Nigdy nie myślałam że w ogóle tu napiszę, ale mam problem z moim mężczyzną, nie wiem jak mogę mu pomóc, czy w ogóle jakoś mogę, czy tylko on może się uporać z pewnymi rzeczami.
Jesteśmy parą 2 lata, mamy po 20kilka lat, było różnie, raz lepiej, raz gorzej, ale generalnie dogadujemy się, on jest człowiekiem trochę zamkniętym w sobie, przeżywa wszystko w środku, przejmuje się drobnymi rzeczami, które momentami urastaja do rangi ogromnego problemu, kiedyś mieliśmy spore kłopoty, żeby porozmawiać o nas, o naszych problemach, ale udało nam się to wypracować i komunikacja, mimo że momentami nie łatwa, jest całkiem dobra, staram się go zrozumieć. Nie jestem oazą cierpliwości i zdarzało mi się niestety zdenerwowac, ale w sferach życia codziennego dogadujemy się.
Jednak w sprawach seksu jest inaczej. Jest nam w łóżku naprawdę bardzo dobrze, ciągle to podkreślam, mówię mu, że jest cudownym mężczyzną, że mnie zaspokaja i że z nikim nie było mi lepiej. Naprawdę nie mogę narzekać, dba o mnie, stara się, jednak wystarczy jaką mała porażka, np. jest zmęczony, penis mu RAZ nie stanie i przeżywa to bardzo mocno, stresuje się się przy następnych stosunkach i można się domyślać jak to wygląda, to jeszcze bardziej napędza jego stres. Ostatnio spytalam go, czemu tak rzadko mnie liżę, ot po prostu to uwielbiam, ale nie wiedziałam dotąd czemu rzadko się to dzieje. Usłyszałam ze dla niego to ogromny stres, bo kiedyś powiedziałam że mógłby coś tam poprawić i boi się, że nie będzie dobrze, poza tym kiedyś przy tym po prostu się nie podniecil i boi się za każdym razem tak teraz będzie. Przeżywa teraz to, co powiedziałam strasznie, traktuje to jako osobistą porażkę, to, że przez stres nie może dać mi tego, czego chce. Pisze ze powoli ze strachu przechodzi mu ochota na seks. Staram się go się uspokajac, ale nie wiem już jak. Nie mówiłam nic w złej wierzę, nie strofuje go nigdy, chwale go, nie denerwuje się, gdy jest zmęczony, gdy coś nie wyjdzie, normalna sprawa. Tym bardziej jest mi ciężko zrozumieć, jak takie małe rzeczy, mogą aż tak na niego wyplywac, paraliżować i powodować strach przy każdym kolejnym stosunku? Wiem, że to wynika z niskiej samooceny, tylko czy mogę mu jakoś pomóc? Kocham go, nie chce żeby się stresował rzeczami którymi absolutnie nie musi.
Poza tym chciałabym mieć swobodę mówienia o swoich potrzebach i tym co można ewentualnie poprawić, to jest dla mnie trochę niekomfortowa sytuacja. Chciałabym bez stresu móc o seksie porozmawiać, o dobrych rzeczach nie ma problemu, ale każda moja prośbę on odbiera jako krytykę, zapominając o moich wcześniejszych zapewnieniach. To mnie trochę ogranicza. Nie jestem jego rodzicem, nie mam za zadanie go chronić, chce mieć swobodę mówienia.
Zdaje sobie sprawę, że ludzie mają większe problemy ale po prostu chciałabym jakoś nam pomóc, żeby było lepiej, jakoś wyeliminować ten jego niepotrzebny strach.