Jestem z moim partnerem 2 lata, mieszka on z rodzicami, a ja w wynajmowanym mieszkanku z koleżanką.Nie przeszkadza mi to, że nie mieszkamy razem.obydwoje mamy po 23 lata studiujemy na jednym kierunku. Najbardziej boli mnie fakt, że nie mogę z moim partnerem porozmawiać o przyszłości, gdy zaczynam, on już myśli, że zaczynam "biadolić" :C. Może faceci nie umieją rozmawiać o tym z kobietami? Może to dla nich za bardzo "trudny orzech do zgryzienia"?
Miałyście też takie sytuacje z Waszymi obecnymi/byłymi ?
Pozdrawiam!
2 2017-01-25 16:40:17 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-01-25 16:40:39)
A konkretnie to jakie kwestie dot przyszłości z nim próbujesz omówić? I również konkretnie: w jaki sposób przeprowadzasz (a raczej próbujesz) z nim o tym rozmawiać?
3 2017-01-25 16:45:59 Ostatnio edytowany przez Sadnesshe (2017-01-25 16:47:34)
Czy widzi swoją przyszłość ze mną po studiach, czasami też chcę porozmawiać o aktualnych związkowych sprawach itp. Staram się spokojnie zaczynać temat, siadam obok niego i zawsze staram się mieć spokojny ton głosu, nie chcę też, żeby to odebrał jak jakiś atak terrorystyczny na jego osobę
Raz czy dwa razy udało mi się mu powiedzieć, co mnie trapi, ale gadki o przyszłości itp zawsze kończą się klęską :C
A aktualna sprawa związkowa to np jaka i jaka jest reakcja potem?
A aktualna sprawa związkowa to np jaka i jaka jest reakcja potem?
Coś w ten deseń.
Bardziej mi chodzi o to, że lepiej na bieżąco coś przedyskutować, niż potem, żeby się te "żale" jednej ze stron nawarstwiały. Kiedyś powiedziałam mu, że mieliśmy takie sytuacje podbramkowe, że był swego rodzaju kryzys, a on stwierdził, że nie zauważył czegoś takiego między nami
Dalej piszesz w sposób zawoalowany, więc margines błędu będzie duży... Być może masz do czynienia z człowiekiem, który ma rozwiniętą emocjonalność na poziomie karalucha, być może nie rozmawia z Tobą o takich rzeczach bo przyszłości wspólnej nie widzi, być może żyje chwilą tu i teraz, być może jest jeszcze dzieckiem któremu przyszłość nie w głowie. Trudno powiedzieć gdy konkretów brak.
Konkret jest inny: związek jaki jest nie odpowiada Ci, rozmowy o tym co Ci nie odpowiada do niczego nie prowadzą. Albo czas zmienić sposób rozmowy, albo partnera.
Każda opcja jest możliwa, a z tym sposobem rozmowy pewnie masz rację, muszę jakoś inaczej ją przeprowadzić w dogodnym czasie.
Jesteś z nim od dwóch lat więc nie każda opcja powinna być możliwa. Na tym etapie powinnaś już wiedzieć kim jest Twój partner, jakim człowiekiem. Powinnaś już być w stanie wskazać która z tych opcji jest najbliższa. Skoro nie jesteś w stanie tzn że wasz związek zbudowany jest na słabych podstawach, tak naprawdę nie znacie się, o czym świadczy i jego zdziwienie z powodu kryzysu którego nawet nie zauważył i Twoja obecna niemożność wybrania opcji, tj. mniej więcej ocenienia z jakiego typu człowiekiem jesteś. Jesteście ze sobą bardzo powierzchownie.
Jestem z moim partnerem 2 lata, mieszka on z rodzicami, a ja w wynajmowanym mieszkanku z koleżanką.Nie przeszkadza mi to, że nie mieszkamy razem.obydwoje mamy po 23 lata studiujemy na jednym kierunku. Najbardziej boli mnie fakt, że nie mogę z moim partnerem porozmawiać o przyszłości, gdy zaczynam, on już myśli, że zaczynam "biadolić" :C. Może faceci nie umieją rozmawiać o tym z kobietami? Może to dla nich za bardzo "trudny orzech do zgryzienia"?
Miałyście też takie sytuacje z Waszymi obecnymi/byłymi ?
Pozdrawiam!
Macie po 23 lata ,jesteś z nim od 2 lat i Ty zaczynasz go naciskać pytając jak widzi Waszą przyszłość hmmm... dobrze,że tylko Ciebie to interesuje,nie jego.Wiesz, że faceci są z Marsa i ich nie wolno naciskać pytając o tak ważne dla kobiet rzeczy,oni muszą do tego dojrzeć, Twój partner sam musi zrozumieć,czy chce być z Tobą do końca swoich dni,czy nie.Jeśli ciągle będziesz o tym mówić,on może się zniechęcić, całkowicie zamknąć i z dalszych Twoich planów nici. Jeśli nie będziesz już wspominała nic na ten temat,może to on zacznie poruszać te sprawy. Powstrzymaj się przez jakiś czas,nie pytaj więcej,a sama się przekonasz czy on ma jakieś plany w stosunku co do Waszej przyszłości,czy nie.