Witam Was Kobietki;) Proszę Was o poradę, co mam zrobić. Zacznę od tego, że mam 22 lat, jestem 5 lat w związku z 30letnim facetem i jest to dość burzliwy związek, jednak oboje się kochamy, trudne charaktery, ot co.:) Od długiego czasu zastanawiam się nad sensem mojego związku. Bardzo kocham tego człowieka, wiele razem przeżyliśmy, pokonaliśmy wspólnie kryzysy w naszym związku. Wiem, że mój facet mnie kocha, ale jest pewna rzecz.. Ma 30lat, a zachowuje się jak Piotruś Pan. A do tego jego mamusia.... szlak mnie trafia jak sobie o niej pomyślę. Traktuje go jak dziecko i to jest nie do zniesienia. Coraz częściej działa mi na nerwy, wtrąca się do wszystkiego, wie lepiej jakie kanapki mu smakują, co powinien założyć, toż to chore. Nie mamy wspólnego kąta tylko dla siebie, bo ta kobieta potrafi siedzieć z nami w pokoju i oglądać telewizję, chociaz ma do dyspozycji pozostałe dwa pokoje. Ale przecież nie mogę jej zwrócić uwagi w jej własnym domu. A najgorsze jest to, że mojemu ukochanemu to odpowiada. Najwyraźniej, bo nigdy nie zrobił z tym porządku. W rozmowach ze mną oczywiście przyznaje mi rację, ale mówi, że ona już taka jest i się nie zmieni. Niech sobie pogada, a on i tak zrobi jak będzie chciał. Ale właśnie największy problem jest w tym, ze on nie robi nic. Mieszkamy osobno, poruszałam temat kupna wspólnego mieszkania. Oboje mamy dobrze płatną pracę, zdolność kredytową, oszczędności. Mój facet znajduje wymówkę. Jest kierowcą i do domu wraca tylko na weekendy, twierdzi, że kupimy mieszkanie, a ja będę w nim siedziec sama, mówi, że przez najbliższy rok nie ma o tym mowy, ale że chcę ale wtedy jak zmieni pracę i będzie na miejscu. A mamusia tylko go w tym utwierdza. Przecież nigdzie jej ukochany synek nie będzie miał lepiej jak u niej. Kolejny problem, oświadczyny. Jestem w stanie sobie rękę uciąc, że nigdy nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby mi się oświadczyć. Bo po co ? Skoro narazie nie chcemy brać ślubu. Ale przecież nikt nie powiedział,że jak ludzie się zareczą muszą wziać słub w ciagu dwoch miesięcy. Dla mnie to ważne, ponieważ chciałabym wkoncu poczuć, ze traktuje mnie poważnie, że chce ze mną spędzić swoje życie. I powoli zaczyna mi to przeszkadzać. Oczywiście wielokrotne rozmowy kończyły się kłotnią. To bezsensu... Wiem, że jestem młoda i jeszcze całe życie przede mną, ale nie znoszę stać w martwym punkcie. Chciałabym iść do przodu, a jak narazie nie widzę z nim takiej możliwości. Zwyczajny brak chęci z jego strony. I zaczynam zadawać sobie pytania. Czy ten związek dalej ma sens ? Czy on zmieni swoje podejście do tak ważnych spraw ? I najważniejsze, czy on faktycznie mnie kocha ? Skoro by kochał chciałby ze mną budować przyszłość, prawda ? Wiem, że jestem młoda, ale nie wiem czy warto dalej brnąć w coś co z takim nastawieniem jak on ma prędzej czy później się rozpadnie. Bardzo go kocham, z całych sił, ale zaczynam wątpić w jego uczucia do mnie. Bo zapewnienia o tym, że on kocha i owszem, chce dziecko, ślub i wspólnie zamieszkać ale póżniej, przeciez nie teraz, teraz jest dobrze tak jak jest, naprawdę przestają mi wystarczać. Doradźcie proszę, bo się pogubiłam...
Biorąc pod uwagę przeszłość Waszego związku, wcale nie jestem zaskoczona taką postawą Twojego faceta.
On zdradzał Ciebie, Ty zdradzałaś jego.
Takie wydarzenia zawsze bardzo naruszają równowagę związku, obopólne zaufanie i zacierają perspektywy przyszłości.
Bynajmniej - teraz jest szczery z Tobą i w jasny sposób komunikuje Ci swoje zdanie.
Albo się z tym zgadzasz i decydujesz się czekać na to obiecane "kiedyś, nie teraz" i liczyć się z tym, że to może nie nadejść, albo nie zgadzasz się z takim podejściem Twojego partnera.
Wtedy nie pozostaje Ci nic innego niż samej sobie kupić mieszkanie.
Wiem, że wcześniejsze wydarzenia bolały Nas obojgu i na pewno tak jak mówisz, zaburzyły równowagę związku. Minęło jednak sporo czasu, wybaczyliśmy sobie i liczyłam, że będzie szło ku lepszemu...
Co o tym myślicie, proszę pomóżcie:)
Ty sama sobie odpowiedziałaś na swoje pytania. On nie traktuje waszego związku poważnie.Problem teściowej by się rozwiązał gdyście zamieszkali osobno. Brak perspektyw na własne lokum, ślub i brak zaufania blokuje ten związek.On myśli o tym co jest dla niego dobre nie dla was. Ja myślę ,że powinniście się rozstać lub pójść na konkretną terapię by odbudować to zaufanie .
6 2017-01-31 12:16:44 Ostatnio edytowany przez blackredwhite (2017-01-31 12:17:36)
Trafiłaś w samo sedno, on myśli o tym, co jest dla Niego dobre, a nie dla Nas... On uważa, że wszystko się ułoży, ale ja mam wrażenie że on nie dorósł, 30letni chłop zachowuje się i myśli jak dziecko.. nie wiem czy jest w stanie sie zmienic.. Ale z drugiej strony bardzo go kocham i naprawdę nie wyobrażam sobie jakby to było żyć bez niego..