Witam, zarejestrowałam się by po prosić o pomoc w zrozumieniu pewnej dziwnej relacji, która mi się przytrafiła.
Wdałam się w romans z młodszym chłopakiem. Dodam, że oboje jesteśmy wolni, po prostu żadne z nas nie chciało się wiązać. Romans kwitł w najlepsze ( wstyd przyznać ale przy nim odżyłam, odkryłam mnóstwo radości którą daje seks, a o której przez samotność zapomniałam. Przekraczałam granicę, polubiłam swoje ciało, nigdy nie przeżyłam czegoś takiego!), do czasu gdy chłopak nie zaczął poważnie chorować. Paradoksalnie będąc przy tym co się z nim działo, poczułam, że muszę mu jakoś pomóc, i sama nie wiem kiedy zaczęłam się angażować w jego życie a szczególnie zdrowie. Kiedy zauważyłam, że zaczęło mi bardziej zależeć na jego zdrowiu,niż na obopólnej przyjemności, postanowiłam z nim szczerze pogadać, bo relacja rokowała na przyjaźń- w dalszej odległej przyszłości.
Chłopak przystał na moją propozycję przyjaźni bez benefitów, bo także uznał, że woli mnie mieć obok jako przyjaciela, niż kochankę. Stwierdził, że jestem mu bardzo bliska, zaczął mi dogadzać kulinarnie etc.
Z czasem wyszło, że chyba zakochany jest w zajętej nieszczęśliwej w związku koleżance. Pewności nie mam, tak mi się wydaje, on sam nie umie tego zdefiniować. Zauważyłam, że pomimo tego jak bardzo staram się mu pomóc w chorobie, jestem na którymś miejscu za koleżanką, która mu się zwierza z miłosnych problemów z partnerem. Irytowało mnie także to,że po każdej kłótni z koleżanką dostawał okropnych ataków choroby. Wtedy to ja przy nim byłam, i robiłam co mogłam by było mu lepiej. Po prostu troszczyłam się o niego jak o przyjaciela i chciałam dobrze.
W pewnej chwili, gdy dość poważnie zaniemogłam, chciałam po prosić go o pomoc, by zawiózł mnie na pogotowie, ponieważ sama za kółko nie wsiąde, w obawie, że mogę spowodować wypadek nim dojadę do lekarza. Pomimo tego, że napisałam prośbę od razu po tym jak zapytał jak się czuję, odpowiedzi nie uzyskałam przez około 6 godzin. Później napisał, że spał i w ogóle jak się czuje, bo chyba miałam do szpitala jechać. Nie chciałam się kłócić, więc wyjaśniłam, iż najwyraźniej miał ważniejsze rzeczy na głowie niż pomoc mi, ale mógł po prostu napisać, że nie może, nie ma czasu, a nie odzywać się po kilku godzinach jakby nic. Jego odpowiedź była taka jak poprzednia, więc nie chcąc się kłócić, stwierdziłam, że idę spać. Od tego czasu cisza z mojej i z jego strony.
Odnoszę przykre wrażenie, że na przyjaźni mu nie zależy, bo gdyby tak było chciałby chociaż wyjaśnić. Nie rozumiem jednak dlaczego przystał na propozycję przyjaźni, skoro zależało mu na seksie (nie ukrywam seks był naprawdę świetny i "bawiąc" się w przyjaźń bardzo ciężko było Nam utrzymać ręce przy sobie).
Zastanawiam się też czy nie popełniłam błędu, w którym chciałam być zbyt dobra ( szczerze przejęłam się jego zdrowiem, kiepskimi rokowaniami) i dlatego wszedł mi na głowę i uznał, że pomimo próby tworzenia relacji przyjacielskiej- starać się, dbać, etc. nie musi?
Z swojej strony odzywać się nie zamierzam, czuje też, że on sam się też nie odezwie. Czy nie mówi się, że jak facet chce to znajdzie sposób, a jak nie chce znajdzie powód?
Proszę o opinie