Dzień dobry
Przejdę od razu do rzeczy. Jesteśmy małżeństwem od 14 lat, znamy się 18, mamy dwójkę dzieci w wieku 11 i 5 lat. Ona była pierwszą i jak dotąd jedyna moją miłością. Pewnego pięknego sobotniego popołudnia dowiedziałem się (po naciskach z mojej strony co się dzieje), że jest zakochana w innym i musimy się rozstać. Nie było wcześniej, żadnych sygnałów, rozmów nic takiego co mogłoby wskazywać, że dzieje się coś złego. W mojej ocenie, wprawdzie nie wyjadaliśmy sobie z dzióbków ale relacje były poprawne. Dość mocno mnie to huknęło, oczywiście jak się o tym dowiedziałem to jazda i pasmo różnych dziwnych zachowań z mojej strony(wyprowadzanie z domu, złość, furia, alkohol itp.). Ogólnie minął miesiąc od tego zdarzenia a ja nadal jestem rozchwiany emocjonalnie, i nie mogę tego połapać. Po wielu rozmowach moja żona stwierdziła, że nie kocha mnie od dawna, i tylko ciągle się męczyła. Ogólnie mówiąc w obecnej jej ocenie to nasze dotychczasowe życie to dla niej pasmo samych porażek, a życie ze mną to jedno wielkie piekło. Wypowiadając się teraz o mnie jest pełna agresji, niechęci wręcz nienawiści. Po wielu rozmowach, przekonywała mnie, że to moja wina, że tak się stalo, bo jej nie słuchałem, ona próbowała a ja nic nie robiłem z czym nie do końca się zgodzę. Cała ta sytuacja trochę jak z filmu, poznała jakiegoś typa na jakimś portalu internetowym, później znajomość się zaciśniła, coraz więcej rozmów i po wymianie takich wiadomości przez okres około dwóch miesięcy wybuchła miedzy nimi wielka miłość (wszystko działo się przez internet, żadnego kontaktu innego nie było, rozmowa video przez messeger do tego się przyznała). Teraz ciągle powtarza, że ma tylko jedno życie, nie może żyć z kimś kogo nie kocha (czyli ze mną), nie ma praktycznie żadnego dialogu. Zacząłem się dopytywać, ale jak dlaczego, prosić by się opamiętała, tłumaczyć czy ta miłość internetowa jest ważniejsza niż dobro rodziny i domu, żeby zakończyła to "coś". Niestety tu spotkałem się z kamiennym murem, że nigdy tego nie zrozumiem, że to jest przeznaczenie, ze tak ją to dopadło szybko, że jest to coś szczególnego i na pewno z tego nie zrezygnuję. Jak próbuje mówić, co to znaczy dla dzieci, rozstanie, to że oczywiście można to jakoś poukładać, żeby było dobrze, a ona ma jedno życie i nie chce się ze mną starzeć nieszczęśliwa, tkwić w związku bez miłości (chociaż ja ja wciąż kocham). Nie wiem, czy jest sens ratować to wszystko, żal mi najbardziej dzieci, nie wiem co robić, czy zacisnąć się i przeczekać, może rozum wróci, czy się oddalić, czego nie chciałbym zrobić ze względu na pociechy, nie chcę żeby pozostał po mnie obraz, że ich opuściłem. Dobija mnie ta sytuacja, żyję w ciągłych nerwach i napięciu. Czy można to jakoś rozwiązać?
Witaj
Wiem jak się czujesz....dwa razy próbowałam poukładać sobie źycie i dwa razy zostalam kopnięta w tyłek dla lepszych wersji.
Najlepiej jak byś się zajął sobą. ..nie walcz niech ona Cie straci, a wtedy może do niej dotrze. Ona teraz ma różowe okulary na oczach i walką nie wiele zdzialasz. Ja walczyłam i to przynosiło odwrotny efekt. Teraz postanowiłam zająć się sobą i dziećmi. ..chodzę na siłownię, dbam o siebie dla siebie, a nie dla kogoś i pomimo tego że nadal kocham umiem żyć bez niego.
Twoja partnerka jest nieszczęśliwa z Tobą. Sama Ci powiedziala,ze zycie z Toba to pieklo. Zastanow sie co zrobiles zle. Kobieta nie szuka innego mezczyzny,bo ma taki kaprys... odchodzi gdy jest pewna,ze nie kocha. Widocznie juz dawno "zapomniałeś ze jest Twoja zona",a miłość trzeba pielegnowac Takze...
Moja rada wywal ja i niech sie sprobuje zestarzec z tym typem z internetu. Gwarantuje Ci ze na 90 procent jej sie nie uda. Tylko nie przyjmuj jej potem spowrotem znajdz taka co bardzo chetnie sie z Toba zestarzeje a przypuszczalnie takich nie brakuje. Ty walczysz a to przynosi Ci odwrotny efekt wiec zadzialaj ostro i dosadnie choc nie bedzie Ci latwo. I powiedz jej na koniec ze bez przesady ale az taki beznadziejny nie jestes i stac Cie na kogos lepszego niz ona. I dlaczego to ona niby ma przejac opieke nad dziecmi skoro to ona chce odejsc? Zajmij sie dziecmi jak Piotr z tego forum(polecam do przeczytania jego watek) a sprawiedliwosc sama ją dopadnie.
Dzień dobry
Przejdę od razu do rzeczy. Jesteśmy małżeństwem od 14 lat, znamy się 18, mamy dwójkę dzieci w wieku 11 i 5 lat. Ona była pierwszą i jak dotąd jedyna moją miłością. Pewnego pięknego sobotniego popołudnia dowiedziałem się (po naciskach z mojej strony co się dzieje), że jest zakochana w innym i musimy się rozstać. Nie było wcześniej, żadnych sygnałów, rozmów nic takiego co mogłoby wskazywać, że dzieje się coś złego. W mojej ocenie, wprawdzie nie wyjadaliśmy sobie z dzióbków ale relacje były poprawne. Dość mocno mnie to huknęło, oczywiście jak się o tym dowiedziałem to jazda i pasmo różnych dziwnych zachowań z mojej strony(wyprowadzanie z domu, złość, furia, alkohol itp.). Ogólnie minął miesiąc od tego zdarzenia a ja nadal jestem rozchwiany emocjonalnie, i nie mogę tego połapać. Po wielu rozmowach moja żona stwierdziła, że nie kocha mnie od dawna, i tylko ciągle się męczyła. Ogólnie mówiąc w obecnej jej ocenie to nasze dotychczasowe życie to dla niej pasmo samych porażek, a życie ze mną to jedno wielkie piekło. Wypowiadając się teraz o mnie jest pełna agresji, niechęci wręcz nienawiści. Po wielu rozmowach, przekonywała mnie, że to moja wina, że tak się stalo, bo jej nie słuchałem, ona próbowała a ja nic nie robiłem z czym nie do końca się zgodzę. Cała ta sytuacja trochę jak z filmu, poznała jakiegoś typa na jakimś portalu internetowym, później znajomość się zaciśniła, coraz więcej rozmów i po wymianie takich wiadomości przez okres około dwóch miesięcy wybuchła miedzy nimi wielka miłość (wszystko działo się przez internet, żadnego kontaktu innego nie było, rozmowa video przez messeger do tego się przyznała). Teraz ciągle powtarza, że ma tylko jedno życie, nie może żyć z kimś kogo nie kocha (czyli ze mną), nie ma praktycznie żadnego dialogu. Zacząłem się dopytywać, ale jak dlaczego, prosić by się opamiętała, tłumaczyć czy ta miłość internetowa jest ważniejsza niż dobro rodziny i domu, żeby zakończyła to "coś". Niestety tu spotkałem się z kamiennym murem, że nigdy tego nie zrozumiem, że to jest przeznaczenie, ze tak ją to dopadło szybko, że jest to coś szczególnego i na pewno z tego nie zrezygnuję. Jak próbuje mówić, co to znaczy dla dzieci, rozstanie, to że oczywiście można to jakoś poukładać, żeby było dobrze, a ona ma jedno życie i nie chce się ze mną starzeć nieszczęśliwa, tkwić w związku bez miłości (chociaż ja ja wciąż kocham). Nie wiem, czy jest sens ratować to wszystko, żal mi najbardziej dzieci, nie wiem co robić, czy zacisnąć się i przeczekać, może rozum wróci, czy się oddalić, czego nie chciałbym zrobić ze względu na pociechy, nie chcę żeby pozostał po mnie obraz, że ich opuściłem. Dobija mnie ta sytuacja, żyję w ciągłych nerwach i napięciu. Czy można to jakoś rozwiązać?
Dzień dobry
Odpowiem na Twoje pytanie na końcu posta: "Czy można to jakoś rozwiązać?"
Rozwiązać zawsze można. Jeszcze instytucja rozwodów istnieje.
Sądzę jednak, że nie Jesteś na razie tym zainteresowany, ale:
Nie oderwiesz jej od tej znajomości na siłę. Nie oderwiesz jej od tej znajomości prośbami i odwołaniami do spędzonych razem lat, dzieci itp.
Co możesz zrobić? tyko jedno. Zastosować metodę 34 kroków (zaraz pewnie mnie tu zjadą za nią, ale ona działa )
Metoda 34 kroków dla małżeństw w kryzysie
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2. Nie dzwoń często.
3. Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4. Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5. Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6. Nie proś o pomoc członków rodziny - masz wsparcie w tesciach poki sa po Twojej stronie
7. Nie proś o wsparcie duchowe - z tym bym trochę polemizował jeśli ktoś Nas faktycznie i szczerze wspiera.
8. Nie kupuj prezentów.
9. Nie planuj wspólnych spotkań.
10. Nie szpieguj jej. To cię zniszczy.
11. Nie mów “Kocham Cię”.
12. Zachowuj się tak, jakby w twoim życiu wszystko było w porządku.
13. Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14. Nie siedź i nie czekaj na żonę – bądź aktywny, rób coś, idź do kina, wyjdź z przyjaciółmi, itp.
15. Będąc w kontakcie z nią (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.
16. Jeżeli zawsze pytasz, co robiła w ciągu dnia twoja żona, PRZESTAŃ PYTAĆ.
17. Musisz sprawić, że twój partner zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowa żyć dalej, z nim lub bez niego.
18. Nie bądź opryskliwy czy oziębły – po prostu zachowuj dystans i obserwuj, czy twój partner zauważy i, co ważniejsze, zda sobie sprawę, co traci.
19. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj jej jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.
20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących związku do chwili, gdy Ona zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).
21. Nigdy nie trać kontroli nad sobą.
22. Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia).
24. Bądź cierpliwy.
25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do ciebie ona.
26. Naucz się wycofać w chwili, kiedy chcesz zacząć mówić.
27. Dbaj o siebie (ćwicz, śpij, śmiej się i skoncentruj się na pozostałych elementach swojego życia).
28. Bądź silny i pewny siebie; naucz się mówić cicho i spokojnie.
29. Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić to twoje wszystkie KONSEKWENTNE działania będą mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa.
30. Nie pokazuj rozpaczy i zagubienia nawet w sytuacji, gdy cierpisz najbardziej i jesteś zagubiony.
31. Rozmawiając z nią, nie koncentruj się na sobie.
32. Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz. Ona będzie wszystko negowała, ponieważ jest zraniona i przestraszona.
33. Nie poddawaj się bez względu na to, jak jest ciężko i jak źle się czujesz.
34. Nie schodź z raz obranej drogi.
Nie licz, że to odbuduje jej uczucia, ale pokaże, że Masz jaja...
To, że żona kogoś ma to w tym wypadku sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest to, że Cię nie kocha, a życie z Tobą to dla niej piekło. Jaśniej nie da się powiedzieć. Do tanga trzeba dwojga. Daj jej spokój, zajmij się dziećmi.
Sygnały zwykle są, tylko, że najbardziej zainteresowani nie chcą widzieć. Przepraszam, ale nie wierzę, że u Was było ok, skoro wasze życie nazwała piekłem. Może być średni, byle jak, nudno, ale piekło?
7 2016-12-26 18:48:28 Ostatnio edytowany przez ktoś36 (2016-12-26 19:16:36)
Powiedziała mu że to było piekło, bo teraz widzi swój związek z perspektywy obecnego zauroczenia, gdzie czuje jakieś tam motylki. To wcale nie było piekło. Nowy kolo, którego tak naprawdę nie zna, namieszał jej w głowie i kobitka popłynęła, bo myśli że Boga za nogi złapała. Zazwyczaj jednak jest tak, ze zauroczenie szybko minie i będzie chciała wrócić z podkuloną kitą do swojego męża, bo jednak uzna, że nie ma to jak ze swoim sprawdzonym małżonkiem.
Pewnie kobiety na tym forum zjadą mnie, że się nie znam i w ogóle, w sumie sam jestem w podobnej sytuacji jak autor, ale jak kobiecie jest za dobrze w związku, to się jej w głowie przewraca i szuka sobie nowych wrażeń, bo nudny obecny partner. Jakby przychodził autor tego wątku pijany do domu, przepijał pensje i dostawałaby regularny wp.....l żonka, to by go szanowała i nie szukała nowych wrażeń przez internet.
Podobnie myślę jak Kolega Starr - nic z tego już nie będzie. I nie wierzyłbym też w to że nie było żadnych spotkań na żywo i zbliżenia. Kobieta, najpierw musi złapać się następnej przysłowiowej gałęzi, dopiero puści tą na której dotychczas siedziała. Inaczej nie mówiłaby takich rzeczy swojemu mężowi. Zakosztowała nowego i się pomieszało w główce.
Ja wiem, że nigdy tylko po jednej stronie leży wina i za rozpad małżeństwa wina leży po obu stronach, ale nigdy nie zniosę skoków w bok! Takich zachowań nie można tolerować w związkach. I jak zwykle najbardziej ucierpią na tym wszystkim dzieci.
Autorze, moja żona (była już żona) to samo mi powiedziała, że życie ma jedno i nie zamierza go ze mną zmarnować i takie tam bla bla... Ale zanim tego wszystkiego się dowiedziałem, to badała grunt, kogo może poznać przez portale randkowe, jak potestowała, to dopiero przyznała się do spotkań na boku i oznajmiła że to koniec. Też się zarzekała, że mnie nie zdradziła Jakoś w to nie wierzę
Jedyny taki plus u mnie, że nie ma dzieci, wiec tylko mi się dostało po dupie i nadal coś do niej czuję niestety, mimo że po rozwodzie już 3 miesiące...
Nie przekonasz jej Autorze do zmiany zdania i powrotu do Ciebie. Przerabiałem to wszystko i nie pomogły żadne argumenty logiczne przemawiające za tym aby naprawiać nasze małżeństwo, nawet nie dała się namówić na terapię małżeńską u psychologa. Nic nie pomoże, jak się kobieta uprze.
To, że żona kogoś ma to w tym wypadku sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest to, że Cię nie kocha, a życie z Tobą to dla niej piekło. Jaśniej nie da się powiedzieć. Do tanga trzeba dwojga. Daj jej spokój, zajmij się dziećmi.
Sygnały zwykle są, tylko, że najbardziej zainteresowani nie chcą widzieć. Przepraszam, ale nie wierzę, że u Was było ok, skoro wasze życie nazwała piekłem. Może być średni, byle jak, nudno, ale piekło?
Sam byłem bardziej niż zdziwiony gdy usłyszałem o tym piekle, jeżeli na co dzień wymieniasz się uśmiechami, buziakami i przytulaniem, w łóżku też nie ma nudy, zaciągasz wspólne zobowiązania finansowe, to raczej można uznać to za normalny stan. Nie wierze, że mogła być tak wyrachowana i tym samym podła.
9 2016-12-26 19:52:58 Ostatnio edytowany przez Symbi (2016-12-26 19:53:30)
Powiedziała mu że to było piekło, bo teraz widzi swój związek z perspektywy obecnego zauroczenia, gdzie czuje jakieś tam motylki. To wcale nie było piekło. Nowy kolo, którego tak naprawdę nie zna, namieszał jej w głowie i kobitka popłynęła, bo myśli że Boga za nogi złapała. Zazwyczaj jednak jest tak, ze zauroczenie szybko minie i będzie chciała wrócić z podkuloną kitą do swojego męża, bo jednak uzna, że nie ma to jak ze swoim sprawdzonym małżonkiem.
.
Mam identyczne zdanie.
Powiedziała mu że to było piekło, bo teraz widzi swój związek z perspektywy obecnego zauroczenia, gdzie czuje jakieś tam motylki. To wcale nie było piekło. Nowy kolo, którego tak naprawdę nie zna, namieszał jej w głowie i kobitka popłynęła, bo myśli że Boga za nogi złapała. Zazwyczaj jednak jest tak, ze zauroczenie szybko minie i będzie chciała wrócić z podkuloną kitą do swojego męża, bo jednak uzna, że nie ma to jak ze swoim sprawdzonym małżonkiem.
Pewnie kobiety na tym forum zjadą mnie, że się nie znam i w ogóle, w sumie sam jestem w podobnej sytuacji jak autor, ale jak kobiecie jest za dobrze w związku, to się jej w głowie przewraca i szuka sobie nowych wrażeń, bo nudny obecny partner. Jakby przychodził autor tego wątku pijany do domu, przepijał pensje i dostawałaby regularny wp.....l żonka, to by go szanowała i nie szukała nowych wrażeń przez internet.
Podobnie myślę jak Kolega Starr - nic z tego już nie będzie. I nie wierzyłbym też w to że nie było żadnych spotkań na żywo i zbliżenia. Kobieta, najpierw musi złapać się następnej przysłowiowej gałęzi, dopiero puści tą na której dotychczas siedziała. Inaczej nie mówiłaby takich rzeczy swojemu mężowi. Zakosztowała nowego i się pomieszało w główce.
Ja wiem, że nigdy tylko po jednej stronie leży wina i za rozpad małżeństwa wina leży po obu stronach, ale nigdy nie zniosę skoków w bok! Takich zachowań nie można tolerować w związkach. I jak zwykle najbardziej ucierpią na tym wszystkim dzieci.Autorze, moja żona (była już żona) to samo mi powiedziała, że życie ma jedno i nie zamierza go ze mną zmarnować i takie tam bla bla... Ale zanim tego wszystkiego się dowiedziałem, to badała grunt, kogo może poznać przez portale randkowe, jak potestowała, to dopiero przyznała się do spotkań na boku i oznajmiła że to koniec. Też się zarzekała, że mnie nie zdradziła
Jakoś w to nie wierzę
![]()
Jedyny taki plus u mnie, że nie ma dzieci, wiec tylko mi się dostało po dupie i nadal coś do niej czuję niestety, mimo że po rozwodzie już 3 miesiące...Nie przekonasz jej Autorze do zmiany zdania i powrotu do Ciebie. Przerabiałem to wszystko i nie pomogły żadne argumenty logiczne przemawiające za tym aby naprawiać nasze małżeństwo, nawet nie dała się namówić na terapię małżeńską u psychologa. Nic nie pomoże, jak się kobieta uprze.
Tu możesz się uśmiać, ale do fizycznej zdrady mogło nie dojść bo wybranek to jakiś japoniec, tak przynajmniej twierdzi, o zgrozo to jak w kiepskim filmie, czasami mam wrażenie, że jej normalnie odwaliło, zaraz skończy czterdzieści lat, może jakiś kryzys wieku średniego??
Efendi, jak Japończyk to zawsze mogli uprawiać cyberseks
Autorze, twoja historia jest ...szablonowa do bólu. Wiem, że ciebie to boli, bo to dotknęło ciebie.
To "piekło" z tobą to nic innego jak ... znudzenie codziennością.
Nie daj się wpędzić w poczucie winy. To działanie charakterystyczne dla zdrajców- manipulacja, chęć podzielenia winy na pół. Łatwiej się im wtedy dźwiga własne koorestwo albo skoorwysynstwo.
Ze względu na dzieci zapewne zacisniesz zęby i przeczekasz osławiony amok żonki.
Współczuję ci, efendi, ciężki czas przed tobą...
A mnie się śmiać chce, z Twojej durnej zony. Uderzyły jej hormony do dekla jak nastolatce i myśli że złapała Pana Boga za nogi. Jesli były z Twojej strony rozmowy i próby naprawienia, a z tego co czytam to widocznie były, to krzyżyk jej na drogę. Facet najdalej po bzyknieci jej kilka razy powie jej pa pa i jej podziękuje za znajomość. Zastanów sie teraz dobrze czy ją skruszoną, wybzykaną przyjmiesz? Jeśli nie, to szybki rozwód z orzeczeniem o jej winie, tylko szybko zanim sie zorientuje ze tamten to kłamca, oszust kobieciarz i zaliczacz internetowych cudzych żon.
Sorry za post pod postem...żóltek z dalekiej Japonii? czy student z wietnamu ktorego kręcą mamuski? Jaki ona ma plan na dlaszą ich znajomość?
Efendi, jak Japończyk to zawsze mogli uprawiać cyberseks
Wszystko możliwe chociaż ja w tych sprawach to jestem staroświecki, jedynie na co się natknąłem to na czułe wyznania miłości i deklaracje na bycie ze sobą do końca życia razem
Sorry za post pod postem...żóltek z dalekiej Japonii? czy student z wietnamu ktorego kręcą mamuski? Jaki ona ma plan na dlaszą ich znajomość?
Żółtek z Japonii, tak przynajmniej mi wyjawiła, no nie wiem bo jak próbuję się dowiedzieć to, że nie moja sprawa, ona musi "uszanować" prywatność tego "drugiego" człowieka, nie powinno mnie to obchodzić.
17 2016-12-26 20:14:36 Ostatnio edytowany przez mrd (2016-12-26 20:15:49)
Olej ją, odpuść.
Po prostu już Cię nie kocha.
Znalazła gacha, i chce z nim być, to niech idzie.
Powiem Ci jak będzie - gdy gach się nią znudzi i kopnie w tyłek, ona skruszona wróci do Ciebie i sprzeda Ci bajeczkę w stylu - zrozumiałam swój błąd, już nigdy więcej, wszystko naprawię tylko daj mi szansę... I podobne bzdety.
A Ty to łykniesz jak młody pelikan, i będzie dobrze... Do czasu aż żoneczka nie znajdzie sobie innego gacha, w którym się zakocha...
Bądź rozsądny, olej ją, złóż papiery o rozwód z jej winy.
Autorze, twoja historia jest ...szablonowa do bólu. Wiem, że ciebie to boli, bo to dotknęło ciebie.
To "piekło" z tobą to nic innego jak ... znudzenie codziennością.
Nie daj się wpędzić w poczucie winy. To działanie charakterystyczne dla zdrajców- manipulacja, chęć podzielenia winy na pół. Łatwiej się im wtedy dźwiga własne koorestwo albo skoorwysynstwo.
Ze względu na dzieci zapewne zacisniesz zęby i przeczekasz osławiony amok żonki.
Współczuję ci, efendi, ciężki czas przed tobą...
Fakt ciężko, za każdym razem jak bierze tel do ręki albo laptopa i zamyka się w pokoju to k...ca mnie ogarnia, że z tym księciem rozmawia, najtrudniej to przełknąć.
19 2016-12-26 20:17:51 Ostatnio edytowany przez ktoś36 (2016-12-26 22:29:34)
Autorze, twoja historia jest ...szablonowa do bólu. Wiem, że ciebie to boli, bo to dotknęło ciebie.
To "piekło" z tobą to nic innego jak ... znudzenie codziennością.
Nie daj się wpędzić w poczucie winy. To działanie charakterystyczne dla zdrajców- manipulacja, chęć podzielenia winy na pół. Łatwiej się im wtedy dźwiga własne koorestwo albo skoorwysynstwo.
Ze względu na dzieci zapewne zacisniesz zęby i przeczekasz osławiony amok żonki.
Współczuję ci, efendi, ciężki czas przed tobą...
Dokładnie, to samo przeszedłem, wmówiła mi że to wszystko moja wina, tak długo wmawiała na wszystkie sposoby, że uwierzyłem w to niestety i jeszcze bardziej przeorało mi to beret. Twoja żonka i moja już była żona jak widzę dużo wspólnego mają ze sobą. Ja robiłem co mogłem, a jej było ciągle mało i jak jedną zachciankę spełniłem, to był foch i kolejna zachcianka. Jak się opamiętałem i postawiłem, to szybciutko okazało się, że już od dawna bada grunt i spotyka się z jakimiś kolesiami poznawanymi przez internet, a pozew rozwodowy czeka w sądzie bo właśnie trafiła na wspaniałego człowieka.
Uważaj na to jak Ci będzie wmawiać, że to Twoja wina, bo potem ciężko się z tego pozbierać psychicznie. Uwierz mi, przerabiam to właśnie.
Piszesz o wspólnych zobowiązaniach finansowych hahahaha i że nie byłaby taka okrutna... Byłaby i nie tylko do tego
Ja też mam wspólne zobowiązanie finansowe i też myślałem, że jak się razem na coś takiego godzimy, to znaczy to coś. Guzik prawda. Poszła do banku zapytać o możliwość przejęcia kredytu na siebie wraz z nieruchomością. Oczywiście ja się o tym dowiedziałem przypadkiem przed samym rozwodem Więc to że wzięliście wspólny kredyt, o niczym to jeszcze nie świadczy. Skąd wiesz, że konkubent nie obiecał jej, że się dorzuci do raty?:)
Powiem Ci, ze miłość bardzo zaślepia i wielu krzywych zachowań współmałżonka nie widzi się, potem już po całym fakcie wszystko zaczyna się układać w jedną spójną całość. Wiele dziwnych zachowań nie dostrzegałem i dałbym sobie uciąć rękę za jej wierność i miłość do mnie (przed zakupem mieszkania) a teraz nie miałbym k...a ręki.
W taki amok wpadła, że nie poznawałem jej. Miałem wrażenie, że nagle mieszkam z jakimś sobowtórem mojej żony. Oziębła, wredna obca osoba, której nigdy nie znałem. Jak to ludzie potrafią mieć wiele twarzy.
I oczywiście wszyscy nowo poznani są lepsi ode mnie we wszystkim i pod każdym względem.
Walcz o dzieci, tak jak Ci tu radzą, a na nią już się nie oglądaj. Z tego chleba już nie będzie.
Też mówiłem mojej byłej żeby się opamiętała i przemyślała swoje głupie zachowanie póki jeszcze czas. Na nic wszystko. A moje logiczne argumenty kwitowała śmiechem.
Pamiętaj - im bardziej teraz będziesz próbował się do niej zbliżyć i będziesz próbował naprawia związek z nią, tym więcej punktów u niej stracisz. Zaczniesz do reszty tracić godność i szacunek w jej oczach. Też tego nie rozumiałem, ale mi ktoś mądry to przetłumaczył.
Dla niej nie ma już znaczenia wasze małżeństwo i to czego się wspólnie dorobiliście. Ona ma teraz w głowie nowego k...sa i nic więcej. Ciebie nie ma dla niej. Zauważysz to, tak jak i ja zauważyłem.
I_see_beyond napisał/a:Autorze, twoja historia jest ...szablonowa do bólu. Wiem, że ciebie to boli, bo to dotknęło ciebie.
To "piekło" z tobą to nic innego jak ... znudzenie codziennością.
Nie daj się wpędzić w poczucie winy. To działanie charakterystyczne dla zdrajców- manipulacja, chęć podzielenia winy na pół. Łatwiej się im wtedy dźwiga własne koorestwo albo skoorwysynstwo.
Ze względu na dzieci zapewne zacisniesz zęby i przeczekasz osławiony amok żonki.
Współczuję ci, efendi, ciężki czas przed tobą...
Dokładnie, to samo przeszedłem, wmówiła mi że to wszystko moja wina, tak długo wmawiała na wszystkie sposoby, że uwierzyłem w to niestety i jeszcze bardziej przeorało mi to beret. Twoja żonka i moja już była żona jak widzę dużo wspólnego mają ze sobą. Ja robiłem co mogłem, a jej było ciągle mało i jak jedną zachciankę spełniłem, to był foch i kolejna zachcianka. Jak się opamiętałem i postawiłem, to szybciutko okazało się, że już od dawna bada grunt i spotyka się z jakimiś kolesiami poznawanymi przez internet, a pozew rozwodowy czeka w sądzie bo właśnie trafiła na wspaniałego człowieka.
Uważaj na to jak Ci będzie wmawiać, że to Twoja wina, bo potem ciężko się z tego pozbierać psychicznie. Uwierz mi, przerabiam to właśnie.Piszesz o wspólnych zobowiązaniach finansowych hahahaha i że nie byłaby taka okrutna... Byłaby
![]()
Ja też mam wspólne zobowiązanie finansowe i też myślałem, że jak się razem na coś takiego godzimy, to znaczy to coś. Guzik prawda. Poszła do banku zapytać o możliwość przejęcia kredytu na siebie wraz z nieruchomością. Oczywiście ja się o tym dowiedziałem przypadkiem przed samym rozwodemWięc to że wzięliście wspólny kredyt, o niczym to jeszcze nie świadczy. Skąd wiesz, że japoniec nie obiecał jej, że się dorzuci do raty?:)
Powiem Ci, ze miłość bardzo zaślepia i wielu krzywych zachowań współmałżonka nie widzi się, potem już po całym fakcie wszystko zaczyna się układać w jedną spójną całość. Wiele dziwnych zachowań nie dostrzegałem i dałbym sobie uciąć rękę za jej wierność i miłość do mnie (przed zakupem mieszkania) a teraz nie miałbym k...a ręki.
Masz dużo racji w tym co piszesz, tylko problem, że ja do niej wciąż coś czuję, nie jest mi obojętna, tak naprawdę w obecnej sytuacji nie kieruje się rozumem tylko uczuciami. Zależy mi również na dzieciach, chcę żeby wzrastały w "normalnej" rodzinie, stąd ta determinacja i oczekiwanie, że może się obudzi. Teraz jak jej tłumacze, że to największe k..stwo jakie można dzieciom zrobić, to słyszę, że można to jakoś pogodzić, tydzień pomieszkają u mnie (bo mam się wyprowadzić) tydzień u niej, k..rwa jakoś to będzie, huśtawka i kalejdoskop przeżyć dla dzieci, ale to nie problem wg mojej szanownej.
21 2016-12-26 20:36:31 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-12-26 20:37:20)
Fakt ciężko, za każdym razem jak bierze tel do ręki albo laptopa i zamyka się w pokoju to k...ca mnie ogarnia, że z tym księciem rozmawia, najtrudniej to przełknąć.
Bo jesteś NORMALNY i każdy normalny człowiek tak zereaguje - "wkurwem" właśnie. Nie wiem, jaka jest twoja odporność psychiczna i jak długo to zniesiesz.
Jak sobie przypomnę czas, kiedy mój zdradzający mąż wymykał się do łazienki, aby w ukryciu pisać smsy do swojego "Anioła", to miałam tak samo.
W końcu nie wytrzymałam. Spakowałam wszystkie jego rzeczy i wystawiłam przed drzwi. Jak w filmie. Nie byłam w stanie tego znieść.
Wierz mi, ulżyło - odetchnęłam.
Naprawdę, współczuję wszystkim, którzy przebywają ze zdrajcami pod jednym dachem. Przerabiałam to przez jakiś czas, wiem, o czym mówię.
W kwestii wpędzania w poczucie winy:
Ktoś winny musi być, prawda? Jakoś trzeba się usprawiedliwić, prawda?
Nie dajcie się wpędzić w poczucie winy, że "im czegoś brakowało" w związku to sobie to poszukali na boku.
Wam nie brakowało?...
A poszliście w tango?...
efendi, nic z twojego tłumaczenia w obecnym stanie umysłowym i emocjonalnym twojej żonki nie będzie. Przykro mi. Ona Twoje tłumaczenia odbierane są wyłącznie jako namolne i irytujące marudzenie.
Wiem co czujesz, bo mam to samo. Tak mnie potraktowała, a ja głupek coś do niej czuje. Logika podpowiada jedno, a uczucia drugie. Jestem 3 miesiące po rozwodzie. O dzieci walcz!!!! Pozbaw ją praw do dzieci i zażądaj alimentów na dzieci i siebie wraz z orzeczeniem o jej winie.
Dla ku...wa nie ma przebaczenia. Ona już nie wróci do Ciebie - tak jak mi ktoś doświadczony powiedział kiedyś - podstawowe prawo fizyki - ciało puszczone raz, będzie się puszczać cały czas.
Walcz o dzieci, one zrozumieją jaką miały mamusie. Z Tobą będzie im lepiej. A znam osobiście pewnego pana, któremu żona przyprawiła rogi i poszła w tango zostawiając dzieci na wychowanie. Facet ogarnął się, dzieci wychowywał i znalazł sobie kobietę, która szanowała jego dzieci i jego i żyją po dzień dzisiejszy w szczęściu.
efendi napisał/a:Fakt ciężko, za każdym razem jak bierze tel do ręki albo laptopa i zamyka się w pokoju to k...ca mnie ogarnia, że z tym księciem rozmawia, najtrudniej to przełknąć.
Bo jesteś NORMALNY i każdy normalny człowiek tak zereaguje - "wkurwem" właśnie. Nie wiem, jaka jest twoja odporność psychiczna i jak długo to zniesiesz.
Jak sobie przypomnę czas, kiedy mój zdradzający mąż wymykał się do łazienki, aby w ukryciu pisać smsy do swojego "Anioła", to miałam tak samo.
W końcu nie wytrzymałam. Spakowałam wszystkie jego rzeczy i wystawiłam przed drzwi. Jak w filmie. Nie byłam w stanie tego znieść.Wierz mi, ulżyło - odetchnęłam.
Naprawdę, współczuję wszystkim, którzy przebywają ze zdrajcami pod jednym dachem. Przerabiałam to przez jakiś czas, wiem, o czym mówię.
W kwestii wpędzania w poczucie winy:
Ktoś winny musi być, prawda? Jakoś trzeba się usprawiedliwić, prawda?Nie dajcie się wpędzić w poczucie winy, że "im czegoś brakowało" w związku to sobie to poszukali na boku.
Wam nie brakowało?...A poszliście w tango?...
efendi, nic z twojego tłumaczenia w obecnym stanie umysłowym i emocjonalnym twojej żonki nie będzie. Przykro mi. Ona Twoje tłumaczenia odbierane są wyłącznie jako namolne i irytujące marudzenie.
Dokładnie, jak ja chciałem przetłumaczyć do rozumu, wprawiało ją od w złość i zaraz mi mówiła że nie ma o czym rozmawiać, nie mam racji i żebym jej nie przynudzał bo ona i tak zdania nie zmieni.
One wszystkie tak samo działają.
Właśnie i Tobie Autorze też z pewnością przeszkadzały pewne jakieś tam zachowania żony i mi też i widziałem wady, ale ja nie szukałem z tego powodu lepszego zamiennika, tylko wychodziłem z założenia, że nie ma idealnych ludzi i każdy ma jakieś wady z którymi musimy się nauczyć żyć, bo przecież kochamy naszą wybrankę i chcemy z nią spędzić resztę życia.
Szkoda, że nasze wybranki nie myślą tak samo, tylko jak się znudzi, to szuka na boku bolca.
I sorry, ale z jakiej paki to ty masz się wyprowadzić?
Niech kochaś kupi jej bilet do Japonii, mieszkanie weź dla siebie.
Później możesz w trosce o dzieci kupować jej bilety na sprawę rozwodową z orzeczeniem o jej winie, a później na rozprawę o przyznanie tobie alimentów.
Tu możesz się uśmiać, ale do fizycznej zdrady mogło nie dojść bo wybranek to jakiś japoniec, tak przynajmniej twierdzi, o zgrozo to jak w kiepskim filmie, czasami mam wrażenie, że jej normalnie odwaliło, zaraz skończy czterdzieści lat, może jakiś kryzys wieku średniego??
Skoro go na oczy nie widziała, to skąd wie że to japończyk ?
może murzyn, albo murzynka ??
No chyba , że w cyber-seksie widziała to i owa i było żółte, ale czy na pewno jego ?
Jak sobie wyznają tą swoją miłość ?
w jakimś wspolnie znanym narzeczu ?
no nie wiem bo jak próbuję się dowiedzieć to, że nie moja sprawa, ona musi "uszanować" prywatność tego "drugiego" człowieka, nie powinno mnie to obchodzić.
Ty i Twoje dzieci też macie swoją prywatność której on nie uszanował, dlatego nie ma teraz miejsce na poszanowanie jego prywatności - anonimowości.
Poza tym...jako mąż musisz być pewien, że ten facet nie zrobi krzywdy Twojej zonie..:(
Musisz wiedzieć kto to jest i jakie ma wobec niej plany.
skoro zona dostałą małpiego rozumu i weszła w niebezpieczną dla niej grę z wirtualną istotą, to kto ma jej pomóc ?
Teraz jak jej tłumacze, że to największe k..stwo jakie można dzieciom zrobić, to słyszę, że można to jakoś pogodzić, tydzień pomieszkają u mnie (bo mam się wyprowadzić) tydzień u niej, k..rwa jakoś to będzie, huśtawka i kalejdoskop przeżyć dla dzieci, ale to nie problem wg mojej szanownej.
Będziecie sobie wozić dzieci co tydzień do Japonii i z powrotem ?
Lepiej załóz key-loggera i zobacz kto i jakie mają plany.
Poza tym, coś mi to wygląda na trolla.
Albo na psychiczną.
Nie widziała go na oczy i już wie ze to jego kocha nie Ciebie, a dzieci są już niewązne ?
Ja przepraszam ale ja nie wierze w to co czytam. Zakochala sie w japoncu poznanym przez internet? To ja zmieniam zdanie nie na 90 procent nie spedzi z nim starosci tylko na 100. Tej Twojej zonie to naprawde niezle odwalilo w sumie to nawet troche zabawne w tej calej podlej sytuacji, na Twoim miejscu to chyba zabilabym ja smiechem kiedy mowila ze chce sie z nim zestarzec. W tej sytuacji to chyba powinienes poczekac az sama sie pograzy bo to tylko kwestia czasu.
efendi napisał/a:Tu możesz się uśmiać, ale do fizycznej zdrady mogło nie dojść bo wybranek to jakiś japoniec, tak przynajmniej twierdzi, o zgrozo to jak w kiepskim filmie, czasami mam wrażenie, że jej normalnie odwaliło, zaraz skończy czterdzieści lat, może jakiś kryzys wieku średniego??
Skoro go na oczy nie widziała, to skąd wie że to japończyk ?
może murzyn, albo murzynka ??No chyba , że w cyber-seksie widziała to i owa i było żółte, ale czy na pewno jego ?
Jak sobie wyznają tą swoją miłość ?
w jakimś wspolnie znanym narzeczu ?efendi napisał/a:no nie wiem bo jak próbuję się dowiedzieć to, że nie moja sprawa, ona musi "uszanować" prywatność tego "drugiego" człowieka, nie powinno mnie to obchodzić.
Ty i Twoje dzieci też macie swoją prywatność której on nie uszanował, dlatego nie ma teraz miejsce na poszanowanie jego prywatności - anonimowości.
Poza tym...jako mąż musisz być pewien, że ten facet nie zrobi krzywdy Twojej zonie..:(
Musisz wiedzieć kto to jest i jakie ma wobec niej plany.
skoro zona dostałą małpiego rozumu i weszła w niebezpieczną dla niej grę z wirtualną istotą, to kto ma jej pomóc ?efendi napisał/a:Teraz jak jej tłumacze, że to największe k..stwo jakie można dzieciom zrobić, to słyszę, że można to jakoś pogodzić, tydzień pomieszkają u mnie (bo mam się wyprowadzić) tydzień u niej, k..rwa jakoś to będzie, huśtawka i kalejdoskop przeżyć dla dzieci, ale to nie problem wg mojej szanownej.
Będziecie sobie wozić dzieci co tydzień do Japonii i z powrotem ?
Lepiej załóz key-loggera i zobacz kto i jakie mają plany.
Poza tym, coś mi to wygląda na trolla.
Albo na psychiczną.
Nie widziała go na oczy i już wie ze to jego kocha nie Ciebie, a dzieci są już niewązne ?
Tak jak pisałem to jakaś paranoja, po angielsku się komunikują, wcześniej przyznała, że rozmawiała z nim przez połączenie video w messegerze, to chyba ujrzała swego szoguna.
Oczywiście tłumaczyłem, że to kupy się nie trzyma, mówiłem a skąd wiesz co to za typ, po kilku pogawędkach, przez internet można wszystko powiedzieć obiecać, przedstawić to kazała mi się nie wpiepszać bo to już nie moja sprawa.
Mało tego, o zgrozo, znalazłem tego typa na facebook-u i napisałem mu krótką wiadomość, żeby delikatnie mówiąc się nie w...lał w rodzinę, ale zero odzewu. Powiedziałem jej, że ten jej szogun to trochę bez twarzy i honoru, skoro dostaje info, że rozpier...la rodzinę i dalej to robi, ale odzew był tylko taki żebym nie pisał do niego.
Ja przepraszam ale ja nie wierze w to co czytam. Zakochala sie w japoncu poznanym przez internet? To ja zmieniam zdanie nie na 90 procent nie spedzi z nim starosci tylko na 100. Tej Twojej zonie to naprawde niezle odwalilo w sumie to nawet troche zabawne w tej calej podlej sytuacji, na Twoim miejscu to chyba zabilabym ja smiechem kiedy mowila ze chce sie z nim zestarzec. W tej sytuacji to chyba powinienes poczekac az sama sie pograzy bo to tylko kwestia czasu.
Momentami to sam nie wiem czy się śmiać czy płakać, bo jak na to spojrzeć z boku to d..pę ściska nie z żalu ale ze śmiechu, ale jak tylko coś o tym wspomnę to fala złości i agresji na mnie spada.
29 2016-12-26 21:20:26 Ostatnio edytowany przez ktoś36 (2016-12-26 22:19:03)
Ona już się pogrążyła w swojej głupocie.
Dlaczego Autor ma się martwić czy jej nic złego nie grozi? Złego diabli nie wezmą.
Ja Wam mówię, to nie jest żaden japończyk i nie mieszka w Japonii. Jak jej nie będzie w domu, weź laptopa i zainstaluj keylogera, są darmowe w necie do ściągnięcia. Hasło do systemu jeśli ma w kompie, to też żaden problem obejść
A takie dowody jeśli to prawda, będą bezcenne przy orzekaniu o winie na sprawie rozwodowej. Myśl teraz o sobie i swoich dzieciach i zapewnieniu im godnego życia. Z niej nic już nie będzie. Ona nie ma szacunku dla Ciebie, tak jak i moja była dla mnie. Jak nie Japończyk, to będzie Zenek z warzywniaka, albo inny listonosz. Osobiście gardzę zdrajcami.
efendi, piszesz, że ciągle ją kochasz, ale jeżeli z powodu tego uczucia okażesz się miękki, to przegrasz w przedbiegach. Nie mam na myśli walki o żonę, bo na ten moment z nią nie pogadasz, a nawet, jeśli w przyszłości amok jej minie, to z pewnością nie Ty powinieneś się starać.
Przede wszystkim, już na wstępie rozwiej jej nadzieje w kwestii swojej wyprowadzki z domu (chyba, że mieszkanie jest jej odrębną własnością), nie rób tego pod żadnym pozorem, to nie Ty rezygnujesz z małżeństwa. Mało tego, zaproponuj jej wyprowadzkę, to w tych okolicznościach logiczne, jak i to, że dzieci pozostają z Tobą. Zamiast leżeć przed nią krzyżem, prosić i ukazywać bezsens jej wirtualnej miłości (aż się wierzyć nie chce, że ona tak na poważnie...z Japończykiem ), zrób rozdzielność majątkową, ustal zakres finansów i opieki nad dziećmi i zdystansuj się do niej dając jej wolną rękę (sobie też) i co jakiś czas spokojnie przypominaj o konieczności jej wyprowadzki i sformalizowaniu Waszego rozstania, zbieraj też dowody jej zdrady.
Okażesz słabość - przegrasz.
Nie wierze jest taka bezczelna ze cie zdradza i mowi Ci ze to nie Twoja sprawa bo musi uszanowac prywatnosc tego goscia? A kim Ty dla niej jestes mezem czy obcym czlowiekiem zeby tak do Ciebie mowic?Efendi nie obraz sie ale ten Twoj szogun niezle mnie dzisiaj rozbawil nawet przez chwile dostalam ataku smiechu. Moze poczekaj chwile az Twojej zonie wroci rozum. To cos miedzy nia i szogunem raczej szybko i dotkliwie sie zakonczy. Bardziej by mnie martwilo to ze powiedziala Ci ze Cie nie kocha i z tego powodu powinienes zastanowic sie nad tym malzenstwem co dalej.
Ja Wam mówię, to nie jest żaden japoniec i nie mieszka w japonii. Jak jej nie będzie w domu, weź laptopa i zainstaluj keylogera, są darmowe w necie do ściągnięcia. Hasło do systemu jeśli ma w kompie, to też żaden problem obejść
rownie dobrze może być Marsjanin
Tyle że z sąsiedniego bloku i mijasz go co drugi dzień na chodniku
Założ Key-Loggera a oczy Ci się otworzą jak blisko i często spotykasz się z "żółtkiem"
Co od wyprowadzki, dopóki jestęscie małżeństwem nawet jeżeli mieszkanie nie jest Twoje, to masz prawo w nim mieszkać dopóki jesteście małżeństwem - w celu wywiązania się z obowiązku opieki nad rodziną.
33 2016-12-26 22:01:06 Ostatnio edytowany przez ktoś36 (2016-12-26 22:31:23)
Spróbuj jej ulec i wyprowadź się z mieszkania, to w sądzie oskarży Cie ale ona, że zaniedbałeś ją, dzieci i wyprowadziłeś się od nich zostawiając ich samych i to jest Twoja wina, że ona chce rozwodu. A to że ma kogoś na boku, to dlatego, że czuła się samotna. Zobaczysz, że tak będzie i jeszcze Ciebie wrobi w winę przed sądem i będziesz bulił na nią alimenty, bo się jej pogorszył stan życia przez Ciebie. Wspomnisz moje słowa. A nie będziesz miał żadnych dowodów na to że przywaliła Ci rogi.
Jeszcze jedna opcja - weź swój telelfon i włącz dyktafon i zacznij z nią rozmawiać o tym jej szogunie. Poprowadź rozmowę, tak aby jak najwięcej się o nim wygadała i że nie chce z Tobą żyć tylko z nim. Będziesz miał dowód przed sądem. Możesz zainwestować w dyktafon, który włącza się jak ktoś w mieszkaniu mówi. Pewnie jak Ciebie nie ma w domu, to rozmawia ze swoją psiapsiółą o tym jak bardzo ja nudzisz i jakie ma wielkie parcie na Japończyka z Japoni. To będzie świetny dowód na to, że to ona Cie zostawić chce.
I jeszcze jedno - jak wyczuje że nie masz na nią haka, to Cie wypunktuje w sądzie bez najmniejszych skrupułów. Zobaczysz. Przegrasz, dzieci, rodzinę, mieszkanie i zostaniesz z alimentami na byłą żonę. Ją będzie ogarniał Zenek, a Ty będziesz płacił na jej nową bieliznę koronkową.
Sorry, że tak bez ogródek, ale wiem z własnego doświadczenia, że tylko wiadro zimnej wody wylane na moją i Autora głowę potrafi w takich sytuacjach otworzyć oczy i zobaczyć całą prawdę.
Myślisz, że Twoja żona byłaby tak głupia, że zachwyciłaby się japończykiem mieszkającym w japonii i Ciebie olała każąc wynosić się z domu???
Grubo się mylisz. Ona ma tego japończyka co drugi dzień bardzo blisko siebie, nawet bardziej niż blisko, a Tobie wciska kit, że pisze z japończykiem. Bo co ma powiedzieć? Prawdę? Jeszcze poszedłbyś do bloku obok i nastukał frajerowi.
A to, że Ci o tym w ogóle powiedziała, to okazała brak szacunku dla Ciebie. Ani się Ciebie nie boi, ani nie szanuje. Toż to samo ja miałem.
Masz w podpisie - informatyk. Chłopie, powinieneś mieć już dawno rozpracowany jej komputer i przejąć kontrolę nad maszyną.
czy naprawdę nie możecie mówić inaczej niż "japoniec", "żółtek" ?
Sorry, poniosło mnie
Ja przepraszam ale ja juz chyba nie bede tu wchodzic bo za kazdym razem jak tu wejde to mnie śmiechawka bierze. Przepraszam Efendi. Ten szogun absolutnie Ci nie zagraza tutaj chodzi o inny problem. Czy ta Twoja zona rzeczywiscie Cie nie kocha czy po prostu dostala malpiego rozumu jak tu ktos okreslil.
Ja przepraszam ale ja juz chyba nie bede tu wchodzic bo za kazdym razem jak tu wejde to mnie śmiechawka bierze. Przepraszam Efendi. Ten szogun absolutnie Ci nie zagraza tutaj chodzi o inny problem. Czy ta Twoja zona rzeczywiscie Cie nie kocha czy po prostu dostala malpiego rozumu jak tu ktos okreslil.
Wierząc jej to już mnie nie kocha, tak mi wyznała, za to szogunowi, że kocha go nieskończenie i na zawsze. Sprawa dość jasna.
Wczoraj wymieniliśmy z moją kochaną "Gejszą" (czyt. jeszcze szanowną małżonką) kilka zdań na temat przyszłego życia i planów. Oznajmiła mi, że nigdzie się nie wybiera bo musi wychować dzieci. To pytam jak to widzi, ona, że możemy żyć normalnie skupić się na domu i dzieciach. Normalnie to jak, a co z nami? No nas już nie ma jest ona i jestem ja. Pytam dalej, jaką mam pewność, że za tydzień czy miesiąc nie objawi mi, że jednak musi zrealizować tą miłość i do widzenia, odparła, że dzieci są najważniejsze. Pytam dalej co z szogunem, to już nie moja sprawa, czyli mam żyć w "jakimś" związku i godzić się na jej zdradę? Odparła, że to żadna zdrada, o wszystkim mi powiedziała, z resztą my już nie jesteśmy razem to nie powinienem się czuć zdradzany. Jakbym nie miał uczuć i o zgrozo nic do niej nie czuł. Idę dalej i pytam, czyli moja rola w tym "czymś" ma się sprowadzać do spełniania obowiązków dnia codziennego a do wyższych celów to jest ktoś inny? No tak ma to wyglądać. Po raz kolejny usłyszałem, że nie chce się ze mną starzeć. Nie wiem jak długo pociągnę w tak toksycznej atmosferze. Czy dzieciom dawać przykład jak nie powinien wyglądać związek? Przecież mogą to przyjąć za normalność, że w związku nie ma miłości, no trudno, ani szacunku czy zaufania i tak samo w przyszłości budować swoje relacje z partnerami. Będę musiał się zacisnąć i jakoś dźwigać ile się da.
39 2016-12-27 10:15:28 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-12-27 10:15:48)
facet idziesz do prawnika i zakładasz sprawę w sadzie bo ona w swej głupocie zagraza waszym dzieciom
ale ty jesteś za mięki i tego nie zrobisz a ona o tym wie
Wczoraj wymieniliśmy z moją kochaną "Gejszą" (czyt. jeszcze szanowną małżonką) kilka zdań na temat przyszłego życia i planów. Oznajmiła mi, że nigdzie się nie wybiera bo musi wychować dzieci. To pytam jak to widzi, ona, że możemy żyć normalnie skupić się na domu i dzieciach. Normalnie to jak, a co z nami? No nas już nie ma jest ona i jestem ja. Pytam dalej, jaką mam pewność, że za tydzień czy miesiąc nie objawi mi, że jednak musi zrealizować tą miłość i do widzenia, odparła, że dzieci są najważniejsze. Pytam dalej co z szogunem, to już nie moja sprawa, czyli mam żyć w "jakimś" związku i godzić się na jej zdradę? Odparła, że to żadna zdrada, o wszystkim mi powiedziała, z resztą my już nie jesteśmy razem to nie powinienem się czuć zdradzany. Jakbym nie miał uczuć i o zgrozo nic do niej nie czuł. Idę dalej i pytam, czyli moja rola w tym "czymś" ma się sprowadzać do spełniania obowiązków dnia codziennego a do wyższych celów to jest ktoś inny? No tak ma to wyglądać. Po raz kolejny usłyszałem, że nie chce się ze mną starzeć. Nie wiem jak długo pociągnę w tak toksycznej atmosferze. Czy dzieciom dawać przykład jak nie powinien wyglądać związek? Przecież mogą to przyjąć za normalność, że w związku nie ma miłości, no trudno, ani szacunku czy zaufania i tak samo w przyszłości budować swoje relacje z partnerami. Będę musiał się zacisnąć i jakoś dźwigać ile się da.
Wycofaj się z tego jedynie tak może otworzą jej się oczy. Może musi stracić aby docenić. Nie wytrzymasz tak długo
Będę musiał się zacisnąć i jakoś dźwigać ile się da.
Czyli zrobisz dokładnie tak jak ona postanowiła dla was dwojga. Nie dziw się zatem, że żona Cię nie szanuje.
efendi napisał/a:Będę musiał się zacisnąć i jakoś dźwigać ile się da.
Czyli zrobisz dokładnie tak jak ona postanowiła dla was dwojga. Nie dziw się zatem, że żona Cię nie szanuje.
Szczerze tego nie chce, ale też nie chce dzieciom fundować piekła rozstania.
43 2016-12-27 18:18:18 Ostatnio edytowany przez WaltonSimons (2016-12-27 18:18:32)
Myślisz, że dzieci skorzystają na patologicznej relacji rodziców, jaką chcesz im zaserwować?
Śmiem wątpić...
efendi, popełniasz te same błędy jak ja w moim małżeństwie, a Twoja jeszcze żona zachowuje się identycznie jak moja była.
Rób jak Ci tu radzą, idź do prawnika i pisz pozew rozwodowy. Jak tego nie zrobisz, to ona to zrobi za Ciebie.
45 2016-12-27 21:21:16 Ostatnio edytowany przez bullet (2016-12-27 21:24:24)
Twoja jż postępuje klasycznie, a Ty klasycznie dajesz się robić w bambuko jak my wszyscy. Wierzysz, że w ten sposób nie będziesz prowokował swojej jż, by nie było gorzej czyż nie ? Tak na prawdę ona Cię nie szanuje, ma głęboko w d...e Twoje starania, nie jest pewna gościa stąd dalej egzystuje ale ostatnią osobą, którą bierze pod uwagę jesteś Ty.
Tak jak pisali wyżej szybko do prawnika. Poza tym rozglądaj się ale nie szpieguj. Dowody same będą wpadać. Dyktafon (lub telefon z funkcją nagrywania), spisuj wszystko gdzieś w pracy, swoisty pamiętnik i czekaj na dowody. Przejrzyj komputer, historię przeglądarki, zrób kopie tego co już masz. Zainstaluj keyloggera (bezpłatny istnieje) i pilnuj się bo ona na pewno jeśli już nie zbiera, to zacznie zbierać haki na Ciebie by był rozwód z orzekaniem Twojej winy. Uważaj co mówisz, nie krzycz, nie wyzywaj licz się z tym, ze możesz być nagrywany ..... eghhh ... ileż razy to można pisać w różnych wątkach.
..z resztą my już nie jesteśmy razem to nie powinienem się czuć zdradzany....
Jakbym słyszał moją.
Nie trać czasu. Ja zmarnowałem 2,5 roku. To brutalne ale prawdziwe, Twojego małżeństwa już nie ma ... jż Cię nie szanuje, im bardziej będziesz się starał tym bardziej będziesz posądzany o przemoc psychiczną.
Obudź się. W innych wątkach masz podobne opisy. Może coś dopisze Piotr lub dziewan, poczytaj ich wątki i SIĘ UCZ.
Wbij do głowy:
Twoja słabość jest jej siłą, Twoja siła jest jej słabością.
Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz.
Dokładnie, widzę, że wszystkie panie zdradzające i nie szanujące swoich mężów działają według tego samego schematu - nie kocham Cie, to też nie zdradzam Cie, bo bzykanie z gachem to nie zdrada, jak się nie kocha już męża. Też ulegałem w zachciankach swojej jeszcze wtedy żony, żeby fochów nie strzelała i nie robiła wstydu przy obcych ludziach, ale ileż można się podkładać? A jak się postawiłem i nie zgodziłem na jej kolejną zachciankę, to się dowiedziałem, że spotyka się z kilkoma na raz i ma już pozew przygotowany... i mówi - i nie myśl sobie czasami, że ja wrócę do Ciebie.
efendi witaj w klubie;)
Dziękuję wszystkim za zainteresowanie i jakże cenne rady, czytając o waszych przeżyciach i przejściach z żonami/partnerkami to aż mnie włos się jeży i naprawdę nie chce się uwierzyć, że ta sama osoba, która wyznaje ci miłość za chwile wbija ci nóż w plecy i wyrywa wszystko co się da. Fakt ja wciąż patrze na nią jak na bliską osobą, tylko w rzeczywistości jej już dawno nie ma. Problem z pogodzeniem się z tym i zadbanie tylko o swoją d...pę. Macie rację, że wyparcie jest totalne, teraz ma miła forsuję obraz, w którym ja piłem, stosowałem przemoc psychiczną i ogólnie byłem s...lem, z którym żyć się nie dało, i to jest główną przyczyną naszego rozstania?! Chociaż miesiąc temu w oczy mi powiedziała, że się zakochała w innym i musimy się rozstać bo ona musi spróbować czegoś innego. Tego wyjątkowego co ją spotkało nie może przerwać, musi zaryzykować bo będzie żałować do końca życia. Teraz zupełny afront i zmiana, że tak naprawdę to w nikim się nie zakochała, nigdzie się nie wybiera, dzieci musi wychować, a rozstanie to przez ze mnie. K..rwa ale byłem głupi i ślepy, wierny i przy okazji naiwny. Szok. Naprawdę kubeł zimnej wody.
Przepraszam za fa pa oczywiście chodziło żonami/mężami i partnerkami/partnerami. Emocje.
Najgorsze, że widzisz w swej ukochanej nagle zupełnie inną osobę, która zaczyna Cie traktować jak kogoś zupełnie obcego i nie ma dla niej najmniejszego znaczenia, co razem przeżyliście, że łączyło Was tak wiele. Ja mam to samo, co Ty i nie mogę pojąć jak można być tak wyrachowanym?
Najgorsze, że widzisz w swej ukochanej nagle zupełnie inną osobę, która zaczyna Cie traktować jak kogoś zupełnie obcego i nie ma dla niej najmniejszego znaczenia, co razem przeżyliście, że łączyło Was tak wiele. Ja mam to samo, co Ty i nie mogę pojąć jak można być tak wyrachowanym?
Szczerze to w głowie mi się to nie mieści, naprawdę nie mogę tego ogarnąć, zwrot o 180 stopni. Jeszcze wczoraj czułości, buziaki, seks i to zajebisty a w jednej chwili stajesz się nic nie znaczącym dodatkiem. Nawet bardziej, przeszkodą, wrogiem i zawadą. Do dziś mam słowa swojej żony w głowie jak mi mówi, że marzy tylko żeby się ode mnie uwolnić. K..wa po 18 latach tak naprawdę razem.
51 2016-12-27 22:53:07 Ostatnio edytowany przez ktoś36 (2016-12-27 23:37:30)
Tak, nagle jej zaczęła przeszkadzać moja osoba w naszym wspólnym mieszkaniu, na które harowałem i zadłużyłem na 30lat. I najlepiej jakbym to ja wyprowadził się, bo jestem zbędny w tym domu. Przecież w kolejce czeka nowy lokator... To samo mi moja była powiedziała, że już się nie może doczekać aż się mnie pozbędzie, bo jej zacząłem wspominać o próbie naprawienia naszego związku. Na nic wszystko, to jest tyko to samo ciało, ale już inny umysł. Tej osoby, którą kochaliśmy i ona nas niby kochała już nie ma.
Na koniec powiedziała mi, że specjalnie w ten sposób się zachowywała, bo miała mnie dość i myślała, że to ja pójdę złożyć pozew po rozwód, bo zbrzydnie mi ona. A że ja nie poszedłem, tylko chciałem naprawiać nasze małżeństwo, więc sama zdecydowała się na to. Zwlekała z rozwodem póki nie była pewna jednego z wybranków, jak się rozkręciło między nimi na dobre, to w momencie poleciała z pozwem do sądu, a ja w ciągu miesiąca dostałem wezwanie na sprawę.
U Ciebie będzie to samo.
52 2016-12-28 00:26:52 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2016-12-28 00:28:06)
Bardzo Ci współczuję, bo przerabiam to właśnie z mężem po 20 latach małżeństwa. Tak jakby ktoś mu ukradł mózg. Twierdzi, ze nie kocha mnie od lat, chociaż jego zachowanie zmieniło się parę miesięcy temu. Nie pozwoli się dotknąć i fizycznie i psychicznie. Na litosć nie licz i ludzkie odruchy. Nie wiem jak to się skończy, bo patrząc z boku powinnam go kopnąć w...ale to wciąż mój mąż i ojciec dzieci i pierwszy raz taka jazda. Dodam, ze dużo luzu i zaufania miał w tym związku. Gdy postawiłam się w związku z smsowaniem z "przyjaciółką"
była nieziemska awantura
Chłopie pędź do adwokata, zakładaj sprawę o rozwód z JEJ wyłącznej winy, oraz o przyznanie opieki nad dziećmi i alimenty.
Nie czekaj, a już POD ŻADNYM POZOREM NIE WYPROWADZAJ SIĘ Z DOMU, bo baba tak wykręci kota ogonem że zostaniesz chamem który porzucił rodzinę a ona wyjdzie na niewiniątko i zabierze Ci wszystko.
Efendi, nie dżwigaj i nie zaciskaj ile się da, tylko rozwiedż się z orzeczeniem o jej winie. Czy Ty teraz chcesz z nią mieszkać, łożyć na nią i przyglądać się jej internetowym randkom? Nie rozumiem, temat Twojego postu to: żona się zakochała. Ale przecież nie w Tobie, w jakimś fagasie z komputera, daj sobie z nią spokój, o dzieci dbaj, są dojrzała i wierz mi, dużo widzą i rozumieją. No chyba,że chcesz uprawiać farsę, jak wiele polskich małżenstw, to znaczy w domu syf, a na ulicy za rączkę:(
Dziękuję wszystkim za zainteresowanie i jakże cenne rady, czytając o waszych przeżyciach i przejściach z żonami/partnerkami to aż mnie włos się jeży i naprawdę nie chce się uwierzyć, że ta sama osoba, która wyznaje ci miłość za chwile wbija ci nóż w plecy i wyrywa wszystko co się da. Fakt ja wciąż patrze na nią jak na bliską osobą, tylko w rzeczywistości jej już dawno nie ma. Problem z pogodzeniem się z tym i zadbanie tylko o swoją d...pę. Macie rację, że wyparcie jest totalne, teraz ma miła forsuję obraz, w którym ja piłem, stosowałem przemoc psychiczną i ogólnie byłem s...lem, z którym żyć się nie dało, i to jest główną przyczyną naszego rozstania?! Chociaż miesiąc temu w oczy mi powiedziała, że się zakochała w innym i musimy się rozstać bo ona musi spróbować czegoś innego. Tego wyjątkowego co ją spotkało nie może przerwać, musi zaryzykować bo będzie żałować do końca życia. Teraz zupełny afront i zmiana, że tak naprawdę to w nikim się nie zakochała, nigdzie się nie wybiera, dzieci musi wychować, a rozstanie to przez ze mnie. K..rwa ale byłem głupi i ślepy, wierny i przy okazji naiwny. Szok. Naprawdę kubeł zimnej wody.
Niestety oni jak się zakochają tak samo faceci jak i kobiety to zdradzany jest czymś najgorszym. Wiem, bo sama to wszystko przechodzę teraz...teraz ja jestem ta najgorsza i że go wzięłam na dziecko, jestem przeszkodą. A najlepsze jest to , że kochanka mojego byłego ma męża i małe dziecko i uważa się za lepszą ode mnie.
Nie możemy dać sobą tak pomiatać. Nie pozwól jej na to ty aby Tobą pomiatała
56 2016-12-29 01:11:12 Ostatnio edytowany przez bullet (2016-12-29 01:12:13)
....teraz ma miła forsuję obraz, w którym ja piłem, stosowałem przemoc psychiczną i ogólnie byłem s...lem, z którym żyć się nie dało, i to jest główną przyczyną naszego rozstania?! Chociaż miesiąc temu w oczy mi powiedziała, że się zakochała w innym i musimy się rozstać bo ona musi spróbować czegoś innego. Tego wyjątkowego co ją spotkało nie może przerwać, musi zaryzykować bo będzie żałować do końca życia..
Stary: Twoja jeszcze żona (jż) również czyta (może nawet Twój wątek na tym forum), rozmawia i ktoś jej uświadomił, ze jazda po bandzie to rozwód z orzekaniem jej winy i masa kłopotów. Ma doradców, wierz mi. Na pewno szuka już haka na Ciebie. Przegapiłeś moment gdy mogłeś wyjść z twarzą. Pani Twoja próbuje przycisnąć Cię do muru tak byś uwierzył, ze ew. łaskawie możesz dostać rozwód bez orzekania czyli taki jak ona sobie zaplanowała. TAK: ona już zaplanowała rozwód i na chłodno wdraża w życie .... a Ty nadal wzdychasz ....
jak może to wyglądać proponuję Ci lekturę. Zobacz jak można kota obrócić ogonem
http://bylemrogaczem.blogspot.com/
nie daj się, na prawdę dla niej to już wyłącznie gra, by uzyskać jak najwięcej, spodziewaj się najgorszego, prowokacji itp. ... może niedługo jakaś Panna atrakcyjna Cię poderwie
Nie było wcześniej, żadnych sygnałów, rozmów nic takiego co mogłoby wskazywać, że dzieje się coś złego
Ogólnie mówiąc w obecnej jej ocenie to nasze dotychczasowe życie to dla niej pasmo samych porażek, a życie ze mną to jedno wielkie piekło. Wypowiadając się teraz o mnie jest pełna agresji, niechęci wręcz nienawiści?
W pierwsze zdanie absolutnie nie wierzę. Musiały być jakieś sygnały, tylko Ty ich nie widziałeś, albo je ignorowałeś. Faceci mają do tego tendencje: gdy kobieta mówi wprost, co ją boli, martwi, to mówią, że marudzi, że jej za dobrze, że jej się w d*** przewraca. Gdy to okazuje, np brakiem zainteresowania, odmową seksu, to mówią, że jest zimna ryba - ale nigdy, przenigdy nie zastanawiają się, jaka jest ich - mężczyzn w tym rola, co oni mogli zrobić inaczej. A potem kobieta odchodzi, a oni w krzyk: żadnych sygnałów! przecież żyło nam się jak w raju!
Absolutnie nie wierzę, że żyjąca w szczęśliwym związku kobieta, która kocha męża, która czuje się kochana odeszłaby z powodu kolesia poznanego przez internet.
Poza tym, że sygnały na bank były, to coś musiało być grubo nie tak, skoro użyła słowa "piekło" - nie nudno, nie bezsensownie, ale wręcz piekielnie. Rozumiałabym, gdyby była chłodna, obojętna, cierpka - ale to, że jest pełna złości o czymś świadczy.
Czegoś nam tu nie mówisz, Efendi.
efendi napisał/a:Nie było wcześniej, żadnych sygnałów, rozmów nic takiego co mogłoby wskazywać, że dzieje się coś złego
Ogólnie mówiąc w obecnej jej ocenie to nasze dotychczasowe życie to dla niej pasmo samych porażek, a życie ze mną to jedno wielkie piekło. Wypowiadając się teraz o mnie jest pełna agresji, niechęci wręcz nienawiści?
W pierwsze zdanie absolutnie nie wierzę. Musiały być jakieś sygnały, tylko Ty ich nie widziałeś, albo je ignorowałeś. Faceci mają do tego tendencje: gdy kobieta mówi wprost, co ją boli, martwi, to mówią, że marudzi, że jej za dobrze, że jej się w d*** przewraca. Gdy to okazuje, np brakiem zainteresowania, odmową seksu, to mówią, że jest zimna ryba - ale nigdy, przenigdy nie zastanawiają się, jaka jest ich - mężczyzn w tym rola, co oni mogli zrobić inaczej. A potem kobieta odchodzi, a oni w krzyk: żadnych sygnałów! przecież żyło nam się jak w raju!
Absolutnie nie wierzę, że żyjąca w szczęśliwym związku kobieta, która kocha męża, która czuje się kochana odeszłaby z powodu kolesia poznanego przez internet.
Poza tym, że sygnały na bank były, to coś musiało być grubo nie tak, skoro użyła słowa "piekło" - nie nudno, nie bezsensownie, ale wręcz piekielnie. Rozumiałabym, gdyby była chłodna, obojętna, cierpka - ale to, że jest pełna złości o czymś świadczy.
Czegoś nam tu nie mówisz, Efendi.
Zgadzam się w 100% z tym co piszesz jeżeli chodzi o krytyczną ocenę sytuacji Autora... żadna kobieta w normalnym związku nie poleciałaby na internetową (jedynie) znajomość z obcokrajowcem na dodatek.. nazywając dotychczasowe małżeństwo piekłem.
Z drugiej jednak strony 'normalna' myśląca kobieta, będąc w związku które jest dla niej 'piekłem' nie decydowałaby się na (kolejne?) dziecko.
CatLady napisał/a:efendi napisał/a:Nie było wcześniej, żadnych sygnałów, rozmów nic takiego co mogłoby wskazywać, że dzieje się coś złego
Ogólnie mówiąc w obecnej jej ocenie to nasze dotychczasowe życie to dla niej pasmo samych porażek, a życie ze mną to jedno wielkie piekło. Wypowiadając się teraz o mnie jest pełna agresji, niechęci wręcz nienawiści?
W pierwsze zdanie absolutnie nie wierzę. Musiały być jakieś sygnały, tylko Ty ich nie widziałeś, albo je ignorowałeś. Faceci mają do tego tendencje: gdy kobieta mówi wprost, co ją boli, martwi, to mówią, że marudzi, że jej za dobrze, że jej się w d*** przewraca. Gdy to okazuje, np brakiem zainteresowania, odmową seksu, to mówią, że jest zimna ryba - ale nigdy, przenigdy nie zastanawiają się, jaka jest ich - mężczyzn w tym rola, co oni mogli zrobić inaczej. A potem kobieta odchodzi, a oni w krzyk: żadnych sygnałów! przecież żyło nam się jak w raju!
Absolutnie nie wierzę, że żyjąca w szczęśliwym związku kobieta, która kocha męża, która czuje się kochana odeszłaby z powodu kolesia poznanego przez internet.
Poza tym, że sygnały na bank były, to coś musiało być grubo nie tak, skoro użyła słowa "piekło" - nie nudno, nie bezsensownie, ale wręcz piekielnie. Rozumiałabym, gdyby była chłodna, obojętna, cierpka - ale to, że jest pełna złości o czymś świadczy.
Czegoś nam tu nie mówisz, Efendi.
Zgadzam się w 100% z tym co piszesz jeżeli chodzi o krytyczną ocenę sytuacji Autora... żadna kobieta w normalnym związku nie poleciałaby na internetową (jedynie) znajomość z obcokrajowcem na dodatek.. nazywając dotychczasowe małżeństwo piekłem.
Z drugiej jednak strony 'normalna' myśląca kobieta, będąc w związku które jest dla niej 'piekłem' nie decydowałaby się na (kolejne?) dziecko.
Nie będę robił z siebie świętoszka, być może sygnały były tylko nie właściwie je odczytywałem.Problemy w związku to wina obojga partnerów nie jednego. Za taki stan u nas nie winię tylko żony, też mam w tym cegiełkę.
Tak jak pisałem, sam nie wierzę w słowo piekło. Na co dzień były buziaki, przytulania, seks nie wierze, że mogła być tak wyrachowana i grać to wszystko. Sama nie jednokrotnie przychodziła do mnie żeby się przytulić. Kłótni też nie było, pomijając zwykłe małżeńskie sprzeczki.
Ja osobiście oceniam to jako kryzys w małżeństwie. Jakaś formuła związku przestała funkcjonować jak trzeba, przestało grać. Proponowałem żonie terapię małżeńską, żeby spróbować, może da się coś naprawić, rozpracować problem. Zależy mi żeby tego nie roz.....lać. Bo to można zrobić najszybciej ale nie koniecznie będzie to najlepsze rozwiązanie. Uważam, że w pewnym momencie zabrakło dialogu między nami. Ja myślałem, że dzień jest jak co dzień, wstajemy praca dom i do przodu, ona w tym wszystkim być może widziała samą beznadzieję. Cała ta sytuacja jest niczym innym jak efektem braku porozumienia. Namawiałem żonę, żeby iść z tym do specjalisty, zawsze jak ktoś obiektywny z boku na to spojrzy ma znacznie szerszy obraz, po za tym jest bardziej obiektywny. Dodam, że jest to, jak do tej pory pierwszy taki rozdźwięk w naszym małżeństwie. Niestety moja małżonka w obecnym stanie euforii uważa to za bez sensowne i nie chce nawet spróbować.
Ja osobiście uważam, z resztą było pisane o tym, że wylewa wszystko na mnie co najgorsze, wini mnie za wszystko i neguję całe dotychczasowe życie, bo raz, że to jej ułatwia w usprawiedliwieniu, dwa wścieka się, że ciągle w jakimś stopniu zajmuję miejsce, w którym ona widzi kogoś innego.
Problem nie leży w tym, że się rozsypało,ale, że nie ma z nią dialogu. Ja próbuję to jakoś poukładać, żeby uratować rodzinę, ona (myślę, że wynika to z euforycznego stanu) chce tylko się rozstać.
efendi napisał/a:....teraz ma miła forsuję obraz, w którym ja piłem, stosowałem przemoc psychiczną i ogólnie byłem s...lem, z którym żyć się nie dało, i to jest główną przyczyną naszego rozstania?! Chociaż miesiąc temu w oczy mi powiedziała, że się zakochała w innym i musimy się rozstać bo ona musi spróbować czegoś innego. Tego wyjątkowego co ją spotkało nie może przerwać, musi zaryzykować bo będzie żałować do końca życia..
Stary: Twoja jeszcze żona (jż) również czyta (może nawet Twój wątek na tym forum), rozmawia i ktoś jej uświadomił, ze jazda po bandzie to rozwód z orzekaniem jej winy i masa kłopotów. Ma doradców, wierz mi. Na pewno szuka już haka na Ciebie. Przegapiłeś moment gdy mogłeś wyjść z twarzą. Pani Twoja próbuje przycisnąć Cię do muru tak byś uwierzył, ze ew. łaskawie możesz dostać rozwód bez orzekania czyli taki jak ona sobie zaplanowała. TAK: ona już zaplanowała rozwód i na chłodno wdraża w życie .... a Ty nadal wzdychasz ....
jak może to wyglądać proponuję Ci lekturę. Zobacz jak można kota obrócić ogonem
http://bylemrogaczem.blogspot.com/
nie daj się, na prawdę dla niej to już wyłącznie gra, by uzyskać jak najwięcej, spodziewaj się najgorszego, prowokacji itp. ... może niedługo jakaś Panna atrakcyjna Cię poderwie
Szczerze powiem, że w głowie mi się to nie mieści.
Efendi - widzę że ona już Cię wkręciła w poczucie winy...
To element jej gry, a ty to łykasz jak młody pelikan.
Otrzeźwiej, ona zrobi wszystko byś czuł się coraz gorzej i by Twoje poczucie winy jak najbardziej się pogłębiało.
Ty tego nie widzisz, tak samo jak nie widziałeś pewnych sygnałów wcześniej.
To że się przytulała, że seks był ok, że wszystko inne też super - zdradzacz potrafi stanąć na uszach i zagrać lepiej niż Tom Hanks Forresta...
Czas działa na Twoją niekorzyść.
Niedługo będziesz tu zakładał wątek - żona poszła do gacha i zabrała mi wszystko, łącznie z dziećmi...
nie pozostaje ci nic innego , jak odejść. Skoro ona wprost mówi ci że nie jesteście razem, to ty powiedz że na taki układ się nie godzisz i odchodzisz, bo też masz prawo do szczęścia. Z tego co piszesz to twoja małżonka to zimna, wyrachowana suka, no sorry ale żeby tak traktować człowieka z który było się tyle lat? Jej będzie na ręke takie życie, mieszkamy razem ale nie masz prawa wtrącać się w to co robi bo nie jesteście razem? Może jeszcze będzie przyprowadzać facetów do domu i spac z nimi na twoich oczach, no ale ty nic nie będziesz mógł zrobić bo to nie twoja sprawa, no k...a! to bym powiedziałą ,to się pier...l! i dowidzenia. Nie możesz godzić się na takie cos, nawet ze względu na dzieci.
W sytuacji, kiedy żona jest zauroczona, nie przemówisz jej do rozsądku.
Jesteś zawalidrogą na ścieżce do jej szczęścia, które ona sobie zaprojektowała w głowie. Na to nie ma recepty. Możesz stawać na przysłowiowych rzęsach, podawać najbardziej racjonalne argumenty, namawiać do terapii- to nic nie da, jak ktoś jest w osławionym "amoku"( lub dostał tzw. "pierd***ca".")
Ona żyje w piekle z Tobą-Ty ją chcesz w piekle zatrzymać?... Kolego, toż to wolne żarty.
Zaskocz ją. Powiedz, że zależy Ci na jej szczęściu, że puszczasz ją wolno. I zrób coś w tym kierunku. Zaproponuj, żeby się wyprowadziła i powiedz, że to uczciwe w sytuacji, kiedy jest inny facet. Powiedz, że psychicznie nie dajesz rady tego udźwignąć. (Dajesz?...) I złóż pozew (zawsze możesz go wycofać).
I odetnij dopływ pieniążków żonce.
Ty masz przejąć inicjatywę w działaniu, nie ona, bo miękki facet traci w oczach kobiety.
Za jakiś czas ona skruszona wyzna Ci, że popełniła największy błąd w swoim życiu, że liczysz się tylko Ty i dzieci, a ona to wszystko spieprzyła. A jaki seks będziesz miał po tym wszystkim! Stęskniona "wynagrodzi" Ci wszystko.
Niech pożyje emocjami, przejedzie się na BIG LOVE i wróci do "piekła" z Tobą. W 90 % ludzie się schodzą po takich akcjach.
Niektórzy w sytuacji takiej jak Twoja przeczekują w cierpieniu ten amok. Większość zdradzajacych pokozaczy, wyszumi się, wyszaleje, a potem...wraca do swych bezpiecznych przystani.
Pytanie, czy warto do siebie po czymś takim wracać, ale to osobna dyskusja.
Ja osobiście uważam, z resztą było pisane o tym, że wylewa wszystko na mnie co najgorsze, wini mnie za wszystko i neguję całe dotychczasowe życie, bo raz, że to jej ułatwia w usprawiedliwieniu, dwa wścieka się, że ciągle w jakimś stopniu zajmuję miejsce, w którym ona widzi kogoś innego.
Problem nie leży w tym, że się rozsypało,ale, że nie ma z nią dialogu. Ja próbuję to jakoś poukładać, żeby uratować rodzinę, ona (myślę, że wynika to z euforycznego stanu) chce tylko się rozstać.
To nie Ty masz to ratować, bo to nie Ty schrzaniłeś. To ona chce odejść i postawić wszystko na głowie. Ja nie sądzę, że jest cokolwiek, co mógłbyś zrobić. Raczej puść ją wolno. Jak się przekona, że jej internetowy kochanek wcale nie chciał balastu w postaci jej i dzieci, to wtedy się opamięta i zrozumie, jaką idiotkę z siebie zrobiła. I wtedy piłka jest po jej stronie - to ona ma się starać. O ile w ogóle będziesz jeszcze ją chciał - bo ja bym nie chciała, gdyby ktoś mnie tak potraktował, jak śmiecia.
65 2016-12-29 14:25:37 Ostatnio edytowany przez bullet (2016-12-29 14:41:48)
....Szczerze powiem, że w głowie mi się to nie mieści.
Teraz Ci się nie mieści ale uwierz ... zmieści się kiedyś. Im szybciej tym lepiej. Przeczytaj wątki podobne jak u Ciebie
Krotki http://www.netkobiety.pl/t77606.html
Majki http://www.netkobiety.pl/t67750.html
i zobacz, ze mąż w ich oczach w momencie zauroczenia jest postacią, która tak naprawdę utrudnia życie. Wcześniej pisałem o wątkach Dziewana i Piotra. To co tam czytasz dzieje się u Ciebie. Ciężkie do zrozumienia było to tez dla mnie ale symptomy jak spojrzysz są identyczne
jeszcze raz ... im szybciej zrozumiesz tym lepiej.
Tobiasz wreszcie zrozumiał ale to trwało http://www.netkobiety.pl/t55963.html choć dawał głowę