Mam 24 lata, piszę z jednym facetem (26 lat) BARDZO INTENSYWNIE od początku września tego roku. Dużo rozmów, a ostatnie dwa miesiące to już CODZIENNIE, praktycznie non stop. Zawsze pisze pierwszy, czasem nawet o 5 rano napisze coś miłego jak się zbiera do pracy. Rozmowy o wszystkim i o niczym, temat klei się sam, czasami nawet piszemy dokładnie to samo w tym samym czasie, jakby łączyła nas telepatia.
Ale były pewne problemy z pierwszym spotkaniem, nie mógł się na to zebrać. Pisał, że jest nieśmiały w stosunku do kobiet i rzadko się umawia z kimś z neta, że woli najpierw lepiej poznać wirtualnie, itd. Ale ja go troszkę podbierałam, bo chciałam się przekonać, czy czasem nie ma czegoś do ukrycia (choć mam go w znajomych na FB i niby jest wolny).
Do spotkania wreszcie doszło 9 grudnia. Wszystko fantastycznie, było lepiej niż przewidywałam. Pisał mi, że bał się strasznie grobowej ciszy, ale okazałam się bardzo otwarta, wesoła i wygadana, więc on się szybko wyluzował i bardzo się cieszy z tego spotkania, że trzeba to będzie powtórzyć i że następne na pewno już będzie dłuższe. Po spotkaniu pisał JESZCZE WIĘCEJ i częściej, zaczął używać buziaczków i rzucać różnymi tekstami, które zalatywały flirtem i wypatrywaniem co będzie dalej. Przykłady? Żartami podsyłał mi test na żonę idealną i pisał mi, że ja to chyba większość punktów z listy spełniam. Gdy kiedyś gadaliśmy na temat związków pisał mi, że gdybym chciała, to mogłabym spokojnie przebierać w facetach, a gdy napisałam, że nie zależy mi na płytkich flirtach i szukam kogoś wyjątkowego, to zagadnął, że on ma takie samo podejście i że ja jestem takim diamentem, bo jestem wyjątkową i niebanalną kobietą. Pisał, że musi mnie zabrać na jego ulubioną pizzę, na łyżwy (skoro nigdy nie jeździłam) i do kina na dobry film i że ma nadzieję, że w Walentynki będą puszczać coś wartego uwagi...
W czym problem? Brak inicjatywy na dalsze spotkania. Jak lekko zasugerowałam, to pisał, że w faktycznie, dobrze byłoby się zobaczyć przed świętami i że w piątek przed Wigilią się postara, bo wyjątkowo idą na rano do pracy. Jeszcze w tym samym dniu wrócił do tematu i że chciałby mi zrobić niespodziankę i choć na godzinę przyjechać złożyć życzenia... Gadamy wieczorem, a on nagle z tekstem, że jedzie do kumpla, który przyjechał z Niemiec na święta i życzy mi miłego wieczoru. Wkurzyłam się strasznie, bo po co mi obiecywał, że się postara i ze chce?
Dzień później wróciłam do tego i mu powiedziałam, że nie będę mu się narzucać ze spotkaniem itd, ale niech nie składa obietnic i deklaracji, jeśli nie zamierza ich dotrzymać, bo to nie fer i wkurzają mnie takie puste słowa. On, że przeprasza, że tak wyszło, ale to wcale nie są puste słowa. Ja na to, że jego czyny świadczą o czymś innym, bo jak na razie tylko gada, a nie robi.
No i dostałam od niego wiadomość, która zwaliła mnie z nóg i nie wiem jak to interpretować. Czy to klasyczny friendzone, czy on faktycznie jest taki nieśmiały i bojaźliwy i przez neta gadanie i flirtowanie mu wychodzi, ale na żywo się boi? Oto co mi napisał:
"No bo ty nic nie rozumiesz...
Kiedyś pisałaś ze nie spotykasz z ludżmi z netu, a teraz widze ze w moim wypadku jest zupelnie inaczej... Co oczywiscie mnie bardzo cieszy, ale mimo ze w to nie wierzysz to ja naprawde rzadko sie spotykam z dziewczynami. Rozmowa to jedno a spotkanie to juz cos wiecej. I nie chodzi tez o to ze nie chce sie zobowiązywać czy cos... No ale jak juz kiedys pisalem czesto mialem tak ze dziewczyna ktora uważałem za kolezanke sie zakochala a ja chcac byc wobec niej fer nie chcialem z nia byc skoro jej nie kochalem a to sie zazwyczaj konczy tak ze sie traci kontakt z ta osoba... A ciebie bardzo lubie i jak zapewne wiesz pod wieloma wzgledami jestes wrecz idealem (poza byciem niecierpliwa ) i nie chciałbym zeby z toba tez tak bylo...i zeby nie bylo ze jestem jakis tam zadufany w sobie i mysle sobie ze odrazu sie we mnie zakochasz czy cos
po prostu nie chce sie spieszyc... A koledzy to tez dluzszy temat bo bedac zazwyczaj w zwiazku takim dlugim jak ja bylem sie tych kolegow traci, a przybajmniej taki dobry kontakt...nawet gadalem o tym dzis ze szwagrem ze on nie pamieta kiedy na pasterke przykladowo ppszedl z kolegami czy cos... Wiec na swieta zycze ci przede wszystkim cierpliwosci w stosunku do mnie glownie ale tez innych
mniej nerwow, zdrowia oczywiscie, szczescia i innych takich standardowych rzeczy
wesołych swiat! :*"
Jak ja mam to rozumieć?!
A kilka wiadomości wcześniej odnośnie spotkania pisał jeszcze coś takiego:
"Tylko postaraj sie byc cierpliwa.. Jak mowie ze sie spptkamy to sie spotkamy Daj mi trochę czasu a nie nalegaj tak jak na pierwsze spotkanie
niesmialy chlopak potrzebuje wiecej czasu na zaproszenie dziewczyny na spotkanie
"
O CO CHODZI? Ja się tylko wkurzałam, że mówi sam z siebie o spotkaniach i nawet do walentynek wybiega, a słowa nie dotrzymuje. Co sądzicie?