został sparaliżowany...
A potem płacz, przeprosiny i tłumaczenie się emocjami. Ciekawe co powie dziecku...
dostałam na to słowa "wypie*dalaj", "spie*dalaj", "jesteś popie*dolona", a potem zebrał się i poszedł.
Patrz wyżej...
Ja chciałam załagodzić sytuację, głupia ja, więc po kilku godzinach zadzwoniłam aby przyjechał pogadać.
Fakt, mam wrażenie że naprawdę jesteś głupia (pardon) bo to nie jest załagodzenie sytuacji. Z resztą najpierw niejako prowokujesz awanturę a potem chcesz gadać kiedy impulsywny ( jak widzę) facet jeszcze nie ochłonął... bardzo mądre.
Powiedziałam mu, że jeśli będzie się tak odnosił, to związek nie ma sensu, że nie chce żeby dziecko tego słuchało.
I jak rozumiem to ma być to całe łagodzenie sytuacji. Mi to raczej wygląda jak lanie benzyny do ogniska.
Jego odpowiedzi były jak zwykle takie same: "Ty robisz problem o nic", "mówię to, bo nie wiem co mam innego Ci powiedzieć" itd., gdy na końcu powiedziałam, że nie chce znowu obrażania się i milczenia, to usłyszałam "a co może mam Ci dupę wylizać?". Poddałam się. Nie dzwoniłam już, nie pisałam w ten dzień. Musiałam wyjść do rodziny, gdy wróciłam jego nie było, wrócił w nocy.
Facet zachowuje się impulsywnie jak widzę i nie przebiera w słowach. Pytanie czy to jest materiał na ojca?
Z drugiej strony Ty zachowujesz się ( wedle przedstawionego opisu) równie niedojrzale tylko, że z innej strony.
To tylko mała część tego jak jest, ja gdy tylko próbuję cokolwiek mu przekazać, nawet w najdelikatniejszy sposób aby się nie kłócić, to dostaję takie odpowiedzi.
Jestem w stanie uwierzyć w to że ten facet może reagować gwałtownie i agresywnie, tylko nasuwa mi się pytanie czy to jest właśnie odpowiedni materiał na ojca?
Z drugiej strony jeśli wszystkie wasze rozmowy i Twoje "przekazanie" albo "łagodzenie" wygląda tak przewrotnie jak to powyżej opisałaś... to częściowo mogę się nie dziwić dlaczego ma on w pewnej części nerwy w strzępach...
I tak jest zawsze gdy mówię coś, co jemu może przeszkadzać, traktuje tak też innych ludzi, a gdy czegoś potrzebuje, to z powrotem jest miły.
To chyba jest dosyć wyrazny sygnał nie uważasz?
Mam wrażenie że ta wasza ciąża to nie do końca taka przemyślana była...
Teraz mija kolejny dzień gdy on milczy, brak kontaktu, pytania jak się czuję, jak dziecko, brak pytań gdzie jesteś, co robisz.
Jak wspomniałem niejako trochę sama sprowokowałaś tę sytuację co nie znaczy, że typa bronię. Bo nie powinien się tak gwałtownie zachowywać.
Nie ma go całymi dniami, wpada do domu zjeść na 30min i bez słowa wychodzi, albo rzuca "na razie".
Ciche dni jak widzę?
Próbowałam dzisiaj mu napisać w wiadomości, że mam tego dość, tego lekceważenia, tego obrażania się, olewania całkowitego, a dostaję odpowiedź, że gdyby miał czas i chęci żeby ze mną siedzieć, to by był, ale on nie chce, bo robię problemy z drobiazgów.
Piszesz, że masz dość lekceważenia a sama go niejako lekceważysz, piszesz że masz dość obrażania się a sama się obrażasz...
Rozbawiło mnie to, bo to przecież on sprawił że wszystko rośnie do rangi apogeum.
Naprawdę uważasz, że to wszystko tylko i wyłącznie jego wina? Ciekawe...
Tak na prawdę jest często, może ten mały przykład nie oddaje powagi sytuacji, ale ja jestem już tym zmęczona.
Ten niewinny z pozoru przykład świetnie oddaje powagę waszej sytuacji. Dwójka ludzi po 20-tce, którzy bawią się w związek a obojgu brak emocjonalnej dojrzałości.
Nie wiem co robić, nie wiem czy to faktycznie ja mam ciężki charakter czy on jest taki egoistyczny?
Problem lezy częściowo po obydwu stronach...
Czasami już myślę, że może on ma rację, może powinnam nie zwracać mu uwagi i zachować wszystko dla siebie, ale nie na tym polega związek.
Związek polega m.in na tym, że o pewnych pierdołach się milczy a o rzeczach poważnych zawsze rozmawia.
Jak na moje oko żadne z was nie potrafi rozróżnić pierdół od rzeczy ważnych i poważnych a już całkiem podpadające jest to że nie umiecie rozmawiać a zamiast tego zachowujecie się jak dwójka nastoletnich gówniarzy...a to nie wróży dobrze.
Pardon za dosadne słowa ale takie jest moje zdanie.
dominika0606 napisał/a:Obecnie jestem w piątym miesiącu planowanej ciąży.
23 i 22 lata i już planowana ciąża? Hmm, ciekawe.
dominika0606 napisał/a:Od jakiegoś czasu podczas rozmowy/sprzeczki/kłótni mój partner wpada w szał, słyszę wyzwiska, potem trzask drzwiami i głuchą ciszę.
Takie zachowanie raczej nie jest naturalne dla dorosłego/dojrzałego człowieka - materiał na ojca.
dominika0606 napisał/a:Jestem ciekawskim człowiekiem, więc nie widziałam przeszkód w tym aby zerknąć w jego wiadomości (od razu dodam, że nigdy nie mieliśmy z tym kłopotu, telefony leżały luzem i gdy któreś z nas chciało coś robić na telefonie drugiej osobie, to robiło, zawsze wszystko mamy na wierzchu i niczego nie ukrywamy).
Jest ogromna różnica pomiędzy zagraniem sobie w gry na telefonie partnera a szperaniu w jego prywatności zwał jak zwał w postaci sms-ów.
dominika0606 napisał/a:Może to niepoprawne zachowanie było,
To jest bardzo dużeee i delikatne niedopowiedzenie...
dominika0606 napisał/a:ufam chłopakowi, ale jakoś mnie korciło.
Wiesz, komu możesz opowiadać takie pierdoły (pardon)? Gdybyś mu ufała to może by Cię korciło ale porzuciłabyś ten pomysł. Ja mając 30 lat i parę poważnych związków na karku wielokrotnie miałem w rękach telefony od swoich partnerek i nigdy jakoś nie wpadłem na pomysł grzebać sobie w ich sms-ach bo uważałem to za zwyczajnie naganne.
dominika0606 napisał/a:Znalazłam tam rozmowę sms z dziewczyną kolegi, głupie smsy i wyzwiska, ale on pisał z podtekstem seksualnym.
Tekst pisany stwarza ogromne pole do powstawania nieporozumień bo nie widać w nim komunikacji niewerbalnej. Ergo - Ty mogłaś widzieć tam podtekst a on nie.
dominika0606 napisał/a:Na następny dzień powiedziałam mu, że widziałam te wiadomości, i że takie smsy mogą być nie na miejscu, a z boku wyglądają podejrzanie.
To jest klasyczne dolanie oliwy do ognia gdzie strzelasz sobie w oba kolana - bo przyznajesz się, że mu grzebiesz w telefonie, sms-ach i prywatności.
Ja po takiej akcji miałbym poważny problem z zaufaniem Ci... bo nie mam żadnej gwarancji, że nie powtórzysz tego numeru.dominika0606 napisał/a:Od razu mi przerwał i zaczął mówić, że jestem "trzaśnięta" w łeb i że mam zamknąć mordę,
Rozumiem jego zdenerwowanie ale mimo wszystko aż tak gwałtownie zareagować nie powinien...
dominika0606 napisał/a:nerwy mi puściły i rzuciłam w jego stronę telefonem,
Tym samym nie tylko zniżyłaś się do jego poziomu ale jednocześnie go przebiłaś. Brawo, jakie to dojrzałe. Czym w niego rzucisz następnym razem, popielniczką a może talerzem?
A może zwalisz to na hormony z racji ciąży?
Powiem Ci tylko, że jakiś rok albo półtora temu miałem służbowo sytuację gdzie 27 letnie dziewczyna w ciąży pokłóciła się z narzeczonym i rzuciła w nerwach jego stronę właśnie cięższą popielniczką. Nieszczęśliwie trafiła w tył głowy a że facet podszedł akurat w tym momencie do barierki na balkonie to przy okazji pechowo przez nią przeleciał i mimo iż był to parter to upadł na plecy tak nieszczęśliwie, że został sparaliżowany...
A potem płacz, przeprosiny i tłumaczenie się emocjami. Ciekawe co powie dziecku...
dominika0606 napisał/a:dostałam na to słowa "wypie*dalaj", "spie*dalaj", "jesteś popie*dolona", a potem zebrał się i poszedł.
Patrz wyżej...
dominika0606 napisał/a:Ja chciałam załagodzić sytuację, głupia ja, więc po kilku godzinach zadzwoniłam aby przyjechał pogadać.
Fakt, mam wrażenie że naprawdę jesteś głupia (pardon) bo to nie jest załagodzenie sytuacji. Z resztą najpierw niejako prowokujesz awanturę a potem chcesz gadać kiedy impulsywny ( jak widzę) facet jeszcze nie ochłonął... bardzo mądre.
dominika0606 napisał/a:Powiedziałam mu, że jeśli będzie się tak odnosił, to związek nie ma sensu, że nie chce żeby dziecko tego słuchało.
I jak rozumiem to ma być to całe łagodzenie sytuacji. Mi to raczej wygląda jak lanie benzyny do ogniska.
dominika0606 napisał/a:Jego odpowiedzi były jak zwykle takie same: "Ty robisz problem o nic", "mówię to, bo nie wiem co mam innego Ci powiedzieć" itd., gdy na końcu powiedziałam, że nie chce znowu obrażania się i milczenia, to usłyszałam "a co może mam Ci dupę wylizać?". Poddałam się. Nie dzwoniłam już, nie pisałam w ten dzień. Musiałam wyjść do rodziny, gdy wróciłam jego nie było, wrócił w nocy.
Facet zachowuje się impulsywnie jak widzę i nie przebiera w słowach. Pytanie czy to jest materiał na ojca?
Z drugiej strony Ty zachowujesz się ( wedle przedstawionego opisu) równie niedojrzale tylko, że z innej strony.dominika0606 napisał/a:To tylko mała część tego jak jest, ja gdy tylko próbuję cokolwiek mu przekazać, nawet w najdelikatniejszy sposób aby się nie kłócić, to dostaję takie odpowiedzi.
Jestem w stanie uwierzyć w to że ten facet może reagować gwałtownie i agresywnie, tylko nasuwa mi się pytanie czy to jest właśnie odpowiedni materiał na ojca?
Z drugiej strony jeśli wszystkie wasze rozmowy i Twoje "przekazanie" albo "łagodzenie" wygląda tak przewrotnie jak to powyżej opisałaś... to częściowo mogę się nie dziwić dlaczego ma on w pewnej części nerwy w strzępach...dominika0606 napisał/a:I tak jest zawsze gdy mówię coś, co jemu może przeszkadzać, traktuje tak też innych ludzi, a gdy czegoś potrzebuje, to z powrotem jest miły.
To chyba jest dosyć wyrazny sygnał nie uważasz?
Mam wrażenie że ta wasza ciąża to nie do końca taka przemyślana była...dominika0606 napisał/a:Teraz mija kolejny dzień gdy on milczy, brak kontaktu, pytania jak się czuję, jak dziecko, brak pytań gdzie jesteś, co robisz.
Jak wspomniałem niejako trochę sama sprowokowałaś tę sytuację co nie znaczy, że typa bronię. Bo nie powinien się tak gwałtownie zachowywać.
dominika0606 napisał/a:Nie ma go całymi dniami, wpada do domu zjeść na 30min i bez słowa wychodzi, albo rzuca "na razie".
Ciche dni jak widzę?
dominika0606 napisał/a:Próbowałam dzisiaj mu napisać w wiadomości, że mam tego dość, tego lekceważenia, tego obrażania się, olewania całkowitego, a dostaję odpowiedź, że gdyby miał czas i chęci żeby ze mną siedzieć, to by był, ale on nie chce, bo robię problemy z drobiazgów.
Piszesz, że masz dość lekceważenia a sama go niejako lekceważysz, piszesz że masz dość obrażania się a sama się obrażasz...
dominika0606 napisał/a:Rozbawiło mnie to, bo to przecież on sprawił że wszystko rośnie do rangi apogeum.
Naprawdę uważasz, że to wszystko tylko i wyłącznie jego wina? Ciekawe...
dominika0606 napisał/a:Tak na prawdę jest często, może ten mały przykład nie oddaje powagi sytuacji, ale ja jestem już tym zmęczona.
Ten niewinny z pozoru przykład świetnie oddaje powagę waszej sytuacji. Dwójka ludzi po 20-tce, którzy bawią się w związek a obojgu brak emocjonalnej dojrzałości.
dominika0606 napisał/a:Nie wiem co robić, nie wiem czy to faktycznie ja mam ciężki charakter czy on jest taki egoistyczny?
Problem lezy częściowo po obydwu stronach...
dominika0606 napisał/a:Czasami już myślę, że może on ma rację, może powinnam nie zwracać mu uwagi i zachować wszystko dla siebie, ale nie na tym polega związek.
Związek polega m.in na tym, że o pewnych pierdołach się milczy a o rzeczach poważnych zawsze rozmawia.
Jak na moje oko żadne z was nie potrafi rozróżnić pierdół od rzeczy ważnych i poważnych a już całkiem podpadające jest to że nie umiecie rozmawiać a zamiast tego zachowujecie się jak dwójka nastoletnich gówniarzy...a to nie wróży dobrze.
Pardon za dosadne słowa ale takie jest moje zdanie.
Naświetlę Ci może trochę inaczej sytuację.
Ciąża była planowana, bo w tamtym roku pierwszą poroniłam, a bardzo nam na niej zależało. Kłopoty, które opisuję nasiliły się gdy zaczęłam być w ciąży, więc gdybym tylko widziała te zachowania wcześniej, to normalnym jest to, że nie planowałabym z nim dziecka.
Jak widzisz napisałam wcześniej, że grzebanie komuś w smsach jest nieadekwatne, ale dodałam również, że nigdy nie mieliśmy problemów z zostawianiem sobie telefonów czy wymienianiem się, bo po prostu nic w nich nie ma szczególnego co mogłoby nadużyć nasze wzajemne zaufanie. I tak, ufam swojemu chłopakowi, nie sięgnęłam po jego telefon aby szukać tam dowodów zdrady czy wiadomości od kochanki. To był impuls i inaczej tego nazwać nie mogę. Powiedziałam mu o tym na następny dzień, dla Ciebie to strzał w kolano, a dla mnie była to zwykła chęć rozmowy. Nie planowałam ani kłótni, ani nawet sprzeczki. Jego zdenerwowanie oparło się głównie na tym - jak on twierdzi - że ja się czepiam.
Może nie byłoby takowej rozmowy, ale mój partner należy do osób, które cały czas sobie żartują, a czasem te żarty są po prostu przykre dla innych lub obrażające, więc uważam, że mogłam się wypowiedzieć na ten temat.
Smsy miały podtekst, nie trzeba było się go doszukiwać nawet, bo był widoczny gołym okiem, Tobie uważam jeśli jesteś na tyle poważnym człowiekiem, bardzo nie przypadłoby to do gustu.
Myślę również, że chęć rozmowy kilka godzin po tej sytuacji (mam na myśli 4-5h) nie była chyba zbyt krótkim czasem na ochłonięcie, nie oferowałam rozmowy 15min po tej kłótni. A tłumaczenie komuś, że takie wyzywanie i obrażanie prowadzi do tego, że związek nie ma przyszłości jest normalne w moim stanie, bo byłoby mi przykro gdybym przy małym dziecku zwróciła mu uwagę a w odpowiedzi dostała spie*dalaj. Nie wspominam tu o tym, że nasza rozmowa nie oparła się tylko na tym, ale głównie chciałam sobie wszystko wyjaśnić i zakończyć problem. Nie mogłam go zaprosić na kolację przy świecach i wręczyć kwiatów czy może przepraszać. Zwykłe tłumaczenie i spokojna rozmowa według mnie może jak najbardziej załagodzić taką sytuację.
Późniejsze jak czytałeś próby kontaktu spełzły na niczym. Moje wyciąganie ręki na zgodę czy podpytywanie w postaci smsów do niego czy dzwonienia też kończą się marnie, a uważam, że to nie jest kryzysowy problem, a moje poddanie się aktualne i nic nie mówienie wynika z tego, że to boli gdy ktoś Ci dokopuje, zwłaszcza ktoś bliski.
Nie obrażam się na niego i niczego nie lekceważę, na jakiej podstawie tak uważasz? Gdyby chciał porozmawiać albo posiedzieć ze mną, to byłabym na to otwarta, nie udawałabym zabieganej i nie wykręcałabym się.
Może inne kłopoty które napotykamy doprowadziłyby do innej Twojej oceny, ja zostałam sama w wigilię, podczas gdy on biegał po znajomych i wracał nocą, w święta również bardzo zachorowałam i nie mogłam się podnieść z łóżka, skończyło się szpitalem, myślisz, że dostałam od niego jakąkolwiek pomoc? Zerowej, a to tylko dlatego, że zwróciłam uwagę na to, iż wigilię spędziłam samotnie w domu. I pojawił się wtedy foch, który w jego wykonaniu jest mistrzowski. Myślisz, że to, iż puściły mi nerwy i rzuciłam telefonem na łóżko na którym on leżał jest uzasadnione na niczym? Nie mam po prostu siły znosić wyzwisk i obrażania się na mnie, a potem karania w postaci nieodzywania się i lekceważenia. Może powinnam trzymać nerwy na wodzy, i z klasą odsunąć się od tematu, ale z czasem nie da rady, uwierz. A nie jestem osobą, która odpłaca się tym samym, nie umiałabym go wyzywać i obrażać, bo wiem, że to boli.
Wiele rzeczy przemilczam, wiele które mi nie pasują albo irytują mnie, bo nie chce problemów, a tutaj nie spodziewałam się takiej reakcji.
Jeszcze nawiązując do Twojej odpowiedzi, to tak, uważam, że problem urósł aż tak tylko dlatego, że teraz jest jak jest. Można wiele rzeczy wyjaśnić szybko i tak według mnie powinno się robić.
Bardzo szanuję Twoje zdanie i dziękuję za odpowiedź.
dominika0606 napisał/a:Obecnie jestem w piątym miesiącu planowanej ciąży.
23 i 22 lata i już planowana ciąża? Hmm, ciekawe.
A to akurat nie Twój interes, Alberto...
Dominika, a pomyśl Ty tak logicznie... czy Ty chcesz spędzić na takich jazdach resztę swojego życia? Z facetem, który olewa to, że w ciąży (z jego dzieckiem!!!) źle się czujesz i potrzebujesz pomocy? Nawet w wigilię? Zastanów się, dziewczyno... Bo jak dla mnie to on ma w nosie zarówno Ciebie, jak i dziecko. Z Tobą ok, rozumiem, że ma fochy, coś mu nie pasuje, odkochał się i tysiąc innych rzeczy - ale olewa dziecko, zauważyłaś to?
Alberto Salazar napisał/a:dominika0606 napisał/a:Obecnie jestem w piątym miesiącu planowanej ciąży.
23 i 22 lata i już planowana ciąża? Hmm, ciekawe.
A to akurat nie Twój interes, Alberto...
Dominika, a pomyśl Ty tak logicznie... czy Ty chcesz spędzić na takich jazdach resztę swojego życia? Z facetem, który olewa to, że w ciąży (z jego dzieckiem!!!) źle się czujesz i potrzebujesz pomocy? Nawet w wigilię? Zastanów się, dziewczyno... Bo jak dla mnie to on ma w nosie zarówno Ciebie, jak i dziecko. Z Tobą ok, rozumiem, że ma fochy, coś mu nie pasuje, odkochał się i tysiąc innych rzeczy - ale olewa dziecko, zauważyłaś to?
Nie chcę, definitywnie nie chcę takiego życia, dlatego mam taki problem, bo dziecko jest w drodze. Jednak boje się odejść, bo nie chcę żeby dziecko miało rozbitą rodzinę, ojca gdzie indziej, matkę gdzie indziej, a z drugiej strony nie chcę żeby było świadkiem takich sytuacji.
Wiesz, zanim byłam w ciąży, to bardzo się starał, nie było mowy o takich fochach czy mówieniu takich przykrości, a teraz mam wrażenie, że wydaje mu się, że jak jestem w ciąży i będziemy rodzicami, to ja i tak nie odejdę, a on finalnie nie musi się starać, bo ma mnie w swoich sidłach, że tak powiem. Zmienił się nie do poznania, a ciężko mi też dlatego odejść, bo gdy jest w porządku, to układa nam się idealnie, jest dobry, czuły, troskliwy, ale wystarczy mała przeszkoda, a on jak chorągiewka, jak wiatr zawieje taki ma humor.
Byliśmy młodzi gdy zaczynaliśmy być razem, a braliśmy związek poważnie, ja gdybym wtedy miała więcej doświadczenia, to może i domyśliłabym się, że takie zachowania przejdą na mnie, bo jak wspominałam traktował tak znajomych, a nawet matkę i siostrę.