Mam pewien problem.
Otóż nie potrafię rozszyfrować faceta, którego bardzo pokochałam.
Poznaliśmy się ponad rok temu przez internet. I od tamtego dnia mamy codziennie kontakt. Czasem to tylko buziak przez sms ale częściej rozmowy przez telefon i czatowanie... Problem jest taki, że mieszkamy daleko od siebie. Nie jest to niewiadomo ile ale 350 km.
Bardzo wiele nas łączy. Mamy podobny temperament a nawet charakter. Lubimy to samo, poczucie humoru i wiele innych. Zawsze we mnie wierzył ponieważ ja mam zaniżoną samoocene, zawsze wspierał w trudnych momentach, a miałam ich naprawdę wiele. To zawsze przy mnie byl... Niestety tylko na słuchawce czy duchowo jak kto woli.
Spotkałam się z nim parę razy, uprawialiśmy nieziemski seks, a po seksie mnie bardzo mocno tulił i mówił, że jestem piękna, że dam sobie radę itd... Po każdym spotkaniu tak było, zawsze mnie zapraszał do swojego mieszkania ale zawsze też obmyślał plan gdzie mnie zabierze tym razem i za każdym razem było to coś innego.
Zawsze też chce rozmawiać o moich problemach. Raz gdy byłam u niego totalnie się rozkleiłam, płakałam bardzo on mnie przytulał i całował, sparzyl herbatę, a jak zasnelam zaniosl mnie na rękach do łóżka i przykryl...
Niestety nie umiem rozszyfrowac tego czlowieka... Niestety powiedzialam mu co do niego czuje bo już od dawna mnie to dreczylo. Od tamej pory sie nie spotkalismy... On ma swoją działalność, bardzo dużo pracuje i mowi ze nie ma czasu ale jednocześnie tęskni... Ja natomiast przeprowadzilam sie do innego miasta w ucieczce przed nim. Chcialam zerwac kontakt ułożyć sobie życie i zapomnieć o nim ale nie potrafię... Z jednej strony mówił że on szuka kogoś do stabilizacji a nie na jedną noc a mnie tak traktuje a z drugiej strony nie robi żadnego kroku żeby to zmienić:( dlatego mam mętlik. Mamy kontakt. Wie ze układa mi się w życiu. Znalazłam dobra prace. Szybko awansowalam.
Chcial sie spotkać. Wiadomo jakby wyglądało spotkanie. Byłby cudowny seks, mówi że jestem najlepsza w co nawet wierze.... Powiedziałam mu wtedy że nie chce sie spotkać bo bedzie cudownie... A później bede musiala wrócić do siebie i będę bardziej tęsknić niż teraz kiedy nie widzę go pół roku... Że nie chce już jednorazowych spotkań. On powiedział ze nie uważa to za jednorazowe spotkania odpowiedzialam mu na to ze tak to niestety wygląda... Później mi napisał że najlepiej dla mnie byloby o nim zapomnieć bo to on prawdopodobnie jest przyczyną dlaczego nie może ułożyć mi sie w życiu intymnym. Zabolalo i odpisalam mu że łatwo mu powiedzieć bo to ja go kocham a po nim by to splynęło. Sekunde później zadzwonił do mnie i powiedział," Że to nie tak że mi nie zależy, zależy mi na tobie, czuje sie przy tobie szczęśliwy, kocham sie do ciebie tulic, patrzeć i kochać z tobą, ale nie oszukujmy się, że ta odległość wszystko niszczy."
Ogólnie zamarlam. Poplakalam sie bo on stronil od wyznawania uczuć. Nie wiem co robić. Gdyby mi tylko powiedział żebym sie przeprowadzila nawet nie do niego tylko do miasta w ktorym mieszka od razu bym to zrobila ale nigdy tak nawet nie proponował... A co gdyby sie okazało że jestem jedną z wielu takich dziewczyn i odstawilby mnie na bok? Mam wiele obiekcji mimo wszystko. Nikogo nie znam z tamtego miasta tylko jego. Czasem jakby udawał a czasem jest bardzo prawdziwy i to jest mylące. Z drugiej strony jestem osobą która sie nie ugnie, nie spotkam sie z nim więcej póki mi nie powie wprost czego oczekuje ode mnie. Mam wrażenie też że on myśli że układam sobie życie z innym facetem że sie spotykam i pieprze z kims co jest kłamstwem.
Jak widzicie kobietki chora sprawa co mam zrobić? Może to ja jestem jakaś zrównoważona psychicznie.
Śmiało zadawajcie pytania będę odpowiadać byleby jak najlepiej rozpoznać sprawę.