Cześć. Mam już 29 lat, a mimo tego nie mam stałego partnera. Nie wymagam nie wiadomo czego: wysokich zarobków, wysokiego wzrostu, własnego mieszkania, samochodu czy wyglądu greckiego boga. Wymagam 2 rzeczy: inteligencji i zrównoważenia emocjonalnego. Inteligencja to rzecz względna, bo nie chodzi mi o ilość przeczytanych książek czy wiedzę naukową. Chodzi o to, żeby było o czym z takim facetem porozmawiać, żeby miał jakieś zainteresowania i życie poza pracą. Inteligencja nie jest dla mnie problemem, ponieważ jest masa inteligentnych mężczyzn. Gorzej z tym drugim wymaganiem. Okazywało się, że przy głębszym poznaniu każdy facet miał ze sobą jakiś problem i to wpływało na relację. Podczytuję Wasze forum od jakiegoś czasu i widzę, że tutaj z facetami jest podobnie. Narzekają na złe kobiety, mają pełno kompleksów. Nie chcę być niczyim psychologiem, bo z doświadczenia wiem, że to nie działa. Nie toleruję w związku fochów i przenoszenia frustracji z pracy do domu. Zawodowo poznaję wielu mężczyzn sukcesu, którzy z zewnątrz sprawiają wrażenie stabilnych i pewnych siebie, a przy bliższym poznaniu okazuje się, że mają jakiś bagaż, z którym sobie nie radzą. Nie lubię też wymówek, narzekania, że w Polsce jest źle i usprawiedliwiania się. Może zbyt wiele oczekuję?
1 2017-01-06 16:54:53 Ostatnio edytowany przez summertime dream (2017-01-06 20:10:50)
Raczej nie istnieją. Bynajmniej nie udało mi się spotkać, czy nawet słyszeć o takowych. Chyba że w książkach, filmach itp Chyba pozostaje uwierzyć, że ten gatunek wymiera. Może coś go zastąpi? Hope.
Nie wiem czy dobrze się wyraziłam, bo nie szukam ideału. Każdy ma jakieś problemy, ale chodzi o to, żeby facet te problemy wewnętrzne rozwiązywał sam i nad sobą pracował. Z zewnętrznymi oczywiście można sobie radzić wspólnie. Jak mam np. mieć dziecko z kimś kto nie jest wyważony i reaguje agresją na odmienne poglądy lub inne tego typu kwiatki. Po prostu tego nie widzę.
Każdy jest dzisiaj obciążony jakimiś wydarzeniami. Wystarczy śmierć kogoś bliskiego i już zmienia to człowieka pod względem emocjonalnym
5 2017-01-06 17:45:26 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2017-01-06 17:49:32)
Hmmm... przewrotnie zapytam: a kto z nas jest całkowicie "normalny" ? Każdy ma jakiś bagaż i jakieś niedociągnięcia emocjonalne, jakieś kompleksy.
Faset to taki osobnik, który uważa, ze chodzenie do psychologa czy przyznanie się nawet do kompleksów i słabości, to takie niemęskie, to ujma na jego charakterze, to atak na męską dumę. Tak to odbieram patrząc na swojego męża. Wiem, ze ma kompleksy choć w życiu się do tego nie przyzna, zaatakuje (w myśl, ze atak najlepszą obroną), ale nie popracuje nad sobą, bo to oznacza przyznanie się do słabości.
Nie chcę wszystkich facetów mierzyć jedna miarą, ale nie znam takiego, który by był inny.... moze taki królewicz z bajki gdzieś istnieje... któż wie .
Przy czym dodam, ze masz tylko 29 lat, a nie AŻ. Moja szwagierka znalazła mężczyznę w wieku 40 lat i urodziła zdrowe dziecko, więc nigdy nie jest za późno... szukajcie a znajdziecie - podobno.
PS
Poza tym, to nic nie znaczy, że on jest dziś taki. Mój małżonek był cierpliwy, opanowany i spokojny kiedy za niego wychodziłam. Tym mnie ujął. Po 40-tce (nie wiem czy to kryzys wieku średniego czy coś innego) nagle stał sie przewrażliwiony i potrafi wybuchnąć bez ważnego powodu. I co wtedy zrobisz.... rozwiedziesz sie, bo się zmienił? Skoro on uważa, ze ja wyolbrzymiam i on nie ma żadnego problemu ze sobą... wiesz... męska duma.
6 2017-01-06 17:46:41 Ostatnio edytowany przez Bulka (2017-01-06 17:49:45)
Myślę, że autorce nie chodziło o normalne obciążenia emocjonalne, w skutek wydarzeń życiowych, a o poważne wynaturzenia i zaburzenia.
Co do kuzynki to bardziej myślę że "ostatni dzwonek" mógł ją uczynić "mniej widzącą". A jeśli nie, niech to będzie pierwszy dobry przykład z życia wzięty!
A ile tych mężczyzn poznałaś że wydajesz takie uogólniające sądy, jak widzę i słyszę to każdy mężczyzna w tym ja ma takie sytuacje które mogą mnie / nas przerosnąć, nie jestem niewzruszonym tytanem by zawsze zachować spokój i mieć kontrolę nad sytuację, A ty zawsze nad sobą panujesz, nic ci się w życiu nie przydażyło takiego co by cię rozłościło/ rozbiło
Może poszukaj w innym środowisku, nie wypełnionym aby pracą bo jak tak jest to trudno niepowodzeń nie przenosić poza pracę
Hmmm... przewrotnie zapytam: a kto z nas jest całkowicie "normalny"
? Każdy ma jakiś bagaż i jakieś niedociągnięcia emocjonalne, jakieś kompleksy.
Faset to taki osobnik, który uważa, ze chodzenie do psychologa czy przyznanie się nawet do kompleksów i słabości, to takie niemęskie, to ujma na jego charakterze, to atak na męską dumę. Tak to odbieram patrząc na swojego męża. Wiem, ze ma kompleksy choć w życiu się do tego nie przyzna, zaatakuje (w myśl, ze atak najlepszą obroną), ale nie popracuje nad sobą, bo to oznacza przyznanie się do słabości.
Nie chcę wszystkich facetów mierzyć jedna miarą, ale nie znam takiego, który by był inny.... moze taki królewicz z bajki gdzieś istnieje... któż wie.
Przy czym dodam, ze masz tylko 29 lat, a nie AŻ. Moja szwagierka znalazła mężczyznę w wieku 40 lat i urodziła zdrowe dziecko, więc nigdy nie jest za późno... szukajcie a znajdziecie - podobno.
PS
Poza tym, to nic nie znaczy, że on jest dziś taki. Mój małżonek był cierpliwy, opanowany i spokojny kiedy za niego wychodziłam. Tym mnie ujął. Po 40-tce (nie wiem czy to kryzys wieku średniego czy coś innego) nagle stał sie przewrażliwiony i potrafi wybuchnąć bez ważnego powodu. I co wtedy zrobisz.... rozwiedziesz sie, bo się zmienił? Skoro on uważa, ze ja wyolbrzymiam i on nie ma żadnego problemu ze sobą... wiesz... męska duma.
ujme to swoim sposobem, a ja do słabości się przyznaje ale do psychologa nie pójdę, nie dlatego że niemęskie ale dlatego że uważam że nie skuteczne , nie znaczy to też kiszę w sobie złość czy niemoc w ten sposób
Właśnie nie chodzi mi o tzw. przeszłość, tylko o prozaiczne rzeczy, które zwykle są bagatelizowane. Chodzi o narzekanie, nieakceptowanie odmiennego sposobu widzenia, o strzelanie fochów, takie codzienne upierdliwe rzeczy. O przenoszenie stresu z pracy do domu, nieumiejętność rozładowywania złych emocji.
Myślałam, że o większy kaliber chodzi. Tobie o zwykłą niedojrzałość chodzi. Mężczyźni są obecnie zagubieni, bo zrzuceni z niezasłużonych piedestałów. Takie wady da się naprawiać, jeśli jest wola i świadomość zainteresowanego.
A ile tych mężczyzn poznałaś że wydajesz takie uogólniające sądy, jak widzę i słyszę to każdy mężczyzna w tym ja ma takie sytuacje które mogą mnie / nas przerosnąć, nie jestem niewzruszonym tytanem by zawsze zachować spokój i mieć kontrolę nad sytuację, A ty zawsze nad sobą panujesz, nic ci się w życiu nie przydażyło takiego co by cię rozłościło/ rozbiło
Może poszukaj w innym środowisku, nie wypełnionym aby pracą bo jak tak jest to trudno niepowodzeń nie przenosić poza pracę
Czytaj proszę ze zrozumieniem. Wypowiadam się na temat znanych mi mężczyzn, a nie na temat wszystkich facetów na ziemi. Nie chodzi o bycie niewzruszonym, tylko o radzenie sobie z sobą samym. Też zdarza mi się stres i nad wieloma rzeczami nie mam kontroli, ale nie przenoszę tego na innych ludzi. Nie burczę na kasjerki czy ludzi w kolejce do banku, a co dopiero na najbliższych. Jak dostanę kosza, to nie biadolę, że faceci są tacy źli i podli. Nie obwiniam innych za własne niepowodzenia. To tak dużo wymagań? A problemy mam jak każdy, tylko przez tyle lat zdążyłam nieco nauczyć się jak sobie z nimi radzić.
Nie odbieraj mojego pisania jako zarzut, mnie tylko zastanowił tytuł tematu: Czy istnieją jeszcze zdrowi psychicznie faceci bez skaz emocjonalnych?
to tak jakbyś sama nie wierzyła że możesz takich spotkać, skoro ty możesz się opanować to my mężczyzni także aż tak bardzo w zachowaniach nie różnimy, prawda, moim zdaniem nie masz za dużych wymagań, te cechy które wymieniłaś to podstawa żeby ze sobą współpracować i tak są tacy mężczyzni
Są, ale stwierdzają że się to kompletnie nie opłaca
Ciekawe RavenKnight ,a dlaczego możesz rozwinąć ,nie może być aż tak źle
Podoba mi się, jak czytam takie tematy. Tak właśnie zaczynające się od słów - nie mam wymagań, nie oczekuję.... A realia? Okazuje się że jednak Mercedes to coś lepszego od 20 letniego Renault 19; wynajęty pokój w mieszkaniu ze znajomymi to nie to samo; wygląd się liczy, bo jednak trzeba iść czasami ze znajomymi....
Dlaczego tak zaczynam? Bo te wszystkie rzeczy były są i będą. Nie ma takiej możliwości, abyś nie znalazła nikogo wrażliwego, inteligentnego, ale taki ktoś, może zupełnie ciebie nie interesować jako mężczyzna. I co wtedy? Mówi się czasami, mam wspaniałego przyjaciela, na dobre i na złe, nigdy mnie nie zawiódł... i co? I nic. Jest wrażliwy, jest inteligentny, pamięta o imieninach, pamięta o ważnych dla mnie sprawach.. Ale widocznie nie ma tego, co by ciebie skłaniało do tego, aby zauważyć w nim mężczyznę... Za trudne? Nie prawdziwe?
Są normalni, jest wielu więcej niż normalnych, ale być może twój "brak wymagań" nie pozwala ich Tobie zauważyć?
A mnie się wydaje że summertime_dream nie ma szczęścia do ułożonych, dojrzałych mężczyzn, ja proponuje o ile się da poznać ludzi z poza miejsc w których zwykle zawiera takie znajomości
17 2017-01-06 20:05:41 Ostatnio edytowany przez summertime dream (2017-01-06 20:11:56)
Nie odbieraj mojego pisania jako zarzut, mnie tylko zastanowił tytuł tematu: Czy istnieją jeszcze zdrowi psychicznie faceci bez skaz emocjonalnych?
to tak jakbyś sama nie wierzyła że możesz takich spotkać, skoro ty możesz się opanować to my mężczyzni także aż tak bardzo w zachowaniach nie różnimy, prawda, moim zdaniem nie masz za dużych wymagań, te cechy które wymieniłaś to podstawa żeby ze sobą współpracować i tak są tacy mężczyzni
Zgoda, tytuł źle sformułowany, ale temat powstał pod wpływem chwili, bo akurat naszło mnie na przemyślenia po nieudanej randce.
Edit. Zmieniłam tytuł, żeby nie wprowadzał w błąd.
Czy sa normalni faceci? Tak, wiekszosc z nas jest takich. Tyle ze inteligentna kobieta jak sie z takim zwiaze to go dlugo nie zostawi. A on- po co ma szukac skoro ma sensowna partnerke, ktora go nie wali w rogi?
A ci ktorzy zostaja na “rynku“. Czemu majac lat trzydziesci kilka sa sami? Bo sa do dupy. Sa kaprysni, humorzasci, boja sie silnych kobiet, chca tylko zamoczyc bez zobowiazan.
Dziewczyny!
Narzekacie na nas. Ale czemu majac troche wiecej lat jestescie nadal same? Bo tez nie jestescie idealami. Ja swoja zone poznalem majac lat dwadziescia. Od pierwszego dnia chcialem sie z nia ozenic bo jest taka o jakiej marzylem. Bywalo miedzy nami roznie, ale cale zycie o nia zabiegalem. Cale zycie wiem ze na nia nie zasluguje wiec i staram sie nawet bardziej niz musze. Na razie trzydziesci lat.
A z serii codziennych upierdliwosci. Kiedys mialem sprawe o przywlaszczenie mienia duzej wartosci. Zostalem wrobiony przez firme w ktorej pracowalem. Nie bylem winny, ale prokurator byl innego zdania. Dla uczciwego czlowieka pol roku dochodzenia, potem proces, to jest lekki stresik. W dzien pocieszalem zone, bo mi sie rozsypala nerwowo, a nocy ze strachu, zlosci i bezsilnosci plakalem w poduszke. Ale facet jest od tego zeby dbac o rodzine, dzieci, wiec trzymalem fason.
A ona? Od trzydziestu lat wybacza mi ze bywam troche marudny. Jak mam katar, to jecze i prawie umieram. Ona ze mnie zartuje i to znosi, bo wie ze warto. Bo jak ona ma problem, to ja jestem. Bo jak zycie ja przerosnie, to wraca do domu i ma do kogo sie przytulic, kogo zwyzywac, komu opowiedziec po raz setny o durnym szefie, wrednej kolezance, czy smierdzacym typie z autobusu.
Nie walczymy o jakis okreslony typ orgazmu. Jest nam po prostu ze soba dobrze. Nie staramy sie usunac wszystkich wad drugiej strony, ale po prostu staramy sie troche ustapic. Nie szukamy idealu, wystarcza nam ze ta druga osoba chce z nami byc. Ja kocham ja, ona mnie.
Czy jestem nowoczesnie idealny? Nie.
Czy moja zona taka jest? Nie
Ale jestesmy staromodnie tolerancyjni i sklonni do kompromisow. Ja dbam o nia, ona o mnie. Sprawiamy sobie male przyjemnosci. Ona swietnie gotuje, ja dobrze kupuje kwiaty, ona robi zakupy, ja je nosze do domu, ona lubi fryzjera i kosmetyczke, ja lubie ja tam podwozic.
Moze to jest metoda? Poszukac calkiem normalnego faceta. Calkiem normalnie, wiedzac ze tez nie jestescie idealne, wybaczyc mu drobne wady, a potem wykorzystujac kompromisy, drobne mile gesty i wieksze ustepstwa, sklonic go do tego zeby tez troche odpuscil i w ten sposob spotkac sie tam gdzie wam jest dobrze.
Pewnie macie rację, że nie jestem dostatecznie zmotywowana, by z kimś być i szukam wymówek. Przyzwyczaiłam się do poukładanego, spokojnego życia i pewnych rzeczy nie chce mi się zaakceptować. Generalnie nie kręcą mnie związki jak z "klanu" czy komedii romantycznych. Byłam w kilku dłuższych związkach, ale to nie było to. Nie mam problemów z umawianiem się na randki, jest bardzo fajnie, ale potem mija.
Wiem to po sobie że o wiele łatwiej jest czegoś nie zmieniać ( inny wątek) bo jest łatwiej. Łatwiej jednak nie oznacza lepiej. Chciałbym, ale nie wiem, ten jest fajny.... Itp itd. Pewnie wiele Pań, Panów mnie tutaj przekrzyczy, ale uważam że takim stanem są single. Niby chcą samodzielności, niezależności, ale stałe szukają innych ludzi, singli, przyjaciół... Dlaczego? Bo człowiek nie jest przeznaczony do życia w pojedynkę. W jakikolwiek sposób, formie, treści potrzebuje drugiego człowieka ... Nie zaprzeczajcie, znam wielu tzw singli i widzę.
A co do Ciebie autorko, masz pecha. Szukasz romantyka. I tutaj masz pecha, bo romantyk jest bogaty w rozgwieżdżone niebo znad Bieszczadów, bądź ubogacony osobowością. To się tyczy każdego romantyka. Oczywiście, zarabia, ale po to aby wieczorem usiąść nad książką, z kanapką posmarowaną grubo smalcem i oddalający się od świata XXI wieku, szukającym sensu życia w pajęczynie.
Pewnie wiele Pań, Panów mnie tutaj przekrzyczy, ale uważam że takim stanem są single. Niby chcą samodzielności, niezależności, ale stałe szukają innych ludzi, singli, przyjaciół... Dlaczego? Bo człowiek nie jest przeznaczony do życia w pojedynkę. W jakikolwiek sposób, formie, treści potrzebuje drugiego człowieka ... Nie zaprzeczajcie, znam wielu tzw singli i widzę.
A co ma bycie singlem do posiadania przyjaciół? Wrzucasz to do jednego wora, a dla mnie jest spora różnica między nie wchodzeniem w związek, a byciem pustelnikiem.
Nie szukam romantyka, ani kogoś wrażliwego. Zresztą zależy co się rozumie przez te pojęcia, bo definicja jest kluczowa.
Jestem pewna, że są na tym świecie inteligentni, stabilni emocjonalnie mężczyźni - jakoś mi trudno uwierzyć, że przygruchałam ostatni egzemplarz w tym stuleciu ;-)
Ale nie ma ideałów, z którymi życie i wspólne bycie zawsze idzie jak po maśle. Świata poza swoim facetem nie widzę i wiem, że lepszego bym nie znalazła, że jakby mógł to nieba by mi przychylił i jakby trzeba było to poszedłby za mną w ogień. Ale i on ma gorsze dni, ma problemy, bywa marudny i nie czyta mi w myślach. Żywy człowiek po prostu, nie wymuskany książę z marzeń. Nie wyobrażam sobie, by miało być inaczej.
Podoba mi się, jak czytam takie tematy. Tak właśnie zaczynające się od słów - nie mam wymagań, nie oczekuję.... A realia? Okazuje się że jednak Mercedes to coś lepszego od 20 letniego Renault 19; wynajęty pokój w mieszkaniu ze znajomymi to nie to samo; wygląd się liczy, bo jednak trzeba iść czasami ze znajomymi....
Dlaczego tak zaczynam? Bo te wszystkie rzeczy były są i będą. Nie ma takiej możliwości, abyś nie znalazła nikogo wrażliwego, inteligentnego, ale taki ktoś, może zupełnie ciebie nie interesować jako mężczyzna. I co wtedy? Mówi się czasami, mam wspaniałego przyjaciela, na dobre i na złe, nigdy mnie nie zawiódł... i co? I nic. Jest wrażliwy, jest inteligentny, pamięta o imieninach, pamięta o ważnych dla mnie sprawach.. Ale widocznie nie ma tego, co by ciebie skłaniało do tego, aby zauważyć w nim mężczyznę... Za trudne? Nie prawdziwe?
Są normalni, jest wielu więcej niż normalnych, ale być może twój "brak wymagań" nie pozwala ich Tobie zauważyć?
trafił w sedno
nic dodać nic ujac
Wlasciwie kto jest stabliny emocjonalnie Cytuje panią Wellman z tvnstyle "Lekarz mówi, że mam się nie stresować i wieść spokojne życie. Jak sie mam ku*wa nie denerwować w tych czasach!!!"
Coś takiego mówiłą nie wiem czy dokladnie tak ale na youtube mozna znalezc
p.s. przepraszam za brak polskich znakow
Mężczyźni od zawsze byli uczeni, że to oni mają dbać o swoje kobiety, o swoje rodziny i o swój dom. Czasy jednak się zmieniły i pęd za pieniądzem, częste problemy z pracą, a do tego rosnące w ich oczach wymagania kobiet (które stały się bardziej niezależne i silniejsze), sprawiły że nie każdy sobie z tym radzi. To powoduje narastającą frustrację która wielu mężczyzn przerasta. Reagują oni na nią różnie, jedni zamykają się w sobie, a inni pokazują wszystkim dookoła jak jest im źle. Jeśli weźmiemy pod uwagę że ten mężczyzna nie ma nikogo z kim mógłby się nimi podzielić, to po czasie to musi wybuchnąć. To jest dla mnie jeden z fundamentów udanego związku, że oboje partnerzy pomimo różnych problemów wspierają się wzajemnie i pomagają rozładować negatywne emocje aby te nie trawiły nas od środka. Więc nawet jeśli pierwsze wrażenie mężczyzny nie wywołuje u Ciebie pozytwnych emocji, to może gdy go lepiej poznasz, zmienisz zdanie.