Jestem rozżalona. Moje poprzednie związki to jedna wielka porażka. Szczególnie dwa ostatnie. Oba opisywałam w poprzednich postach. Jestem sama na siebie zła, że dałam się tak urobić. Mam wielką złość w sobie i bardzo boje się związać, a z drugiej strony potrzebuje bliskości. Nie miałam szczęścia- tak twierdzą inny. Ja ciągle szukam winy w sobie, że nie wyszło. Dodatkowo, obserwując związki widzę po niektórych dziewczynach, ze nie są szczęśliwe w związkach. Często musiały się podporządkować niemalże całkowicie, a ja chce prawdy. Owszem, kompromisy, docieranie się na tym to wszystko polega, ale jak widzę niektóre dziewczyny ( a właściwie większość) to ręce mi opadają bo przez to wydaje mi się ze inaczej nie można niż całkowicie się podporządkować. Ciągle mam wrażenie, że jeśli nie podporządkuje się drugiej osobie, to sobie pójdzie do innej, która to zrobi. Inna sprawa to to, ze widzę, ze facet tak naprawdę zakochuje się w jednej kobiecie, a każdą następną traktuje „dobrze ze jest ale jak się rozstaniemy to będę średnio płakał za nią” To tez jest dobijające życie w blasku chwały innej laski. Sama tego doświadczyłam. Już tego nie chce. Chciałabym być jedyną, ukochaną, ale tyle razy zostałam wykorzystana, że już w to nie wierze. Nie potrafię już być taka jak wcześniej Chciałabym spotkać kogoś wartościowego zainteresować się nim, a on mną, ale cały czas mam wrażenie, że ze mną jest coś nie tak i że nikogo nie znajdę. A, nawet jak znajdę to prędzej czy później to się rozpadnie- z mojej winy albo on odejdzie do innej. Czuje się strasznie samotna (moi znajomi mają już swoje rodziny albo partnerów). Czuje się oszukana. Dodatkowo, trafiałam na facetów, którzy mieli jeszcze niezakończone sprawy ze swoimi byłymi (nie byłam tego świadoma)...
Nie wiem czy tak ma niedojrzały mężczyzna czy każdy- kiedy się zakocha to raz i nie odpuszcza do końca życia. Zawsze rozpamiętuje, zawsze to ona będzie tą jedyną i ukochaną. Żadna nie będzie już się tak liczyć jak ona. Żadna nie będzie zasługiwać na niego tylko ONA. Potem już faceci nie potrafią się zakochać, angażować, etc. To cholernie boli.
Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest tak, że ja chce z nimi być. Nie chce mieć z tymi chłoptasiami nic wspólnego. Po prostu to wszystko mnie strasznie boli (mimo, że już trochę czasu minęło), że nie potrafię się spojrzeć normalnie na żadnego faceta. Ostatnio koleżanka zwróciła mi uwagę "Ty nawet nie chcesz na nich patrzeć". Faktycznie jest tak. Odwracam wzrok. Patrze w dół. Może ktoś z Was miał podobne historię, ale u kogoś zakończyło się dobrze? Pochwalcie się i przywróćcie mi wiarę miłość.
http://www.netkobiety.pl/t85285.html
http://www.netkobiety.pl/t84643.html
http://www.netkobiety.pl/t91582.html
http://www.netkobiety.pl/t93841.html