Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 30 ]

1 Ostatnio edytowany przez ItMakesMeWonder (2017-02-03 13:20:16)

Temat: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Problem jest taki: ja chce wspólnego życia, on nie. Jesteśmy razem ponad rok i tak wiem, że nasz staż nie jest powalający, ale nie uważam, że trzeba być ze sobą 5 lat zanim się zdecyduje na taki krok. Jestem od niego 2 lata starsza, mam 25 lat. Ja skończyłam studia, a on dalej studiuje... Tu pojawia się problem, bo jest w połowie II roku. Z czego to wynika? Z nieróbstwa! Wcześniej studiował w innym mieście, nie wyszło i zaczął od nowa. Później wszystko ok, ale nie zaliczył II roku, oczywiście ja to tłumacze, bo trudny kierunek, ale gówno prawda, bo całymi dniami siedzi i gra. Na zajęcia chodzi 3x w tygodniu na 2h, a pomimo tego nie pracuje (teraz zacznie prace, BO JA MU JĄ ZNALAZŁAM/ZAŁATWIŁAM/POLECIŁAM GO). Jego mama jest samotna, nie stać jej na to aby on studiował, więc kasę na studia dostaje głównie od dziadka. W zasadzie to na początku mnie dobrze traktował, później źle, teraz znowu lepiej. W tym momencie dogadywaliśmy się, wydawało mi się, że nam się układa.  Jestem zakochana i to mnie ogłupia, bo w wakacje mnie skandalicznie traktował, a ja pomimo tego nadal chciałam z nim być. Później wyjechałam na jakiś czas i się umówiliśmy, że to czas na naprawę związku, UDAŁO SIĘ. Była umowa, że jeżeli się będziemy fajnie dogadywać to zamieszkamy razem. Dogadywaliśmy się, ja też się zmieniłam na lepsze, było wszystko naprawdę ok, wiec już w styczniu zapadła decyzja, że on się do mnie wprowadza ( mam swoje mieszkanie), miał pogadać ze swoimi współlokatorami do końca miesiąca i co? Pstro... W ostatni dzień stycznia przyszedł i powiedział, że on nie chce ze mną mieszkać, a ja oczywiście już powiedziałam rodzinie, nastawiłam się, cieszyłam.... To dla mnie cios. Okłamywał mnie ciągle, że chce również tego, że jest zdecydowany... Tak naprawdę nie wiem, dlaczego nawet nie chce, bo mi nie wytłumaczył wprost. Co ja mam robić w takim wypadku? Dać sobie spokój? Czekać?
On coś wspomniał, że on nie chce, bo nic nie ma i zdaje sobie sprawę z tego w jakiej jest sytuacji i że to go przygnębia. Moim zdaniem tak mu wygodnie, mieszka z przyjaciółmi i tam mu dobrze, nikt nie wymaga, może sobie grać, ma ciągle bliskie towarzystwo, a ja? wymagałabym, starała się motywować, byłabym przeszkodą w graniu. Dla mnie to co zrobił jest niepoważne i nieodpowiedzialne, tak po prostu nie można.  Jestem przygnębiona, smutna i czuję się jak ostatnia idiotka. Bo pomimo tego, że jestem wykształcona, ładna i niczego mi brakuje, to mam chłopaka dla którego robię wszystko, a on wciąż mnie nie chce. Jakieś rady?

Zobacz podobne tematy :
Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
ItMakesMeWonder napisał/a:

Problem jest taki: ja chce wspólnego życia, on nie. Jesteśmy razem ponad rok i tak wiem, że nasz staż nie jest powalający, ale nie uważam, że trzeba być ze sobą 5 lat zanim się zdecyduje na taki krok. Jestem od niego 2 lata starsza, mam 25 lat. Ja skończyłam studia, a on dalej studiuje... Tu pojawia się problem, bo jest w połowie II roku. Z czego to wynika? Z nieróbstwa! Wcześniej studiował w innym mieście, nie wyszło i zaczął od nowa. Później wszystko ok, ale nie zaliczył II roku, oczywiście ja to tłumacze, bo trudny kierunek, ale gówno prawda, bo całymi dniami siedzi i gra. Na zajęcia chodzi 3x w tygodniu na 2h, a pomimo tego nie pracuje (teraz zacznie prace, BO JA MU JĄ ZNALAZŁAM/ZAŁATWIŁAM/POLECIŁAM GO). Jego mama jest samotna, nie stać jej na to aby on studiował, więc kasę na studia dostaje głównie od dziadka. W zasadzie to na początku mnie dobrze traktował, później źle, teraz znowu lepiej. W tym momencie dogadywaliśmy się, wydawało mi się, że nam się układa.  Jestem zakochana i to mnie ogłupia, bo w wakacje mnie skandalicznie traktował, a ja pomimo tego nadal chciałam z nim być. Później wyjechałam na jakiś czas i się umówiliśmy, że to czas na naprawę związku, UDAŁO SIĘ. Była umowa, że jeżeli się będziemy fajnie dogadywać to zamieszkamy razem. Dogadywaliśmy się, ja też się zmieniłam na lepsze, było wszystko naprawdę ok, wiec już w styczniu zapadła decyzja, że on się do mnie wprowadza ( mam swoje mieszkanie), miał pogadać ze swoimi współlokatorami do końca miesiąca i co? Pstro... W ostatni dzień stycznia przyszedł i powiedział, że on nie chce ze mną mieszkać, a ja oczywiście już powiedziałam rodzinie, nastawiłam się, cieszyłam.... To dla mnie cios. Okłamywał mnie ciągle, że chce również tego, że jest zdecydowany... Tak naprawdę nie wiem, dlaczego nawet nie chce, bo mi nie wytłumaczył wprost. Co ja mam robić w takim wypadku? Dać sobie spokój? Czekać?
On coś wspomniał, że on nie chce, bo nic nie ma i zdaje sobie sprawę z tego w jakiej jest sytuacji i że to go przygnębia. Moim zdaniem tak mu wygodnie, mieszka z przyjaciółmi i tam mu dobrze, nikt nie wymaga, może sobie grać, ma ciągle bliskie towarzystwo, a ja? wymagałabym, starała się motywować, byłabym przeszkodą w graniu. Dla mnie to co zrobił jest niepoważne i nieodpowiedzialne, tak po prostu nie można.  Jestem przygnębiona, smutna i czuję się jak ostatnia idiotka. Bo pomimo tego, że jestem wykształcona, ładna i niczego mi brakuje, to mam chłopaka dla którego robię wszystko, a on wciąż mnie nie chce. Jakieś rady?

Zmień chłopaka.

3

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
santapietruszka napisał/a:

Zmień chłopaka.

Na mężczyznę.

4

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
Harvey napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Zmień chłopaka.

Na mężczyznę.


a o tym zapomnij

5

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
_v_ napisał/a:
Harvey napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Zmień chłopaka.

Na mężczyznę.


a o tym zapomnij

Chwilę "poboli" i przestanie.

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Dodam oczywiście, że nikt nie jest bez wad. Łatwo się denerwuję i wtedy ciężko mi coś wytłumaczyć, ale zaraz mi przechodzi i przepraszam jak trzeba. Moje życie łatwe nie było, mama mnie zostawiła jak byłam dzieckiem, mieszkałam z dziadkami, a w domu dobrze nie było, ojciec się nie interesował, po prostu moje dzieciństwo to był syf, jednak wyjechałam na studia i żyję sobie spokojnie od kilku lat już. Oczywiście zostawiło to swoje znamię, ponieważ bardzo chciałabym aby się ktoś ,mną zaopiekował, potrzebuję miłości i nie wiem, czy to źle, czy dobrze. Przez to nie jestem pewna siebie i boję się przyszłości, mam wrażenie, że moja przeszłość, rodzina to duży problem i się zadowoliłam tym co mam, bo przecież co ja mogę mieć więcej? Wchodząc w ten związek wiedziałam, że jest młodszy przez co może być mniej poważny i nie chciałam z nim być, ale on nalegał. starał się, obiecywał, że zobaczę jak będzie cudownie. Ja mu powiedziałam o moich obawach, potrzebach, o rodzinie i o tym, że ja jestem nastawiona na poważny związek, nadal chciał, a dzisiaj się czuję oszukana, bo wszystkie moje obawy się spełniły. Oczywiście on nie jest zbiorem samych wad, potrafi być dobry czuły, gotuje, pomaga, zawsze rano robi mi kawę, mamy podobne poczucie humoru, a z drugiej potrafi mówić głupie rzeczy, które czasami bolą. Jego przyjaciel, z którym mieszka mnie obraża, piszę do niego (np. że jestem głupią pizdą, że spierdolona, że powinien mieć we mnie wyjebane) i przepraszam za język, ale tak właśnie pisze, a on nigdy nie reagował nawet, a ja pomimo, że widziałam jakie ma on zdanie o mnie zawsze byłam dla niego miła, bo uważam, że nie należy wchodzić w konflikty z przyjaciółmi drugiej połówki i nigdy na niego słowa złego nie powiedziałam. Pozostała dwójka przyjaciół z którymi mieszka uważa,  że to nienormalne,  że nie zasłużyłam na takie określenia.  Dodam, że mam mocne wrażenie, że mój chłopak jest pod mocnym wpływem swojego wulgarnego przyjaciela (którego nie lubią wszystkie dziewczyny jego kolegów), słucha się go, co pozostali kumple z mieszkania potwierdzają. Smuci mnie to, bo ja nigdy nie pozwalałam aby ktoś na jego temat źle mówił. Im dłużej myślę o tym wszystkim, to jestem coraz bardziej załamana.

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

W zasadzie wszystko zostalo juz napisane:)

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Wiem, cholernie mi smutno, oczywiście on obiecuje, że się zmieni, że będzie super, że mnie bardzo przeprasza, że żałuje, ale po moich powyższych wypowiedziach można stwierdzić jak się kończą obietnice...

9

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Jezeli jestes taka jak siebie opisujesz, na pewno masz w czym wybierac, wiec wybierz kogos kto ma podobne do Twoich ambicje i plany na przyszlosc.

10

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
ItMakesMeWonder napisał/a:

Problem jest taki: ja chce wspólnego życia, on nie. Jesteśmy razem ponad rok i tak wiem, że nasz staż nie jest powalający, ale nie uważam, że trzeba być ze sobą 5 lat zanim się zdecyduje na taki krok. Jestem od niego 2 lata starsza, mam 25 lat. Ja skończyłam studia, a on dalej studiuje... Tu pojawia się problem, bo jest w połowie II roku. Z czego to wynika? Z nieróbstwa! Wcześniej studiował w innym mieście, nie wyszło i zaczął od nowa. Później wszystko ok, ale nie zaliczył II roku, oczywiście ja to tłumacze, bo trudny kierunek, ale gówno prawda, bo całymi dniami siedzi i gra. Na zajęcia chodzi 3x w tygodniu na 2h, a pomimo tego nie pracuje (teraz zacznie prace, BO JA MU JĄ ZNALAZŁAM/ZAŁATWIŁAM/POLECIŁAM GO). Jego mama jest samotna, nie stać jej na to aby on studiował, więc kasę na studia dostaje głównie od dziadka. W zasadzie to na początku mnie dobrze traktował, później źle, teraz znowu lepiej. W tym momencie dogadywaliśmy się, wydawało mi się, że nam się układa.  Jestem zakochana i to mnie ogłupia, bo w wakacje mnie skandalicznie traktował, a ja pomimo tego nadal chciałam z nim być. Później wyjechałam na jakiś czas i się umówiliśmy, że to czas na naprawę związku, UDAŁO SIĘ. Była umowa, że jeżeli się będziemy fajnie dogadywać to zamieszkamy razem. Dogadywaliśmy się, ja też się zmieniłam na lepsze, było wszystko naprawdę ok, wiec już w styczniu zapadła decyzja, że on się do mnie wprowadza ( mam swoje mieszkanie), miał pogadać ze swoimi współlokatorami do końca miesiąca i co? Pstro... W ostatni dzień stycznia przyszedł i powiedział, że on nie chce ze mną mieszkać, a ja oczywiście już powiedziałam rodzinie, nastawiłam się, cieszyłam.... To dla mnie cios. Okłamywał mnie ciągle, że chce również tego, że jest zdecydowany... Tak naprawdę nie wiem, dlaczego nawet nie chce, bo mi nie wytłumaczył wprost. Co ja mam robić w takim wypadku? Dać sobie spokój? Czekać?
On coś wspomniał, że on nie chce, bo nic nie ma i zdaje sobie sprawę z tego w jakiej jest sytuacji i że to go przygnębia. Moim zdaniem tak mu wygodnie, mieszka z przyjaciółmi i tam mu dobrze, nikt nie wymaga, może sobie grać, ma ciągle bliskie towarzystwo, a ja? wymagałabym, starała się motywować, byłabym przeszkodą w graniu. Dla mnie to co zrobił jest niepoważne i nieodpowiedzialne, tak po prostu nie można.  Jestem przygnębiona, smutna i czuję się jak ostatnia idiotka. Bo pomimo tego, że jestem wykształcona, ładna i niczego mi brakuje, to mam chłopaka dla którego robię wszystko, a on wciąż mnie nie chce. Jakieś rady?


Zdejmij różowe okulary, motylki w brzuchu same zdechną.

Nie naciskaj, on odgania się od Ciebie.

11 Ostatnio edytowany przez CatLady (2017-02-03 16:52:39)

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
ItMakesMeWonder napisał/a:

Problem jest taki: ja chce wspólnego życia, on nie. Jesteśmy razem ponad rok
Ja skończyłam studia, a on dalej studiuje...
ale gówno prawda, bo całymi dniami siedzi i gra. Na zajęcia chodzi 3x w tygodniu na 2h, a pomimo tego nie pracuje (teraz zacznie prace, BO JA MU JĄ ZNALAZŁAM/ZAŁATWIŁAM/POLECIŁAM GO). Jego mama jest samotna, nie stać jej na to aby on studiował, więc kasę na studia dostaje głównie od dziadka. W zasadzie to na początku mnie dobrze traktował, później źle, teraz znowu lepiej.
w wakacje mnie skandalicznie traktował, a ja pomimo tego nadal chciałam z nim być.
decyzja, że on się do mnie wprowadza ( mam swoje mieszkanie)
On coś wspomniał, że on nie chce, bo nic nie ma i zdaje sobie sprawę z tego w jakiej jest sytuacji i że to go przygnębia. Moim zdaniem tak mu wygodnie, mieszka z przyjaciółmi i tam mu dobrze, nikt nie wymaga, może sobie grać, ma ciągle bliskie towarzystwo, a ja? wymagałabym, starała się motywować, byłabym przeszkodą w graniu. Dla mnie to co zrobił jest niepoważne i nieodpowiedzialne, tak po prostu nie można.  Jestem przygnębiona, smutna i czuję się jak ostatnia idiotka. Bo pomimo tego, że jestem wykształcona, ładna i niczego mi brakuje, to mam chłopaka dla którego robię wszystko, a on wciąż mnie nie chce. Jakieś rady?

Jak tak czytam, co napisałaś, to się zastanawiam, dlaczego Ty w ogóle chcesz z nim mieszkać? Czemu z nim jesteś?? Z nierobem, wiecznym studentem, starym koniem, który jak nie może od mamusi, to ciągnie od dziadka... Który sam sobie roboty nie umie znaleźć - a raczej NIE CHCE. Który studiów nie potrafi skończyć - znów: bo mu się NIE CHCE. Który traktuje Cię źle, a czasem wręcz skandalicznie. Nie pojmuję, dlaczego...

To, że on nie chce to jest błogosławieństwo dla Ciebie. Co, Ty wolałabyś mieć tego utracjusza na głowie, na garnuszku, chciałabyś sterczeć nad nim i jak to mówisz "motywować go"? A co on jest? Małe dziecko, że go trzeba motywować i zachęcać do nauki? To dorosły facet! A Ty masz zapędy na bycie mamusią i męczennicą. Myślisz, że jak jesteś ładna i mądra, to on weźmie z Ciebie przykład? On nie chce, a Ty się uparłaś, by go sobie wychować i pretensje masz, że on się nie daje. Powtórzę: to nie jest małe dziecko, nie traktuj go tak! Może i to jest nieodpowiedzialne, ale to nie Twój problem, to jego życie, on jest dorosły, ma prawo żyć, jak chce. JEśli woli grać, pozwól mu.
Naprawdę, to że ktoś taki Cię nie chce, to najlepsza rzecz dla Ciebie! Nie pchaj się, gdzie Cię nie chcą. Znajdź sobie faceta podobnego do Ciebie: ładnego, wykształconego i pracowitego.

evada napisał/a:

Nie naciskaj, on odgania się od Ciebie.

Ot to to to! Jakoś nie mogłam tego ubrać w słowa, ale to przebija z całości posta. On wprost mówi "nie", źle ją traktuje, ale jej nic nie jest w stanie zniechęcić, ona wszystko wytrzyma.

12

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Ja mam wrażenie, że ty sobie postanowiłaś, że będziesz w związku, zbudujesz sobie szczęśliwe życie. Kolejnym krokiem realizacji planu jest wspólne mieszkanie, więc przesz w tym kierunku i próbujesz wcisnąć w te gotowe ramki faceta, który się do tego absolutnie nie nadaje. A ty od dawna już ignorujesz sygnały ostrzegawcze, bo jakbyś ich posłuchała, to realizacja planu na życie by się opóźniła. I to by była dopiero porażka.

Dla jasności, chłopaka nie usprawiedliwiam - on jest niedojrzały i to bez dwóch zdań. Ale nie jest taki od wczoraj, a ty się go uparcie trzymasz i gdyby nie stanął okoniem w kwestii mieszkania to nadal byś się go trzymała, choć to nie ma sensu. Wasz związek, to nie związek, bo w ważnych kwestiach nie jesteście partnerami. Jeśli chodzi o życie, pracę, studia, ty mu matkujesz, załatwiasz mu robotę, wymagasz, "stawiasz go do pionu", "uczysz go jak żyć". To nie tak powinno wyglądać, bo to nie jest zdrowa relacja dwójki dorosłych ludzi. Myślisz, że to miłość, ale tak naprawdę bierzesz sobie na plecy ciężar, który będziesz wlec do końca życia. I teraz ci to nie przeszkadza, tak długo, jak on posłusznie realizował twoje plany (najpierw praca, potem miało być mieszkanie).

Zostaw tego chłopca. Jesteś dorosłą kobietą, potrzebujesz mężczyzny. Chłopca na mężczyznę nie przerobisz, choćbyś się bardzo starała - bo nikt drugiego człowieka nie zmusi do dorośnięcia.

13 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-03 19:11:28)

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
ItMakesMeWonder napisał/a:

Problem jest taki: ja chce wspólnego życia, on nie. Jesteśmy razem ponad rok i tak wiem, że nasz staż nie jest powalający, ale nie uważam, że trzeba być ze sobą 5 lat zanim się zdecyduje na taki krok. Jestem od niego 2 lata starsza, mam 25 lat. Ja skończyłam studia, a on dalej studiuje... Tu pojawia się problem, bo jest w połowie II roku. Z czego to wynika? Z nieróbstwa! Wcześniej studiował w innym mieście, nie wyszło i zaczął od nowa. Później wszystko ok, ale nie zaliczył II roku, oczywiście ja to tłumacze, bo trudny kierunek, ale gówno prawda, bo całymi dniami siedzi i gra. Na zajęcia chodzi 3x w tygodniu na 2h, a pomimo tego nie pracuje (teraz zacznie prace, BO JA MU JĄ ZNALAZŁAM/ZAŁATWIŁAM/POLECIŁAM GO). Jego mama jest samotna, nie stać jej na to aby on studiował, więc kasę na studia dostaje głównie od dziadka. W zasadzie to na początku mnie dobrze traktował, później źle, teraz znowu lepiej. W tym momencie dogadywaliśmy się, wydawało mi się, że nam się układa.  Jestem zakochana i to mnie ogłupia, bo w wakacje mnie skandalicznie traktował, a ja pomimo tego nadal chciałam z nim być. Później wyjechałam na jakiś czas i się umówiliśmy, że to czas na naprawę związku, UDAŁO SIĘ. Była umowa, że jeżeli się będziemy fajnie dogadywać to zamieszkamy razem. Dogadywaliśmy się, ja też się zmieniłam na lepsze, było wszystko naprawdę ok, wiec już w styczniu zapadła decyzja, że on się do mnie wprowadza ( mam swoje mieszkanie), miał pogadać ze swoimi współlokatorami do końca miesiąca i co? Pstro... W ostatni dzień stycznia przyszedł i powiedział, że on nie chce ze mną mieszkać, a ja oczywiście już powiedziałam rodzinie, nastawiłam się, cieszyłam.... To dla mnie cios. Okłamywał mnie ciągle, że chce również tego, że jest zdecydowany... Tak naprawdę nie wiem, dlaczego nawet nie chce, bo mi nie wytłumaczył wprost. Co ja mam robić w takim wypadku? Dać sobie spokój? Czekać?
On coś wspomniał, że on nie chce, bo nic nie ma i zdaje sobie sprawę z tego w jakiej jest sytuacji i że to go przygnębia. Moim zdaniem tak mu wygodnie, mieszka z przyjaciółmi i tam mu dobrze, nikt nie wymaga, może sobie grać, ma ciągle bliskie towarzystwo, a ja? wymagałabym, starała się motywować, byłabym przeszkodą w graniu. Dla mnie to co zrobił jest niepoważne i nieodpowiedzialne, tak po prostu nie można.  Jestem przygnębiona, smutna i czuję się jak ostatnia idiotka. Bo pomimo tego, że jestem wykształcona, ładna i niczego mi brakuje, to mam chłopaka dla którego robię wszystko, a on wciąż mnie nie chce. Jakieś rady?

Się wypowiem w temacie, przy czym w 100% zgadzam się z wcześniejszymi wypowiedziami, co by chłopaczka zamienić na meżczyznę, ale... tak jak to czytam to Wam nie jest po drodze. Z prostej przyczyny. Opis Twojej osoby i jego osoby wskazuje na to, że ten facet nigdy nie spełni Twoich oczekiwań, choćbyś nie wiem jak była zakochana, on Cię rozczarowuje, i będzie rozczarowywał. I Ty chyba dobrze o tym wiesz. Dziwi mnie tylko to, że zadajesz pytanie, na które właściwie znasz odpowiedź.

14

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Ehh widze, ze mamy bardzo podobne problemy z mieszkaniem. Nie wiem skad tylu niedojrzalych facetow sie bierze na swiecie...

15 Ostatnio edytowany przez Alberto Salazar (2017-02-04 15:07:51)

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
beza.1992 napisał/a:

Ehh widze, ze mamy bardzo podobne problemy z mieszkaniem. Nie wiem skad tylu niedojrzalych facetow sie bierze na swiecie...

Prawdopodobnie z tego samego zródła co wiele niedojrzałych panien. smile

ItMakesMeWonder napisał/a:

Problem jest taki: ja chce wspólnego życia, on nie. Jesteśmy razem ponad rok i tak wiem, że nasz staż nie jest powalający, ale nie uważam, że trzeba być ze sobą 5 lat zanim się zdecyduje na taki krok. Jestem od niego 2 lata starsza, mam 25 lat.

To raczej nie jest kwestia wieku ani stażu związkowego ( chociaż odgrywają pewną rolę) a nastawienia.
Przyznam, że zastanawia mnie co Ty robisz z tym frajerem? Bo to chyba dla niego najwłaściwsze określenie.


ItMakesMeWonder napisał/a:

bo całymi dniami siedzi i gra.

To jest dosyć wyrazny symptom. Nie powiem sam lubię pograć od czasu do czasu ale nigdy nie było to dla mnie ważniejsze od kobiety, nauki, pracy, siłowni itd. Zawsze był to tylko dodatek.

ItMakesMeWonder napisał/a:

(teraz zacznie prace, BO JA MU JĄ ZNALAZŁAM/ZAŁATWIŁAM/POLECIŁAM GO)

Ergo zrobiłaś wszystko za niego a on "łaskawie" będzie do niej chodził... kolejny symptom...

ItMakesMeWonder napisał/a:

Jego mama jest samotna, nie stać jej na to aby on studiował, więc kasę na studia dostaje głównie od dziadka.

Ech, chciałbym tutaj coś powiedzieć o honorze, zasadach, potencjalnej dojrzałości/ dorosłości a raczej ich braku... ale ugryzę się w język. W sumie już od kilku chwil coraz bardziej zastanawia mnie co Ty widzisz w tym człowieku...?

ItMakesMeWonder napisał/a:

W zasadzie to na początku mnie dobrze traktował, później źle, teraz znowu lepiej.
W tym momencie dogadywaliśmy się, wydawało mi się, że nam się układa.
Jestem zakochana i to mnie ogłupia, bo w wakacje mnie skandalicznie traktował, a ja pomimo tego nadal chciałam z nim być.

I jak tu czasem przetłumaczyć facetowi kiedy zapyta mnie  "Dlaczego często piękne i mądre kobiety, tkwią w relacjach bez przyszłości z idiotami a mi nie dadzą szansy?"
Patrząc na to jak się zachowujesz i jak się zachowuje Twój facet to nie dziwię się że notorycznie obrywam tym pytaniem.
Lekceważysz poważne ostrzegawcze sygnały, boisz się zostać sama?


ItMakesMeWonder napisał/a:

Była umowa, że jeżeli się będziemy fajnie dogadywać to zamieszkamy razem. Dogadywaliśmy się, ja też się zmieniłam na lepsze, było wszystko naprawdę ok,

Jak na moje oko to było raczej tylko Twoje postanowienie bo z tego co widzę to on od początku nie miał zamiaru dotrzymać warunków. Zmieniłaś się na lepsze chyba tylko Ty a on stwarzał jak widać pozory żeby mieć spokój.

 

ItMakesMeWonder napisał/a:

wiec już w styczniu zapadła decyzja, że on się do mnie wprowadza ( mam swoje mieszkanie), miał pogadać ze swoimi współlokatorami do końca miesiąca i co? Pstro... W ostatni dzień stycznia przyszedł i powiedział, że on nie chce ze mną mieszkać, a ja oczywiście już powiedziałam rodzinie, nastawiłam się, cieszyłam.... To dla mnie cios. Okłamywał mnie ciągle, że chce również tego, że jest zdecydowany... Tak naprawdę nie wiem, dlaczego nawet nie chce, bo mi nie wytłumaczył wprost. Co ja mam robić w takim wypadku? Dać sobie spokój? Czekać?

Jak na moje oko to raczej była Twoja decyzja a nie Wasza niestety. Jakby mu zależało to by pogadał i się wprowadził. Dla zdecydowanego faceta, któremu zależy na kobiecie to pikuś. Na moje oko masz do czynienia z niedojrzałym gówniarzem, który na Ciebie nie zasługuje. I teraz powiedz mi po co chwalenie się rodzinie, nastawianie? Takie jego zachowanie było prawdę mówiąc do przewidzenia, tylko znając życie jesteś  w nim tak zabujana ( celowo nie powiedziałem zakochana) do tego stopnia, że nie dostrzegasz sygnałów.


 

ItMakesMeWonder napisał/a:

On coś wspomniał, że on nie chce, bo nic nie ma i zdaje sobie sprawę z tego w jakiej jest sytuacji i że to go przygnębia.

Dojrzały mężczyzna zamiast narzekać i szukać wymówki potraktowałby to jako emocjonalnego i motywacyjnego kopa żeby się starać...ale to moje zdanie.

   

ItMakesMeWonder napisał/a:

Moim zdaniem tak mu wygodnie, mieszka z przyjaciółmi i tam mu dobrze, nikt nie wymaga, może sobie grać, ma ciągle bliskie towarzystwo, a ja? wymagałabym, starała się motywować, byłabym przeszkodą w graniu.

Wreszcie jakieś rozsądne słowa.

   

ItMakesMeWonder napisał/a:

Dla mnie to co zrobił jest niepoważne i nieodpowiedzialne, tak po prostu nie można.

Całkowicie się zgadzam.

ItMakesMeWonder napisał/a:

Jestem przygnębiona, smutna i czuję się jak ostatnia idiotka.

Wybacz moja droga ale sama pozwalasz na to by on robił z Ciebie idiotkę... nie dlatego że się starasz i Ci zależy, tylko że robisz to wszystko dla - jak widać nieodpowiedniego i niedojrzałego faceta.

ItMakesMeWonder napisał/a:

Bo pomimo tego, że jestem wykształcona, ładna i niczego mi brakuje, to mam chłopaka dla którego robię wszystko, a on wciąż mnie nie chce. Jakieś rady?

Kopnij go w dupę, na to zasługuje. A powiedz mi skoro jesteś wykształcona, ładna i niczego Ci nie brakuje to dlaczego jesteś z taką pokraką?
Boisz się samotności czy co?
Jest mnóstwo fajnych facetów, którzy szukają dziewczyn takich jak Ty... przyznam, że sam jestem jednym z nich i naprawdę po dziś dzień zastanawia mnie co sprawia, że takie fajne i charakterne kobiety wchodzą w związki z takimi niedojrzałymi facetami.
Aż takie dobre pierwsze wrażenie zrobił? big_smile

16 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-02-05 00:58:05)

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Alberto Salazar
A cóż Cię skłoniło w powyższym poście do wydalenia z siebie tylu bluzgów na osobę, której nie znasz? Czy jak każdy trep uważasz, że wszyscy muszą żyć wg twoich zasad? Bo mnie akurat nie dziwi ta sytuacja. Pani ma lat 25, więc czas na zakładanie rodziny. Pan ma lat 23, student, czas na zabawę. Nie dziwię się ani jej, ani jemu, są zwyczajnie na różnych etapach w życiu. Ponieważ mężczyźni dojrzewają później (za to dokładniej big_smile ), to on tak jeszcze ze 4-5 lat może nie być gotowy na poważne zobowiązania. Albo niech autorka czeka, aż on dotrze na jej etap, albo jeśli się spieszy, niech szuka innego.

17

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Piszesz, że potrzebujesz, miłości by ktoś się tobą zaopiekował a koniecznie chcesz zamieszkać z facetem, którym to ty musisz się opiekować i nic nie wskazuje, by on cię kochał czy miał zamiar wziąć za ciebie odpowiedzialność. Ba, na razie absolutnie nie zamierza wziąć odpowiedzialności za samego siebie. Sama siebie stawiasz na przegranej pozycji, bo to tobie zależy a tego czego szukasz od niego nie dostaniesz.

18

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
EeeTam napisał/a:

Alberto Salazar
A cóż Cię skłoniło w powyższym poście do wydalenia z siebie tylu bluzgów na osobę, której nie znasz? Czy jak każdy trep uważasz, że wszyscy muszą żyć wg twoich zasad? Bo mnie akurat nie dziwi ta sytuacja. Pani ma lat 25, więc czas na zakładanie rodziny. Pan ma lat 23, student, czas na zabawę. Nie dziwię się ani jej, ani jemu, są zwyczajnie na różnych etapach w życiu. Ponieważ mężczyźni dojrzewają później (za to dokładniej big_smile ), to on tak jeszcze ze 4-5 lat może nie być gotowy na poważne zobowiązania. Albo niech autorka czeka, aż on dotrze na jej etap, albo jeśli się spieszy, niech szuka innego.

Z jednej strony masz rację, z drugiej nie masz. Przed rozpoczęciem związku on mnie znał, doskonale wiedział jakie mam priorytety i czego oczekuje. On mocno nalegał abym go nie przekreślała, że on też chce poważnego związku i wtedy nie widział problemu w tym, że za jakiś czas pewnie będę chciała z nim mieszkać, więc chyba mam prawo się czuć oszukana? To nie jest tak, że ja go zmusiłam do bycia ze sobą,  to on za przeproszeniem truł dupę i się zobowiązał, jednak masz rację w jakiś sensie.

19

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
CatLady napisał/a:

Jak tak czytam, co napisałaś, to się zastanawiam, dlaczego Ty w ogóle chcesz z nim mieszkać? Czemu z nim jesteś?? Z nierobem, wiecznym studentem, starym koniem, który jak nie może od mamusi, to ciągnie od dziadka... Który sam sobie roboty nie umie znaleźć - a raczej NIE CHCE. Który studiów nie potrafi skończyć - znów: bo mu się NIE CHCE. Który traktuje Cię źle, a czasem wręcz skandalicznie. Nie pojmuję, dlaczego...

Też była to najważniejsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy.
Nie rozumiem jak można chcieć zamieszkać z kimś takim. Tak, rozumiem zakochanie, ale jest jeszcze zdrowy rozsądek.

Może odpowiedź tkwi w tym:

ruda102 napisał/a:

Ja mam wrażenie, że ty sobie postanowiłaś, że będziesz w związku, zbudujesz sobie szczęśliwe życie. Kolejnym krokiem realizacji planu jest wspólne mieszkanie, więc przesz w tym kierunku i próbujesz wcisnąć w te gotowe ramki faceta, który się do tego absolutnie nie nadaje.

Też odnoszę takie wrażenie.

Innymi słowy, nie problem w tym, że on nie chce zamieszkać, tylko dlaczego Autorka tak uparcie do tego dąży, mimo - wg mnie - przeciwskazań.

Autorko - nie matkuj mu. Sam dorośnie. Albo nie.
Nie, żebym namawiała do zerwania. Sama zobaczysz.
Ale wspólne zamieszkanie, to w tej sytuacji na dobre Ci nie wyjdzie. To znaczy finalnie może i wyjdzie (jak już spadną różowe okulary), tylko, że to może boleć i będziesz się być może długo po tym zbierała. Znacznie dłużej niż po jego odmowie wspólnego zamieszkania.

20

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
ItMakesMeWonder napisał/a:

Z jednej strony masz rację, z drugiej nie masz. Przed rozpoczęciem związku on mnie znał, doskonale wiedział jakie mam priorytety i czego oczekuje. On mocno nalegał abym go nie przekreślała, że on też chce poważnego związku i wtedy nie widział problemu w tym, że za jakiś czas pewnie będę chciała z nim mieszkać, więc chyba mam prawo się czuć oszukana? To nie jest tak, że ja go zmusiłam do bycia ze sobą,  to on za przeproszeniem truł dupę i się zobowiązał, jednak masz rację w jakiś sensie.

Oczywiście, ze masz prawo czuć się oszukana jeśli ci wciskał kit ale przecież problem w tym, że ty nadal, mimo wszystko chcesz z nim zamieszkać. Nie czujesz chęci nowego początku, poznania kogos innego?

21

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Wszyscu doradzacie autorce aby kopnęła go w dupę. Czy wy myślicie, że to tak łatwo pożegnać się z kimś tylko dlatego, że jest trochę nieporadny życiowo ? Sama mam podobną sytuację i też nie umiem zrezygnować ze swojej relacji. Czemu w dzisiejszych czasach jest tak, że jeśli coś się psuje w związku od razu chce się to do kosza wyrzucać zamiast naprawiać ? Jestem ciekawa ile/ ilu z was było w takiej relacji i ilu/ile faktycznie z was w takiej sutuacji dało "kopa" w dupę osobie którą się kocha ?

22

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
beza.1992 napisał/a:

Wszyscu doradzacie autorce aby kopnęła go w dupę. Czy wy myślicie, że to tak łatwo pożegnać się z kimś tylko dlatego, że jest trochę nieporadny życiowo ? Sama mam podobną sytuację i też nie umiem zrezygnować ze swojej relacji. Czemu w dzisiejszych czasach jest tak, że jeśli coś się psuje w związku od razu chce się to do kosza wyrzucać zamiast naprawiać ? Jestem ciekawa ile/ ilu z was było w takiej relacji i ilu/ile faktycznie z was w takiej sutuacji dało "kopa" w dupę osobie którą się kocha ?

Doradzać każdy tu może ale co autorka zrobi to tylko jej decyzja. Jeżeli chce  chłopaka utrzymywać, matkować mu całe życie lub truć i się czepiać cały czas to nikt jej tego nie zabroni.Chłopak nie zmieni się tak od siebie lub bo ona ma takie życzenie.Jak chce żyć w tak układzie niech ,żyje tylko ,żeby za parę lat nie pluła sobie w brodę ,że jest nieszczęśliwa w związku i zmarnowała najlepsze lata życia.

23

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

beza, bo tu przede wszystkim nie ma związku.
są pobożne życzenia autorki, nic więcej.

tylko ona chce tego związku, mieszkania, ślubu, dzieci - głównie, żeby odfajkować na liście, że zaliczone.
przejrzeć na oczy nie chce, w sumie nie wiadomo dlaczego.

pan się nie zmieni, bo tak jest mu dobrze
a ona usilnie próbuje go zmienić pod swoje wyobrażenie
takie rzeczy nigdy się nie udają

24

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
beza.1992 napisał/a:

WCzy wy myślicie, że to tak łatwo pożegnać się z kimś tylko dlatego, że jest trochę nieporadny życiowo ? Czemu w dzisiejszych czasach jest tak, że jeśli coś się psuje w związku od razu chce się to do kosza wyrzucać zamiast naprawiać ?

Ale on nie jest "trochę nieporadny życiowo" - on ma w d***całą tę jej zabawę w związek. Jej zabawę, bo to ona planuje, wymyśla, naciska, "motywuje" itp. On niczego takiego nie chce. On chce być zostawiony w spokoju, by grać w gry. A ona się uparła, że zrobi z nieroba przykładnego partnera, a może nawet męża.

Ja się zgadzam z Tobą, że dziś za łatwo się rezygnuje, że za szybko wyrzuca. Jednak to nie jest ta sytuacja. Sytuacja autorki to jedna z tych, gdzie trzeba umieć sobie odpuścić i nie brnąć w to dalej, bo to nie ma sensu. Odpuszczanie to też sztuka i bardzo potrzebna umiejętność, bo nie wszystko da się naprawiać. Autorka znalazła faceta, który jej nie pasuje i próbuje go na siłę zmienić w ideał - a to tak nie działa.

25

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
ItMakesMeWonder napisał/a:
EeeTam napisał/a:

Alberto Salazar
A cóż Cię skłoniło w powyższym poście do wydalenia z siebie tylu bluzgów na osobę, której nie znasz? Czy jak każdy trep uważasz, że wszyscy muszą żyć wg twoich zasad? Bo mnie akurat nie dziwi ta sytuacja. Pani ma lat 25, więc czas na zakładanie rodziny. Pan ma lat 23, student, czas na zabawę. Nie dziwię się ani jej, ani jemu, są zwyczajnie na różnych etapach w życiu. Ponieważ mężczyźni dojrzewają później (za to dokładniej big_smile ), to on tak jeszcze ze 4-5 lat może nie być gotowy na poważne zobowiązania. Albo niech autorka czeka, aż on dotrze na jej etap, albo jeśli się spieszy, niech szuka innego.

Z jednej strony masz rację, z drugiej nie masz. Przed rozpoczęciem związku on mnie znał, doskonale wiedział jakie mam priorytety i czego oczekuje. On mocno nalegał abym go nie przekreślała, że on też chce poważnego związku i wtedy nie widział problemu w tym, że za jakiś czas pewnie będę chciała z nim mieszkać, więc chyba mam prawo się czuć oszukana? To nie jest tak, że ja go zmusiłam do bycia ze sobą,  to on za przeproszeniem truł dupę i się zobowiązał, jednak masz rację w jakiś sensie.

Z jednej strony masz rację, Autorko, a z drugiej nie. Bo fakt, chłopiec Ci naopowiadał pięknych bajek, żeby sobie zaklepać miejsce w tym związku. I to jest na niego.

Ale na Ciebie jest to, że łyknęłaś te zapewnienia bez popijania i bez jakiejkolwiek późniejszej weryfikacji - a od dłuższego już czasu były sygnały mówiące o tym, że te jego obietnice to o kant tyłka potłuc.

Także on Cię oszukał, ale Ty też pozwoliłaś się przez długi czas oszukiwać. Masz bardzo przykrą nauczkę, że liczą się czyny a nie słowa - jego czyny są zaś bardzo wymowne.

26

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
Harvey napisał/a:
_v_ napisał/a:
Harvey napisał/a:

Na mężczyznę.

a o tym zapomnij

Chwilę "poboli" i przestanie.

A za jakiś czas stwierdzisz, że była to najlepsza decyzja w Twoim życiu a on dopiero jak "straci" doceni wink

27

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Dziękuję Wam wszystkim za liczne odpowiedzi, porady oraz słowa krytyki. Dobrze się stało, że odmówił, bo jeżeli jego zachowanie nie zmieniłoby się, to oprócz kłótni i gorzkich żalów wiele nie pozostałoby. W tym momencie postawię na siebie, ponieważ mam bardzo dużo obowiązków i chce się do nich przyłożyć. Wywiąże się ze wszystkich moich zobowiązań i wtedy zdecyduję co dalej. Jeżeli on pozostanie taki, to wiadomo co czeka ten związek. Jednak mam nadzieję, że się miło zaskoczę, chociaż nie nastawiam się na to. Postanowiłam nie przekreślać Go tak do końca, ponieważ posypał głowę popiołem i się przyzna rodzinie co zrobił z własnymi studiami (nie wiem czy wspominałam, że są nieświadomi, że oblał) i wiem, że dużo się zmieni od tego momentu w jego życiu, on również wie. Stwierdziłam, że skoro chce się przyznać i stracić przez to wiele udogodnień i jest świadomy tego, to tak nie do końca ma mnie w 4 literach.

28

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
ItMakesMeWonder napisał/a:

i wiem, że dużo się zmieni od tego momentu w jego życiu,.

och, naiwności...

ale nic to, sprawdzaj - czasem trzeba się nauczyć na własnej skórze

29

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.
ItMakesMeWonder napisał/a:

Dziękuję Wam wszystkim za liczne odpowiedzi, porady oraz słowa krytyki. Dobrze się stało, że odmówił, bo jeżeli jego zachowanie nie zmieniłoby się, to oprócz kłótni i gorzkich żalów wiele nie pozostałoby. W tym momencie postawię na siebie, ponieważ mam bardzo dużo obowiązków i chce się do nich przyłożyć. Wywiąże się ze wszystkich moich zobowiązań i wtedy zdecyduję co dalej. Jeżeli on pozostanie taki, to wiadomo co czeka ten związek. Jednak mam nadzieję, że się miło zaskoczę, chociaż nie nastawiam się na to. Postanowiłam nie przekreślać Go tak do końca, ponieważ posypał głowę popiołem i się przyzna rodzinie co zrobił z własnymi studiami (nie wiem czy wspominałam, że są nieświadomi, że oblał) i wiem, że dużo się zmieni od tego momentu w jego życiu, on również wie. Stwierdziłam, że skoro chce się przyznać i stracić przez to wiele udogodnień i jest świadomy tego, to tak nie do końca ma mnie w 4 literach.

Szczytem perfidności byłoby udawanie ,że się studiuje i dalej ciągnie kasę od rodziców.Nie widzę w tym nic cudownego ,że przyznał się rodzicom .Naiwna jesteś i tyle , im dłużej będziesz go niańczyć tym trudniej będzie Ci go rzucić .Zresztą nie masz takiego zamiaru więc o czym mowa.

30

Odp: Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Od przyszłego tygodnia nie będę mieć wolnego nawet weekendu. Praca do 17, później kurs prawa jazdy, w dni kiedy nie mam prawa jazdy mam siłownie, a w weekendy inny kurs (8h sobota i niedziela), który potrwa ponad miesiąc. Ja naprawdę nie będę się mieć czasu z nim spotykać. Doszłam do wniosku, że ze mną też jest coś nie tak, że pomimo tego jaki jest ja chciałam z nim zamieszkać... Jak napisałam, teraz skupie się na sobie, pozałatwiam własne sprawy, nie będę się z nim często spotykać, wszystko sobie przemyślę, a jeżeli on nic nie zmieni, to żegnamy się.

Posty [ 30 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Wspólne mieszkanie. On nie chce, a ja tak.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024