Witam
Piszę na forum ponieważ chciałabym uzyskać obiektywne spojrzenie na problem który mnie nurtuje.
Otóż tak jak w temacie..tylko nie o moich rodzicach tu mowa,a o rodzicach mojego męża.Jesteśmy razem ok. 2,5 r. od 3 miesięcy małżeństwem.Mój mąż 5 lat temu zgodził się na przejęcie gospodarstwa rolnego od rodziców,które nie ma co ukrywać było praktycznie w opłakanym stanie.W tym otrzymał też dom rodzinny i jakiś niewielki skrawek ziemi.Warunkiem w umowie był jednak fakt,że rodzice pozostają w tym domu aż do śmierci i mogą poruszać się wszędzie na terenie gospodarstwa oraz mój M. zapewnia im bodajże opałi chyba światło.
Tak więc mój M. zajął się gospodarstwem,bo jest z niego prawdziwy pasjonat jeśli chodzi o tę dziedzinę i na prawdę podniósł ją na nogi tzn. zmodernizował,powiększył itd. w tym czasie mógł liczyć na duze wsparcie ze strony rodziców tzn. razem pracowali i pomagali sobie.Jednak treba spojrzeć na to w ten sposób,że w zmodernizowanym gospodarstwie częściej już praca wyglądała raczej jako przyjemna odskocznia od codzienniej rutyny niż jak to kiedyś bywało ciężka charówa - jednak wciąż był to jakiś obowiązek i potrzeba dopilnowywania pewnych szczegółów.
Za tę pomoc mój mąż oferował full wypas jeśli chodzi o utrzymywanie rodziców,bo mieli zapewnione po prostu wszystko + dostęp do konta i pieniędzy w każdej chwili,pieniądze były zawsze w domu na wszystkie domowe zakupy itd. + wszelkie opłaty w domu internet,prąd,woda,śmieci itp. itd. a nawet wyposażenie w domu tj. pralka,lodówka,gazówka,okap itp. swego czasu nawet ubezpieczenie do momentu przejścia przez rodziców na emeryturę.Także jak już na tą emeryturę przeszli a razem wynosi ona ok 2500 nie wydawali ani nie dokładali sie do domu czy gospodarstwa ani groszem, co poważnie mnie oburzyło kiedy się o tym dowiedziałam.
Zwłaszcza,że im częściej bywałam w tym domu (potem zamieszkałam) tym częściej zauważałam na jaką skalę są wykorzystywane te pieniądze zwłaszcza przez pazerną teściową,która nawet na swoje potrzeby korzystała z pieniędzy mojego M.Mój mąż nie miał nad tym kontroli ani świadomości uważał,że kiedy nie miał jeszcze swojej rodziny wolał powierzyć wszystk mamie i mieć święty spokój,ale zmieni się to kiedy założy swoją własną rodzinę.
I nastał w końcu ten czas dla mnie wyczekiwany b.długo,bo nie mogłam już na to patrzeć..mój M. ciężko pracował,a do domu rodzinnego zjeżdząła się bardzo często liczna rodzina,wnukowie,rodzeństwo ,kuzynostwo,którzy wszelkie,obiady,grille,wakacje spędzały za jego pieniądze...bo rodzice oczywiście z przyzwyczajenia operowali tylko kasą mojego męża.Tak więc od razu po slubie zrobilismy podzial domu na piętra i gruntowny remont u góry gdzie mielismy mieszkac wraz z dzieckiem.W tym osobna kuchnia.Przeniosłam się na nią jak najszybciej było to mozliwe,bo tesciowa jest człowiekiem z którym nie moglam wytrxymac juz od dawna...nadgorliwa,dwulicowa,wscibska i b. skąpa do tego plotkowala i buntowala reszte rodziny na nas...ale to temat na innny watek.
Rodzice b. zle zniesli nasze ''odgrodzenie sie'' kuluminacyjnym momentem bylo kiedy moj maz poinformowal tesciowa,ze przenosimy sie na wlasna kuchnie wiec i wydatki z tym zwiazane od teraz ''wy macie swoje a my swoje''.Tesciowa wpadla w szal..powiedziala ze jak on sobie to wyobraza,ze skoro oni mu tyle pomagaja to on powinien im za to wszystko dawac, a jesli chcemy isc na wlasna kuchnie to ma dawac pieniadze tez na ich.Na co mój mąż nie przystał arguentując,ze i tak juz duzo daje i jesli nie chce, nie musi pomagac albo moze jej za to placic.Chce podkreslic,ze w tej chwili na gospodarstwie rodzice robia na prawde niewiele np. mama zajmowala sie kurami i karmieniem swin + dojenie krow aparatami(tzn. 30 min x2 dziennie) a wszystkie wieksze prace wykonywał mój maz.
Od chwili przeniesienia sie na wlasne mieszkanie tesciowa ograniczyla swa pomoc do minimmum..nie robi juz prawie nic.Do tego traktuje nas jak intruzow jest definitywnie obrazona, malo tego robi z nas w calej rodzinie najgorszych do tego stopnia ze wszyscy juz sie od nas odwrocili (mowa glownie o dwoch siostrach M. zzytych z jego matka) wszyscy sie uzalaja nad biednym losem mamy ktora praktycznie zmienia stanowisko z tv przed pc i niczym nie musi sie martwic.Ostatniio nawet w towarzystwie wizyty jedenj z siostr jej rodzinie postawila talerze do kolacji a nas kompletnie zignorowala.Nie muszę chyba mówić,że pewnie całym winowajcą tego 'zła' jestem ja-synowa.Co wy o tym wszystkim myślicie..Czy mąż powinien ich tak utrzymywać,bo dla mnie wydaje mi się to trochę dziwne..zwłaszcza,że mają sporo swoich odłożonych pieniędzy i emeryturę...