To moj pierwszy post. Mam nadzieję, ze nie wyda Wam się zbyt infantylny. Na poczatek kilka slow o mnie....a moze nawet o nas i moim problemie.
Mam juz 32 lata, niedawno rozstalam sie ze swoim partnerem(?), chlopakiem z ktorym bylam od czasow licealnych. Nigdy nie wzielismy slubu, zawsze cos stawalo na przeszkodzie, albo podswiadomie pomimio presji otoczenia czulismy, ze ten zwiazek moze nie przetrwac proby czasu. Dobrze wiec sie stalo, jak sie stalo. Sytuacja wyglada wiec tak, ze to byl mój pierwszy i jedyny facet, pierwszy kochanek, pierwszy facet z ktorym rozmawialam i ktoremu tlumaczylam wszystkie te "babskie" tematy. Do pierwszego stosunku dochodzilismy powoli, uczylismy sie siebie, tak jak to robia nastolatki.
A teraz sytuacja obecna.
Spotkalam niedawno bo wielu latach kolege ze szkoly z ktorym sie kiedys kumplowalam, ale z biegiem czasu kontakt sie urwal.
Koledze tez sie jakos nie zdarzylo popelnic malzenstwa, jest wolny i bardzo szybko zauwazylismy ze bardzo nas ciagnie do siebie. Jednoczescie jest to powiazane z ogromnym uczuciem pewnosci, bo znam tego faceta, wiem kim jest, wiec wszystko wydawaloby sie moze pojsc bardzo szybko, ze kilka poczatkowych etapow poznania mamy z gory odhaczonych. On tez chce byc ze mna i ma bardzo podobne odczucia co do naszej ralacji. Tylko ze ja nigdy nie chodzilam na randki, nie umawialam sie na seks......ja wlasciwie zawsze bylam w zwiazku.
Jestem swiadoma tego i w sumie tez tak czuje, ze zwiazek 30 latkow bedzie sie zupelnie inaczej rozwijac niz zwiazek nastolatkow. Nie bedziemy sie przeciez trzymac przez pol roku za reke..... ja nie do konca wiem jak sie zachowac.
Zaczynajac sie z nim spotykac wiedzialam ,ze seks wydarzy sie w tym zwiazku szybciej niz mi sie wydaje i to jest ok. bo tez tego chce, nie jestem jakas oziebla tylko.....zdaje sie ze mam inny....bardzo prozaiczny i glupi problem.....
Sytuacja z wczoraj...
Bylismy przez jakis czas sami w mieszkaniu, bardzo nas do siebie ciagnie, pocalunki, przytulania, czulam jego erekcje gdy byl blisko mnie, gdy zaczal mnie rozbierac w wiadomym celu....ucieklam. Oczywiscie nie doslownie, powiedzmy ze w wigilie kazda wymowka jest dobra. A nie doszlo do seksu nie dlatego ze go nie chcialam , tylko dlatego ze wstydzilam sie powiedziec, ze mam okres, ze nie powiedzialam ze dzisiaj nie moge...... tak...i mam 32 lata....
Nigdy nie rozmawialam z facetami o tych sprawach (oprocz poprzedniego chlopaka), wydawalo mi sie nie na miejscu mowic mu po 2 tygodniach spotykania ze mam okres. Kocham go....tak mi sie przynajmniej wydaje, ale to jakies strasznie krepujace dla mnie, chociaz wiem, ze to jest bardzo fajny facet i raczej nie mialby z taka wiadomoscia wiekszego problemu.
Jutro spotykamy sie znowu......a u mnie sytuacja niewiele sie zmienila..... (seks w tym czasie nie wchodzi w gre)
Macie jakis dobry pomysl?
Albo Panowie jak reagujecie jak slyszycie, ze dzisiaj nie, bo.... szczegolnie na poczatku zwiazku, kiedy kazdy chce sie pokazac od jak najlepszej strony, a kobiety w tym czasie przeciez nie miesiaczkuja.....
Dzieki za kazda odpowiedz )) i wesolych swiat