Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 12 ]

1

Temat: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Witam
Piszę na forum ponieważ chciałabym uzyskać obiektywne spojrzenie na problem który mnie nurtuje.

Otóż tak jak w temacie..tylko nie o moich rodzicach tu mowa,a o rodzicach mojego męża.Jesteśmy razem ok. 2,5 r. od 3 miesięcy małżeństwem.Mój mąż 5 lat temu zgodził się na przejęcie gospodarstwa rolnego od rodziców,które nie ma co ukrywać było praktycznie w opłakanym stanie.W tym otrzymał też dom rodzinny i jakiś niewielki skrawek ziemi.Warunkiem w umowie był jednak fakt,że rodzice pozostają w tym domu aż do śmierci i mogą poruszać się wszędzie na terenie gospodarstwa oraz mój M. zapewnia im bodajże opałi chyba światło.

Tak więc mój M. zajął się gospodarstwem,bo jest z niego prawdziwy pasjonat jeśli chodzi o tę dziedzinę i na prawdę podniósł ją na nogi tzn. zmodernizował,powiększył itd.  w tym czasie mógł liczyć na duze wsparcie ze strony rodziców tzn. razem pracowali i pomagali sobie.Jednak treba spojrzeć na to w ten sposób,że w zmodernizowanym gospodarstwie częściej już praca wyglądała raczej jako przyjemna odskocznia od codzienniej rutyny niż jak to kiedyś bywało ciężka charówa - jednak wciąż był to jakiś obowiązek i potrzeba dopilnowywania pewnych szczegółów.

Za tę pomoc mój mąż oferował full wypas jeśli chodzi o utrzymywanie rodziców,bo mieli zapewnione po prostu wszystko + dostęp do konta i pieniędzy w każdej chwili,pieniądze były zawsze w domu na wszystkie domowe zakupy itd. + wszelkie opłaty w domu internet,prąd,woda,śmieci itp. itd. a nawet wyposażenie w domu tj. pralka,lodówka,gazówka,okap itp. swego czasu nawet ubezpieczenie do momentu przejścia przez rodziców na emeryturę.Także jak już na tą emeryturę przeszli a razem wynosi ona ok 2500 nie wydawali ani nie dokładali sie do domu czy gospodarstwa ani groszem, co poważnie mnie oburzyło kiedy się o tym dowiedziałam.

Zwłaszcza,że im częściej bywałam w tym domu (potem zamieszkałam) tym częściej zauważałam na jaką skalę są wykorzystywane te pieniądze zwłaszcza przez pazerną teściową,która nawet na swoje potrzeby korzystała z pieniędzy mojego M.Mój mąż nie miał nad tym kontroli ani świadomości uważał,że kiedy nie miał jeszcze swojej rodziny wolał powierzyć wszystk mamie i mieć święty spokój,ale zmieni się to kiedy założy swoją własną rodzinę.

I nastał w końcu ten czas dla mnie wyczekiwany b.długo,bo nie mogłam już na to patrzeć..mój M. ciężko pracował,a do domu rodzinnego zjeżdząła się bardzo często liczna rodzina,wnukowie,rodzeństwo ,kuzynostwo,którzy wszelkie,obiady,grille,wakacje spędzały za jego pieniądze...bo rodzice oczywiście z przyzwyczajenia operowali tylko kasą mojego męża.Tak więc od razu po slubie zrobilismy podzial domu na piętra i gruntowny remont u góry gdzie mielismy mieszkac wraz z dzieckiem.W tym osobna kuchnia.Przeniosłam się na nią jak najszybciej było to mozliwe,bo tesciowa jest człowiekiem z którym nie moglam wytrxymac juz od dawna...nadgorliwa,dwulicowa,wscibska i b. skąpa do tego plotkowala i buntowala reszte rodziny na nas...ale to temat na innny watek.

Rodzice b. zle zniesli nasze ''odgrodzenie sie'' kuluminacyjnym momentem bylo kiedy moj maz poinformowal tesciowa,ze przenosimy sie na wlasna kuchnie wiec i wydatki z tym zwiazane od teraz ''wy macie swoje a my swoje''.Tesciowa wpadla w szal..powiedziala ze jak on sobie to wyobraza,ze skoro oni mu tyle pomagaja to on powinien im za to wszystko dawac, a jesli chcemy isc na wlasna kuchnie to ma dawac pieniadze tez na ich.Na co mój mąż nie przystał arguentując,ze i tak juz duzo daje i jesli nie chce, nie musi pomagac albo moze jej za to placic.Chce podkreslic,ze w tej chwili na gospodarstwie rodzice robia na prawde niewiele np. mama zajmowala sie kurami i karmieniem swin + dojenie krow aparatami(tzn. 30 min x2 dziennie) a wszystkie wieksze prace wykonywał mój maz.

Od chwili przeniesienia sie na wlasne mieszkanie tesciowa ograniczyla swa pomoc do minimmum..nie robi juz prawie nic.Do tego traktuje nas jak intruzow jest definitywnie obrazona, malo tego robi z nas w calej rodzinie najgorszych do tego stopnia ze wszyscy juz sie od nas odwrocili (mowa glownie o dwoch siostrach M. zzytych z jego matka) wszyscy sie uzalaja nad biednym losem mamy ktora praktycznie zmienia stanowisko z tv przed pc i niczym nie musi sie martwic.Ostatniio nawet w towarzystwie wizyty jedenj z siostr jej rodzinie postawila talerze do kolacji a nas kompletnie zignorowala.Nie muszę chyba mówić,że pewnie całym winowajcą tego 'zła' jestem ja-synowa.Co wy o tym wszystkim myślicie..Czy mąż powinien ich tak utrzymywać,bo dla mnie wydaje mi się to trochę dziwne..zwłaszcza,że mają sporo swoich odłożonych pieniędzy i emeryturę...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Właśnie dlatego ja jestem przeciwna takim umowom. Moja mama na takową nalega, ale ja mam poważne obawy. Wiem, że jest trudną osoba, po traumach z dzieciństwa, we wiecznej depresji, chronicznie nieszczęśliwa, mega pesymistka. Juz teraz potrafi dać do wiwatu gdy wpadnie w szał. Pomogę jej na starość tak czy inaczej, ale jakoś mnie zniechęca to nakłanianie do podpisania umowy o dożywocie. W sytuacjach niejasnych i konfliktowych mama nie omieszka wypomnieć i to w bardzo bolesny sposób (już teraz to stosuje w innych sprawach), że skoro dostaliśmy majątek to mamy jej słuchać, zajmować się tak jak sobie życzy. To frustrujące i dołujące.
Moja osobista dygresja: Zawsze miałam wrażenie, że na takie umowy nalega rodzic, który boi się porzucenia i samotności na starość, kto nie ma zaufania do dzieci, jest nieszczęśliwy lub ma coś przeskrobane wobec rodziny i wie, że nikt nie będzie chciał się nim zająć. I tu już się powinna zapalić lampka ostrzegawcza, że nie ma w rodzinie pozytywnych relacji, a więc taka umowa moze tylko poróżnić zamiast te relacje umocnić. Taka umowa kojarzyła mi się  z powiedzeniem, że tonący brzytwy się chwyta.... smutne sad .

Wasza historia tylko potwierdza moje obawy.
Moim zdaniem mąż zrobił jeden podstawowy błąd, że nie trzymał się umowy. Miał zapewnić tylko prąd i coś tam... to tylko to i nic więcej. Natomiast dał palec, a wzięli całą rękę sądząc, że im się należy, bo tak ich przyzwyczaił. A ludzie nas traktują tak jak im na to pozwalamy i do czego ich przyzwyczailiśmy!
Moze trzeba rodzicom przypomnieć jak brzmiała umowa, że i tak długo otrzymywali więcej niż było napisane. Podejrzewam, że to tylko wywoła większą burzę. Moze lepiej jednak nic nie mówić i po prostu żyć sami dla siebie, osobno ale dotrzymując warunków umowy. Skrupulatnie pilnując terminów i dowodów zapłat. To ważne by w razie sytuacji, gdyby rodzice postanowili zmienić umowę (bo mają do tego prawo gdy uznają, ze są krzywdzeni, a warunki umowy nie są dotrzymywane), Wy będziecie czyści, będziecie mieć na wszystko dowód.
Nie wiem co doradzić... trudna sprawa.
Przykro mi.

3 Ostatnio edytowany przez anicorek87 (2017-01-23 20:55:34)

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

A ja się zastanawiam w czym problem?W tym ,że mąż utrzymuję rodziców mimo ,że wam pomagają i macie dom na siebie przepisany wraz z gospodarstwem.Rozumiem,że tu nie chodzi o to ,że wam nie starcza tych pieniędzy na życie tylko nagle pojawiłaś się ty i przestał Ci pasować układ, który u nich się sprawdzał. Faktycznie zrobiliście to drastycznie od razu oddzielając z dnia na dzień, odcinając i kasę i w sumie dobre relację. Pytanie tylko czy warto było zburzyć dobre relacje z rodziną i znajomymi dla tych paru złotych ?, które raczej ne robią wam różnicy bo o ubóstwie w waszej rodzinie nie piszesz. Też mnie zastanawia te 2500 tys złotych emerytury , co oni robią z tą kasą? skoro mąż im daje na utrzymanie.
PS:Umowa z dożywotnim mieszkaniem i opieką to najlepsze co rodzice mogli dla siebie zrobić. Ile się teraz słyszy takich informacji,że ludzie przepisują domy a potem na bruk są wyrzuceni a to w końcu ich dom mimo wszystko.

4

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?
anicorek87 napisał/a:

A ja się zastanawiam w czym problem?W tym ,że mąż utrzymuję rodziców mimo ,że wam pomagają i macie dom na siebie przepisany wraz z gospodarstwem.Rozumiem,że tu nie chodzi o to ,że wam nie starcza tych pieniędzy na życie tylko nagle pojawiłaś się ty i przestał Ci pasować układ, który u nich się sprawdzał. Faktycznie zrobiliście to drastycznie od razu oddzielając z dnia na dzień, odcinając i kasę i w sumie dobre relację. Pytanie tylko czy warto było zburzyć dobre relacje z rodziną i znajomymi dla tych paru złotych ?, które raczej ne robią wam różnicy bo o ubóstwie w waszej rodzinie nie piszesz. Też mnie zastanawia te 2500 tys złotych emerytury , co oni robią z tą kasą? skoro mąż im daje na utrzymanie.
PS:Umowa z dożywotnim mieszkaniem i opieką to najlepsze co rodzice mogli dla siebie zrobić. Ile się teraz słyszy takich informacji,że ludzie przepisują domy a potem na bruk są wyrzuceni a to w końcu ich dom mimo wszystko.

Dla mnie problem jest w tym,że rzeczywiście ten układ przestał mi odpowiadać.Rodzicom nadal pomagamy w każdym aspekcie,nawet w tych których mąż nie był zobowiązany i nie mam nic przeciwko..Ale dlaczego mamy też dawać na takie podstawowe wydatki,które mogą sobie sami zapewnić?? Gdyby nie mieli pieniędzy rozumiem, na pewno też bym nie żałowała.
Dobre relacje odcięła tesciowa, dlaczego? bo chcieliśmy mieć własne mieszkanie,kuchnie,prywatność,małą niezależność finansową jak reszta rodzeństwa? czy to takie dziwne? my takiego ataku wobec niej nie zastosowaliśmy.A w mojej opinii to ona zachowuje się bardzo nie fair.A wszystko podyktowane jest przez jej przyzwyczajenie do tego,że wszystko się jej należy.Dlaczego nigdy ani grosza nie dołożyła ze swoich pieniędzy mimo,że ich nie brakowało? Gdyby choć minimalny wkład był z ich strony miałabym może inny stosunek,a to było żywe wykorzystywanie na co nie chciałam pozwolić.
Jak to co..odkładali na konto smile.

5

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Moim zdaniem warto by było wyjaśnić z nimi wasz tok myślenia i po prostu porozmawiać. Nic innego nie możesz zrobić dlatego ,że jesteś właśnie dla nich ta zła, ten intruz , który zburzył ten spokój i tak już zostanie. Starsi ludzie zamknięci w swoich schematach nie lubią zmian, wszystko tak odbierają ,że im się należy bo są wiekowi a my młodzi niedoświadczeni gówniarze. Ja mam podobnie ale z sąsiadami. Kupiłam dom do remontu w sąsiectwie starszych pań i też jestem ta zła bo się czepiam ,że mi ktoś po grządkach łazi i zagląda, bo jedna z Pań chciała przejazd przez działkę za darmo , którego nie dostała od poprzedniego właściciela ale od nas jej się należy bo tyle lat na gębę jeździ. Dziś inna wpadła do mnie bo udostępniłam jej drogę żeby ciężkim transportem mogła przejechać  z drzewem a ja bramkę za nią zamknęłam i zrobiłam zdjęcie ,że bramy nie zamykają bo mam kosę z tą sąsiadką która chciała przejazd za darmo.I tamta kobiecina się popłakała ,że oni sąsiedzi tak sobie pomagają a ja się czepiam o nie zamykanie bramy wjazdowej mimo,że mam wylot na drogę główną i dziecko w domu.
Coś w tym jest ,że jak zmienisz komuś coś co było dla niego wygodniejsze to i przyjaźń się kończy i fałszywa pomoc.Niestety też Cię nie pocieszę i będziesz mieć z nimi już kosę bo takie jakieś nieprzyjemne rzeczy się pamięta i jesteś teraz tą stroną buntującą ich dziecko to już chyba zgody nie będzie. Porozmawiać zawsze możesz nic nie tracisz.

6

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Nie mówię, że układ, któr się wykształcił między twoim mężem a jego rodzicami był doskonały czy sprawiedliwy. Ale zauważ jedno - weszłaś w ten układ z zewnątrz (bo synowa, przychodząca do domu rodzinnego męża zawsze jest na początku "z zewnątrz", a 3 miesiące to zdecydowanie początek). I natychmiast wykazałaś się zerową empatią, wyrozumiałością i dyplomacją, od razu ruszyłaś do siłowej konfrontacji i wywołałaś gwałtowne zmiany. Jestem pewna, że nie przewidziałaś takich konsekwencji i nie chciałaś doprowadzić do konfliktu z rodziną męża. Ale prawda jest taka, że jakbyś się trochę zastanowiła nad różnymi scenariuszami, a nie tylko zafiksowała się na jak najszybszym zrealizowaniu tego, który Tobie najbardziej odpowiadał (co zrozumiałe, ja wcale się nie dziwię, że Tobie poprzedni układ nie pasował, że chciałaś zmiany), to mogłabyś całą operację przeprowadzić skuteczniej i mniej konfliktowo.

Nie bez przyczyny mówi się, że nie przesadza się starych drzew. Wiekowi ludzie mają swoje przyzwyczajenia i na burzenie wypracowanego ładu reagują bardzo gwałtownie. Taka, w większości wypadków, jest natura ludzka - zmienić ją bardzo ciężko i zazwyczaj więcej wysiłku niż jest to ostatecznie warte. Datego tak bardzo przydaje się empatia. Postaraj się o nią. Postaraj się zrozumieć, że taka już kolej rzeczy, że jak komuś odbierzesz przywilej, to go zaboli i wywoła bunt. I że bynt będzie jeszcze silniejszy, gdy ten ktoś zaczął już traktować przywilej jako normę. Że wzrośnie jeszcze bardziej, gdy przywilej odbierze ktoś z zewnątrz, kto w opinii poszkodowanego nie ma prawa i szarogęsi się na cudzym. A w oczach teściowej możesz być synową, ale napewno jeszcze nie jesteś "swoja" i może nigdy nie będziesz.

Cóż, mleko się rozlało. Możesz trwać w oburzeniu i urażonej dumie, bo obiektywnie oczywiście to teściowa nie dotrzymuje warunków umowy, którą kiedyś zawarła z synem. Możesz więc przyjąć w tym wszystkim rolę Wysokiego Sądu, obiektywną i wymagającą podporządkowania się literze prawa. Możesz też spróbować poukładać sobie relacje z rodziną - ale to wymaga zupełnie innego podejścia. Trochę mniej litery prawa, trochę więcej pragmatyzmu.

7

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?
ruda102 napisał/a:

Nie mówię, że układ, któr się wykształcił między twoim mężem a jego rodzicami był doskonały czy sprawiedliwy. Ale zauważ jedno - weszłaś w ten układ z zewnątrz (bo synowa, przychodząca do domu rodzinnego męża zawsze jest na początku "z zewnątrz", a 3 miesiące to zdecydowanie początek). I natychmiast wykazałaś się zerową empatią, wyrozumiałością i dyplomacją, od razu ruszyłaś do siłowej konfrontacji i wywołałaś gwałtowne zmiany. Jestem pewna, że nie przewidziałaś takich konsekwencji i nie chciałaś doprowadzić do konfliktu z rodziną męża. Ale prawda jest taka, że jakbyś się trochę zastanowiła nad różnymi scenariuszami, a nie tylko zafiksowała się na jak najszybszym zrealizowaniu tego, który Tobie najbardziej odpowiadał (co zrozumiałe, ja wcale się nie dziwię, że Tobie poprzedni układ nie pasował, że chciałaś zmiany), to mogłabyś całą operację przeprowadzić skuteczniej i mniej konfliktowo.

Nie bez przyczyny mówi się, że nie przesadza się starych drzew. Wiekowi ludzie mają swoje przyzwyczajenia i na burzenie wypracowanego ładu reagują bardzo gwałtownie. Taka, w większości wypadków, jest natura ludzka - zmienić ją bardzo ciężko i zazwyczaj więcej wysiłku niż jest to ostatecznie warte. Datego tak bardzo przydaje się empatia. Postaraj się o nią. Postaraj się zrozumieć, że taka już kolej rzeczy, że jak komuś odbierzesz przywilej, to go zaboli i wywoła bunt. I że bynt będzie jeszcze silniejszy, gdy ten ktoś zaczął już traktować przywilej jako normę. Że wzrośnie jeszcze bardziej, gdy przywilej odbierze ktoś z zewnątrz, kto w opinii poszkodowanego nie ma prawa i szarogęsi się na cudzym. A w oczach teściowej możesz być synową, ale napewno jeszcze nie jesteś "swoja" i może nigdy nie będziesz.

Cóż, mleko się rozlało. Możesz trwać w oburzeniu i urażonej dumie, bo obiektywnie oczywiście to teściowa nie dotrzymuje warunków umowy, którą kiedyś zawarła z synem. Możesz więc przyjąć w tym wszystkim rolę Wysokiego Sądu, obiektywną i wymagającą podporządkowania się literze prawa. Możesz też spróbować poukładać sobie relacje z rodziną - ale to wymaga zupełnie innego podejścia. Trochę mniej litery prawa, trochę więcej pragmatyzmu.

Hmmm chciałabym tylko zauważyć,że ta decyzja nie jest tylko moim rozkazem,ale także pragnieniem i wolą mojego męża,który też w końcu chciał się od rodziców, a zwlaszcza toksycznej matki ''odciąć''.Wszystkie decyzje były wspólne.By rozwiac wszelkie watpliwosci musze dodac ze mieszkam z nimi dluzej niz 3 miesiace ,bo prawie 1,5 roku. a na wlasnej kuchni jestesmy chyba 3 tygodnie.chcialam uciec od tesciow jak najszybciej bo  nie mielismy z nimi wlasnego zycia, a to co dzialo sie u nas w domu czy miedzy mna a mezem rozprzestrzenialo sie na cala rodzine. w dodatku meczylo mnie juz bycie na garnuszku tesciowej,ktora jest typem rzadzacej.chcialam sie troche usamodzielnic.mam w sobie duzo empatii...ale w tym wypadku bylo coss kosztem czegos. dla mnie to bylo za wiele.

8

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Jak ja to mówię, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Często tak jest, że jak dochodzi osoba z zewnątrz to się sielanka kończy bo rodzice czują się zagrożeni, nie mówię, że zawsze ale często, że ukochane dziecko teraz kocha kogoś poza nimi, ładuje kasę w kogoś innego niż rodzice, a w tamtym wypadku mieli raj na ziemi, a teraz muszą się sami ogarniać i już nie jest tak przyjemnie, ale z drugiej strony to taka spółka z której jeden z właścicieli mający większość udziałów nagle zabiera swój większy wkład i zmniejsza standard życia drugiemu, który mniej wkłada od siebie, zawsze będzie obraza i niesmak.

9

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Autorko, ja naprawdę dostrzegam to, o czym piszesz i zupełnie nie dziwię się Twoim motywacjom. Ale Ty wciąż nie dostrzegasz jednego - że jest różnica między tym, jakie coś realnie jest (wspólna decyzja Twoja i męża), a jak może być odebrane, szczególnie gdy odbiorca jest negatywnie nastawiony (przyszła synowa, jak tylko się w rodzinę wżeniła, to zaczęła kochanego syna urabiać przeciwko rodzicom). I że pewne sprawy załatwia się mając przede wszystkim na uwadze tę drugą opcję. Relacje z teściami - szczególnie jak się mieszka w ich domu (bo oni go mężowi mogli przekazać w umowie, ale w ich głowach to nadal jest ich dom - po prostu) - bywają skomplikowane jak poruszanie się po polu minowym. Ty się właśnie władowałaś na minę, nie ma co do tego wątpliwości.

Tak, słuszność jest po Twojej stronie. I co z tego? Lepiej Ci z tą świadomością, choć teściowa sfochana i nastawia resztę rodziny przeciw wam? Czy jednak lepiej by było przełknąć poczucie słuszności i relacje z teściową sobie poukładać?

10

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?
ruda102 napisał/a:

Autorko, ja naprawdę dostrzegam to, o czym piszesz i zupełnie nie dziwię się Twoim motywacjom. Ale Ty wciąż nie dostrzegasz jednego - że jest różnica między tym, jakie coś realnie jest (wspólna decyzja Twoja i męża), a jak może być odebrane, szczególnie gdy odbiorca jest negatywnie nastawiony (przyszła synowa, jak tylko się w rodzinę wżeniła, to zaczęła kochanego syna urabiać przeciwko rodzicom). I że pewne sprawy załatwia się mając przede wszystkim na uwadze tę drugą opcję. Relacje z teściami - szczególnie jak się mieszka w ich domu (bo oni go mężowi mogli przekazać w umowie, ale w ich głowach to nadal jest ich dom - po prostu) - bywają skomplikowane jak poruszanie się po polu minowym. Ty się właśnie władowałaś na minę, nie ma co do tego wątpliwości.

Tak, słuszność jest po Twojej stronie. I co z tego? Lepiej Ci z tą świadomością, choć teściowa sfochana i nastawia resztę rodziny przeciw wam? Czy jednak lepiej by było przełknąć poczucie słuszności i relacje z teściową sobie poukładać?

Doskonale rozumiem. Ale to, co mną kierowało to tylko i wyłącznie dobro mojej rodziny i relacji między mną a partnerem,bo wiele kłótni i kryzysów już mieliśmy przez sytuacje z rodziną.A jeszcze więcej by było gdybyśmy dłużej z nimi zostali.Zwłaszcza,że niedługo po ślubie przyszło na świat nasze dziecko.
Niedopuszczasz do siebie tej myśli,że moja teściowa ma na prawdę okropny charakter,a ja się po prostu 'ewakuowałam'.To nie były zwykłe relacje zz których stopniowo moglibyśmy przechodzić w swoje życie.To było po prostu toksyczne,dlatego tak szybko i drastycznie musiało nastąpić odcięcie.
Wcześniej kiedy mieliśmy jakieś miejsze czy większe kłótnie mięszy sobą wiedziała o nich cała rodzina..i do tej pory każdy wie co sięu nas i między nami dzieje.Siostra za sprawą teściowej już raz wzięła na ''słówko'' mojego wtedy przyszłego męża i nagadała na mnie jakichś kompletnych kłamstw i bredni pod moim adresem by go do mnie zniechęcić! na szczęście mąż miał swój rozum i od tamtej pory ma ją na duży dystans.
Już teraz próbowała wtrącać się w wychowanie dziecka.Wszystko według niej robię nie tak.Żle ubieram,za cienko na pewno biedactwo zmarźnie, najlepiej jeszcze w towarzystwie córek..szukajac sojusznikow.Żle trzyma...wszystko zle. Albo te teksty jeszcze przed dzieckiem i slubem...ze bedzie zabierac mi je na spacerki a mi zostawi chałupę na głowie.To wszystko na prawde nie bylo normalne.Nie można było postąpic tak jak piszesz,choc bardzo tego chciałam

11

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

No to skoro nie można było postąpić inaczej, to znaczy, że zrobiłaś najlepiej, jak się da. Tylko w takim razie nie rozumiem w ogóle tego wątku - oczekujesz potwierdzenia, że postąpiłaś dobrze? Jeśli Ty uważasz, że lepiej niż to załatwiłaś się nie dało, to tylko to się liczy. Nie potrzeba wątku na forum, by utwierdzić się w przekonaniu, w którym już jesteś utwierdzona.
Chciałaś się wyżalić na teściów? To mogłaś to jasno zaznaczyć na wstępie. Ja się absolutnie zgadzam, że sytuacja jest do bani i obrywasz za zupełnie normalną potrzebę kontroli swojego rodzinnego budżetu. Ale życie bywa niesprawiedliwe i można albo się nad tym roztkliwiać (czego ja osobiście nie lubię i nie praktykuję, więc nie idę w tę stronę z moimi komenarzami) albo coś z tym zrobić, choćby to nie było najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie w dziejach. Np. teściowej, zamiast przedstawiać sytuację, jak ukrócenie ich żerowania na dobroci syna (bo tak odbieram twoją postawę i moim zdaniem to jest zbędne jątrzenie sprawy - jeśli chcesz z teściową porozumienia - nie ważne jak jest prawdziwe) można było powiedzieć - jest dziecko, utrzymanie rodziny jest bardziej kosztowne i potrzebujemy więcej kontroli nad domowym budżetem.
Ja po prostu uważam żalenie się, choćby totalnie uzasadnione, za marnotrawstwo czasu (bo trochę życia na tym strawiłam i nic dobrego mi to nie przyniosło), więc natychmiast przeskakuję do kolejnego etapu - szukanie rozwiązania. Jak rozwiązanie jest, to w imię pragmatyzmu i zażegnania konfliktu (jeśli właśnie to dla mnie ważne) jestem w stanie przełknąć własną rację i słuszność, jak wiem, że trzymając się ich nigdzie nie zajdę. Wiedzieć będe swoje, ale na siłę do swoich racji nikogo nie przekonam. A jak rozwiązania nie ma, bo ewentualny kompromis jest z gatunku tych, co mi wcale nie odpowiadają, to temat jest w tym momencie zamknięty. Jest jak jest i nie ma co sobie tym głowy zatruwać, bo niczego to nie zmieni. I ewentualnie to podejście Ci polecam. Skoro już masz w tym temacie wyrobione zdanie (i jest ono uzasadnione), to po co się dalej szamotać?
No po prostu nie potrafię utwierdzać ludzi w słuszności ich rozżalenia, bo ludzie zwykle są do swojego rozżalenia przekonani i w tej sytuacji ja nic do zaoferowania nie mam, żadnego świeżego spojrzenia na sprawę.

12

Odp: Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Bardzo dobrze zrobilas. Ja mieszkam 12 rok z tesciowa ktora utrzymujemy chociaz tez ma swoja emeryture. Wszystkie oplaty robimy my, zakupy spozywcze, remonty, wszystko my. Ona nam bawila dzieci jak szlam do pracy. Dom miala nam przepisac ale nadal tego nie zrobila. Wyprowadzic sie nie pozwoli bo ryczy. Ja juz mam tego po dziurki w nosie. W tym roku nie odpuszcze i rozpoczynamy budowe. Mieszkanie z tesciami to nie zycie. Caly czas trzeba sie podporzadkowywac i na wszystko zgadzac. Nawet jesli cos jest przepisane to i tak jest to nic nie znaczacy papierek. Dlatego ja doradzam zwijac żagle.

Posty [ 12 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Utrzymywanie rodziców wzamian za pomoc?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024