Czesc, trafiłam na to forum z nadzieją ze mądre dziewczyny/chłopacy doradza..
Mam 22 lata, żyję w obcym kraju. Trzy lata statkowalam sie, żyłam w nie ciekawych warunkach. Niedawno powiodło mi się w oracy tak, że mogłabym w miarę pozwolić sobie na własne miejsce (pokój wlasny/ z własną lazienka). Taa żyję w drogim miejscu. Podczas tego czasu statkowania się dużo przeszlam.. między innymi byłam bezdomna itd. Wiele wydarzeń odbiło się na mojej psychice i długo zamykalam sprawy związane z zawachaniem psychicznym, w sumie do niedawno. Międzyczasie poznałam jego. Powiedzmy pan N. Jesteśmy razem około 1.5 roku. Dużo mi pomogl. Poznałam go w czasie najgorszego zalamiania, kiedy znowu orawie wylądowałam bez domu (żyję bardzo daleko od rodziny, sama się utrzymuje), po niedługim czasie znajomości wprowadziłam się do niego. W dużym ale zagracona domu mieszka tez jego matka i dziadek, ale wszyscy się dogadujemy i każdy zajmuje się swoimi sprawami. Problem ze nie utrzymują grama porządku a ja osoba pedantyczna, ale to nie o tym. Pan N pomógł mi baaardzo. Wyciagal mnie z traumy, opiekowal, był po prostu. Dużo mu zawdzieczam. Dogadujemy się bardzo dobrze, czasami jest mi jak brat co może w sumie nie być za dibre, rzecz w tym, że on może być przy mnie sobą i ja mogę być przy nim 100% soba. Aha, dodam że ma on 30 lat. Wiec jest starszy ale ja jestem też dojrzała osoba.
Problem polega na tym, że po pierwsze dzielimy pokój malutki i zagraconony i czas jest dla mnie abym miała więcej prze st rzeni. Jestem mloda, chce iść do szkoły tez, ale nie mogę gdyż nie potrafię żyć w balaganie, musze mieć miejsce do nauki którego obecnie w ogile nie mam. Nigdy się ze mną wyprowadzić ale nie może ze względów finansowych... z trzeźwy umyslem na ti patrze i wiem ze mógłby, ale chyba dobrze mu h mamy... mnie mieszkanie z nim dużo oszczędza bo mam nisko czynsx, a jak się wyprowadze to wzrośnie on trzykrotnie, ale takie je st zycie i trzeba sobie stawać wyzwania. Pracy się nie boje. Wiec to jest jeden powód.
Chce dodać, że czasami też nie wiem czy go kocham czy to przyzwyczajenie, pewne rzeczy zaczynają mi przeszkadzać tez. Ja jestem mloda, chce się bawić a on uważa że jest za stary na kluby itd, ja kocham tańczyć, on tańczy trochę i może raz do roku ze mna...czasami jak się mnie pyta czy go kocham to odpowiadam ze tak ale bardzo ciezko...
Gorsza sprawa jest jego byla... kiedy się poznaliśmy to on się z niej nie wyleczyć do konca, mimo że minęło już 8 miesięcy od rozstania, ale miała to być jego przyszła zona, on był głupi bo ona go zdradzala z moim szefem cały ten czas itd i w ogóle jest głupia kloda, ale fakt faktem facet był mega zakochany... I się to na mnie odbilo. Znałam tyle szczegółów o niej ze wpadłam w obsesje.. kilkumiesieczna.. ona mnie prześladowalat w pracy, jego też dopóki nie napisałam jej grzecznie bardzo zeby się odwalila. Przestala. Potem było lepiej ale niedawno znowu mi obsejsa wrocila. Ja wiem ze to jest chore, że co się martwie, ale znając tyle szczegolow to już nie jest zazdrość ale czyste obrzydzenie faktu ze on z nią miał coś wsolnego czy cos? Nie wiem. Wiem ze błąd popełnił on ciągnąć jej temat przez tak długi. Długi czas szczególnie, że ja sama miałam swoje poważne problemy. Mnie bie było dobrze u mamusi w domu itd.
Teraz jeszcze lepsza abstrakcje. Fakt ze wiedziałam tyle na temat jej to moja uwaga w czasie zwróciła się ku szefu... taa. Nie jest to tak ze jakoś pociąga mnie inteligencja, noe wiem, po prostu cos. Może bo jestem głupia i mloda. No i ostatnio oni chyba zerwali ze soba. Nie jestem 100% pewna, ale wiele rzeczy wskazuje na to ze nie sa. No i moje zainteresowanie się wzbudzilo, co wiem ze nie ma sensu bo dopiero co pisałam, że u mojego faceta przeszkadzało mi to ze z nią byl. Mniejsza... fakt jest taki ze jestem zmęczona przeglądaniem jej profilu, oglądaniem jej zdjęć itd ale mam tą schize ze musze sprawdzać co jakiś czas. Zostało mi to kiedy byłam zazdrosna żeby się upewnić ze je st ok. Itd... dużo do tego dochodzi, nie chce xanudzac. Nie wiem po prostu co zribic..
Może jestem za młoda na związek i powinnam siebwyszalec? Miałam związki wczesniej. Nieudane, dramatyczne, gorsze. Boje się zranic. Bo wiem ze on mnie traktuje poważnie i ze jest mega szczesliwy. Wiele rzeczy nas jednak różni i chyba mi to lrzeszkadza. Zaczęłam rzeczy dostrzegać z otwartym umyslem. Boje się ze podejmę zła decyzje.. może powinnam się wyprowadzić i zobaczyć co się stanie? Bo może się okazać że może nagle będzie mega zmęczony żeby się poświęcić i zobaczyć mnie kilka razy w tygodniu itd. Co myslicie? Proszę ocebiajcie, jeśli cis niejasne to sklaryfikuje.
Dziekuje za Twój czas.